Harry z zamiarem odbycia swojego szlabanu wszedł do gabinetu Snape'a. Rozejrzał się, profesora nie było w pomieszczeniu. Mógłby krzyknąć, ale po co wywoływać chimerę z pieczary. Chłopak już miał wymknąć się z powrotem na korytarz, kiedy usłyszał głos swojej najlepszej przyjaciółki, dochodzący z prywatnych kwater mistrza eliksirów:

-Wygląda nieziemsko... mrrr...

-To jest właśnie Cezar, moja droga.- Potter w jednej sekundzie zmienił zdanie i bezszelestnie skierował się do źródła głosów.

-Severusie, czy mogłabym... proszę.

-Sam nie wiem...

-Barrrdzo prrroszę... Nawet nie wiesz, jak wielką mam na to ochotę.

-Skoro nalegasz – słychać było, że prośby Hermiony są balsamem dla uszu mężczyzny – otwórz buzię. O, tak. Dobrze.

-Mmmm...

-Czujesz, jak delikatnie pieści podniebienie?

-Mmmm... - nastolatek stał już pod uchylonymi drzwiami do salonu nauczyciela, ale coś, jakieś niepojęte, chore zaciekawienie, nie pozwalało mu przejść choćby kroku więcej i zniszczyć tej sceny.

Przez chwilę nie słyszał nic, poza głośnym oddechem dziewczyny.

-Nie tak szybko, Hermiono - westchnął czarnowłosy – Wolniej, bo zaraz... Aaach. - usłyszał, jakby coś z głuchym łoskotem padło na dywan.

Nie, nie, nie! Musi to natychmast przerwać! Czym prędzej wparował do środka, gdzie czekał go całkiem ciekawy widok;

Snape stał za wysokim stołem, przykrytym obrusem tak, że nauczyciela widać było tylko od pasa. Stał i przyglądał się czemuś, co najwyraźniej leżało dokładnie przed nim na podłodze. Niestety, chłopak nie miał więcej czasu, aby się przyglądać; jego obecość została wykryta.

-Potter?

-Harry? - tym czymś, co leżało przed profesorem była Hermiona. Podniosła głowę nad obrus, ukazując swoje ubrudzone oblicze. Przez czoło dziewczyny, po boku nosa, aż do prawego policzka spływała bliżej nieokreślona, biała i gęsta ciecz.

-C-co wy tu robicie? - krzyknął oburzony Wybraniec.

-Jak to co? Jemy sałatkę! - uśmiechnęła się czarownica, podnosząc z ziemi miskę oraz kwałki zielonych liści.

-Zetrzyj ten sos z twarzy – polecił nauczyciel, po czym, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, wyjął z włosów Gryfonki małą, kwadratową grzankę, którą schrupał – Panie Potter, proszę za mną. Mamy szlaban do odrobienia.