Kiedy usiadł załamany na ławce, napłynęły do niego wspomnienia tych wszystkich razy, gdy uważał za idiotów ludzi, którzy zgubili swoje dzieci.
Jak można zgubić dziecko? — myślał sobie wtedy, szczęśliwy w swojej ignorancji. — Przecież one mają wbudowaną syrenę alarmową.
Teraz jednak siedział tutaj, z twarzą w dłoniach, zastanawiając się, jak powiedzieć mężowi, że zgubił ich dzieci. Dwójkę. Na raz. I nie potrafi ich znaleźć, chociaż jest cholernym wilkołakiem, więc powinien wyczuć je z kilku kilometrów.
Wtedy zadzwonił jego telefon.
— Nie zgubiłeś czegoś? — powiedziała Lydia.
— Znalazłaś je?! — wykrzyknął, zwracając na siebie uwagę ludzi w okolicy.
— Nie, Derek, zostawiłeś je u mnie. Głupku.
