Lekcje biologii od zawsze były nudne. Kto normalny interesowałby się składem ludzkiej kości? Powinni zakazać nauki tego przedmiotu uczniom rozszerzającym co innego. Skoro wybrali odmienne rozszerzenia, oznacza, że nie uważają biologii za godne uwagi lekcje.
Ostatnie ławki zajmowała niezbyt chętna do pochłaniania wiedzy młodzież. Julchen do niej należała. Rysowała czaszki, róże i motyle na marginesach zeszytu. Czasem bazgroły pojawiały się w miejscach na notatki, których i tak nie miała. Raz jeden motyl zabrał "Temat" z linijki, a kolce róż oplotły ostatnie słowo tematu.
Obok Melanie obserwowała leniwe ruchy lewej ręki albinoski. Podobały się jej rysunki Julchen. Wyglądały bardzo realistycznie. Była kiedyś taka sytuacja, że pomyliła jej pracę przedstawiającą wokalistę zespołu Sleeping With Sirens z jego zdjęciem. Dzięki temu zaczęła ich słuchać.
Lubiła oglądać Niemkę. Uważała, że jest idealna pod każdym względem. Kochała tę oryginalność i niepowtarzalność w jej wyglądzie, jak również w charakterze. Nikt nie był do niej podobny. I to było najpiękniejsze.
Kant strony zeszytu w kratkę został oderwany od reszty szybkim, zdecydowanym ruchem, lecz po tym Dunka zaczęła się zastanawiać, czy to na pewno dobry pomysł. Może jeszcze nie teraz? Może jeszcze trochę poczeka? Może jeszcze nie czas na taki krok?
"Do odważnych świat należy" powiedziała do siebie w myślach i napisała trzy krótkie słowa na kawałku papieru. Pospiesznie położyła go naprzeciw albinoski. Ta po przeczytaniu zdania wypuściła z dłoni długopis zaskoczona. Kilka sekund wpatrywała się w zapisaną frazę, jakby czekała, aż umysł przetrawi tę informację.
Blondynka, widząc reakcję Julchen na kartkę, zrezygnowana wbiła niebieski wzrok w drewniany blat ławki. Czerwonooka z szerokim uśmiechem odpisała lakonicznie, a następnie przesunęła papier do Melanie. Wróciła do rysowania motyla uwięzionego w morderczych sidłach róż.
"Ja ciebie też"
