Pamiętała dzień, w którym go spotkała. Nie mogła go zapomnieć. Był to dzień, gdy jej brat zginął w wypadku samochodowym, ona zaś siedziała przy jego zwłokach i płakała. Nie wiedziała ile już płakała, nawet nie wiedziała, czy ma jeszcze czym płakać. Siedziała tam jednak i łkała spazmatycznie powtarzając jak mantrę „Nie opuszczaj mnie". Przychodził do niej doktor próbując odciągnąć od ciała, jednak ona za każdym razem mu się wyrywała i wracała do dawnej pozycji.

Późno w nocy, gdy klinikę ogarnęła cisza usłyszała kroki. Nie były to kroki dorosłego, były jeszcze lekkie, pozbawione ciężaru życia. Jednak nie podniosła głowy, ściskała najmocniej jak mogła prześcieradło, łudząc się, że jej brat zaraz się obudzi i zaprowadzi ją do domu. Poczuła nagle na sobie czyjś dotyk, zaskoczona, spojrzała się na chłopaka, o czekoladowych oczach i roztrzepanych rudych włosach, na lewym policzku miał opatrunek, ale jedyne co ona zapamiętała to troska w jego spojrzeniu. Chciała go odepchnąć, powiedzieć, że chce zostać sama ze swoim bratem, nie potrafiła jednak powiedzieć ani słowa. Spuściła wzrok, podkurczając pod siebie nogi, on zaś usiadł obok niej nie wymuszając rozmowy. Po prostu siedział przy niej, a ona z czasem poddała się zmęczeniu i zasnęła opierając się o jego ramię.

Ich następne spotkanie odbyło się kiedy rozpoczęła liceum. Siedziała na swoim miejscu rozmawiając z Tatsuki o swoich planach klubowych, gdy do klasy wszedł on razem z wysokim mulatem. Poczuła jak żołądek ściska się ze zdenerwowania, nie wiedziała co powinna powiedzieć, ale szybko zorientowała się, że nawet jej nie zauważył, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Ulżyło jej. Tamtego dnia, czuła się o wiele lepiej z myślą, że dla niego nie istnieje.

Obserwowała go każdego dnia, podziwiała jego hart ducha, oraz to, że miał przy sobie tylu znajomych. Czuła, że jest osobą, której nie da się nie polubić. Zazdrościła mu tego, choć gdzieś w głębi serca, wiedziała, że to tylko gra, maska, którą zakłada by nie martwić innych. Nie potrafiła jednak spytać się go o to, nie byli nawet bliskimi znajomymi. Czasami tylko gdy była z Tatsuki to rozmawiała o nim. Każdego dnia, chciała wiedzieć o nim więcej.

I pewnego dnia, w jego życiu pojawiła się Kuchiki Rukia. Czuła, że jest w niej coś niezwykłego, obserwując ich relację posądziła ich o związek, rozumiała, że jest ona dla niego bardzo ważna z jakiegoś powodu. Dlatego starała się zaprzyjaźnić z brunetką, zrobić wszystko by czuła się komfortowo wśród ludzi z klasy. Zazdrościła jej intymności z chłopakiem i frywolność w dotykaniu go. Ona nie miała w sobie tyle odwagi by zrobić jakiś krok w stronę pogłębienia ich relacji. Wydawało się jej, że bycie znajomymi z klasy zupełnie jej wystarczy, wreszcie mogła go widzieć, podziwiać z daleka jego siłę.

A potem wszystko potoczyło się inaczej niż kiedykolwiek sądziła. Jej brat stał się potworem przez jej egoizm, a on ją uratował. Nie. Nie uratował jej. Uratował jej brata od cierpienia. Była mu wdzięczna, dlatego gdy następnego dnia w szkole jadła śniadanie, nie przyznała się, że pamięta, powiedziała wersję, którą dała jej Rukia. Wreszcie znając jej charakter, nie wydawało się to dziwne. Kolejny raz chciała zapytać się go o sprawy, które jej nie dotyczyły, ale tego nie zrobiła. Powtarzając sobie jak mantrę, że są tylko znajomymi z klasy. I nagle Kuchiki Rukia znikła, wszyscy zapomnieli o niej, jakby nigdy nie istniała, a on? Przychodził na zajęcia przygaszony, pogrążony we własnych myślach. Zupełnie stracił swoją energię, maska, którą zakładał powoli kruszyła się. Wtedy postanowiła, że z nim porozmawia, że spróbuje go pocieszyć, chociaż wiedziała, że nie ma do tego prawa.

888

Otworzyła oczy wsłuchując się jak co dzień w ciszę. Nikt nie chodził po mieszkaniu, nikt nie krzątał się w kuchni, nikt nie mył się przed wyjściem z domu. Wzdrygnęła się, czując jak zawsze ochotę na płacz. Nienawidziła tego mieszkania, jej własnego więzienia. Wolała jednak mieszkać sama niż wrócić do NICH. Nie pamiętała ich praktycznie wcale, byli tylko zamazanymi sylwetkami wśród wspomnień dotyczących jej brata, ale pamiętała jego opowieści o rodzinie, której wolałaby nigdy nie mieć.

Usiadła na łóżku oddychając głęboko i licząc do dziesięciu, był to jej stały nawyk, by otrząsnąć się ze snu, by ubrać swoją maskę. Zagryzła wargę spoglądając na godzinę, miała niewiele czasu do wyjścia. Chwyciła swój mundurek i ruszyła do łazienki, by przygotować się na kolejny dzień w szkole.

Zrobiła sobie na szybko jakieś kanapki i wpakowała je do torby. Wybiegła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Gdy zbiegła ze schodów, rozejrzała się wokół licząc, że może zobaczy Tatsuki, jednak nie było jej na ich oznaczonym miejscu. Westchnęła ruszając powoli w kierunku szkoły. W myślach próbowała ustalić grafik dnia, miała wiele do zrobienia, nie były to przyjemne obowiązki, wolałaby spędzić czas jak każda nastolatka na czytaniu magazynów, czy plotkowaniu ze znajomymi na temat chłopaków, może nawet znalazłaby chęć na podszkolenie się w gotowaniu.

- Orihime. - Męski głos odezwał się za nią, wyrywając ją z przygnębiających myśli.

- Ichigo… - Mruknęła zaskoczona, szukając w jego otoczeniu innych znajomych. - Jesteś sam?

Podniósł pytająco brwi, jakby zastanawiał się o co jej może chodzić. Dopiero gdy zrównał z nią krok, uśmiechnął się łagodnie, prawie niezauważalnie, wpatrując się przed siebie.

- Nie muszę z nimi chodzić codziennie… To prawie jakbym był gejem. - Odparł spokojnie, trzymając ręce w kieszeniach. - Chyba, że chodziło ci o kogoś innego?

Pokręciła przecząco głową, nie mówiąc już nic więcej. Uśmiechnęła się tylko delikatnie, będąc mu w głębi siebie wdzięczna, że postanowił iść z nią do szkoły. Chciała się już go zapytać, czy Tatsuki go o to prosiła, jednak chłopak spojrzał się z niezadowoleniem na zegarek, to jej wystarczyło, by przyspieszyć kroku będąc trochę wolniejszą od niego.

Lubiła biegać za nim, spoglądać na jego plecy, wydawał się jej wtedy niedoścignionym autorytetem, a jednak ich odległość powodowała, że wystarczyło wyciągnąć rękę i złapać go, by stał się dziwnie bliski.

Dobiegli do szkoły punktualnie o czasie. Zdyszana, zmieniła obuwie, spoglądając z rozbawieniem na chłopaka, który przez pośpiech nie mógł włożyć butów, dodatkowo Keigo stał przed nim szczycąc się swoją zaradnością. Przywitała się z nim radośnie i ruszyła przodem do klasy. Gdy otworzyła drzwi zobaczyła Tatsuki rozmawiającą z dziewczynami, były czymś mocno podekscytowane, co powodowało, że miały delikatne rumieńce na policzkach. Podeszła do nich zaintrygowana, nim jednak zdołała powiedzieć choćby słowo, poczuła jak Chizuru obejmuje ją od tyłu, sięgając dłońmi jej piersi. Zdumiona, spoglądała na Tatsuki, która stała z zadziornym uśmiechem, jakby oczekiwała nadejścia zasłużonej kary.

- Puść ją. - Chłodny głos odezwał się za nimi, zmuszając Chizuru do wycofania.

- To nie fair Kurosaki. Jakim prawem zabrałeś mi moją słodką Hime? - Naburmuszona, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Zmień obiekt pożądania. - Odparł szorstko siadając na swoim miejscu.

Wszyscy spojrzeli się na niego z niepokojem, jakby obawiając się, że się na nich rzuci z jakimś niebezpiecznym narzędziem. Orihime zaśmiała się cicho, drapiąc się po głowie. Nigdy nie wiedziała jak powinna w takich chwilach reagować. Z jednej strony była szczęśliwa, że Ichigo przejął rolę Tatsuki w uspokajaniu Chizuru, ale z drugiej nie chciała by wszyscy się go zaczęli bać, jeszcze bardziej niż się boją przez wyraz jego twarzy.

Usiadła na swoim miejscu, spoglądając niepewnie za siebie, gdzie reszta klasy szeptała między sobą jakieś uwagi dotyczące tego co widzieli przed chwilą. Była ciekawa ich opinii na ten temat, czy dają im jakieś szanse? Ona sama nie była pewna, czy ich związek jest prawdą. Przez te trzy lata obserwowania go z cienia, nauczyła się, że nie jest ekwiwalentna z Rukią. Sądziła, że to właśnie ją wybierze gdy wszystko się uspokoi, jednak Soul Society podziękowało mu za pomoc i odebrało mu odznakę zastępczego shinigamiego. Chciała się go spytać, dlaczego podjął taką decyzję? Dlaczego został? Dlaczego podkulił ogon i zgodził się na to co mu powiedziano? Czy ich związek to tylko atrapa by zapomnieć o Ruki? Za każdym razem zagryzała wargę by nie wypowiedzieć tych pytań, bała się odpowiedzi, bała się, że go zezłości swoimi wątpliwościami. Mimo wszystko nie chciała być dla niego kłopotem, dlatego starała się spychać swoje myśli, pragnienia gdzieś w głąb siebie ciesząc się, że ma go nadal przy sobie.

- Orihime. - Tatsuki zwróciła się do niej stanowczo, wyrywając z natłoku myśli.

- Tak? - Podniosła pytająco brwi, otwierając lekko usta w zaskoczeniu.

- W ten weekend jadę z klubem na trening za miasto. Pomyślałam sobie, że mogłabyś wybrać się z nami.

Spuściła wzrok, próbując sobie przypomnieć czy ma jakieś konkretne plany dotyczące weekendu. Chciała się już odwrócić do chłopaka, by się spytać o to, gdy zadzwonił dzwonek, zmuszając wszystkich do zajęcia swoich miejsc.

Poczuła ulgę nie musząc odpowiadać Tatsuki natychmiast. Mogła spokojnie przemyśleć ofertę, choć gdzieś w głębi siebie, wiedziała, że mimo całej miłości do Tatsuki, nie ma ochoty z nią jechać na jej trening judo. To nie był jej klub, nie jej klimat, a siedzenie i nic nie robienie i bycie zdaną na ich łaskę kompletnie jej nie odpowiadało. Wyciągnęła z torby swój kalendarzyk, gdzie zapisywała sobie zbliżające się obowiązki, tak jak sądziła ten weekend miała wolny, nie miała nawet randki z Ichigo. Spuściła wzrok, zapisując w tych dniach wyjazd z Tatsuki. Była jej to winna. Wreszcie ona znosiła cierpliwie jak ją ignorowała przez sprawy związane z Soul Society.

Spojrzała się na nauczyciela, który ze znudzonym wyrazem twarzy mówił im o najnowszych wynikach różnych badań. Nikt tak naprawdę nie był tym tematem zainteresowany, może poza Ishidą, który jak zwykle wydawał się pochłonięty przez pragnienie wiedzy. Orihime nie dziwiła się, że za każdym razem zajmował pierwsze miejsce na egzaminach.

888

To było kilka tygodni po wojnie z Quincy, odkąd wrócili leżała w swoim mieszkaniu, próbując odzyskać siły. Nie sądziła, że kiedykolwiek dojdzie do tego, że będzie wykończona używając swojej mocy. Nie mogła jednak zignorować łez przyjaciół opłakujących ich zmarłych przyjaciół. Robiła co mogła, ryzykując własnym życiem.

W tym czasie nie kontaktowała się z nikim, główną przyczyną było to, że nie miała siły by podnieść się ze swojego łóżka i podejść do szafki gdzie znajdował się telefon, nie mówiąc już o wyjściu na zewnątrz. Jednak pewnego dnia usłyszała pukanie do drzwi, próbowała się skupić by stwierdzić po reiatsu kto ją nawiedził, nie potrafiła. Czekała w ciszy, aż drzwi się otworzyły, a w progu jej sypialni stanął jej kolega z klasy, jej nakama Ishida. Zastanawiała się, czy przyszedł przepraszać, czy może pożegnać się na zawsze? Nie mogła przewidzieć co miało za chwilę nastąpić.

Chłopak usiadł przy niej, ze swoją zwykłą poważną miną. Poprawił swoje okulary spoglądając na nią wzrokiem pełnym wątpliwości. Ona zaś milczała wpatrując się w niego spod przymkniętych powiek. Chciała mieć to już za sobą, ich rozmowę o tym co się stało. Nie obchodziło ją to w ogóle. Cieszyła się, że wszyscy żyją. Tylko to się liczyło.

- Inoue-san... - Zaczął niepewnie, jakby szukając odpowiednich słów w głowie. Zaskoczyło ją to, bo spośród całej paczki, Ishida był ostatnią osobą, którą mogła posądzić o brak słów, nigdy nie sprawiało mu to problemów, teraz zaś wyglądał jak nieprzygotowany uczeń przed tablicą. - Chciałem ci coś powiedzieć. Wiem, że to pewnie nienajlepsza chwila zważywszy na okoliczności, jednak mogę nigdy nie znaleźć odpowiedniego momentu na to.

Podniosła pytająco brwi, obracając głowę w jego stronę. Czuła, że jego słowa mają korzenie nie tyle w wojnie, jak w czasach przed nią. Jej serce dziwnie zadrżało ze strachu. Nie chciała tego usłyszeć. Definitywnie nie chciała by jej przyjaciel powiedział jej to o czym myślał.

- Bardzo cię lubię Inoue.

Powiedział to. Słowa, które chciała usłyszeć od jej innego przyjaciela, ale nie od Ishidy. Zamknęła powieki, czując jak zbiera się jej na szloch. Nie mogła, nie potrafiła odwzajemnić jego uczuć. Nieważne jak będzie próbować, nie okłamie swojego serca. Próbowała opanować oddech, gdy usłyszała jak podnosi się ze swojego miejsca i wychodzi z jej pokoju. Zdumiona, spoglądała za nim, nie mając siły nic powiedzieć. Co mogła powiedzieć? Tak bardzo nie chciała go skrzywdzić. Dlatego, bojąc się uczuć Ichigo, postanowiła mu nigdy nie wyznać, że go kocha, nie chciała by cierpiał przez konieczność odrzucania jej.

- Przyniosłem trochę wody. Musisz czuć się spragniona.

Typowy uprzejmy Ishida. Nie wytrzymała. Zaczęła płakać spazmatycznie, chowając twarz w dłoniach. Jak bardzo mogła znienawidzić siebie? Ile jeszcze gwoździ przybije do swojej trumny?

888

Szły w ciszy przez hol słysząc roznoszące się wokół szepty. Nauczyła się je ignorować, prawie ich nie zauważała będąc pogrążoną w swoich myślach, jednak Tatsuki nie była na tyle cierpliwa by znosić ze spokojem komentarze facetów na swój czy też jej temat.

- Dobrze, że to ostatni rok. Mam już dość tego. - Warknęła poirytowana, ściskając w dłoni kanapkę.

Orihime nie odpowiedziała, szła zamyślona przed siebie. Nie wiedziała co powinna ze sobą zrobić, mimo tych wszystkich marzeń, które miała o swojej przyszłości, tak naprawdę czuła się w pozycji, z której nie ma wyjścia. Zazdrościła Tatsuki jej charyzmy i pewności tego co chce robić, dotyczyło to większości jej znajomych, nawet Ichigo miał swoje plany związane ze studiami medycznymi.

- Oj słuchasz mnie Orihime? - Dziewczyna chwyciła ją za rękę, zmuszając do zatrzymania się.

Spojrzała się na nią pytająco, chciała już przeprosić za ignorowanie jej, gdy podszedł do nich Ichigo razem z Keigo i Mizuiro.

- Idziemy na dach coś zjeść, a wy?

- Orihime, czemu z nim jesteś?! Patrz jaki on jest pozbawiony emocji! Ja jestem dużo lepszy! - Zapłakany szatyn stanął przed dziewczyną, trzymając ręce na jej ramionach.

- Puść ją Keigo. - Ichigo warknął pociągając go do tyłu. - Nie musimy się do siebie kleić, jak ty byś to robił.

- My też idziemy na dach. - Brunetka spojrzała się na nich zniecierpliwiona idąc przodem ciągnąc za sobą przyjaciółkę.

Orihime uśmiechnęła się przepraszająco, próbując nie wywrócić się na schodach. Tak naprawdę, miała ochotę pójść na zewnątrz usiąść pod drzewem i pobyć trochę w samotności, nie musząc słuchać planów innych osób, dotyczących tego co będą robić po liceum. Czuła się wystarczająco zestresowana telefonami od dalekiej rodziny, która naciskała by podjęła naukę w Tokio na jakimś opłacalnym kierunku. Ona sama nie chciała iść gdziekolwiek. Chciała robić to co lubi, coś co przyniesie jej trochę przyjemności, poczuć, że żyje.

Gdy stanęły na dachu, westchnęła ciężko, czując ulgę, że najgorsze ma już za sobą i będzie mogła spokojnie usiąść i zjeść swoje kanapki. Rozejrzała się po miejscu, dostrzegając dużo więcej uczniów, niż bywało to w poprzednich latach. Tatsuki zmieliła w ustach przekleństwo, ponownie biorąc ją za rękę i prowadząc do ich miejsca. Ostatni semestr szkolny zapowiadał się pełen napięć, których nie będzie potrafiła rozładować. Wiedziała, ze jej przyjaciółka chce porozmawiać z nią o jej związku z Ichigo, o jej planach po liceum. Będzie po prostu jak zwykle chciała jej pomóc, ale Orihime, nie wie tak naprawdę, co powinna jej powiedzieć.

Feet don't fail me now
Take me to the finish line