-Jak mogłeś mi to zrobić, Naruto!? - Zapytał Orochimaru ścierając ze swego bladszego niż zwykle ciała krople krwi, które spływały mu z klatki piersiowej malując krwiste linie. Po raz pierwszy legendarny Sannin poczuł się żałośnie patrząc na ciało Jinchuurikiego, który w starciu z nim nie stracił nawet kropli krwi... kiedy patrzał na to dziecko... on...
-Wiesz, mistrzu - Po chwili niezręcznej ciszy dialog kontynuował Naruto - Gdy na ciebię teraz patrzę, odczuwam sam do siebie żal, że pozwoliłem komuś tak żałosnemu powierzyć swoje moce... czy na prawdę uważasz mnie za idiotę!? - Blondwłosy chłopak jeszcze głębiej pchnął żelazny miecz w serce konającego już Orochimaru - Powiedz, co to za uczucie gdy ginie się ze swej własnej broni? - Ledwie żyjący nie odpowiedział, przymknął on tylko oczy i z pogardą spojrzał na swój niedoszły kontener, ciało młodego chłopca zwanego Naruto... Chwilę milczenia tym razem rozproszył on sam, wiedząc, że jego koniec jest bliski, postanowił spisać swój testament w postaci słów skierowanych do Jinchuurikiego Kyubiego
-Wiem... wiem że żywisz do mnie urazę... masz do tego prawo... jednak musisz mi coś obiecać... - Blondyn wyciągnął Kusanagi z serca swego senseia - Obiecaj, że dokończysz moje dzieło, obiecaj, że opanujesz wszystkie istniejące techniki i odkryjesz prawdę tego okrutnego świata... - Lecz uczeń tylko z pogardą wzdychnął - Pochwały godne me czyny kończą się tutaj, od tej chwili zaczyna tworzyć się Twoja historia...
-Niby dlaczego miałbym ci cokolwiek obiecać? - Przerwał Naruto Jesteś dla mnie tylko nic nie znaczącym śmieciem. Mam dużo ważniejsze rzeczy na głowie, niż wykonywanie zachcianek i tak nie żyjącego już starca. Nie mam u Ciebie żadnego długu. Ty natomiast swój spłaciłeś właśnie teraz... przegrywając ze mną walkę i okrutnie umierając...
-Huh... od razu można zauważyć że dobrze Cię wyszkoliłem... jednak jeszcze bardzo wiele Ci do mnie brakuje... chciałeś poznać sekret moich zwojów, nieprawdaż? Jednak nie udało Ci się to, gdyż jesteś jeszcze zbyt młody i zbyt głupi aby pojąć mój geniusz...
-Zacznij gadać konkretnie, inaczej odetnę ci głowę!
-Widzisz... życie nie zawsze jest takie jakie chcielibyśmy żeby było... przekonałem się o tym nie raz... ty także... i zapewne jeszcze wiele razy się przekonamy...
-Uważasz, że sobie drwię!? Myślisz że nie będę w stanie ciebie zamordować!?
-Nawet nie śmiem w to wątpić, chciałem ci po prostu powiedzieć że...
Rok wcześniej
-Hej, mamo, spójrz! - Mała dziewczynka pokazała w tym czasie palcem na samotnego, dwunastoletniego Naruto siedzącego na huśtawce przy wejściu do akademii ninja, lecz matka tylko odciągnęła od niego swe dziecko, dodając do tego:
-Tyle razy Ci mówiłam, abyś się do niego nie zbliżała! - Blondyn doskonale wiedział że ta kłótnia odbywa się z jego powodu, a raczej tego co siedziało wewnątrz niego, okrutna dziewięcioogoniasta bestia, która przed dwunastoma laty doszczętnie zniszczyła całą Konohę... Chłopak był całkowicie samotny, nie miał się do kogo odezwać, tym bardziej komu zaufać. Najbardziej pragnął znaleźć sobie przyjaciół, nie musiało ich być wielu, ważne by byli prawdziwi i godni zaufania... jednak z dziewięcioogoniastą bestią wewnątrz było to praktycznie niemożliwe...
-Jutro rozpoczyna się akademia! - Powiedział sam do siebie osamotniony blondyn - Oby udało mi się dostać do jakieś drużyny w której mnie zaakceptują...
Według większości mieszkańców Naruto był po prostu kontenerem przenoszącym bestię, a co za tym idzie, on sam w ich oczach stawał się potworem. Jedynym zajęciem dwunastolatka było samotne przechadzanie się po Konosze oraz popisywanie się przed swymi rówieśnikami, którzy i tak go ignorowali. Jego życie było czystą udręką, gdy tylko budził się, musiał mierzyć się z przeciwnościami losu. Słabi ludzie bali się go, przez silniejszych był dręczony, jednak mimo tego miał on wolę walki, nigdy się nie poddawał, dlatego też postanowił dołączyć do akademii. Już nie w samym celu, aby stać się prawdziwym ninja, ale dlatego, by znalazł się przynajmniej na równi z innymi ludźmi.
-Mam dosyć bycia ignorowanym i nienawidzonym przez wszystkich! Czas to zmienić, dostanę się do akademii! Stanę się niesamowitym ninja, nie... będę najpotężniejszy na świecie! Ludzie będą mieli do mnie respekt!
Taki właśnie był tok myślenia blondyna: aby zmienić swe życie musi stawać się coraz silniejszy. Jednak chęć odnalezienia się wśród rówieśników przerosła samego Naruto. Trudno powiedzieć, dlaczego się tak stało, jednak oczywistym faktem było to, że zmienił się nie do poznania. Ten Szczegół całkowicie odmienił jego życie. Może gdyby ceremonia otwarcia akademii ninja odbyła się inaczej, blondyn byłby zwykłym dzieckiem, jednak coś potoczyło się nie tak.
Granica wytrzymałości, lęk przed byciem znienawidzonym... to go przerosło... nie był w stanie dłużej normalnie funkcjonować...
Kolejny dzień,
Ceremonia otwarcia akademii ninja
-Witam wszystkich zgromadzonych! - Przywitał kandydatów Iruka - Bardzo proszę o zachowanie powagi, gdyż lada moment przybędzie tutaj sam trzeci hokage!
-'Trzeci hokage?" - Zapytał sam siebie w myślach Naruto. Po chwili na salę zjawił się zapowiedziany gość. Wszyscy stanęli na baczność, nawet sam Iruka.
-Witam was, uczniowie... właśnie skończono przygotowywanie listy drużyn oraz osobników należących do nich, Iruko, jeżeli pozwolisz, odczytaj ją - Iruka przytaknął, wziął listę i zaczął czytać. Gdy już zakończył raczył dodać:
-Reasumując, gratuluję! Wszystkim udało się dostać do akademii!
Jednak pojawiła się pierwsza komplikacja, Naruto nie usłyszał swego imienia w żadnej z drużyn. Początkowo zachowywał spokój, wierząc, że to tylko jakaś pomyłka. Po jakimś czasie nie mógł już dłużej czekać i błyskawicznie wyskoczył z pretensjami, dlaczego to jego imię nie zostało odczytane. Iruka zwrócił się do Sarutobiego, on zaś przekazał tę sprawę dalej swym zaufanym urzędnikom. Po chwili doszli oni do wniosku, że w powyższej liście osób oraz ich drużyn został popełniony błąd. Nie zdali bowiem wszyscy. Do akademii nie udało się dostać jednej osobie, i tą osobą okazał się być sam Naruto...
Blondyn opuścił akademię udając się na most w przedmieściach. Zawsze przychodził tam, gdy tylko miał jakiś problem. Nie trudno jest też się domyślić, że jest to miejsce które odwiedzał najczęściej...
-Dlaczego? - Zapytał sam siebie - Dlaczego nigdzie nie ma dla mnie miejsca...? Dlaczego to na mnie musiało spaść brzemię noszenia dziewięcioogoniastego...? CHOLERA! To przez niego nie zostałem dopuszczony do rozpoczęcia nauki w akademii! Nie, to wina wszystkich ludzi, którzy nie mają do mnie zaufania! Boją się Kyubiego, to normalne, lecz to nie jest powód aby traktować mnie jak śmiecia! Nawet nie raczyli mnie przygarnąć, gdziekolwiek...
To musi się zmienić! Przyrzekam, że od jutra rozpocznę strasznie ciężki trening! Stanę się doskonałym ninja nawet bez ukończenia akademii!
...
W rozdziale poprawiono wszelakie błędy
