To jest moje pierwsze opowiadnie, które publikuje. Dotychczas pisałam jedynie do szuflady. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przeszukałam cały internet, i jeszcze nie znalazłam niczego co było by podobne do mojego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Rozdział I
Był piękny, słoneczny dzień. W miasteczku Bon Temps nie działo się nic ciekawego. No, teraz nie działo się nic.. Noc to już inna sprawa. Wampiry, wilkołaki i wszelkie inne Łaki zjeżdzały masowo do mojego baru. W zasadzie nie tylko mojego, bo byłam tylko współwłaścielką. Drugim właścicielem był Sam- mój nalepszy przyjaciel i chłopak zarazem. OH, no tak nie przedstawiłam się! Mam na imię Sookie, Sookie Stackhouse. Mam 29 lat, i jestem telepatką. Tak, dobrze czytacie. Zawsze uważałam, że telepatia to moja zmora, ale nauczyłam się nad tym panowac dzięki mojemu byłemu chłopakowi Billowi. Sam Bill jest sto piędziesioletnim Wampirem. Jego rodzina sądziła, że pożarła go puma, a prawda jest taka, że został przemieniony w krwiopijcę przez Lorenę. Najbardziej sadystyczną wampirzycę jaką miałąm nieprzyjemnośc poznac. Czemu nieprzyjemnosc? Otóż, jeszcze jak ja i Comptom byliśmy parą wezwała go do siebie, a musicie wiedziec, że wampirze dziecko (ha ha) musi odpowiadac na wezwanie bezzwłocznie. Tak więc, Bill okłamał mnie, wyjechal do Loreny. Ja uratowałam mu tyłek, zabiłam Lorenę, ale nie mogłam z nim dalej byc. Niemniej jednak, nadal się widujemy, bowiem mieszkamy blisko siebie, i jestesmy bliskimi przyjaciółmi. A wracając. Był piękny dzień, słońce grzało, więc ruszyłam się z łóżka, i poczłapałam do kuchni zrobic sobie kawę. Gdy była juz gotowa, założyłam szlafrok, i wyszłam na zewnątrz. Odstawiłam kawę na stolik, i wyciągnęłam z szopki ogrodowe krzesło i rozłożyłąm się na nim wygodnie.
Ostatnie noce były bardzo interesujące. Kojarzycie Harry'ego Potter'a nie? Otóz, jeden z moich wampirzych znajomych, Eric, przyjechał wczoraj do mnie do pracy wczoraj i...
- Czesc Sookie! Masz chwilę?- zawołał w drzwiach do baru i uśmiechnął się do mnie. Oh, no tak! Najbardziej uwodzicielski uśmiech jaki miał w swoim repertuarze rozjaśnił jego twarz. Musicie wiedziec, że był bardzo, ale to bardzo przystojny. Metr dziewiędziesiąt wzrostu, blond włosy, umięśniony, piękne niebieskie oczy. Wszedł do środka i rozejrzał się. - Ale pustki! Co tutaj taka cisza?
- Czesc Eric. Miło cię widziec. Ah, no cóż zrobic, w lecie zawsze jest mniejszy ruch.- powiedziałam- Rozumiem, ze masz do mnie ważną sprawę ? Inaczej by Cię tu nie było.
- Moja droga Sookie, za dobrze mnie znasz, za dobrze.- powiedział z uśmiechem. Cieszyłam się, że nie mogę czytac w jego myślach. Ogólnie nie mogę czytac w myślach wampirom, jak niby? Przeciez jego mózg nie wysyła fal mózgowych, bo on jest martwy. - Czy możemy przejśc do biura? - powiedział i rozejrzał się dookoła. W barze prócz nas było tylko kilka osób, w dodatku w rewirze mojej nowej kelnerki Natalie. - Jasne. Daj mi chwilę. -mruknęłam i podeszlam do Natalie, informując ją, że będe w biurze gdyby mnie potrzebowała. Ja i Eric weszliśmy do biura. Pomieszczenie było małe, stało w nim tylko biurko, oraz krzeszło. na biurku był laptop, i wazonik z różami. - Kochanie, czy mogłabyś coś dla mnie zrobic?- zapytał Wampir wpatrzony we mnie.- Ericu, nie jestem Twoim kochaniem, to po pierwsze. A po drugie zawsze robię to o co mnie poprosisz.
-Więc? -zapytałam.
- Czy kojarzysz Harry'ego Potter'a?- zapytał.
- No jasne! Kto go nie kojarzy?- odpowiedziałam.
- Świetnie, mniej tłumaczenia. Nie przerywaj mi! Chodzi o to, ze ów Potter, Hermiona Granger-Snape, Severus Snape, Ron Weasley i jego Siostra Ginewra Weasley oraz jej mąż Blaise Zabini, pojawią się jutro w Twoim domu. Zanim zasypiesz mnie gradem pytań, powiem Ci, że cały Świat z ksiązek Rowling istnieje. Mało tego, ona sama jest czarownicą. Widzisz, historia jest o tyle ciekawa, że ona zna tych ludzi, i stwierdziła, że fajnie bylo by napisac książkę o Magii i wszystkich innych rzeczach, jak Hogwart i Voldemort. Cała historia jest prawdziwa, z tym, że Hermiona jest żoną Severusa, a Ginewra Blaisa. Jednakże, Jane zmieniła co nieco, i w efkcie w książce wyglądo to wszystko inaczej. Voldemort też istniał, cała historia wydarzyła się naprawę. I to nie aktorzy się wnich wcielili tylko oni sami. No, może prócz Voldemorta i śmierciożerców, tu potrzebowali aktorów. Co się tak gapisz?!- przerwał i spojrzał na mnie. Cóż, to bylo jak najbardziej na miejscu, bo byłam w autentycznym szoku!
- Ericu, czy Ty sobie jaja ze mnie robisz? To jak niby to miało wyglądac? Pili jakies mikstury. które ich odmładzały czy jak?!- krzyknęłam. Wiedziałam, że Wampir, a zwłaszcza Eric nie żartuje, ale cholera jasna!, cięzko mi było uwierzyc w to mówi.
- Sookie, ja niby sobie żartuje? -warknął zdenerwowany, ale zaraz się uspokoił. - Tak, pili mikstury odmładzające. To są czarodzieje, a Snape jest Mistrzem Eliksirów. Wiesz, oni mają teraz po dwadziescia parę lat, no może z wyjątkiem Severusa. On ma ponad czterdzieści. Po co tu przybędą dowiesz się jutro. To jak? Zgadzasz się?- zapytał.
- Wiesz, ty nigdy nie pytasz o zdanie, tylko oznajmiasz, a to różnica. Tak, niech będzie. - Powiedziałam. - O ktorej będą?
- Koło południa. Nie martw się, są bardzo niebezpieczni, ale tylko gdy im ktoś zagraża. W sumie nie. Oni są cholernie groźni. - powiedział, po czym dodał- Ale nie martw się, są po naszej stronie.
I wyszedł.
Gdy wróciłam do sali głownej, był juz większy ruch, ale pojawiła się inna kelnerka Danielle, więc nie byłam im potrzebna. Więc wyszłam do domu. Otworzyłam oczy, i znalazłam się spowrotem w swoim ogrodzie, na krześle i z kubkiem kawy w dłoni. Zapowiada się interesujący dzień.- pomyślałam, i weszłam do domu.
