OSTRZEŻENIE: PROSZĘ NIE BRAĆ TEGO NA POWAŻNIE! To tylko Lis oszalała.
Lord Voldemort, najpotężniejszy czarnoksiężnik XX wieku, dziedzic Slytherina i jednej z najstraszliwszych czarnych panów, stał w sali egzekucyjnej w Ministerstwie Magii, czekając na śmierć. Cały jego misterny plan uratowania Wielkiej Brytanii, jak przystało na dzielnego Polaka, (musicie bowiem wiedzieć, że ojciec Voldemorta był w połowie Polkiem, a sam Tom Junior bardzo identyfikował się z tym narodem, zwłaszcza po bitwie o Anglię) od wpływu Dumbledore'a poszedł się chędożyć. Po tym, jak ten szczur poddał go zaklęciu przymusu i sprawił, że zaatakował Potterów (którzy, notabene, byli jednymi z jego najwierniejszych wyznawców), po czym stracił swe moce na długie jedenaście lat, jego wyznawców ogarnął jakiś szał. Podejrzewał, że to Trzmiel spowodował, że zaczęli atakować czarodziei pierwszej generacji i mugoli. Staremu prykowi było mało sławy po tym, jak pokonał Grindelwalda, więc musiał znaleźć sobie kolejny powód, by stać się ikoną Światłości. A Czarny Lord i jego Śmierciożercy przejrzeli chytry plan dyrektora, więc obrał ich na celownik.
Tom wiedział, że tym razem nie uda mu się przeżyć. Kajdany na jego rękach blokowały mu dostęp do magii, nie mógł więc się uwolnić. Pozostało mu tylko czekać aż urzędnik skończy odczytywać wyrok. Na sali panowała idealna cisza. Wtem ktoś z publiki krzyknął. Voldemort usłyszał przepełnione niedowierzaniem szepty i gdy ujrzał to, co wywołało poruszenie. Oto jego kochanek, Harry Potter, ubrany w białą szatę biegł w jego kierunku. Zszokowani aurorzy nie zareagowali nawet, gdy młodzieniec skoczył na Lorda, zarzucając mu na głowę białą chustę i krzycząc:
— Mój ci jest! Mój ci jest!
Na co towarzyszący mu zwolennicy Czarnego Pana zakrzyknęli:
— Jego ci jest! Sprowadźcie szybko tu kapłana!
Ci spośród tłumu, którzy mieli polskie korzenie (albo czytali "Krzyżaków"), raźno zakrzyknęli, by ktoś biegł po kapłana. Zszokowany minister magii, widząc to wszystko, wyjąkał:
— Panie Potter, co to ma znaczyć?
— Jako że zarówno ja ze strony mej matki, która była w rzeczywistości córką polskich czarodziejów, jak i Tom ze strony jego ojca, mamy polskie korzenie, wobec Matki Magii i obecnych tu świadków powołuję się na ten słowiański obyczaj. Pragnę pojąć tego tu obecnego Toma Riddle'a, znanego jako Lord Voldemort, za męża, ratując go tym samym od kary. Niesłusznej zresztą. Każdy, kto sprzeciwi się mym roszczeniom, straci swą magię — odparł spokojnie młody Potter zszokowanemu mężczyźnie, po czym objął za szyję ukochanego i rzekł do swych druhów:
— Prowadźcie, przyjaciele, do kapłana!
I ruszył orszak do kapłana, czekającego w sąsiedniej sali. Nikt nie odważył się go przerwać, wiedząc, że Słowianie mieli specyficzne podejście do magii i nigdy nie żartowali, jeżeli chodziło o te kwestie. I dnia 18 lipca 2001 roku Lord Tom Marvolo Riddle-Graunt-Slytherin pojął za męża młodego Lorda Harry'ego Jamesa Jagiełło-Pottera. Niecały rok później pokonali oni prawdziwego złego pana Dumbledore'a i razem wprowadzili Magiczną Wielką Brytanię w nową, szczęśliwszą erę. Tak oto po raz kolejny Polacy uratowali świat.
Ciąg dalszy nie nastąpi.
