Dean był wykończony. Dawno temu przestał liczyć dni, które spędził w Czyśćcu. Czuł się jak wrak człowieka. Nieustannie żył w strachu i w nerwach. Nie mógł spokojnie zmrużyć oka bez obawy, że w nocy jakiś stwór go nie zabije. W pewnym momencie na jego drodze stanął Benny. Mężczyźni postanowili współpracować. Stali na warcie na zmianę, więc Dean mógł spokojnie się wyspać, ale wtedy inne zmartwienia nie pozwalały mu stracić przytomności.
Po kolejnym dniu poszukiwań w końcu go znalazł. Był tam. Przerażony. Zagubiony. Ale żywy. Mężczyzna bez chwili zastanowienia podszedł do niego szybkim krokiem i uścisnął z całej siły.
- Cas! – zawołał. – Gdzie się podziewałeś, stary? Cały czas cię szukałem!
Dean poklepał przyjaciela po plecach i odsunął się od niego. Uśmiechnął się szeroko, ale anioł nie odwzajemnił gestu.
- Dean... – Castiel zaczął niepewnie. – Nie powinno cię tu być.
- Co? – zielonooki zdziwił się. – Przyszedłem po ciebie. Nigdzie się stąd nie ruszę.
- Dean... – anioł westchnął, ale zanim zdążył coś powiedzieć drugi mężczyzna wtrącił się.
- Nie, Cas! Wiem, co chcesz powiedzieć – rzekł gniewnym tonem. – Nie zostawię cię. Nawet nie próbuj mnie przekonać, bo nie zmienię zdania, rozumiesz? Wychodzimy stąd razem albo wcale.
- Przestań, Dean! – zawołał anioł. Nie mógł pozwolić, żeby łowca zmarnował sobie przez niego resztę życia. Castiel nie chciał opuszczać Czyśćca. Tu było jego miejsce. Musiał zapłacić za swoje uczynki, ale Dean to zupełnie inna sprawa. – Musisz się stąd wydostać i wrócić do Sama. Ja zostanę tutaj. Zasłużyłem sobie na to.
- Nie – oznajmił spokojnie Winchester. Castiel zdziwił się. Spodziewał się kolejnego wybuchu, a nawet ciosu w twarz, ale nie spokojnej odpowiedzi. – Nie. Nie. Nie. Jeżeli mam wracać sam, to wolę tu zostać. Nawet jeśli mam spędzić resztę życia walcząc z krwiożerczymi bestiami, to chcę zostać tu razem z tobą. Każde miejsce jest dla mnie piekłem, jeżeli nie mogę tam być z tobą.
Dean zauważył błysk w niebieskich oczach, które tak kochał. Anioł schował twarz w dłoniach, żeby ukryć nieunikniony potok łez. Łowca przytulił go i zaczął coś szeptać do jego ucha. Castiel w ogóle nie rozumiał wypowiadanych przez niego słów, ale jego głos dawał mu ukojenie.
- Ciii... Wszystko będzie dobrze. Uciekniemy stąd razem.
- Dobrze... – Castiel wsłuchał się w miarowe bicie serca mężczyzny. – Dziękuję, Dean.
