PROLOG
24 kwietnia 2010 roku, Islafjordur, Islandia
Mroźny, silny wiatr wiał zza pleców, rozwiewał rude pasma włosów Alice. Pasma wystwały daleko poza skarpę klifu, na którym siedziała. Czarne oczy dzieliły się swoją melancholią, jakby prosząc o odebranie wspomnień. Delikatnie różowe usta trwały w bezruchu, jakby nie zauważając szlochu wydobywającego się spomiędzy nich. Niezwykle jasna skóra kontrastowała z ciemnymi sińcami wokół oczu. To przecież nienaturalne siedzieć tak bez ruchu. Bose stopy zmarzły od kropli rosy. Była 4:29.
Piękne sny dają wytchnienie, ale i odkrywają nasze największe tęsknoty i lęki. Po całonocnej lekturze opowiadań rodem z baśni dziewczyna znów nie mogła zasnąć. Wyszła z domu, wdychając głęboko w płuca zapach zbutwiałego drewna i delikatnej mgły.
A wszystko zaczęło się tak dawno temu.
