Co jest dobre?

Myślałem, że to jest dobre, że tak powinno być.

Mistrz i sługa – ty i ja. Byłem gotowy na każdy twój rozkaz, każdą zachciankę – dla ciebie zrobiłbym wszystko. Tak już było – spełniałem twe życzenia, w zamian mogąc nazywać cię [i]swoim panem[/i]. Okrutnym panem... Nie, nie powinienem tak myśleć. Nie powinienem...

- Soubi.

- Tak, Seimei? – Odwróciłem wzrok od bladego księżyca, by spojrzeć na twą piękną twarz, otoczoną czarnymi kosmykami włosów.

- Chodź tu. – Wyciągnąłeś do mnie rękę, zapraszając tym gestem do siebie. Podszedłem bliżej, a ty nachyliłeś się nade mnie, szepcząc mi do ucha. – Przeleć mnie.

- To rozkaz? – zapytałem.

- Tak. – Twoje ciemne oczy przenikały mnie na wylot, były zimne, jak lód.

- Rozumiem.

*

Moja skóra zdawała się przesiąkać twoim mocnym, męskim zapachem, a ciało wydawało się być częścią twojego. Byliśmy jednym. Szeptałeś moje imię, pieszcząc swoim oddechem, doprowadzałeś do szaleństwa, dotykając mnie tam, gdzie... nie powinieneś. A ja zaciskałem zęby, czując cię w sobie, a gdy kazałeś – jęczałem z rozkoszy.

Myślałem, że to jest dobre, że tak powinno być.

*

Poczułem, jak setki ostrzy wbijają mi się w skórę, jednak nie wrzasnąłem, starając się pozbyć bólu. Zaatakować. Stałeś za mną, krzycząc w złości. [i]Zabij ich, no dalej! Zabij![/i], odbijało mi się w głowie, gdy rzucałem kolejne zaklęcia. Patrzyłem, jak ofiary po kolei padają na ziemię, splamioną ich własną krwią. [i]Skończ z nimi[/i], warczałeś mi do ucha. Dziewczyna z głęboką szramą na ręce, trzymała w objęciach drugą – nieruchomą, śliczną blondynkę, na której twarzy nakreśliłem długą, czerwoną linię. Wypowiedziałem kilka słów... Ich krew była wszędzie.

Myślałem, że to jest dobre, że tak powinno być.

Musiałeś umrzeć, a ja musiałem poznać Ritsukę, by zrozumieć, że nie byłeś dobrym panem...

Że to było złe.