Kurogane po raz kolejny z irytacją szarpnął kawałkiem papieru, będący amatorsko narysowaną mapą. Według słów podchmielonego przewodnika, który wołał wypoczywać na plaży niż ich oprowadzać po wyspie, miała poprowadzić ich do malowniczego wodospadu. Oczywiście, gdy tylko Fay usłyszał o spływających z wysoka kaskadach wody, uparł się, by tam iść i Kurogane nie miał innego wyjścia. W ten sposób skończył tutaj, w samym środku tropikalnej pseudo-puszczy na jakieś turystycznej wyspie, gdzie każde drzewo wyglądało niemal identycznie, a oznaczony na mapie punkt orientacyjny mieli minąć dobrą godzinę temu. Od pół godziny natomiast mieli być nad jeziorem. Kurogane zaklął paskudnie, przyglądając się najbliższemu konarowi. Nacięcie na korze zrobił dwa kwadranse wcześniej. Kręcili się w kółko.

-Daleko jeszcze, Kuro-rin? – Fay, krocząc lekko z założonymi za głową rękami, stanął za nim i zerknął na mapę zza jego pleców. – Nogi mnie bolą. – dodał żałośnie, siadając na pobliskim pniu.

-Nie siadaj… - zaczął wojownik, ale słowa były zbędne, bo blondyn z cichym piskiem poderwał się, z obrzydzeniem strącając ze swojego ramienia sporego, czarnego pająka. W ułamku sekundy Fay był tuż przy nim, zaciskając lekko palce na jego ciemnej koszuli. – Kretynie, przecież cię nie zje – mruknął wywracając oczami Kurogane. Spojrzał w dół, na kosmyki jasnych włosów. Blondyn właśnie odwrócił lekko głowę, patrząc nieufnie na zarośla, w których zniknął pajęczak.

-Nie cierpię tropików – stwierdził. – Nie dość, że gorąco, to pełno robactwa.

-Masz problemy… – Kurogane sięgnął po palce blondyna, by się oswobodzić, ale dotykając jasnej skóry, stwierdził, że ma jednak inne plany. Poczekał, aż mag na niego spojrzy, a następnie pochylił się i dotknął ustami jego warg. Wyczuł, jak Fay się uśmiecha, a potem zarzuca mu ręce na szyję, odwzajemniając pocałunek.

-Wiesz, że zamówiłem pokój z jednym łóżkiem? – zapytał zadziornie blondyn, odrywając się od Kurogane. Ten skrzywił wargi w uśmiechu.

-Czyli plan na wieczór ustaliłeś – stwierdził z zadowoleniem, widząc, jak Fay się rumieni. – Ale najpierw, do cholery, musimy się wydostać z tej puszczy.

-Ale jak?

Odpowiedziała im cisza. Rozejrzeli się dookoła, zdezorientowani.

-No i pięknie – mruknął Kurogane, widząc, jak upuszczoną chwilę wcześniej mapę porywa wiatr.