La vida debajo del puente.

Życie pod mostem

autor: salli21

tłumaczka: Anak

beta: brak

oryginał: .net/s/5803206/1/La_vida_debajo_del_puente

Rozdział 1

Una triste confusión / Smutny błąd

Bella POV

Mój Boże! Myślę, że zaspałam. Wstałam szybko z podłogi i odłożyłam mój cieniutki koc. Trudno jest, kiedy się mieszka na ulicy. Zegarek jest jeden: słońce to dzień i księżyc to noc. Nie żebym narzekała, co więcej, dowiedziałam się jak określić czas, przynajmniej czasami, zwłaszcza w godzinach popołudniowych. Ale, oczywiste jest, że rano niemożliwe jest wiedzieć to na pewno. Przez większość czasu nie znam więc go, nie mogę wiedzieć jaka jest godzina rano . Ale dziś jest dwudziesty pierwszy, dzisiaj jest comiesięczne śniadanie w kościele. Muszę więc przyjechać wcześniej, jeśli chcę zdążyć na talerz z jedzeniem. Wkładam koc do mojego plecaka i biegnę. Upadłam chyba z dziesięć razy, niestety moje nogi i ja, nie rozumiemy się za dobrze.

Uśmiechnęłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że było jeszcze otwarte: – Dzień dobry, Bella - powiedziała jak zawsze uprzejmie Angela. Ona jest jedną z wolontariuszek w kościele, pomaga takim ludziom jak ja. Nie mam nic. Razem stworzyłyśmy przyjaźń, że tak powiem. Powiedzmy, że jest ona jedną z niewielu osób, która nie boi się zbliżyć lub podejść do mnie bez obrzydzenia.

- Witaj, Ángela - powiedziałam szczęśliwa. Przecież dzisiaj miało być bardzo dobre śniadanie.

- Przez chwilę myślałam przerażona, że nie przyjdziesz – powiedziała trochę zmartwiona.

- Tyle że zasnęłam, pracowałam w nocy na sprzątaniu niektórych odłamków/trochę gruzu. Więc nie spałam zbyt dużo. - uśmiechnęłam się na myśl, że miałam wczoraj szczęście być zatrudnioną. Te pięć dolarów na pewno starczy mi na ten tydzień.

- Cieszę się. Pośpiesz się z tacą bo potrawy znikną, kiedy skończysz mówić tutaj. – pobiegłam pędem do utworzonej długiej kolejki, choć nie mam długo czekać. To nie tak jakbym musiała gdzieś iść. Po godzinie, dostałam tacę z dużą ilością jedzenia i butelkę soku. Zebrała mi się ślinka, gdy po prostu to zobaczyłam. Dokładnie miesiąc temu miałam taki kompletny/pełny posiłek. Ostatnio rzeczy na ulicy stały się trudniejsze. Usiadłam przy jednym ze stołów w rogu i zaczęłam pochłaniać zawartość mojego talerza. Dużą zaletą tego bałaganu jest to, że nie ma znaczenia jeśli nie posiadasz manier. Nie jest tak, że jem jak zwierze, ale nie mając co jeść od dwóch dni, trudno jest zachować spokój i opanowanie. Angela przyszła kiedy kończyłam.

- Smakowało ci jedzenie? - spytała

- Tak – powiedziałam kończąc posiłek – Było bardzo dobre. Te jajka są smaczniejsze, niż te próbowane w moim życiu. – i nie przesadzałam, smakowały chwalebnie .

- Myślę, że trochę przesadzasz – zaśmiała się – Ale tak czy owak, mam dobre wieści – powiedziała uśmiechając się.

- Dobre wieści?- spytałam zmieszana.

- Tak, okazało się, że przyjaciel ze szkoły powiedział mi, że jego mama potrzebuje personelu sprzątającego, więc powiedziałam, że mam dobrą przyjaciółkę, która wykonuje prace domowe. Powiedział mi, że możesz przyjść popołudniu. Wszystko wydaje się jasne. – Ten dzień staje się po prostu lepszy, pomyślałam.

- Na serio? Nie żartujesz sobie ze mnie – rzekłam nieśmiało. Ona tylko zaśmiała się i pokręciła głową. – Oczywiście, że nie.- krzyknęła z przejęciem

- Mam nadzieję, że da ci pracę. - powiedziała wskazując kierunek. – Musisz pojechać autobusem numer 18. Myślę, że jest szybszy.

- Wielkie dzięki, Ang. Nie wiesz jak bardzo to doceniam - naprawdę nikt nie zrobić czegoś takiego dla mnie. Ucieszyłam się że mam kogoś takiego jak Angela i byłam jej przyjaciółką.

- Nie masz za co mi dziękować, zrobiłam to z całego serca – powiedziała do mnie szczerze.

Porozmawiałyśmy troszkę więcej, opowiedziała mi kilka rzeczy o swoim narzeczonym, a następnie udałam się w drogę. Wchodząc „domu" przypomniałam sobie, że moje ubrania nie są odpowiednie do ubiegania się o pracę. Po tym wszystkim miałam ubrane spodnie, całkowicie wytarte na kolanach, dzięki moim upadkom, szarą koszulkę (teraz już czarną od brudu) i czarną bluzę. Nie mogło to być reprezentacyjne. Więc po odjęciu 75 centów na autobus, zostanie mi jeszcze cztery dolary. Hmm, to wszystko co mam, ale muszę kupić co najmniej koszulę. Cóż, myślę, że nie mam zbyt dużego wyboru. Muszę mieć koszulę, muszę dostać tę pracę. Szybko poszłam do sklepu z używaną odzieżą i kupiłam pierwszą, najtańszą jaką znalazłam. Zmieniłam ją natychmiast, umyłam twarz i starałam się desperacko ułożyć moje beznadziejne włosy. Następnie udałam się na przystanek autobusowy.


Dojazd trwał długo, było już późne popołudnie. Nie było trudno znaleźć ten dom, który był bardzo duży i piękny, miałam nadzieję, że może uda mi się dostać w nim pracę. Zgromadziłam całą swoją odwagę i poszłam na ganek. Zadzwoniłam do drzwi.

- Dzień dobry – powiedziała bardzo miła kobieta, miała około czterdziestu lat, ale nadal wyglądała pięknie – Co mogę dla ciebie zrobić? - spytała grzecznie.

- Dzień dobry. Hmm jestem Isabella – powiedziałam nieśmiało – Moja przyjaciółka Ángela powiedziała mi, że szukają państwo osoby do sprzątania...

-Oh… Ty jesteś Bella? - natychmiast czułam, że się zarumieniłam – Przepraszam, myślałam, że to centrum pomocy – ok, to nie było zbyt przyjazne. – Przepraszam za zamieszanie, ale nie potrzebujemy nikogo więcej w tej chwili. Wybacz mi – powiedziała dosłownie, zamykając mi drzwi przed nosem. Więc, jeśli przyjdę z pytaniem, czy da mi jedzenie to ok, ale jeśli chcesz pracować, zarobić to już nie, prawda?

Westchnęłam rozczarowana. Mimo że jestem przyzwyczajona do nieuprzejmości ludzi, to czasami dziwi mnie jak niektórzy z nich są okrutni. Otarłam łzę, która spadła mi na policzek. Nie mogę uwierzyć, że poświęciłam wszystkie pieniądze jakie miałam żeby kupić tą głupią koszulę, a teraz nie mam nawet pieniędzy na autobus powrotny do mojej uliczki. Cóż, myślę, że lepiej zacząć iść, muszę znaleźć miejsce do spania i mieć nadzieję uzyskać jakieś pieniądze.

Dalej, Bella! Ostatnią rzeczą, którą możesz stracić jest nadzieja. Starałam się pocieszyć.


Szukałam pracy w różnych częściach i dziedzinach, skoro mogłam wykorzystać okazję, że byłam „czysta". Ale, niestety, jak wspomina się, że nie masz adresu lub telefonu, całkowicie cię skreślają. Im nigdy nie zdarzyło się, zauważyć, że jeśli dadzą szansą mogą wypełnić to miejsce? Ludzie są tacy zaślepieni, egoistyczni czasami.

Zaczęło robić się ciemno, lepiej znaleźć jakieś miejsce do spania. Hmm, nie bardzo wiem w jakim obszarze, nie znam go. Więc to nie jest najbezpieczniejsze miejsce do spania. Byłam oszołomiona z moich poszukiwań czując wspaniały zapach, mój brzuch dawał o sobie znać z tego powodu. Jestem bardzo głodna. Szukałam źródła zapachu, była to restauracja, widać było, że jest bardzo kosztowna, nawet w moich najśmielszych marzeniach nie byłam w stanie płacić. Być może, jeśli mogę, poproszę o jakieś odpadki z żywności. Mam na myśli, że ludzie z pieniędzmi mogą być czasami bardzo niewdzięczni. Czasami znalazłam całe posiłki w koszach na śmieci. Nie muszą to być osoby które gotują lub coś. Myślę, że najlepiej po sprawdzeniu pierwszego koszą, bo istnieje szansa, że mogę coś znaleźć przed możliwością zapytania. Ja naprawdę nienawidzę kopania na wysypiskach, ale jestem bardzo głodna, a dzisiejszy dzień był bardzo męczący, muszę czymś wypełnić żołądek. Zebrałam odwagę i weszłam do pojemnika. Żegnajcie czyste ubrania, czeka tam coś, co mogę zjeść. A chyba było warte, znalazłam kilka plastrów sera i kompletnego hamburgera. Jak powiedziałam, niektóre osoby wyrzucają jedzenie, jakby było darmowe. Moje główne danie zostało przerwane przez krzyk, wydający się, że pary.

- Nie mogę uwierzyć, że upokorzyłaś mnie przed moimi przyjaciółmi – krzyczał bardzo zły człowiek.

- Więc proszę mi wierzyć, że byłem upokorzony wiele razy, i nie tylko przed twoimi znajomymi ale przed moją rodziną również. - odpowiedziała kobieta, która najwyraźniej także była bardzo zdenerwowana. Pomyślałam, że lepiej poczekać na opuszczenie kosza, zanim pójdą, choć nie lubię tu być, ale faktem jest że bardzo upokarzającym jest poszukiwanie własnej żywności w wysypisku śmieci, a teraz jeszcze więcej osób patrzyło.

- Nie rozumiem, co chcesz ode mnie Tanya. Ty tak robiłaś tysiąc razy jak ja. Nie sądzę, że naprawdę myślałaś, powiedziałem unacambiar1dla ciebie. Prawda?

- Jesteś idiotą, zarozumiały Edward. Ty wiesz, że cieszę się, z przenosin i nie widzenia cię znowu w moim życiu. Znajdź sobie inną głupią, z większą wytrzymałością na upokorzenia. Z nami koniec.

- Wreszcie, prawdą jest, że już się nudziłem, - słychać było cynizm w jego głosie – Wyślę ci twoje rzeczy jutro, możesz wybrać hotel, do którego je przesłać i przekazać rachunek, kochanie.

- Zabierz swoje pieniądze. To one dają ci szczęście i zadowolenie. W końcu jesteś wolny – pomyślałam, że usłyszałam jej kroki jak odchodzi.

- Cholera – krzyknął kopiąc kosz. To mnie trochę przestraszyło, tak więc próbowałam uciec. Oczywiście, jestem niezdarą, więc upadłam próbując wysiąść. Mężczyzna, widząc mnie stanął w szoku. Zabrakło mi powietrza, gdy zobaczyłam jak był naprawdę piękny. Był wysoki, o jasnej karnacji, włosy o pięknym odcieniu brązu i trochę zaniedbane. Wygląda na osobę z dużą ilością pieniędzy, był ubrany w coś, wyglądające na bardzo drogi garnitur. Wygląda na grackiego boga. - Co do cholery tam robisz i kim ty jesteś? - powiedział ze złością. Przestraszył mnie tym jeszcze bardziej.

- J-ja… ssama – nie pozwolił mi skończyć.

- Szpiegowałaś mnie, prawda? - powiedział ciągnąc mnie mocno za ramię. - Myślałaś, że możesz mnie okraść, że wyszedłem bez bezpieczeństwa? - pytania naprawdę nie miały dla mnie sensu.

- Nie proszę pana, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam szybko.

- Więc co? Nie ważne co mi powiesz. Zresztą, zadzwonię na policję – powiedział. - Ja naprawdę nie rozumiem.

- Ale ja nic nie zrobiłam – powiedziałam starając się uciec – Proszę, pozwól mi odejść. To mnie boli.

- Oh, na pewno nie mam zamiaru cię puścić. Nikt nie żartuje z Edwarda Cullen – rzekł zaciskając szczęki.

- Edward – doszedł głos człowieka. – Zostaw ją. Co do diabła robisz? - wrzasnął. To było dziwne, położył mi rękę na ramieniu i powoli puścił

- Ten złodziej ukrywał się w śmietniku, chciał mnie okraść. - powiedział.

- Nieprawda. Nigdy nie chciałam nic ukraść – broniłam się.

- Chodź bracie, pomyśl raz logicznie. Nie sądzę, nawet nie pomyślałeś, że są ważniejsze rzeczy niż ona, skąd ona miała wiedzieć, że wyjdziesz się spierać ze swoją dziewczyną – bronił mnie. – Przepraszam za zachowanie Edwarda, ma nieco temperamentu. Co takiego ważnego robiłaś w tym koszu?

- Proszę pana... - przerwał mi.

- Mam na imię Jasper – powiedział nieznajomy, który dziwnie mi pomógł. Skinęłam głową w odpowiedzi na sygnał.

-Chciałam znaleźć coś do jedzenia. Byłam bardzo głodna, tak mi przykro – powiedziałam patrząc na ziemię.

- Nie masz za co przepraszać…?

- Bella - wtrąciłam.

- Bella, myślę, że Edward jest tym, który powinien ci to powiedzieć – powiedział z wyrzutem.

- Naprawdę sądzisz, że możesz zrzucić winę na mnie? - nie wiem dlaczego, ale jego słowa mnie uderzyły – Nie stracę tutaj ani sekundy więcej. Wyjeżdżam, Alice powiedziała, że zbierzemy się znów za tydzień – przed odejściem, wyjął portfel i wyciągnął banknot stu dolarowy, rzucając nim na ziemię. Moje policzki szybko poczerwieniały ze wściekłości. - To jedyne przeprosiny jakie możesz otrzymać ode mnie. - powiedział przed odejściem do hotelu.

Jasper westchnął przed schyleniem się i podniesieniem go. – Przepraszam, wiem, że wydaje się osobą bez uczuć. Ale przeszedł wiele zmian w ostatnim czasie, jest trochę przygnębiony. – powiedział położywszy mi do ręki pieniądze.

- Bardzo dziękuję, panu. Ale ja nie potrzebuję pieniędzy. - powiedziałam szczerze i naprawdę, wolałam prędzej umrzeć z głodu niż je przyjąć. – Powiedz znajomemu, że może wsadzić swoje pieniądze w ...

- Tak, myślę, że powiem – zaśmiał się – No, ale moje możesz chyba zaakceptować – powiedział wyciągając portfel.

- Proszę nie. To już i tak było upokarzające, to co się stało, zostawmy więc to tak jak jest. - chwyciłam plecak i przewiesiłam przez ramię. – Dziękuję bardzo za pomoc. – powiedziałam zanim odeszłam.

- Nie masz za co mi dziękować. - myślę, że powiedział to, ale tak naprawdę ja już chciałam odejść stamtąd.


Nie wiem kiedy padłam, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Spałam więc na ławce w parku, która w tej godzinie była pusta. Płakałam zanim zasnęłam, nie jest tak, że ma rację, ale moje serce było naprawdę załamane.

*****

1! Unacambiar – nie mam pojęcia co to słówko znaczy, najpewniej literówka