Gra o Ciebie

Świat: Sailor Moon

Czas: Po zakończeniu serii

Postacie: Haruka i Michiru

Prolog

Srebrny Księżyc majaczył w spokojnych wodach oceanu, a dookoła towarzyszyły mu malutkie światła gwiazd, odbijające się w ciemnej wodzie niczym w ogromnym lustrze. Po opustoszałej plaży spacerowały dwie młode, szczupłe dziewczyny. Jedna z nich miała długie, zielone włosy, a druga krótkie, obcięte jak u chłopaka. Wsłuchiwały się w szum morza i wiatru pędzącego ponad grzbietami fal. Blondynka wolniutko zbliżyła się do swojej towarzyszki i objęła ją ramionami.

- Jak długo zamierzasz rozmawiać ze swoim oceanem, Michiru? - zapytała.

- Nudzi ci się, Haruka? - dziewczyna o oczach niebieskich jak głębia morza odpowiedziała pytaniem.

- Nie, mogłabym patrzeć na Ciebie godzinami. Ale martwię się o ciebie. Nie pamiętasz, że za dwie godziny masz koncert? - Haruka kontynuowała.

- Wolałabym zapomnieć.

- Jesteś idealna, nie powinnaś się denerwować. Wszystko musi wyjść dobrze, jeśli to ty będziesz trzymała skrzypce.

- Trema dokucza wszystkim. Nawet największym mistrzom do których mi daleko. - odparła Michiru uśmiechając się.

- To nie wszystko. Morze próbuje mi coś przekazać... - dodała.

- Co masz na myśli? - zapytała Haruka kierując głowę w stronę brzegu, jakby próbowała usłyszeć głos o którym mówiła jej przyjaciółka.

- Mówi mi, że szykują się jakieś zmiany. Nieoczekiwany zakręt na mojej drodze życia...

- Na dobre, czy na złe?

- Nie wiem.

- Dlatego nie ma się czym martwić. Pomyśl sobie, że te zmiany przyniosą coś wspaniałego. I chodź już, bo nie zdążysz się przygotować.

Blondynka dotknęła dłoni swojej dziewczyny i poprowadziła ją w kierunku samochodu.

Kilka godzin wcześniej, w jednym z najwyższych drapaczy chmur w centrum Tokyo, noszącym imię Cygnus Tower, a nazwanym tak od korporacji której siedziba mieściła się w budowli, właściciel budynku pracował w swoim gabinecie pomimo późnej nocy. Okna w jego biurze były ogromne, zapewniające mężczyźnie widok na panoramę całego Tokyo, a wnętrze ozdobione było drewnianymi meblami z których niektóre liczyły sobie setki lat, a inne zostały zaprojektowane przez światowej sławy współczesnych projektantów. Mężczyzna siedzący w skórzanym fotelu wyglądał na około 35-40 lat, miał czarne włosy, a na sobie czarny garnitur. W pewnym momencie drzwi do jego biura otwarły się i do środka zaglądnęła kobieta o dużym biuście i długich blond włosach.

- Przeprasza panie Tokiyama, ale jakiś mężczyzna chciał się z panem spotkać. - poinformowała.

- Co takiego? Jest środek nocy! Nie oczekuję na nikogo, zresztą zaraz i tak wychodzę! - krzyknął czarnowłosy mężczyzna.

- Ale on powiedział ,że się stąd nie ruszy. Powiedział abym wspomniała, że spotykał się pan z nim na starym kontynencie. Twierdził, że będzie pan wiedział o co chodzi.

Słysząc ostatnie zdanie, Tokiyama zbladł. Osunął się na fotel spoglądając na miasto za szybą.

- Dobrze. Proszę go wpuścić. I może już pani iść do domu. - oznajmił.

Po chwili w biurze znalazł się szczupły, starszy mężczyzna o siwych włosach ubrany w elegancki, biały garnitur. W dłoni trzymał drewnianą laskę. Podszedł do biurka Tokiyamy kładąc na jego blacie dłoń z granatowym sygnetem.

- Cieszę się, że jesteś w dobrym zdrowiu. - powiedział uśmiechając się.

- Czego chcesz?! - zapytał przestraszony Tokiyama.

- Powinieneś to wiedzieć! Nie pamiętasz o naszej obietnicy sprzed lat?

- Już przyszedł ten czas?

- Jeśli o tym zadecyduję, to tak się stanie. Wszystko zależy ode mnie...

- Co mam dla ciebie zrobić?

Siwy człowiek rozglądał się dookoła, zupełnie jakby czegoś szukał. Zauważył bilety leżące na biurku mężczyzny.

- Co to jest? - spytał.

- Bilety na koncert. Do filharmonii. - Tokiyama odpowiedział drżącym głosem.

- Okazuje się, że dalszej inspiracji będę szukał w muzyce. - oznajmił człowiek ubrany na biało. Czarnowłosy zamknął oczy. Chciał unikać wzroku swego gościa tak długo jak to było możliwe. Kiedy zdecydował, aby znów spojrzeć na świat, okazało się że siwy mężczyzna opuścił już pomieszczenie, cicho jak wiatr wiejący ponad wzgórzami.