Renji nie wierzył w to, co widział. Jego kapitan siedział po środku swojego gabinetu ubrany w ... wielowarstwowe kimono w rażącym, różowym kolorze, a we włosach, zamiast kenseikan, miał wplecione różowe wstążki. Nim zdążył jakoś zareagować, jego kapitan ostrzegł go cichym głosem:

- Nie komentuj, Renji, i pomóż mi się z tego wyplątać.

Porucznik przełknął ślinę i posłusznie podszedł do kapitana. Przyklęknął i zaczął rozwiązywać supeł z obi na plecach Byakuyi.

- Kto cię tak urządził, kapitanie? - Nie wytrzymał.

- Byłem winny przysługę Yachiru.

"No tak." Pomyślał Renji. "Kto inny wymyśliłby coś takiego." Nagle winny całej sytuacji wpadł z szumem przez okno.

- Byakushi, co ty robisz? - Różowowłosa dziewczynka zaszczebiotała. Byakuya wstał i wyplątał się z reszty różowego kimona.

- Muszę coś pilnie sprawdzić. - oznajmił Kuchiki, rozplatając kokardki i zakładając kenseikan na włosy. - Ale porucznik Abarai z chęcią pobawi się z tobą zamiast mnie. - I wyszedł, zostawiając zszokowanego porucznika, który smętnie wpatrywał się w drzwi, z radośnie chichoczącą dziewczynką.


Kapitan Kuchiki wrócił do swojego gabinetu dopiero późnym wieczorem.

- Jeszcze tu jesteś, Abarai?

- K-kapitanie, mógłbyś mnie rozwiązać? Porucznik Yachiru zagroziła, że jak uszkodzę to kimono to przez tydzień będę biegać do świata żywych po słodycze dla niej.

Cisza wypełniła pokój, a twarz Abaraia zaczęła nabierać koloru zbliżonego do koloru kimona. Wreszcie Byakuya ruszył w jego stronę i przyklęknął, rozwiązując obi oplatające jego porucznika jak baleron. Palce Byakuyi delikatnie odwijały zwoje pasa.

- Nie jesteś zły, że zostałeś zmuszony do wypełnienia obietnicy swojego kapitana? - Rozległ się cichy głos obok ucha Abaraia, a ciepły oddech musnął skórę na jego szyi.

Nie, Abarai Renji nie był zły. Zwłaszcza teraz.

- Nie, kapitanie. To był mój obowiązek. - Odpowiedział nerwowo Renji i przełknął ślinę. Poczuł, że kimono zsuwa się z niego. Zerwał się na nogi. Byakuya podniósł się i spojrzał na swojego porucznika.

- Dziękuję bardzo. - Abarai prawie wykrzyczał, kłaniając się. - Dobranoc, kapitanie. - Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.