Sztuka pt.:

"FELIX FELICIS"

Występują:

HARRY (Potter)

RONALD (Weasley)

MORFEUSZ

FRED (Weasley)

GEORGE (Weasley)

HERMIONA (Granger)

FILCH (Argus)

AKT I

(Hogwart. Wieża Gryffindoru. Dormitorium chłopców 6-roku. Noc)

HARRY:

Ronaldzie! Ronaldzie! Mój przyjacielu! Czyżbyś zmrużył już swe powieki, zapadając swym ciałem w czułe Morfeusza objęcia?

MORFEUSZ:

(spod kołdry)

Ja ci dam czułe objęcia!

HARRY:

(niezrażony)

Ronaldzie! Ronaldzie! Mój przyjacielu! Czyżbyś nie był już duchem swym w ciele swoim, oddalając się w siebie, swoje mary senne?

MORFEUSZ:

Daj już spokojnemu odpoczynek zaczerpnąć!

HARRY:

Ronaldzie! Ronaldzie! Mój przyjacielu! Czyżbyś wyzbył się ziemskiej świadomości?

RONALD:

Harry, kurwa, daj wreszcie spokój i idź spać. Znowu przedawkowałeś Felix Felicis!

KONIEC AKTU I

AKT II

(Hogwart. Ciemny korytarz.)

FRED:

Mój bracie kochany! Jedyna ostojo życia mego, zacne boskości posiadasz, gdy płynnem złotem usta me brodzisz.

GEORGE:

(wąchając fiolkę)

Szlag by to trafił! Fred! To nie Felix Felicis tylko płynny roztwór marichuany z krzaczków Filcha!

FRED:

Aczkolwiek zielne krzaki zaprawdę przednie stary lokaj posiada.

(Pojawia się FILCH)

FILCH:

Jebane skowronki, akysz! akysz! Skowronki jebane.

(FILCH znika ze sceny)

FRED:

Zacny melanż milordzie!

GEORGE:

Fred, wracamy do wieży.

FRED:

Naprzód konnico! Za Narnię! I za Aslana!

(FRED w podskokach wybiega ze sceny, GEORGE podąża za nim, kręcąc głową.)

KONIEC AKTU II

AKT III

(Hogwart. Wież Gryffindoru. Pokój Wspólny)

GEORGE:

Hermiono! Hermiono! Czy...

HERMIONA:

Błagam, tylko ty nie zaczynaj tak mówić!

GEORGE:

Ależ nie! Ja...

FRED:

To mnie szukasz, miła pani. Pozwól, że rączkę twą, białogłowo cudna, ucałuję.

HERMIONA:

Drętwota!

(FRED pada)

Uff... I spokój. Na górze Ron trzyma Harry'ego. Coście mu dali?

GEORGE:

Ehmm... no tego... Felix Felicis! Działa od zaraz . Czyżbyś chciała trochę, Hermiono?

HERMIONA:

Pozwól uprzejmie, że podziękuję.

GEORGE:

(podsuwa jej fiolkę pod nos)

Ależ nalegam!

HERMIONA:

(wącha)

Cóżże za cudny zapach tu polatuje?

FRED:

(budzi się)

Felix Felicis!

(Pojawia się RONALD i HARRY.)

HARRY:

Felix, twe zdrowie!

RONALD:

Felix to eliksir, nie imię, baranie!

HARRY:

(smutno)

A ja myślałem...

RONALD:

Kończmy tą farsę, mości panowie!

HERMIONA:

Ekhem!

RONALD:

I panie!

Kończmy już to Felixa ćpanie!

KONIEC