"Chylisz główkę na pierś białą,

Łza w oczętach drży.

Co się tobie, dziewczę, stało?

Skąd te duże łzy?"

- Proszę przestać miotać się w zeznaniach, panno Granger. I chlipać. Brak rozwagi jest chyba ostatnią rzeczą, o którą bym panią posądził. I właśnie muszę to zrobić. Ma pani coś na swoją obronę?

"Może w chwilach uprzytomnień

Znikłych serca mar

Czujesz rozkosz dawnych wspomnień,

Dawnych marzeń czar?"

- Nie profesorze Snape. Przeżywam chwilowy kryzys. Oczywiście nie jest to informacja, bez której nie może pan przeżyć, ale chciałabym, żeby pan wiedział. Trochę za mocno odpłynęłam. Te róże są dla pana.

"Może ciebie róże smucą,

Że uwiędły już?...

Wróci wiosna, kwiaty wrócą,

Wróci chwila róż!"

- Ach, tak? Nie to, że nie lubię odejmować punktów Gryffindorowi, ale jestem akurat zmuszony. Na pani miejscu wstydziłbym się chodzić na zajęcia eliksirów. Może pani zrezygnuje? Jestem przekonany, że oprócz pani na moje zajęcia uczęszczają inni uczniowie, wbrew temu, co próbowała pani udowodnić mi od kiedy pojawiła się pani w mojej klasie. Te róże są już przesadą.

"I przyleci znów motyli

Różnobarwny tłum.

Brzoza długi warkocz schyli,

W szmer uderzy, w szum."

- Profesorze! Proszę mi wybaczyć impertynencję, ale muszę spytać: lubi pan przesiadywać na łonie natury? Wie pan... Motylki, drzewka, wiaterek...

"Ze snu ziemia się ocuci,

Ciepły spadnie deszcz.

W wonnych gajach pieśń zanuci

Słowik, bard i wieszcz."

- W istocie, impertynencja na poziome eksperta. Ale skoro już pani zapytała, muszę stwierdzić, że od motylków wolę śpiew słowika. Preferuję też deszczową pogodę, powietrze jest czystsze i bardziej mokre, o ile mogę tak stwierdzić. Co do drzewek, to się chyba zgadamy...

"Wszystko będzie drogie, nowe,

W radość przejdzie żal.

Wrócą noce księżycowe,

Zabrzmi koncert fal."

- Pańskie negatywne emocje zawsze można jakoś odwrócić. Nie musi być pan zawsze arogancki i niemiły w stosunku do otaczających pana ludzi. Poza tym, mamy dziś przepiękną pełnię. Gdybym nie obawiała się podtekstów i konsekwencji wypowiedzianego zdania, powiedziałabym, że ta noc będzie nasza.

"Chyba — serce niespokojne

Tajną burzą wre,

Toczy wielką uczuć wojnę,

Wzlecieć do gwiazd chce."

- Rzeczywiście, podtekst ewidentny. Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru, panno Granger. Zgadzam się, z tymi emocjami. Jednocześnie jest mi przykro, że nie dostrzegła pani drobnej, ale zawsze zmiany w moim dzisiejszym zachowaniu. Gdybym tylko zechciał, już w tym momencie wybiegłaby pani na korytarz z płaczem. Każdy ma marzenia, nawet ja, panno Granger.

"Wtedy kwiatom brak koloru,

Tracą urok kras.

Smutnie spływa cień wieczoru

Z marzeniami wraz."

- Proszę mi wybaczyć. Po prostu zrobiło mi się przykro. Tak jakoś niecodziennie. Zszarzało wszystko, jakby wyblakło. Cieszę się, że chociaż pan ma jakieś marzenia, profesorze. Mam nadzieję, że szybko się spełnią.

"Bo uczuciem nie zawładną,

Sercu serca brak.

Nie przeczują nic, nie zgadną:

Róża — motyl — ptak!"

- Nie winię pani za to, panno Granger. Mam jedno, jeśli już pani pyta. Gdyby tylko zechciała pani łaskawie udać się na szlaban do mojego gabinetu, to wszystkiego się pani dowie. Jestem ciekaw, jak mało pani wie i jak mało się pani domyśla. Może pani wziąć te róże do mojego gabinetu, mają bardzo ładny kolor. Grunt, że nie są czarne, czyż nie?...