Aktualnie przebywała w Norze, były wakacje i mogła choć trochę odpocząć. Leżała więc myśląc. Był stan wojenny, wszędzie roiło się od popleczników Voldemorta. Co prawda ostateczna bitwa nie została jeszcze wypowiedziana, ale zbierali armię i plany. Na myśl, że ktoś kogo kochała i szanowała mógł zginąć, traciła cały humor i nadzieję jaka w niej pozostała. Było tu tyle ważnych dla niej osób! Moody, Minerwa, profesor Dumbledore, Harry, Weasley'owie, Tonsk, Remus i cała reszta, byli dla niej jak rodzina.
Od kilku miesięcy grono powiększyło się o jedną osobę, która nosiła nazwisko Malfoy. Jak to możliwe, że książę Slytherinu, tępiciel szlam i syn ludzi wewnętrznego kręgu śmierciożerców stał się jednym z jej najlepszych przyjaciół, stał się bratem? Gdyby ktoś rok temu powiedział jej, że jedną z najbardziej bliskich dla niej osób będzie Draco Malfoy zaczęłaby się histerycznie śmiać. Jednak teraz nie wyobraża sobie, że mógłby być dla niej tylko wrogiem. Jakby miała teraz wybierać przyjaźń z Harrym a z Draco nie mogłaby wybrać.
Jak to się zaczęło?
Patrolowała nocne korytarze. Nagle z sali transmutacji dobiegły do jej uszu dziwne dźwięki. Jako prefekt naczelna miała obowiązek je sprawdzić. Jej oczom ukazał się Draco Malfoy, cały w łzach i krwi, drżący jak małe dziecko. Chciała mu pomóc, odtrącił ją mówiąc, że nie potrzebuje litości szlamy. Jednak wiedziała, że musi jakoś zadziałać, siłą wlała mu do ust eliksir uspokajający. Zaczął mówić, że chce się nawrócić, nie chce już być tym czym jest, co nie przyszło mu łatwo, musiała go dobre 2 godziny namawiać, żeby jej powiedział, wlewając mu do ust różne eliksiry.
Pokazał jej także wspomnienie, jak mordowali na jego oczach 10 letnie mugolskie dziecko. Widok był straszny, będzie go pamiętać już zawsze. Draco zaczął błagać ojca, żeby przestał, jednak nie posłuchał i zaczął rzucać klątwy na własnego syna. Ledwo doczołgał się do punktu aportacyjnego.
Tak dołączył do Zakonu. Po kilku miesiącach był on już w zewnętrznym kręgu. Dużo osób traktowało go z dystansem i często brakiem jakiegokolwiek zaufania. Co najdziwniejsze pierwszy przyjął bo największy paranoik w całym Zakonie, Alastor Moody. W jego ślady poszedł Remus, Kingsley i Tonks. Od początku wspierał go profesor Dumbledore, Snape i Minerwa, oraz oczywiście Hermiona, która sama go namówiła do pójścia do Dumbledore'a.
Nie tolerował go jednak Ron i reszta Weasley'ów. Między ich klanem a Malfoy'ami walka była od zawsze, wpajana następnym pokoleniom. Najbardziej zaskoczył ją jednak Harry, który nie miał nic przeciwko Ślizgonowi w ich szeregach.
Ron postanowił odwrócić się od nich, twierdząc, że Draco zajął jego miejsce.
Oczywiście nie była to prawda.
Jednak Ron powiedział, że nie będzie po jednej stronie z takim śmieciem jakim jest Malfoy, więc ich trio, które było razem wiele lat, rozpadło się.
Myślała jeszcze chwilę czasu kiedy dobiegł ją krzyk z dołu. – Chodźcie na śniadanie!
