Po jej pierwszej wizycie pióra pojawiały się dwa razy w roku. Każde długie, w ostrym, jednolitym kolorze. Jedno miało przyjść w dniu jej niedoszłych zaręczyn.
Potem znajdywała je częściej i każde kolejne było inne od poprzednich: miały cętki, paski, łaty czy inne plamki.
Gdy wróciła zza lustra, czekało na nią kolejne, w najpiękniejszym odcieniu złota. Zrozumiała, że tamtego dnia powinna znaleźć następne.
Od tej pory każdego „pierzastego dnia" wypatrywała dziwów. Nigdy jednak nie wróciła do niezwykłego świata.
Po wielu latach od piórka w zebrę, znalazła ostatnie na stoliku nocnym. Gdy się obudziła, usłyszała:
— Witaj, Alicjo. Już mi nigdy nie uciekniesz.
