Envy trzymał Eda w objęciach. Właściwie sam nie wiedział dlaczego, ale mu się to podobało. Nie miał bladego pojęcia jak się tu znaleźli - w ciemnych lochach, gdzie jedynym źródłem światła były dwie dopalające się pochodnie. Z daleka słychać było jakieś głosy, najprawdopodobniej ludzi, żołnierzy, których Envy niedokładnie zabił. Nie zauważyli, że kilka metrów dalej stała Lust. Envy ujął w dłonie twarz Edwarda i go pocałował. Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk Roy'a, którego dobiła Lust. Edward nienawidził pułkownika Mustanga, więc tylko mocno wtulił się w homunkulusa.
- Envy... - zaczął cicho alchemik.
- Tak?
- Zostań ze mną na zawsze...
