Czarne ostrze jego herbu. Herbu ludzi zdradzieckich, ludzi skażonych. Nie potrafili współczuć, wybaczyć również. O wybaczenie nawet nie prosili, bo wiedzieli, że wszystko, co zrobili było złe. Tak bardzo złe.
To samo ostrze zanurza się teraz w jego piersi. A dłoń, która trzyma rękojeść, która pcha miecz głębiej i głębiej w jego ciało, to jego własna dłoń.
Proszę, zmień to.
Chyba zasłużył na taki los. Tyle uczynił złego, tyle rzeczy niewybaczalnych. Ukarzą go za to ukarzą. Pójdzie do piekła, którego tak się bał. Ale nie, to piekło przecież nazywa się Otchłań. Słowo nic nieznaczące, ale straszne, tak bardzo się go bał.
Proszę, przestań.
I nic nie pamięta. Nic,a nic. Za co go tam strącą, co zrobił? Nikt nie odpowiadał. Bał się niewiedzy, a teraz? Dlaczego?
Proszę, przypomnij sobie.
Ale na to zasłużył? Naprawdę? Już nik go nie chce wszyscy zapomnieli. Chyba tak właśnie jest.
Proszę!
Z ciała Elliota Nightraya wypływają ostatnie krople krwi.
