Narratora mi wcięło. Powiedział, że w takim gniocie narracji prowadził nie będzie. Kij mu w oko. Dam se radę bez niego!
To mój pierwszy fan fik. Miało być humorystycznie i śmiechowo... Wyszło jak wyszło.. Kanon został olany i normalność autorki też.
No to zaczynajmy..
-Witam, witam. Wreszcie jesteście! Już nie mogłam się doczekać! To co balujemy dzisiaj?
-A jak? Dobry, nasza kochana gospodyni!
-Lucjuszu, zachowuj się!
-Zamknij się, Snape. Ty jesteś zawsze taki święty, że nawet nie pocałujesz tej ślicznotki na powitanie.
-Lucjuszu, nie przesadzaj! Znowu taka piękna to nie jestem!
-Ależ jesteś słoneczko..
-Mrrr..
-Lucjuszu, ty masz żonę!
-Zamknij się, Snape.
-A może byście tak weszli do środka, a nie tak stoicie w drzwiach i tylko mi zimna napuszczacie. Możecie się kłócić w salonie.
-No to chodźmy. Ach, jak tu pięknie! Sama to malowałaś?
-No raczej. Trochę mi wąż nie wyszedł na suficie, ale kiedyś go poprawię.
-Jesteś prawdziwą artystką, kwiatuszku.
-Dzięki, Lucjuszu.. Och, Lucjuszu.
-Ekhem. Dalej tutaj jestem!
-Wiemy, Severusie. O, chyba słyszę trzask. Severusie, idź powitaj resztę gości. My zajmiemy się żarciem.
-…Tak się zwracają do gościa. Pff..
-Coś mówiłeś, Snape?
-Nie, nie już lecę!
-I poleciał..
-To co teraz robimy?
-Eee.. Zajmujemy się żarciem?
-A może zaproponuję coś ciekawszego?
-Chętnie, ale potem. Za chwilę tu wejdą. Lucjuszu! Jak nie masz co robić z rękami to rozłóż sałatki.
-A nie lepiej zawołać skrzaty?
-A co? Sam nie umiesz? Skrzaty wysłałam do mojej matki.
-Umiem, ale tak byłoby łatwiej..
-No nie zawsze można pójść na łatwiznę. Poza tym, tak po prawdzie to nie uważasz, że tylko by nam później przeszkadzały?
-Faktycznie. To ja się zabiorę za te sałatki, a ty idź witaj gości.
-Już pędzę!
-Witajcie! Blaise, Draconie. Jak miło was widzieć!
-Cześć! Jak zawsze piękna i elegancka..
-Jak zawsze przystojny i uprzejmy. Wchodźcie dalej!
-Wow! Ale tu.. ślizgońsko!
-Prawda, że ładnie? Mam nadzieję, że się podoba. Chwilę męczyłam się z tym wężem na suficie.
-Jest idealny!
-A tak a propos to gdzie wcięło Severusa, Draconie? Widzieliście go?
-Gdzieś się tam plątał za domem, miał zaraz wrócić.
-Pewnie poszedł zajarać. Ach te nałogi! Jak to człowieka potrafi zniszczyć! Widzieliście jaką ma cerę?
-Tak, ale mam nadzieję, że fajki nie powodują oleju na głowie i szamponofobii.
-Z tym to trzeba się urodzić, Blaise. Siadajcie. Już chyba wszyscy. Jeszcze miała wpaść Bella z Tomem, ale oni mówili, że się spóźnią..
-Oni się zawsze spóźniają! To ich wielka wada, trzeba być punktualnym.
-Nie przerywaj, Snape. Jak już wróciłeś to siadaj i słuchaj.
-A teraz opowiadajcie jak było w Sylwestra? Zaczynaj Blaise.
-No to u mnie nic takiego nie było. Zwykła impreza. Kilku gości trafiło do mugolskiej izby wytrzeźwień, bo zaczęli chodzić po domach i wyśpiewywać kolędy. Jak już im się repertuar skończył to wyli „Wódko ma" za butelkę czegokolwiek z alkoholem. Muszę pochwalić, że sporo tego zebrali. Właściwie to niewiele więcej pamiętam. Czyli jak zawsze.
-A gdzie się obudziłeś?
-Pod szafą razem z Pansy Mopsem Parkinson.
-Ooo! Coś ty tam z nią robił?
-Mówię, że nie pamiętam! Ale nie było tam za dużo miejsca..
-Dobra teraz Dracon. Idziemy po kolei.
-Ja byłem u Zabiniego na imprezce. Też niewiele pamiętam. Blaise przesadził z kupnem Ognistej, a wiadomo, że jak już jest to się nie marnuje. Dżampra jak dżampra, dużo chipsów, pizza, alkohol, cola, muza i panienki.
-No to tradycyjnie mów gdzie się obudziłeś.
-Jak na prawdziwego arystokratę przystało w łóżku. A właściwie to obok łóżka.
-To rzeczywiście nieźle. No to tera Sev. Dajesz.
-Ja spędziłem Sylwestra na Karaibach.
-Uuu, Severusie! Bardziej spodziewałam się czytania jakiejś książki w lochu Hogwartu, ale żeby Karaiby? Wybacz, ale nie wyobrażam sobie ciebie na plaży w okularach przeciwsłonecznych, popijającego drinki z palemką!
-Proszę, mam tu zdjęcie.
-Wow! A kto to jest ta dziewczyna tam po prawej?
-Nikt ważny.
-Spoko. Nie chcesz-nie mów. Lucjuszu, twoja kolej.
-Przecież dobrze wiesz jak spędziłem Sylwestra..
-Ale inni nie wiedzą.
-Naprawdę chcesz im powiedzieć?
-Nie wiem.. O Bella! Hej! Cześć Tom!
-Yoł. Mam nadzieję, że nie ominęło nas zbyt wiele.
-Nie, na razie opowiadaliśmy tylko o imprezach Sylwestrowych. Siadajcie i częstujcie się.
-Mmm.. Musisz mi dać przepis na tą sałatkę z kukurydzą! Jest świetna. Tom kocha kukurydzę!
Prawda słonko?
-..i wtedy Wiktor mówi.. Co Bello? A tak oczywiście. Kukurydza rządzi!
-Tak powiedział? No tak. On nigdy nie był taki sam po tym jak dostał tłuczkiem w głowę bodajże 1995. roku.
-Wiktor zawsze miał coś z głową. Pamiętacie ten epicki wywiad z Ritą?
-Tego nie da się zapomnieć..
-Chłopcy! Zaczynamy kalambury!
-Świetnie! Może zaczniesz, kochanie?
-Mogę spróbować, kotku.
-Przecież on ma żonę!
-Zamknij się, Snape! Już prawie nie.
-Co to znaczy „prawie nie" tato?
-ZABIŁEŚ NARCYZĘ, LUCJUSZU?
-Nie. No co ty, Bello. Nie denerwuj się! Po prostu postanowiliśmy z Narcyzą się rozwieść.
-COO?
-Co?
-Naprawdę?
-Tak, nigdy nie byliśmy najlepszym małżeństwem. Poza tym chcę jak najszybciej ożenić się z moim cukiereczkiem.
-Och, Lucjuszu..
-Tato, to znaczy… To znaczy, że będę miał dwie matki?
-I dwóch ojców, Draconie.
-To mama też ma kogoś?
-Niestety tak. I to twojego „kolegę" Draconie…
-Nie mówisz poważnie… Tato, chyba nie chodzi o..
-Tak, synu..
Tram ta ta taaam!
-Czy ktoś tu wzywał Harry'ego Pottera? Jeśli tak to przybyłem!
-Potter złaź z dywanu masz buty całe w błocie! Lucjuszu, Draco chyba zemdlał.
-Przynieście wody! Albo wyczarujcie! Jak kto woli.
-Pij, Draco.
-Budzi się!
-Gdzie ja jestem? Co wy tu… POTTER?..
-Lucjuszu, Draco chyba zemdlał. Znowu.
-Draconie! CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ! MALFOYOWIE NIE MDLEJĄ!
-No tak. Rzeczywiście. Ale po takiej wiadomości to chyba można. Potter moim ojcem! O matko..
-Ja, chyba przeszkadzam w jakiejś naradzie rodzinnej.. Lepiej się ulotnię.
-Tak, Potter ulotnij się. Tylko wyczyść mi dywan! No tak lepiej. Możesz już iść.
-To do widzenia!
-Pa, Potter.
-Jeszcze czego..
-Spływaj!
*
-Tato, czy to wszystko prawda?
-Tak, to prawda.
-To gdzie ja teraz mam mieszkać?
-Możesz zostać w naszym dworze. Narcyza przeprowadza się na Grimmauld Place 12, a ja tutaj. Więc masz chatę wolną, synu!
-Chociaż jedna dobra wiadomość.
-No widzisz nie jest tak źle! A teraz wracajmy do gry! Zaczynam. Pamiętacie regulamin?
-Nie używamy legilimencji.
-Ten, kto pokazuje mówi na głos tylko kategorię.
-Nie przekrzykujemy się, tylko mówimy po podniesieniu ręki do góry i udzieleniu głosu przez pokazującego.
-No, no nie powiem. Jesteście obkuci!
-Nie gadaj tylko losuj.
-Kategoria: ZWIERZĘTA.
-Ej, dlaczego ona pokazuje na Dracona?
-Smok?
-Małpa? Cap?
-Zabini, nie rozkręcaj się..
-Czekaj, coś pisze różdżką.. 6… li.. te.. r
-Świnia?
-ZABINI!
-No co? Jest 6 liter? Jest. To co się czepiasz?
-Królik?
-A co to ma do Dracona, kochana Bello?
-Nie wiem, ale ona ma źle w głowie czasem. Poza tym wymyślam na 6 liter zwierzęta.
-Znowu coś pisze. IV kl.. as.. a
-FRETKA!
-FRETKA!
-FRETKA!
-Dobrze! Ale kto był pierwszy?
-Ja!
-Ja!
-Właśnie, że ja!
-Banda dzieciaków.. Wiecie, że nagrody to tylko cukierki?
-Ty kupujesz najlepsze.
-Się rozpływają.
-I są takie słodkie..
-Dobra, niech stracę. Macie tu cały worek, podzielcie się.
-JESTEŚ KOCHANA!
-Wiem to.
