Romano z hukiem wpadł do swojego pokoju. Ten cholerny idiota Hiszpania znowu zachowywał się jak niespełna rozumu! Czy on nie wie, że takie rzucanie się na innych to ograniczanie ich przestrzeni osobistej? A to jest karalne!

Włoch walnął się na łóżko i zasłonił twarz poduszką. Łzy wściekłości napływały mu do oczu. Dlaczego to go tak denerwowało? Dlaczego jak tylko Antonio się do niego przytulał to jego serce biło szybciej? Przecież Lovino nie znosił tego kretyna! Gdyby mógł to wypchałby mu gębę pomidorami!

Ale prawda oczywiście była inna… Lovino nigdy by się nie przyznał, że lubi Hiszpanię. W końcu spędzili razem niezły kawał życia.

Wtem uchyliły się drzwi ukazując głowę Tośka.

- Ej Lovi co z tobą? – zaczął jakby nigdy nic.

- Spadaj dupku!

- Hę? – zdziwił się. Nie miał pojęcia o co może chodzić chłopakowi. Wszedł do pokoju i usiadł na łóżku obok niego.

- Powiedziałem, że masz sobie iść idioto!

- Ale po co te nerwy? Pogadajmy sobie spokojnie.

- Z tobą się kurna nie da! Nie rozumiesz nawet tego, że masz sobie iść!

Antonio siedział długo bez ruchu, patrząc tylko na leżącego i trzęsącego się Włocha.

- Powiedz szefowi co się dzieje i sobie pójdę.

- Spieprzaj!

- O nie! Tak nie będziemy rozmawiać! – chwycił go za ramię i pociągnął do pozycji siedzącej – O co ci znowu chodzi?! Dlaczego znowu jesteś obrażony na cały świat i… i na mnie? – zakończył ciszej.

- Bo jesteś dupkiem. – odpowiedział mu nie patrząc na niego.

- To nie jest odpowiedź. – Antonio odpowiedział łagodnie i poczochrał mu włosy unikając loczka.

- Przestań kurna! Nie możesz raz zachowywać się jak dorosły!?

- A ty to co? Ciągle nie wiem o co ci chodzi.

- O ciebie kurna! Zawsze zachowujesz się jak kretyn! I… I mówisz różne dziwne rzeczy!

- Takie jak to, że cię kocham? – Przypomniał sobie to co powiedział kilka minut temu, zanim Lovino od niego uciekł.

- N-no… Bo to nie jest śmieszne, kurna.

- Nie ma być. – przytulił go mocno do siebie – kocham cię.

- Przestań, kurna! – wyrwał mu się.

- Nie przestanę! Będę ci to mówił często!

I jak obiecał tak zrobił. Przygwoździł go do łóżka, tak by ten nie mógł mu przerwać i w kółko powtarzał te dwa słowa.. Lovino początkowo patrzył na niego zszokowany, a gdy dotarło do niego, że rzeczywiście Antonio mówi mu takie rzeczy… zarumienił się i odwrócił wzrok..

- Za-zamknij się w końcu! – rozkazał mu cicho.

- A wierzysz mi teraz?

-Taaa… Wierzę.

- To dobrze, ale pozwól, że nie zostawię cienia wątpliwości.

Lovino spojrzał na niego nic nie rozumiejąc, a chwilę później poczuł jego usta na swoich. Cała ta sytuacja była nie do przyjęcia! A zwłaszcza to, że Romano sam, z własnej woli oddawał pocałunki, czując przyjemne ciepło w brzuchu.

Gdy to sobie uświadomił, chciał go odepchnąć, ale jego ciało odmówiło współpracy. Jego ręce powędrowały na szyję chłopaka zamiast na jego klatkę piersiową. Lewa dłoń Hiszpanii zaś do jego loczka. To sprawiło, że udało mu się odzyskać kontrolę nad sobą.

- Zboczeniec. – wyszeptał. Antonio tylko uśmiechnął się, patrząc na niego czule i ponowił udowadnianie mu, że naprawdę go kocha.