„Bliźniacze kwiecie"
Nigdy nie narzekałem z tego powodu.
Z jednego nasiona wyrosły dwie łodygi. Mimo iż były to dwa osobne kwiaty, pochodziły z tego samego źródła. Były ze sobą związane, na wieki, nieprzerwalnie.
Żyjemy razem, umieramy osobno.
Nie wierzyłem w te słowa. Od zawsze miałem przy sobie istotę, która była częścią mnie; człowieka, który stał się dla mnie najważniejszy i bez którego nie wyobrażałbym sobie dalszej egzystencji. To mi wystarczyło. Nie potrzebowaliśmy innych więzi, opierających się na fałszywych uczuciach. Bo kto inny mógłby rozumieć nas lepiej, niż my sami? Nikt. Kompletnie nikt. To, co podobało się mnie, urzekało również Kaoru. To, czego bałem się ja, wywoływało strach także w nim.
Identycznie, jak dwie krople wody.
Syndrom bliźniaków – niektórzy tak to określali.
Od zawsze odgradzała nas od reszty społeczeństwa wielka bariera, której nie dało się przekroczyć. Przymniej do teraz, obraliśmy najłatwiejszą drogę, pozwalającą nam zamknąć się we własnej rzeczywistości, z dala od reszty, gdzie czuliśmy się bezpiecznie. Trwaliśmy jedynie dla siebie. Klatka, w której przebywaliśmy, chroniła nas przed wszelkimi bodźcami, napływającymi z zewnątrz.
Tak myślałem dotychczas…
Tylko czy nie czuliśmy się uwięzieni?
Dopóki nie pojawiła się ta pierwsza osoba, która nieświadomie znalazła hasło i potrafiła dostać się do środka, nie zdawałem sobie sprawy z poczynionych błędów. Czy przybyła na ratunek samotnym, zepsutym duszom? Z wiekiem powoli znajdywałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, lecz nie dostrzegłem jednego.
Jak bardzo zawróciła mi w głowie.
Jak bardzo zawróciła w głowie Kaoru.
To uczucie nie dawało mi spokoju, zaprzątając umysł i domagając się miejsca w sercu. I ustąpiłem. Podzieliłem je na dwie części. Lecz chyba nierówne.
Nigdy nie doznałem prawdziwej miłości, nie będącej uczuciem kierowanym do brata. To ta dziewczyna miałaby zastąpić pustkę, spowodowaną oddaleniem się od osoby bliźniaczej? Mimo mocy palącego mnie od wnętrza uczucia, nie zatraciłem się w tym wszystkim. A może po prostu nadal nie chciałem odejść od dawnego światopoglądu? Nie mogłem działać kosztem Kaoru. Od zawsze tylko jego dobro się liczyło, nawet jeżeli miałbym poświęcić swoje własne. Chciałbym mu to wynagrodzić. Ten czas, kiedy ze spokojem i powagą obserwował moje nieprzemyślane, naiwne poczynania, które i tak spełzły na niczym. Jedynie narobiły szkód. Bardzo pragnąłbym się odwdzięczyć.
On szybciej dorósł ode mnie.
Zdecydował się kryć swoje myśli. Działał, by mnie ochronić i zapewnić mi szczęście. Niesłusznie! Tym razem nie wiedział, czego tak naprawdę chcę. Nie przewidział, jak skończyłaby się taka rozłąka. My nie byliśmy tacy sami, jak reszta ludzi!
Odmienność? To zrozumiałe. W porównaniu do Was, nie zostaliśmy stworzeni sami i dla samych siebie. Dostaliśmy możliwość dzielenia razem wszelkich smutków, cierpienia, radości, przeżywania razem życia. Swego rodzaju dar nam przekazany, był błogosławieństwem.
Lecz został zniszczony.
Nawet jeżeli nasza bariera została zerwana na dobre, byliśmy i zostaliśmy bliźniętami. Połączonymi nierozerwalnym węzłem, aż do śmierci.
A teraz nie mam z nim kontaktu. Wyjechał, zniknął z mojego życia.
Zostawił wielką pustkę…
Która nigdy nie zostanie zapełniona.
