Allie myślała, że już nic jej nie zdziwi. Dopóki trzy tygodnie po (kolejnym) zwycięstwie nad Choten'em jej ojciec nie powiedział jej, że wyjeżdżają.

-ŻE CO?!

-Dostałem lepszą pracę w Eastland. Pojutrze jedziemy.

Dziewczyna zastanowiła się chwilę. To nie możliwe, żeby nagle, ni stąd ni zowąd jej ojciec dostał nową pracę, na dodatek tysiące kilometrów od San Champion. Było tylko jedno wytłumaczenie.

-Uważasz, że jest tu dla mnie zbyt niebezpiecznie?- wypaliła, wściekła.

-W związku z ostatnimi wydarzeniami, cóż... uznałem, że tak będzie najlepiej.

-Może dla ciebie! Ja mam tu szkołę, przyjaciół...

-... i chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz wyjeżdżać. Przykro mi, ale już wszystko jest załatwione.

Allie nie mogła powstrzymać łez, więc wybiegła z domu. W tej chwili chciała schować się przed światem, dlatego aktywowała rękawicę i udała się do jedynego miejsca, w którym jej nie znajdą.

Do krainy Ciemności.


Ray szedł po omacku. Nie wiedział, gdzie jest ani dokąd idzie. Z resztą, i tak wszystko widoczne było zamazane, więc doszedł do wniosku, że to sen.

Po jakimś czasie zauważył wejście do jaskini. Zaciekawiony wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka zwykła, zawalona śmieciami grota została natychmiast rozpoznana jako schronienie Piszczki, ukochanego stworzenia Allie. Chłopak rozejrzał się. Nie spodziewał się zobaczyć kogokolwiek, toteż zdziwił się, kiedy ujrzał w kącie blond czuprynę swojej przyjaciółki. Postanowił podejść bliżej, jednak gdy lekko zbliżył się został odepchnięty tarczą, której siła obudziła go.

Pod jego ręką leżał rysunek, z którego Allie patrzyła się prosto na chłopaka. Wiedząc, co to może oznaczać, Raiden włożył rękawicę i po cichu rozchylił Woal. Dla pewności zamknął drzwi od pokoju, po czym przeszedł do krainy Kaiju.

Wbrew pozorom Ray bardzo szybko znalazł jaskinię Strachomisi. Po cichu wszedł do środka. Po krótkim rekonesansie ruszył w stronę skulonej dziewczyny. Nie chcąc jej przestraszyć wymówił jej imię. Nie wyszło. Allie nie wiedząc, kto stał obok niej tylko wzmocniła tarczę, która miotnęła Raiden'em w ścianę.

-Nie wiedziałem, że tak potrafisz...- jęknął Ray, w chwili, gdy dziewczyna do niego podbiegła.

-Przepraszam! Myślałam, że to mój ojciec...

-Ale on przecież nic nie wie o... Czekaj; z jakiegoś powodu chowasz się tutaj i nie chcesz, żeby cię znalazł? Zgadłem?- zapytał, widząc minę przyjaciółki.

-On... Ja wyjeżdżam.

-Chyba nie chcesz powiedzieć że...?!

-Tak, wyprowadzamy się. Trzy tysiące kilometrów od San Champion.

Raiden nie wiedział, co powiedzieć. Znał Allie od dziecka, a teraz ona miała wyjechać. Do miejsca tak daleko od niego... Zdziwiła go ta myśl. Allie to przyjaciółka, nic więcej, pomyślał. Ale czy na pewno?

-Będzie mi ciebie brakować- wydusił z siebie w końcu.

-Mi ciebie też. Pomożesz mi się pakować?- spytała po chwili przerwy.

-Jasne.


-Szkoda, że wyjeżdżasz- powiedział Gabe, kiedy ostatnie pudła zostały zapakowane.

-Mnie też jest szkoda. Głównie dlatego, że zostawiam was dwóch samych, a dobrze wiem, że nie poradzicie sobie beze mnie- zażartowała Allie, zamykając drzwi przyczepy.

Po chwili przyszedł ojciec Allie oznajmiając, że za pięć minut wyjeżdżają. Dziewczyna pożegnała się wtedy z przyjacielem i poszła po swoją torbę.

Na górze czekał Raiden.

-To... cześć.

-Cześć.

Allie zbiegła po schodach i już miała wyjść, kiedy niespodziewanie Raiden ją zatrzymał.

-Zaczekaj...- zaczął nieśmiało, po czym wyjął z kieszeni bluzy notatnik- To dla ciebie, żebyś zawsze o nas pamiętała.

Zaciekawiona dziewczyna otworzyła notatnik, w którym były setki rysunków z ich przygód, lub też, co ją zdziwiło, jej portrety, narysowane zręczną ręką chłopaka. Na końcu było wklejone ich zdjęcie sprzed tygodnia, kiedy to tańczyli na przyjęciu zaręczynowym mistrza Chaveza i mistrzyni Nadii.

Dziewczyna rzuciła mu się na szyję.

-Dziękuję- szepnęła.

Z zewnątrz dobiegł ich dźwięk klaksonu samochodu pana Underhilla, który nakazał Allie wsiąść do samochodu.

Pojazd ruszył, jednak Ray biegł jeszcze równo z oknem dziewczyny. Po chwili samochód przyspieszył i wjechał na główną drogę. Smutny chłopak zaczął powoli iść do swojego domu.

Miało minąć trochę czasu, zanim znów zobaczy swoją przyjaciółkę.