Teraz
"Mówiłeś, że to będzie łatwizna. Mówiłeś, że to będzie jak spacerek. Mówiłeś, że nie będzie żadnych problemów. Ha!" Satsuki włożyła nowy magazynek do swojej Beretty, wzięła głęboki oddech, a następnie rzuciła się za róg, strzelając nieprzerwanie, by osłonić swój odwrót.
Dai-chan pobiegł razem z nią i korzystając z jej ognia, krzyknął, "Czekaj, nie możemy po prostu o tym pogadać?" w kierunku budynku znajdującego się po przeciwnej stronie ulicy.
Jedyną odpowiedzią był skowyt kuli uderzającej w cegłę tuż nad jego głową, gdy kryli się w zaułku.
"Zgaduję, że to znaczy nie," powiedziała mu Satsuki, uruchamiając przy tym w głowie mapę okolicy, szukając na niej drogi ucieczki zarówno przed snajperem, jak i zbliżającymi się syrenami policyjnym. "Serio, Dai-chan, co ci mówiłam o sypianiu ze swoimi celami?"
Przynajmniej miał w sobie na tyle przyzwoitości, by spuścić głowę i spojrzeć przepraszająco. "To był wypadek, dobrze? Kiedy z nim spałem nie miałem pojęcia, że to pieprzony Duch!"
"Tylko tobie się to może zdarzyć, Dai-chan," westchnęła Satsuki, gdy zawodzenie policyjnych syren stało się głośniejsze a kolejna kula wbiła się w cegły nad ich głowami - to tyle jeśli chodzi o pomysł, by uciec spód ognia z podniesionym głowami i przemieścić się po dachach. "Jeśli wyjdziemy z tego żywi, sama Cię zabiję."
Dai-chan tylko się wyszczerzył. "Zawsze tak mówisz," odpowiedział.
"Tym razem mówię serio," powiedziała, dochodząc do niechętnej konkluzji - wyglądało na to, że pozostały im tylko kanały, czyż nie? "Bądź choć raz użyteczny i podważ ten właz."
Zmarszczył nos w niesmaku, nim nie przygarbił się, by zastosować trochę brutalnej siły do tego zadania. "Więęc," powiedział, chrząkając, gdy podważał przykrywę i odrzucał ją na bok. "Myślisz, że między nami może się ułożyć?"
"Jesteś idiotą," powiedziała Satsuki, spoglądając w ciemność kanału i oceniając odległość do lustra wody. Skrzywiła się. Postanowiła, że koszt zniszczonych butów pokryje z oszczędności Dai-chana.
"Tak tylko mówię," powiedział, odepchnął ją łokciem i wskoczył do kanału przed nią. Jego głos brzmiał dziwnie. "Myślę, że on i ja mamy prawdziwe więź."
"Dlaczego ja w ogóle z tobą pracuje?" Satsuki westchnęła, gdy zaczęła się opuszczać do wejścia tuż po nim i pozwoliła mu się złapać.
Dai-chan tylko się zaśmiał i postawił ja na dnia. "Uważaj, jest ślisko," ostrzegł, gdy zatrzymała się, by ocenić ich położenie i wyjąć latarkę z torby. Skierowała ja w dół wąskiego tunelu i włączyła. Idąc, rozchlapywała wodę i rzeczy, które postanowiła uważać za wodę. "Serio, tylko się zastanów...?"
"Nad tym, czy uda Ci się naprostować sprawy z Duchem, z którym spałeś wieki temu i nigdy nie zadzwoniłeś, na którego dostałeś zlecenie i który chce twojej śmierci?" Zapytała Satsuki, chlupiąc wodą za siebie. "Jasne, Dai-chan. Czemu nie?"
Mogłaby przysiąc, że usłyszała, jak się wyszczerzył. "Naprawdę? To świetnie, bo ja też tak myślę."
"Przysięgam, że przestrzelę ci rzepki i zostawię tutaj na żer szczurom." Powiedziała Satsuki, ale ta groźba wywołała tylko jego śmiech, po czym zaczął ją wprowadzać w szczegóły swojego planu powrotu do łask Ducha.
