RURKA Z KREMEM

Autor: Kiryuuzaki

Rating: 18+

Ostrzeżenia: opisy seksu, brutalność, wulgarne słownictwo

Zawsze lubiłeś na mnie patrzeć. Uświadomiłem to sobie dawno, ale byłem zbyt niepewny siebie, by uznać to za komplement. Skanowałeś mnie wzrokiem, nieświadomie oblizując wargi. Miałeś pragnienie w oczach, wiesz? Pewnie nie zdawałeś sobie z tego sprawy, w końcu jak mogłeś wiedzieć, że twoja maska była niedoskonała? Tylko przy mnie tworzyły się w niej pęknięcia, ukazujące to, co dzieje się w twoim umyśle. Pracowałeś ciężko nad swoim pragnieniem, widziałem każdy niepotrzebny ruch, który kończył się, gdy tylko uświadamiałeś sobie, co robisz. Było ci ciężko utrzymać ręce przy sobie? Jak bardzo byłeś twardy, kiedy wędrowałeś do schowka w środku mojego szlabanu, by sobie zwalić? Och, przestań się rumienić. Przecież w tym, co ty robiłeś, też nie było ani grama romantyczności.

Starałeś się tylko patrzeć i musiałem z niechęcią przyznać, że powstrzymywanie się wychodziło ci całkiem nieźle. Gdyby nie twoje głodne spojrzenie, mógłbym nawet pomyśleć, że mnie nienawidzisz. Nie było tak, prawda?

Kiedy pochylałem się nad kotłem, który sam kazałeś mi wyczyścić, czułem na sobie twój wzrok. Przyznaj się, miałeś ochotę podejść do mnie i zerżnąć mnie na środku swojego gabinetu, bez pytania o to, czy cię chcę. To byłby gwałt. Chyba właśnie ta myśl uspokoiła twoje żądze. Problem w tym, że ich nie zlikwidowała. Nadal płonąłeś, gdzieś tam, głęboko w swoim umyśle. I w spodniach, jak sądzę.

Lubiłem świadomość, że jesteś twardy z mojego powodu.

Tak, Snape. Byłem niegrzecznym Złotym Chłopcem. Nie powinienem nic dostać, a jednak tego dnia otrzymałem od ciebie niewypowiedzianą rozkosz. Bałeś się mnie pieprzyć, ale nie miałem ci tego za złe, bo byłem szczęśliwy po tym, jak zdarłeś ze mnie szatę i pochłonąłeś mnie ustami. Perwersyjnie. Bez zahamowań. Ssałeś mnie, jakbym był twoją rurką z kremem. Mój wytrysk, pomimo tego, że nie był słodki, sprawił, iż wyglądałeś na zadowolonego. Widziałem ten krótki, rozmarzony uśmiech na twojej twarzy, wiesz?

Byłeś w szoku po tym, co zrobiłeś, prawda? Unikałeś mnie.

Musiałem więc sam dać ci znak. Przyszedłem do twojego gabinetu z pełną świadomością tego, do czego nasze spotkanie doprowadzi. Żądza. Brutalność. Ślady zębów na rozgrzanej skórze. Wiedziałeś, że to był mój pierwszy raz, ale pomimo tego nie potrafiłeś się opanować. Rżnąłeś mnie bez troski o to, czy mnie także jest dobrze. Nie protestowałem. Chciałem cię w sobie, bez względu na to, czy będę krwawił, czy nie. W pewnym momencie świadomość tego, że mnie pieprzysz, była ważniejsza od bólu. Twoja twarz była taka piękna, kiedy krzywiłeś się z przyjemności, że nie potrafiłem się powstrzymać i pocałowałem cię, tryskając spermą pomiędzy nasze ciała. Poplamiłem ci szatę, której nawet nie zdążyłeś ściągnąć, gdy rzuciłeś mnie na biurko.

Nasz seks był niechlujny, ale to właśnie dlatego był taki dobry, prawda, Severusie? Czysta żądza, ból, krew, pot, łzy i sperma oblepiająca nasze ciała. Brak uczuć, pomimo tego, że czerpaliśmy przyjemność z pocałunków. Tak właśnie było dla nas najlepiej.

Więc…dlaczego teraz, gdy do ciebie przychodzę, całujesz mnie delikatnie, jakbyś się bał, że mnie zranisz? Nie zauważyłeś, że jestem masochistą? Zrobiłeś się miękki. Żałosne. Myślałem, że jesteś czymś więcej. Chciałem, byś mnie rżnął. Nie kochał.

Pamiętaj, by bolało, bo nie istnieje rozkosz bez cierpienia. Nie istnieje życie bez cierpienia.

A ja…chcę żyć, profesorze Snape.

KONIEC