Poniższy tekst jest tłumaczeniem fanfiku LLALVY.
Oryginał: "Of Trolls and wizard kids" (link znajduje się w moim profilu)
Zgoda: jest
Beta: Flagelle, Zil i Tyone
Rozdział 1.
1-szy rok.
To był zwyczaj.
Niepisana reguła.
Bardzo dobra zasada w miejscu, gdzie wszyscy dorośli stanowili jedność i potrzebowali czasu z dala od ich zwykłej działalności (a może również trochę rozmów tylko dla dorosłych). Czas na relaks i zabawę, filiżankę kawy albo herbaty z ciasteczkami, może nawet piwo kremowe lub coś mocniejszego, jak Ognista Whisky. Mogli grać w szachy, karty, warcaby, a nawet szarady; wymieniać uwagi na temat ich klas, kolegów czy woźnego.
To było spokojne i nieformalne miejsce, gdzie mogli się integrować. Dzielili przecież wspólny los: życie w zamku pełnym młodych i lekkomyślnych stale uczących się czarodziei. Miejsce, w którym wszystko mogło się zdarzyć. Musieli chociaż próbować trzymać się razem, nawet podczas nieporozumień. Współzawodniczyli w rywalizacji Domów, a po pracy żartowali ze sobą w figlarny, nieszkodliwy sposób.
Severus korzystał z tych spotkań.
Nie, żeby zaszczycał ich swoją obecnością każdej nocy, ale lubił raz czy dwa w tygodniu, po ocenieniu esejów i prac domowych, pospacerować po korytarzach i spotkać się w salonie z innymi nauczycielami. W ciągu ostatnich kilku lat ulubionym tematem Severusa było przypominanie Minerwie, jak świetnie jego Ślizgoni radzą sobie w quidditchu. Jego samego nieszczególnie obchodził ten sport, ale kochał fanatyczny sposób, w jaki ta kobieta broniła swego zdania. Zawsze i bez końca. Ale to jego drużyna wygrała Puchar Domów.
I mimo różnorodności tematów, zawsze wspominano wszystkie punkty, które odjął ich Domom. Z punktu widzenia innych - zawsze niesprawiedliwie. Oczywiście dla nich małe bestie zawsze były aniołami! A on wtedy przystępował do wyjaśnienia, dlaczego i w jaki sposób odebrał punkty, ciesząc się swoimi mądrymi wypowiedziami i bezmyślnie wyjąkiwanymi wyjaśnieniami w odpowiedzi. Zupełnie jakby po raz kolejny stały przed nim małe półgłówki.
To były dobre dni. Ale teraz bał się tam chodzić.
Od początku roku jedynym omawianym tematem był Harry Potter.
Harry Potter, który przybył do Hogwartu, aby zakłócić spokojny byt Snape'a. Nie dość, że jego obecność uzmysławiała wszystko to, co Severus mógł mieć, a co zostało utracone. Nie dość, że za każdym razem, gdy Snape go zobaczył, czuł nieopanowane wzburzenie na wspomnienie Jamesa i jego przyjaciół. Nie dość, że obiecał Lily utrzymać dziecko bezpieczne.
Teraz jeszcze musiał stawić czoła przymilającym się chłopakowi nauczycielom i ogólnemu poklaskowi dla jego uczynków. Harry Potter nauczył się transmutować wykałaczki w szpilki! Muszą mu postawić za to pomnik. On również może napisać „transmutacja" bez błędów ortograficznych. Dziwne, nikt jakoś nie zauważył, że jego pismo jest prawie nieczytelne! Będą również wspominać, że wie, jak zawiązać buty, wszystko sam! Miał nadzieję, że moda pod tytułem „Chwalmy Harry'ego Pottera" wkrótce zginie. W innym wypadku będzie musiał odejść i spróbować porozmawiać z trytonami. Przynajmniej mógł być pewny, że oni nie wychwalają słynnego Chłopca-Który-Przeżył!
Jedyną jego pociechą było krytykowanie dziecka w klasie eliksirów. Chłopiec był tak zdezorientowany! Nie posiadał ani grama talentu. Obecnie zmuszony był powtarzać zdarzenia tylko sobie. Reszta personelu była „zaczarowana" przez chłopca i jego czyny. W ramach bonusu mógł czasem skrzyczeć go na korytarzach. Nie zdarzało się to często, ale naprawdę sprawiało mu to satysfakcję.
Severus postanowił odwiedzić pokój nauczycielski tej nocy, gdy usłyszał o wydarzeniu, które miało miejsce w klasie latania, aby przekonać się, co jego koledzy mieli na ten temat do powiedzenia. Przypisał dwieście linii panu Malfoyowi za udział w tym incydencie. Chciał wiedzieć, czy Złoty Chłopiec otrzymał swoją część kary.
Tak jak w drugim tygodniu semestru, gdy zaczęły się lekcje latania, Severus korzystał z relacji pani Hooch, zwłaszcza o poszczególnych uczniach i ich pierwszych doświadczeniach z miotłą. On i Minerwa zawsze mówili o tym, jak obiecujący mogą być później dla drużyn quidditcha.
Wszedł do sali w momencie, gdy pani Hooch wyjaśniała, jak miotła Longbottoma sama z siebie uniosła go oraz że chłopiec nie chwycił mocno trzonka, chociażby po to, żeby ocalić własne życie. Głupi chłopak był w skrzydle szpitalnym, lecząc złamany nadgarstek. Lecz to, co nastąpiło potem, było znacznie ciekawsze. Pani Hooch, jako że pomagała Longbottomowi, nie była obecna, ale Minerwa widziała wszystko przez okno.
To był moment, gdy zdał sobie sprawę, że dziecko potrzebuje stałego nadzoru i dyscypliny.
— ...a potem Harry skierował miotłę w dół z całą prędkością, jak gdyby urodził się już wiedząc, jak latać. A trzeba pamiętać, że to jego pierwsza lekcja. Złapał małą przypominajkę i zatrzymał się, zanim rozbił się na ścianie zamku! — zdawała żywiołowo relację nauczycielka latania.
— Na pewno odziedziczył zdolności po ojcu. — Minerwa nie miała żadnych wątpliwości w tej kwestii.
— Pamiętasz jak James grał? — zapytała z nostalgią Hooch.
— Jak mogłabym zapomnieć. Oglądanie lotu Harry'ego ożywiło wspomnienia! — westchnęła tęsknie profesorka transmutacji.
— On jest urodzonym szukającym! — stwierdziła autorytatywnie Hooch.
— A Wood ćwiczył z nim po południu. Mówi, że nie znaleźlibyśmy lepszego szukającego. — Minerwa w duchu widziała już Puchar Quidditcha unoszony przez Wooda w geście zwycięstwa, po ostatnim meczu rozgrywek.
— CO! — przerwał Severus. — Planujesz wprowadzić pierwszorocznego do drużyny quditicha?
— Widzisz Severusie, te zasady są dlatego, że pierwszoroczni muszą się nauczyć porządnie latać, ale Harry… on jest naturszczykiem! — wykrzyknęła z euforią Gryfonka.
— Proszę, Minerwo, powiedz mi, że zrobiłaś coś jeszcze oprócz chwalenia go. Mały tępak mógł rozbić głowę o ścianę lub ziemię. — Snape nie mógł uwierzyć w beztroskę koleżanki, zwłaszcza wobec Pottera.
— Cóż… Tak, ale jego intencje były dobre — zauważyła głucha na wszelkie racjonalne argumenty Minerwa.
— To dobry zwrot na nagrobek — ironizował Mistrz Eliksirów.
— Nie jesteś zabawny — oburzyła się Opiekunka Gryffindoru.
— Nie widzę tu nic zabawnego. Pozwalasz, żeby... dziecko... Wiem, że zasady nie mają do niego zastosowania i że może robić, co mu się podoba, o ile jego intencje są dobre. I nie tylko nie poniósł najmniejszych konsekwencji, ale zezwoliłaś mu na naginanie reszty reguł, a także granie w zespole swojego Domu! — Snape czuł, że go ponosi, ale nie kompletnie nie mógł nic na to poradzić.
— Drogi Severusie, nie powinieneś pić tyle kawy. Jestem pewna, że filiżanka gorącej herbaty pozwoli ci zauważyć, że Harry jest po prostu dobrym chłopcem. — Minerwa próbowała uspokoić wzburzonego kolegę.
Severus wyczuł mały alarm. Jeden z jego młodych Ślizgonów opuścił pokój wspólny; było już za późno, aby mógł to być tylko przypadek. Jakkolwiek był rozdrażniony tym spotkaniem wstał i, rzucając jedno ze swoich słynnych, mrożących spojrzeń, wyszedł z pokoju.
Dziesięć minut później raczył się herbatą swojej ulubionej marki. Wokół unosił się jej delikatny zapach. Pan Malfoy był z powrotem w łóżku, wierząc, że jego Opiekun Domu ma nadnaturalne zdolności i będąc przekonanym, że już nigdy ponownie nie opuści ciepłego łóżka po ciszy nocnej, o ile nie chce wrócić do niego z rozgrzanym tyłkiem.
Nigdy nie zrozumie dziecięcego poczucia lojalności, które zabrania swobodnie mówić o czynach i współsprawcach. Cóż, przynajmniej Malfoy nauczył się nie zachować tajemnicy złożonej profesorowi i niedługo reszta jego współlokatorów będzie wiedziała, że nie należy opuszczać swoich łóżek.
Severus czuł, że jego duma została zraniona i nie przyszedł na nocne spotkania aż do następnego tygodnia. Jak miał zapewnić bezpieczeństwo temu zielonookiemu dziecku, jeśli gwałtownie szybowało po niebie w trakcie tej niebezpiecznej gry? Przynajmniej powinien być w stanie zaufać zdrowemu rozsądkowi swoich kolegów.
Wszedł do komnaty i zobaczył, że byli tam opiekunowie Domów oraz pani Hooch wraz z nauczycielami arytmetyki i starożytnych runów. Wszyscy wygodnie siedzieli, niektórzy przy kominku grali w szachy. Flitwick, Minerwa i pani Hooch przeglądali jakiś magazyn.
Bez żadnego wysiłku Snape domyślił się, że to magazyn Quidditcha i nie był zdziwiony, gdy odkrył, że miał co do tego rację.
— Herbaty, Severusie? Powinieneś skosztować tych pysznych ciastek cynamonowych, są niesamowite. — Pomona zachęcająco podstawiła mu pod nos talerzyk pełen słodyczy.
— Dziękuje, Pomono. Co oglądacie, nowe stroje dla drużyn? — zapytał z zaciekawieniem.
— Nie, pokazuję pani Hooch, którą miotłę wybrałam dla Harry'ego. Dumbledore zatwierdził moją prośbę o pozwolenie mu na jej posiadanie, Harry potrzebuje czegoś lepszego od szkolnych egzemplarzy — wyjaśniła spokojnie Minerwa.
— Jeszcze jedna zasada, która nie ma zastosowania wobec naszego cennego pana Pottera — zauważył sarkastycznie Snape.
— Odbierze ją jutro, Severusie. Albus powiedział, że da wam znać, ale byłabym wdzięczna, jeśli dochowałbyś tajemnicy na temat jego udziału w grze. — Minerwa spojrzała na Mistrza Eliksirów z wyczekiwaniem.
— Najchętniej zabrałbym ten sekret do grobu.
Po wypiciu herbaty Severus przechadzał się po korytarzach zamku. Jak mógł chronić dzieciaka, jeśli będzie grał w tę niebezpieczną grę? Czy nikt nie dostrzegał tego problemu? Dowiedział się, że Latające Lwy rozpoczną treningi w sobotę i od tego dnia mają zamówione boisko trzy razy w tygodniu.
Severus w tym czasie zadał uczniom najdłuższe eseje, co przyczyniło się do zwiększenia nerwowości w klasie, a jemu wystarczyło do klasyfikowania w ciągu następnych nocy. Na tydzień przed Halloween odkrył, że nogi same prowadzą go w kierunku pokoju nauczycielskiego; potrzebował trochę towarzystwa dorosłych. Byli tylko Opiekunowie Domów, pani Hooch i profesor Vector. Snape został przyjęty tak, jak gdyby był tam ostatniej nocy. To była reguła - nie chować urazy do kolegów. Przyjął kawę i kanapki ze skrytą wdzięcznością, jako że nie jadł prawdziwej kolacji. Powinien przestać zadawać tak długie zadanie domowe.
Wkrótce rozmowa zeszła na jego najmniej ulubiony temat – Harry Cholerny Potter. O Merlinie!
Minerwa, biorąc swoje kanapki, usiadła obok niego i powiedziała:
— Cieszę się, że jesteś. Chciałabym ci coś pokazać.
Severus spostrzegł, że należałoby nazwać te spotkania „spotkaniami fanów Pottera"; może powinien był zająć się stawianiem pasjansa.
Minerwa podała mu plik.
— Co to jest? — zapytał bez większego zainteresowania, otwierając podany pakiet.
— Kartoteka medyczna Harry'ego. Poprosiłam Poppy, żeby wykonała mu kompleksowe badania. Zawsze tak robię z dziećmi, które przystępują do drużyny quidditcha — objaśniła opiekunka Gryffindoru.
Co z tego? Poprosił o kontrolę medyczną każdego dziecka z jego Domu.
— I to pokazuje, że ten szczególny jedenastolatek nadaje się do wzięcia udziału w bardzo niebezpiecznej grze? Nie przekonasz mnie tym, Minerwo — oświadczył stanowczo Snape.
— Proszę, przeczytaj to, Severusie — poprosiła cicho profesorka transmutacji.
Snape otworzył kartotekę i znalazł starannie zapisany pergamin. Poznał test pani Pomfrey i zrozumiał medyczny punkt widzenia oraz wnioski. Był po prostu wściekły, bo Potter miał tendencję do intryg, a wszyscy ci schlebiający mu głupcy tylko go do tego zachęcali.
Plik był długi. I… z pewnością zaskakujący. Chłopiec miał niedowagę i był nieco anemiczny. W lewym nadgarstku miał nastawione kości. Czy mugole wiedzą w ogóle jak nastawić kości? Dlaczego Poppy przeprowadziła ten ostatni test? Wspomnienia skóry. To badanie pokazywało, czy kiedykolwiek doszło do uszkodzenia skóry. Urazy były rozległe. Jaka była prawdziwa historia tego dzieciaka?
— Jesteś pewna, że to są wyniki pana Pottera? — zapytał lekko zdezorientowany wynikami badań.
— Pani Pomfrey nie ma tendencji do popełniania błędów. Pierwsze wyniki wskazują, że jego żebra niedawno się zrosły. I nie… on nie miał jakiegokolwiek wypadku podczas quidditcha — uprzedziła kolejne, nieuchronne w tym przypadku pytanie kolegi.
— Wiemy, że mugole są trochę zacofani, jeśli chodzi o sztukę leczenia złamań... — zauważył lekceważąco Snape.
— Powiedziała, że nie były leczone. One były uzdrowione za pomocą magii Harry'ego — sprostowała Minerwa.
— Może być tak, że chłopiec nie odczuwa bólu i że milczał w obawie przed karą. — Snape próbował znaleźć racjonalne wyjaśnienie sprawy.
— Poppy testowała jego odporność na ból; mieści się między prawidłowymi parametrami. —rozwiała wszelkie wątpliwości Minerwa.
— A co powiedziała na wyniki jego skóry? — dopytywał Severus.
— Oznajmiła, że istnieją dowody na istnienie niedawno wyleczonych pręg na jego plecach, pośladkach i nogach. Tkanka skórna jest nowa. Ma nieco ponad miesiąc.
— Jakby został pobity tuż przed przyjazdem do Hogwartu… — Filius włączył się do rozmowy.
— Czy rozmawiałaś z opiekunami chłopca? — Pytanie było z natury retorycznych, bo procedury postępowania w takich przypadkach jak ten Pottera były jasno określone i niezmienne od lat.
— Próbowałam. Nigdy nie odpowiedzieli na moje sowy, więc poszłam do Albusa i powiedziałam mu, że ci mugole nie chcą utrzymywać z nami kontaktu. Akceptują ponowne przyjmowanie Harry'ego pod swój dach w okresie letnim, ale poprosili, aby nie kłopotać się z informowaniem ich o czymkolwiek dotyczącym dziecka – odpowiedziała rozgoryczona Minerwa.
— Nie zamierzasz na to pozwolić, prawda? — zapytał podejrzliwie Snape, jednocześnie uważnie obserwując McGonagall.
— Poppy dostarczyła Harry'emu potrzebną terapię. Naprawiła kości i przygotowała dla niego suplement do przyjmowania razem z żywnością. Nie ma już anemii, ale dla zwiększenia jego wagi...
— Więc chłopiec będzie zdolny do gry. Czy puchar jest dla ciebie tak ważny? —zapytał wzburzony Snape.
— Nie, nie jest. Chcę tylko powiedzieć, że jest zdrowszy i nic go nie boli. Ma jeszcze lekką niedowagę, ale to zostanie szybko rozwiązane. Poppy będzie go na bieżąco kontrolować. Wiesz, że nie pozwoli mu grać, jeśli tylko pojawi się jakiś problem — odpowiedziała spokojnie rozgniewanemu koledze wicedyrektorka.
— Minerwo, mamy dowód znęcania się — warknął profesor eliksirów.
— Tak, mamy — westchnęła ciężko starsza czarownica.
— Planujesz wysłać chłopca z powrotem do jego rodziny po zakończeniu semestru? Czy Albus o tym wie? — dopytywał niecierpliwie Snape.
— Nie pokazałam mu wyników, ale Poppy wysłała mu kopię. On wie — stwierdziła stanowczo.
— Co powiedział? — Snape'a niezmiernie ciekawiło, co postanowił dyrektor w sprawie swojego ulubieńca.
— Ministerstwo pytało o Harry'ego. Pragną go zaangażować do publicznych wystąpień i wywiadów. Dyrektorowi udało się ich przekonać, że jego rodzina chce go utrzymać z dala od mediów. Nie może dojść do oskarżenia ich o złe traktowanie. To tylko zwiększyłoby niechęć do mugoli.
— Ministerstwo uczyniłoby go marionetką — wyjaśniła Hooch.
— Co jest lepsze? Mugole obecnie bardziej mu szkodzą niż Czarny Pan. — Snape wypowiedział na głos „oczywistą oczywistość".
— Harry potrzebuje kogoś, kto się nim naprawdę zaopiekuje. Kogoś, kto zajmie się nim na tyle, aby dać mu wskazówki i zasady, a także zmusić do ich przestrzegania — włączyła się Pomona.
— Hipotetycznie my powinniśmy to robić — wtrącił Flitwick.
— A robimy? Wydaje mi się, że pozwalamy mu szaleć... — Severus wiedział, jakimi eliksirami chciałby nakarmić tych mugoli.
— On nie szaleje, on się zaprzyjaźnia z jego klasą i kolegami! — sprzeciwiła się Sprout.
— Z wyjątkiem Slytherinu — wygarnął od razu Snape.
— On nie jest chuliganem — zaprzeczyła kategorycznie Minerwa.
— To może być dziedziczone po ojcu. Gdy zdobędzie większą uwagę, będzie miał więcej przyjaciół — Snape wiedział, że zaczyna być coraz bardziej irytujący.
— Jest dzieckiem, które lubi się podobać...
— Jak wyglądają jego oceny? — Snape chciał przywołać ich z powrotem na właściwe tory.
— Nie są złe. Uczestniczy w zajęciach i oddaje prace domowe na czas. — Z dumą odpowiedziała Opiekunka jego Domu. Minerwa broniłaby każdego z jej małych lwów.
— Ledwo — przerwał Flitwick.
Cóż, przynajmniej ktoś miał odrobinę własnego pomyślunku. Ale ile mogło się w nim zmieścić? Snape uśmiechnął się ze swojego dowcipu.
— Wiemy, że niektóre mugolskie szkoły nie uczą ich zorganizowania — kontynuowała Sprout, nawiązując oczywiście do potrzeby umieszczenia nasion w odpowiedniej ziemi.
— Po prostu szukamy wymówek! — warknął zirytowany Mistrz Eliksirów.
— On ma potencjał, a my musimy go jedynie wydobyć — ciągnął Flitwick. Zawsze miał wielkie idee.
— A my go nie rozpieszczamy Severusie, po prostu... — Minerwa nie mogła przyjąć, że była w błędzie.
— A czego Albus chce od nas? — Na pewno ten stary głupiec miał plan.
— Wiesz, jaki on jest. Pokazuje problem i oczekuje, że będziesz wiedział, co trzeba zrobić i że zrobisz to dobrze — prychnęła rozdrażniona Minerwa.
— Co zamierzamy zrobić z jego rodziną? — Sprout mogłaby złożyć im wizytę z „mięsożernymi roślinami".
— Nie musi do nich wracać. — Flitwick może lewitować... Albo zaczarować meble, żeby je pogryzły.
— Istnieją osłony wokół ich domu. Więzy są utrzymywane z krwi jego matki, dzieli ją ze swoją ciotką i kuzynem. Aby był bezpieczny, musi mieszkać w miejscu, gdzie jest ta krew. — Wyglądało na to, że Minerwa przyszła przygotowana.
— Więc mamy dziewięć miesięcy na znalezienie sposobu, który pozwoli utrzymać go między tymi obwodami, ale bezpiecznym od znęcania się. Mogę to zrobić. — Flitwick był dobry z obwodów.
— Mogę pomóc. Istnieje kilka bardzo ciekawych run, które pomagają chronić dzieci. — Profesor Vector siedziała tak cicho, że Severus myślał, iż przysnęła.
— Poppy powiedziała, że Harry potrzebuje rozmów o swoim życiu. Wykorzystywane dzieci wierzą, że to, co je spotkało, było ich winą, mają tendencję do ochrony oprawcy w celu asekuracji przed powtórnym nadużyciem. Nie chciał rozmawiać z Poppy i wzdrygnął się, gdy...
— Powinien być poinformowany o naszych ustaleniach, może to pozwoli mu się otworzyć. — Flitwick był czasami bardzo racjonalny.
— Poppy dodała, że rozmawiała z niektórymi z jego przyjaciół i nakazała im rozmawiać dla dobra chłopaka o tych sprawach, ale najpierw potrzebuje kogoś godnego zaufania, aby zdradzić mu swoje tajemnice. Otworzy się, gdy nabierze zaufania. Musi zwrócić się do dorosłego.
— Ma Minerwę — włączyła się Pomona.
Co za szczęście - pomyślał Snape.
— Jestem już głową Domu i... i muszę go traktować tak samo jak pozostałe dzieci. Nie mogę... Poppy zasugerowała, że byłoby lepiej, gdyby zbliżył się do dorosłego mężczyzny — wyjaśniała Minerwa.
Co pozostawia tylko Flitwicka i... O, nie!
— Myślę Minerwo, że profesor Dumbledore chciałby się tym zająć, on lubi rolę kochającego dziadka — oświadczył stanowczo Snape.
— Wiesz, Severusie, że nie może tego zrobić, on jest poza szkołą ponad połowę roku — wytłumaczyła spokojnie.
— Cóż, możemy postarać się o bardziej kompetentnego ministra, być może będzie to łatwiejsze niż dochodzenie w sprawie więzów krwi — zauważył cynicznie Snape.
— Severusie!
Cóż, Severus pomyślał, że czekają na niego jako ochotnika. Czy mógł to zrobić? Nie miał wątpliwości, że potrafiłby dostarczyć chłopcu zasad i dyscypliny, ale czy będzie w stanie zdobyć jego zaufanie, rozmawiać z nim o przemocy? Czy nie potrzebne jest przywiązanie?
— Myślę, że zostaję tylko ja… W końcu chłopak już mnie nienawidzi. I wie, że nie toleruję jego głupstw — zaznaczył z wyraźną satysfakcją.
— Nie uwierzysz, co nieco uwagi uczyniłoby z chłopcem — zasugerowała delikatnie Sprout.
— Mówimy o dziecku, Pomono, nie o roślinie…
— One są do siebie podobne, Severusie — odpowiedziała nauczycielka zielarstwa.
— Czy pozwolisz mi stworzyć osłony wokół jego łóżka i jego dormitorium? Będzie miał określoną porę snu, a to będzie jedyny sposób, aby jej przestrzegać.
— Czy to nie jest trochę za surowe, Severusie? — zapytała niepewnie McGonagall.
— Twoi Krukoni są na tyle rozsądni, aby wiedzieć, że potrzebują snu. Puchoni są bardzo posłuszni. Moi Ślizgoni są łapani zanim opuszczą pokój wspólny. To Gryfoni są tymi, którzy są najczęściej przyłapywani poza dormitorium po ciszy nocnej. A ten konkretny Gryfon został niemal złapany tego samego wieczoru, kiedy wykonał swój lekkomyślny akt na miotle. Zamierzał brać udział w pojedynku — oświecił zebranych Snape.
— Czyżby? — Minerwa nie wyglądała na zaskoczoną.
— Nie sam. Filch był rozpraszany przez Irytka i nie mógł ich ująć, ale więcej niż dwoje dzieci wałęsało się po Izbie Pamięci, widział odciski — uściślił Ślizgon.
— Powinien częściej zamiatać ten pokój.
— Zacznę wierzyć, że rozmawiasz z zamkiem, tak jak Albus. — Filius mruknął znacząco do młodszego kolegi.
— Nie, Filiusie, nie. Schwytałem drugą stronę pojedynku, więc powiedziałem Filchowi, gdzie ma szukać — odparł zadowolony z siebie Snape.
— A kto to był? — zapytała niezmiernie ciekawa Minerwa.
— To nie jest temat tej rozmowy Minerwo, ale otrzymał karę za swoje zachowanie. Tak samo powinien zostać potraktowany pan Potter i jego świta, jeśli zostałaby złapana przez Filcha.
— Nie jestem pewna co do osłon, Severusie. Daję mojemu Domowi pełną swobodę, jeśli chodzi o czas ich pójścia do łóżka. Oczywiście, że nie popieram ich spacerów po zamku w nocy — zaznaczyła stanowczo Opiekunka Gryffindoru.
— Bardzo mi pomoże, jeśli pozwolisz mi zająć się moim podopiecznym — stwierdził ugodowo Snape.
— W takim razie możesz stworzyć te osłony. Myślę, że nie zaszkodzi, jeśli dodam kilka obwodów do dormitorium pierwszorocznych. To są ci, którzy potrzebują więcej zainteresowania — odrzekła po namyśle Minerwa. — Miej mieć także oko na bliźniaków Weasley.
— Gdyby byli w moim Domu, utrzymałbym ich w łóżkach — zaznaczył autorytatywnie Opiekun Slytherinu.
— Poproszę Grubą Damę, żeby zmieniła hasło po ciszy nocnej. — Minerwa chciała być pomocna. — O jakiej porze twoi Ślizgoni muszą być w łóżkach?
— Wpół do dziesiątej pierwszy i drugi rocznik, reszta godzinę później.
— Robi się późno, czas spać. Mamy więc uzgodnione. Severus będzie odpowiedzialny za Harry'ego. — Minerwa krótko podsumowała całą dyskusję. — Będziesz informowany o jego ocenach i zachowaniu w klasie. Kiedy zamierzasz mu zakomunikować tę nowinę? — zapytała zatroskana Minerwa.
— Możliwie jak najszybciej — odpowiedział zdecydowanie Snape.
— Możesz poczekać do Halloween? To tylko tydzień, a wiesz, że pozwalamy im na trochę szaleństwa. — Skoro Minerwa podchodziła do sprawy niezwykle jak nią wyrozumiale, Severusowi nie pozostawało nic innego, jak tylko się zgodzić:
— W porządku, więc w sobotę po Halloween. Ale jeśli to będzie działać, musisz mi pomóc Minerwo. O dziewiątej trzydzieści chłopak musi już spać, ewentualnie w piątki i soboty o dziesiątej.
— Poprę twoje decyzje, Severusie — oświadczyła stanowczo McGonagall.
— Mam cokolwiek do powiedzenia o jego grze? — Severus chciał wiedzieć, na czym stoi.
— Już mu obiecałam. Gra będzie dobrym sposobem, aby pomóc mu nabrać pewności siebie i... — odparła defensywnie Minerwa.
— Maltretowane dzieci mają problemy z zaufaniem — zgodził się z nią Snape.
— Cóż, jeśli chcesz żebym marnował mój czasu na oglądanie tej głupiej gry... Ale zastrzegam sobie prawo do uziemienia go. — Wolał od razu zaznaczyć taką ewentualność, aby później nie wysłuchiwać protestów pasjonatki quidditcha.
— Możesz to zrobić tylko wtedy, gdy nie będziemy grać przeciwko Slytherinowi — oznajmiła kategorycznym tonem Minerwa.
Snape wrócił do swoich pokoi.
Nabył chorego zwyczaju mówić na głos do zdjęcia Lily Evans stojącego na nocnym stoliku , mając nadzieję, że echo jego głosu odbite w murach pozwoli mu usłyszeć jej odpowiedź.
— Oni myślą, że będę w stanie pomóc twojemu dziecku, moja droga. Wiem, że obiecałem się nim opiekować i zrobię to. Gdyby on tylko nie wyglądał jak twój cholerny mąż. Myliłem się. Myślałem, że jest rozpieszczonym księciem. Jak na ironię on jest równie rozpieszczony jak Prince. Powinienem pamiętać, że twoja siostra była... Cóż, niezbyt miłą osobą. Chciałbym, żeby sprawy wyglądały inaczej. Nie planuję zaprosić go do mojego pokoju, ale do miejsca, które wbrew pozorom mam i w którym będę... Jeśli tylko będzie chciał wejść. Życz nam szczęścia.
