1. Bo lubię
Granatowa Honda Vezel zatrzymała się przed budką ochroniarza na parkingu przy Narodowym Teatrze Nō[1]. Po chwili szyba od strony kierowcy zaczęła opadać, a ze środka nieznacznie wychylił się blondwłosy mężczyzna, aby okazać strażnikowi ważną legitymację. W milczeniu czekał, aż pracownik sprawdzi dane, ze znudzenia wybijając palcem na kierownicy rytm muzyki. Z tego krótkiego zamyślenia wyrwał go sam porządkowy, kiedy oddał mu dokument.
— Wszystko się zgadza — powiedział ochroniarz po krótkich oględzinach. — Może pan jechać — dodał i, jakby na potwierdzenie swoich słów, skinął głową na podnoszący się szlaban.
Naruto uśmiechnął się do niego i, kiedy tylko blokada została uniesiona, usiadł wygodnie w fotelu, po czym ponownie ruszył. Szybko odnalazł swoje ulubione miejsce, które natychmiast zajął, ciesząc się, że przyjechał wcześniej. Wydzielony dla pracowników teatru parking był znacznie mniejszy niż cały, który otwierano jedynie na czas wystawiania sztuki. Dlatego też niekiedy znalezienie wolnej przestrzeni okazywało się niemałym wyzwaniem, a w przypadku Uzumakiego — spóźnieniem na próbę. Kiedyś zdarzyło mu się zaspać i ten jeden raz dowiedział się, że dyrektor placówki — Fugaku Uchiha — wcale nie był takim spokojnym i opanowanym człowiekiem, a jego głos potrafił postawić na baczność wszystkie włosy na ciele mężczyzny. Ze strachu, rzecz jasna. Nigdy później Naruto nie naraził się na gniew pracodawcy, zwłaszcza kiedy Fugaku wdrożył do ekipy swojego drugiego syna, Sasuke. Młodszy Uchiha niemal od samego początku zwrócił na siebie uwagę Uzumakiego, który zafascynowany był tajemniczością i, jak się później okazało, ciężkim charakterem kolegi po fachu. Zdecydowanie Sasuke nie był łatwy w obyciu, a jego docinki i ociekające sarkazmem wypowiedzi nie raz i nie dwa doprowadzały Naruto do szewskiej pasji. Niemniej jednak mężczyzna nie dał się zbyć, wręcz przeciwnie, był coraz bardziej zainteresowany młodszym Uchihą. Nie tylko ze względu na dość istotny szczegół, dzięki któremu Uzumaki jak najbardziej mógł bliżej poznać nowego członka zespołu.
Mężczyzna przekręcił kluczyk w stacyjce, a cisza momentalnie wypełniła wnętrze samochodu. Naruto chwilę tak siedział, jedynie spoglądając na masywny budynek i uśmiechając się pod nosem. Czasami zdarzało mu się po prostu nie wierzyć, że załapał się do ekipy w najprawdziwszym teatrze! To było nic w porównaniu do przedstawień wystawianych w szkołach czy klubu teatralnego na studiach. Tę pracę Uzumaki szczerze mógł przyrównać do spełnienia najskrytszych marzeń, ba!, przecież nawet nigdy nie wyobrażał sobie, że zagra na deskach Narodowego Teatru Nō. A tymczasem coś, co kiedyś wydawało się nieosiągalnym celem, stało się jego codziennością. Lepiej zwyczajnie nie mógł trafić.
Kiedy Uzumaki w końcu wygrzebał się z auta i stanął na ziemi, najpierw przeciągnął się, prostując obolałe mięśnie. Przy okazji wystawił twarz bardziej do słońca, ciesząc się z ciepłych promieni, bo przez następne kilka godzin będzie siedział w budynku. Nic więc dziwnego, że dopóki nie zamknie się w przysłowiowych czterech ścianach, wykorzystywał każdą chwilę, aby jak najdłużej delektować się idealną pogodą. Gdyby nie to, że mieszkał na obrzeżach Tokio i droga do teatru była za długa, chodziłby do pracy pieszo lub jeździł rowerem. Przynajmniej w okresie wiosenno-letnim. Dopiero w drugiej kolejności mężczyzna wyciągnął torbę sportową z siedzenia pasażera, po czym zamknął drzwi na klucz. Smętnie przyjrzał się samochodowi, walcząc ze sobą, aby nie zawrócić i wyjechać nawet nad jezioro. Co prawda nie w celu zażycia kąpieli w lodowatej wodzie, ale tak po prostu, żeby się odprężyć w ciszy i spokoju. Niestety, najpierw musiał jednak wypełnić obowiązki, a dopiero później, kiedy już zacznie zmierzchać, będzie mógł pojechać do domu. A wtedy zdecydowanie wyjazd nie dojdzie do skutku, choćby ze względu na fakt powoli zapadającej nocy.
Niemniej jednak mężczyzna nie żałował, że kolejny słoneczny dzień spędzi na przygotowywaniu się do przedstawienia. W każdym razie nie jakoś bardzo, zwłaszcza, że tuż po wejściu do części dla pracowników, zauważył opartego o ścianę Sasuke. Naruto wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i postanowił niespodziewanie zbliżyć się do scenicznego partnera. Kiedy stanął tuż przed Uchihą, nagle wychylił się w jego stronę i lekko cmoknął go w usta. Na ten gest Sasuke gwałtownie wbił w niego wzrok, mrużąc niebezpiecznie oczy, a Naruto nic sobie nie robił z jego złości.
— Hej — przywitał się Uzumaki, poszerzając uśmiech.
— Odbiło ci, młotku? — warknął w odpowiedzi, w dalszym ciągu próbując zabić wzrokiem drugiego mężczyznę. Szybko jednak rozejrzał się na boki, z ulgą zauważając, że żaden nieproszony gość nie kręcił się w okolicy.
— Wyluzuj, nikt przecież nie widział — odparł Naruto, starając się utrzymać uśmiech na twarzy. Trochę zaskoczyła go reakcja Sasuke, no, może bardziej niż „trochę", bo spodziewał się nieco cieplejszego przywitania.
— Ale nie życzę sobie takich akcji — wyznał Uchiha, po czym, nie zaszczycając Uzumakiego kolejnym spojrzeniem, wszedł do garderoby, a ten podążył tuż za nim.
Naruto zdawał sobie sprawę, że nie ma co liczyć na swobodne podejście Sasuke do tematu ich rzekomego związku. Żaden z nich do tej pory nie odważył się nazwać relacji, jaka między nimi panowała, ale też żaden z nich nie liczył na nagły coming out czy coś równie nieodpowiedzialnego. Ojciec Uchihy prędzej by go zabił, a dopiero później zwolnił jego zwłoki z pracy z natychmiastowym wypowiedzeniem. Kto jak kto, ale Fugaku Uchiha nie krył się ze swoim tępieniem homoseksualistów, którzy jego zdaniem ośmieszali ten jakże tradycyjny kraj. A związki tej samej płci zdecydowanie nie były tradycyjne, w przeciwieństwie do związków kobiety z mężczyzną.
W każdym razie Uzumaki po imprezie integracyjnej nowej ekipy teatru dość szybko miał możliwość bliższego poznania młodszego syna pracodawcy. Co prawda nie do końca był pewny w jaki sposób znalazł się w mieszkaniu Uchihy, ale liczył się jedynie fakt, że kiedy obudził się następnego dnia, obok niego leżał Sasuke, jakby było to najnormalniejszą rzeczą na świecie. Dobra, może mordercze spojrzenie rzucone przez mężczyznę z samego rana nie było jakieś wyszukane, ale chociaż się nie pokłócili. Ani nie wyparli poprzedniego wieczora z pamięci, bo nie o to w tym chodziło. Nie po to bawili się w podchody, kusili drobnymi sygnałami drugiego czy ostatecznie poszli na całość, żeby o wszystkim zapomnieć. Obaj byli przecież dorosłymi, rozsądnymi facetami, którzy brali odpowiedzialność za swoje czyny. I tak też postanowili zrobić — początkowo miało się skończyć tylko na tej jednej nocy, której żaden nie potrafił wyprzeć z pamięci. Nawet po tym zdarzeniu jeden był w stanie szybko znaleźć byle pretekst, aby złapać ponownie w sidła drugiego. Dlatego też płynnie przeszli do regularnych spotkań, ale mimo tego ani Naruto, ani tym bardziej Sasuke, nigdy się nie zadeklarował, że poza seksem łączy ich coś więcej. Jednak wcale nie mieli oporów, aby kontynuować potajemne schadzki, które głównie kończyły się pójściem do łóżka. Mimo że czasami Uzumaki chciał przedyskutować tę sprawę ze scenicznym partnerem, to usta Uchihy w magiczny sposób odciągały go od niepotrzebnych myśli. Mężczyzna nie potrzebował więcej sygnałów, bo prędko pojął, że temat „związku" był dla Sasuke raczej tematem tabu, bo ten aż za bardzo zbywał każdą rozmowę dotyczącą ich relacji. Tak więc Naruto nie naciskał, przynajmniej jakoś bardzo, a Uchiha nie wykazywał chęci do drążenia sprawy, skutkiem czego obaj tkwili w niepewności. Tyle tylko, że zdawało się to jedynie przeszkadzać Uzumakiemu.
Naruto westchnął niechętnie, ale ostrożnie zamknął za sobą drzwi i rzucił niepewne spojrzenie partnerowi — o ile mógł tak myśleć o Sasuke — ale ten nie patrzył na niego. Uchiha spoglądał w ich lustrzane odbicie, a widząc zrezygnowany wzrok Uzumakiego, sam mruknął coś pod nosem, po czym głośno powiedział:
— I co to za mina, co?
Uzumaki parsknął śmiechem, odłożył torbę na podłogę i niespiesznie odbił się od drzwi, o które się opierał. Powolnie skierował się do siedzącego przy toaletce Uchihy, marszcząc nos, gdy wyczuł znajomy, charakterystyczny dla spalanego tytoniu odór. Jedno spojrzenie na lustrzane odbicie wystarczyło, żeby mężczyzna zobaczył palącego kochanka.
— Mina żadna — odparł Naruto, kiedy stanął tuż za krzesłem, które zajmował Sasuke. — Ale to — skinął głową na papierosa w dłoni partnera — mógłbyś rzucić.
Uchiha prychnął, ale kąciki jego ust mimowolnie powędrowały ku górze. Momentami czuł się jak skarcone dziecko przyłapane na gorącym uczynku, co okazywało się zabawne, choćby ze względu na fakt, że Uzumaki był jego kochankiem, a nie matką, żeby go pouczać.
— Może kiedyś — mruknął, po czym się zaciągnął i przechylił głowę do tyłu, żeby móc lepiej spojrzeć na Naruto. Chwilę tak na niego patrzył, a następnie niespodziewanie wypuścił dym z ust, z rozbawieniem obserwując pokasłującego mężczyznę.
— Oszalałeś?! — krzyknął, kiedy tylko opanował atak kaszlu. Jedną z rzeczy, których Uzumaki nie potrafił pojąć, było palenie papierosów. Sam prowadził dość aktywny tryb życia i nie miał zamiaru dobrowolnie, a co więcej — świadomie, zatruwać własnego organizmu. W ogóle nie rozumiał, jak Uchiha mógł delektować się spalaniem wyrobów tytoniowych. Na początku ich znajomości zapytał Sasuke z jakiego powodu pali to świństwo, jak zwykł Naruto określać szlugi, a odpowiedź niemal nie zwaliła go z nóg. Spodziewał się po prostu, że mężczyzna, jak większość ludzi, palił, aby się odstresować lub po prostu z uzależnienia, ale Uchiha stwierdził, że robi to, bo lubi. Cóż, może nie było to jakieś zaskakujące wyznanie, ale Uzumaki nie pomyślałby, że ten tak z własnej woli zdecydował się brnąć w okazjonalne popalanie. Bo lubię. No tak, niby sensowne.
Sasuke, widząc reakcję mężczyzny, prychnął pod nosem i wrócił do poprzedniej pozycji. Jedną rękę przeniósł na szyję, aby ją rozmasować, a drugą zgasił papierosa w popielniczce. Przynajmniej z tym nałogiem nie musiał kryć się po kątach przed ojcem, dzięki czemu obeszło się bez tajemniczego urywania z prób.
— A tak w ogóle — zaczął spokojnie Uzumaki, wpatrując się w lustro i próbując nie zejść wzrokiem niżej, na sylwetkę Uchihy — o której przyjdzie reszta?
— Do pół godziny powinni wszyscy być — odparł i wyciągnął ręce, aby zapleść dłonie na szyi Naruto. Kiedy tylko to zrobił, pociągnął mężczyznę w dół, zmuszając do pochylenia się, i najzwyczajniej w świecie cmoknął go w podbródek. — Ale to wciąż za mało czasu na coś więcej — dodał z perfidnym uśmieszkiem, po czym puścił Uzumakiego.
— Tak pogrywasz, draniu? — rzucił Naruto i, jak gdyby nigdy nic, położył dłoń na głowie Sasuke, żeby potargać mu włosy. Przy okazji śmiał się, widząc jego reakcję w lustrze, ale przerwał dopiero wtedy, gdy obaj usłyszeli pukanie do drzwi.
— Zostaw, młotku — syknął Uchiha i prędko jako tako rozczesał palcami splątane kosmyki.
W międzyczasie Uzumaki zdążył zająć miejsce na kanapie, gdzie udawał, że niesamowicie pochłonęło go czytanie scenariusza. Starał się nie zwracać uwagi na partnera, który siłował się z rozplątaniem poszczególnych pasm i, mimo że okazanie odrobiny pomocy kusiło, to Naruto nie ruszył się z miejsca. To zdecydowanie był minus ich pseudozwiązku — wszystko musiało pozostać w ukryciu, nie tylko ze względu na stosunek Fugaku do homoseksualistów, ale również na niezbyt tolerancyjne otoczenie. O ile Uzumaki jakoś zniósłby bezpodstawny atak na swoją osobę, tak odnosił wrażenie, że duma Uchihy nie przeżyłaby, gdyby prawda wyszła na jaw.
Dopiero po przedłużającym się milczeniu, gość postanowił zaryzykować i wejść do środka. Mężczyzn nie zaskoczył fakt, że do garderoby aktorów zawitał nikt inny, jak dyrektor teatru. Gdyby to był ich sceniczny znajomy, nie kłopotałby się z pukaniem, bo pokój dostępny był dla każdego aktora. Fugaku jedynie zmarszczył brwi, widząc, że syn siedział przy toaletce, ale powstrzymał się od komentarza, gdy ujrzał popielniczkę. Zerknął w bok i kątem oka dostrzegł rozłożonego na kanapie shitezure[2] grającego w nadchodzącej sztuce, tak więc skinął głową, żeby się przywitać.
— Dzień dobry, Uzumaki — powiedział i wszedł w głąb pomieszczenia.
Naruto wręcz automatycznie stanął na równe nogi i również się przywitał.
— Dobry, panie Uchiha — rzucił, ale nie umknęło mu złowieszcze spojrzenie, którym obdarzył go Sasuke. Cóż, Uzumaki zdecydowanie nie słynął z nadmiaru dobrych manier, ale przynajmniej jako tako potrafił się zachować. Nigdy nie krył się z faktem, że nie dogaduje się z formalnościami, a sztywniackie zasady nie są dla niego. Pierwszą, poważniejszą gafę popełnił niemal od razu, gdy wraz z rodzicami przeprowadził się do Japonii. Bo to nie tak, że Naruto od zawsze mieszkał w Tokio i znał łańcuch wysp na wylot czy perfekcyjnie radził sobie z językiem japońskim. Wcześniej, zanim jeszcze się urodził, jego rodzice opuścili Kraj Kwitnącej Wiśni i udali się aż do Ameryki, a do ojczyzny Kushiny postanowili wrócić, gdy syn skończył dwanaście lat. Jako nastolatek został rzucony na głęboką wodę i zdecydowanie nie obeszło się bez dodatkowych zajęć czy nauki w domu, żeby nadrobić braki w wiedzy i mowie. Jednak za nic w świecie nie potrafił wyrzucić z głowy faktu, że przy przedstawianiu się najpierw podawało się nazwisko, a dopiero później imię. W poprzednim miejscu zamieszkania kompletnie nie zwracał na to uwagi, dlatego też, kiedy każdy w klasie się przedstawiał — z zachowaniem właściwej kolejności — Naruto, jak gdyby nigdy nic, palnął pierwsze, o czym pomyślał, czyli swoje imię. Skutkiem były zdziwione spojrzenia kolegów i koleżanek, a przesympatyczna nauczycielka wyjaśniła mu jego pomyłkę. Od tamtej pory nie miał problemu z zapamiętaniem tej pozornie nieistotnej kwestii.
Fugaku zdawał się jednak nie zwrócić uwagi na słowa pracownika, tylko zwyczajnie podszedł do syna, żeby wręczyć mu niewielką, idealnie przyciętą karteczkę.
Uzumaki z tej perspektywy nie widział niczego więcej, ale postanowił wypytać o szczegóły później, kiedy już pracodawca zostawi ich samych. Liczył, że mimo wszystko Uchiha z własnej woli zdradzi co nieco, bo przecież nie miał obowiązku zwierzania się.
— Nie możesz się spóźnić — odezwał się Fugaku, czym wyrwał Naruto z zamyślenia.
— I to koniecznie musi być dzisiaj? — zapytał Sasuke, odrzucając karteczkę na blat toaletki, tuż obok popielniczki. Nie umknęło mu zdziwione spojrzenie ojca, widoczne zaledwie przez ułamek sekundy na jego twarzy.
— Koniecznie — zapewnił starszy Uchiha. — Inaczej możesz pożegnać się z główną rolą.
— Słaby żart — syknął Sasuke, a Naruto aż szerzej otworzył oczy ze zdziwienia, nie wierząc, że kochanek odzywał się do ojca w taki sposób!
— Nie żartuję — zaczął spokojnie Fugaku, powoli wycofując się z pokoju. — Wydaje mi się, że rodzina Hyuuga byłaby bardzo zadowolona, gdyby Neji dostał rolę shite — wyjaśnił, uderzając w czuły punkt syna.
Każdy wiedział, że Neji Hyuuga był rywalem Sasuke już w szkole aktorskiej (jednej z pięciu najbardziej prestiżowych!), gdzie uczyły się dzieci osób powiązanych z pracą w teatrach, znanych aktorów czy po prostu tacy, których rodziców było stać na opłacenie wysokiego czesnego. Jednak dodatkowym kryterium było wywodzenie się ze szlachetnego rodu, kontynuującego rodzinne tradycje. Choć Naruto uważał, że mimo tych wszystkich wytycznych, to gotówka pokonywała wszelkie bariery. W każdym razie, po zakończeniu nauki najmłodszy Uchiha został wciągnięty w rodzinny biznes, tym samym reprezentując swój klan na deskach Narodowego Teatru Nō, a Neji załapał się do pracy w teatrze w zupełnie innej części kraju. Od tamtej pory Sasuke nie widział swojego szkolnego rywala i nie miał najmniejszego zamiaru dzielić z nim sceny. Ani tym bardziej tej konkretnej sztuki, do której przygotowywał się od kilku tygodni.
— Przyjadę — warknął, a jego ojciec, nie zwracając uwagi na ton wypowiedzi, zmusił się do niewielkiego, pełnego zadowolenia uśmiechu.
— Cieszę się — odparł Fugaku, po czym bez zbędnych pożegnań opuścił pomieszczenie.
Naruto już miał wypytać o konkretne informacje, gdy zauważył, że Sasuke opróżnił popielniczkę. Momentalnie skrzywił się, wiedząc, że mężczyzna kolejny raz zapragnie dręczyć go tytoniowym dymem, ale ten zrobił coś kompletnie innego. Uchiha chwycił karteczkę w dłoń, a następnie ją podpalił, wrzucając do pustego pojemnika.
— Co ty wyprawiasz?! — krzyknął Naruto, szczerze dziwiąc się z powodu zachowania scenicznego partnera. Nie spodziewał się takiej reakcji po Sasuke, ale nawet nie miał okazji na niego powrzeszczeć, bo do garderoby zaczęli schodzić się inni pracownicy. — Później pogadamy — mruknął jeszcze i wrócił do powtarzania scenariusza. Nie mógł się jednak skupić na czytaniu, poza tym znał niemal wszystkie kwestie na pamięć, nawet jeśli nie dotyczyły jego postaci. Mechanicznie przerzucał następne kartki, a jego myśli krążyły wokół spalonego kawałka papieru. Zastanawiał się, co mogło być tam napisane, że Uchiha posunął się do zniszczenia świstka. Jakby przez ścianę słyszał poruszenie w pomieszczeniu, ale nie przejmował się dodatkowymi osobami. Zdążył przywyknąć do dzielenia pokoju z pozostałymi aktorami, ale całe szczęście garderoba służyła jedynie za szatnię i miejsce, gdzie mogli pozostawić swoje osobiste rzeczy, nie bojąc się, że cokolwiek by zginęło. Każdy z nich miał osobną szafkę, znajdywały się tu również dwie toaletki, a jedną z nich aktualnie zajmował palący Sasuke, oraz sporych rozmiarów wypoczynek, na którym rozsiadł się Naruto. Inni krzątali się w tę i z powrotem, a czasami ktoś znikał za drugimi drzwiami, które prowadziły do przebieralni. Uzumaki już miał zamiar wstać, żeby również się przebrać w luźniejsze spodnie i koszulkę, aby jeansy nie krępowały mu ruchów na próbie, kiedy drogę zastąpił mu Uchiha.
Sasuke stanął naprzeciw kochanka i lekko wychylił się w jego stronę, cały czas pilnując się, aby dla postronnego obserwatora sytuacja nie wydawała się podejrzana.
— Wpadnij wieczorem — mruknął, owiewając ciepłym oddechem skórę na szyi Naruto.
Uzumakiego na moment dosłownie zamurowało, ale po chwili się opamiętał i zerknął w ciemne tęczówki, rzucając wyzywające spojrzenie.
— Skoro nalegasz — odparł szeptem i, nie czekając na odpowiedź, pochylił się, aby zgarnąć z podłogi swoją sportową torbę. Oczywiście całkowicie przypadkowo musnął palcami dłoń Uchihy, a następnie udał się do przebieralni.
— Młotek — prychnął Sasuke, na co Naruto się uśmiechnął, ciesząc się, że był tyłem do partnera i ten nie mógł zobaczyć jego zadowolonej miny. Jakby automatycznie Uzumaki zapomniał o spalonej kartce, a w głowie pojawiła się wizja relaksującego wieczoru.
VvV
1 — Narodowy Teatr Nō znajduje się w Tokio. Samo miejsce i wnętrze budynku będą chyba jedynymi cechami zgodnymi z rzeczywistością. Co złego to nie ja.
2 — shitezure to aktor, który towarzyszy głównej postaci w sztuce, z kolei „shite" to główny aktor przedstawienia
