Dystrykt 7
W dzień żniw Sasuke Uchiha miał szesnaście lat. Był to dzień, którego wszyscy z dwunastu dystryktów w Japonii musieli doświadczyć. Był to dzień, którego wszyscy z dwunastu dystryktów bali się bardziej niż każdego innego dnia w swoim życiu. Dzień, w którym mogli zostać oderwani od swojego ciężkiego, lecz istotnego życia i zmuszeni do czegoś, co niemalże gwarantowało ich śmierć. Większość z nich zostanie oszczędzona i uzyska pozwolenie na odejście, jednakże dwójka z każdego dystryktu nie będzie miała już tyle szczęścia.
Sasuke Uchiha był przygotowywany do tego dnia odkąd skończył zaledwie dziesięć lat.
Budząc się o siódmej, zerknął na kalendarz na ścianie, by zobaczyć zakreśloną kółkiem datę. – Żniwa – napisane było czarnym markerem. Sasuke lekko skinął do siebie głową. Wstając, ubrał się w to co zwykle, niebieską koszulkę i białe szorty, po czym znalazł coś do jedzenia w kuchni.
Wiedział, że żniwa nie zaczną się przed południem, ale miał powód, by pozostać w pobliżu. Wiedząc, że nie wróci, upewnił się, że zajmie się wszystkim w domu, zanim wyjdzie. W przeciwieństwie do chat, w których żyła większość mieszkańców, Sasuke mieszkał w dużo większym domu dzięki pieniądzom, które posiadała jego rodzina. Kiedy jeszcze żyła.
Kiedy po raz ostatni spojrzał na swój dom, przez głowę przebiegła mu pewna myśl. Zacisnął zęby, zanim się odwrócił. Wszystko zaczęło się siedem lat temu, kiedy jego starszy brat Itachi został wybrany do głodowych igrzysk. Jego rodzice byli zdruzgotani na wieść o losie ich starszego syna. To jest, dopóki igrzyska się nie zaczęły.
Itachi zaczął normalnie poprzez ucieczkę i dołączenie do niewielkiej grupy. Lecz kiedy większość członków jego drużyny została zamordowana, coś się stało. Nikt nie był do końca pewny co, ale Itachi stracił nad sobą panowanie. Gdy tak się stało, zostało dwanaście osób, jednak pod koniec dnia Itachi był jedynym, który pozostał przy życiu. Zabił wszystkich jedenastu przeciwników w nędzne siedem godzin i został ukoronowany jednym z najbardziej udanych zwycięzców głodowych igrzysk.
Ludzie nie byli pewni czego się spodziewać po Itachim, kiedy wróci, lecz oczywistym był fakt, że się zmienił. Wdał się w wiele konfliktów z sąsiadami i członkami rodziny i jedyną osobą, którą traktował tak samo był jego młodszy brat. I wtedy, kilka miesięcy później to się stało.
Itachi wymordował całą swoją rodzinę i sąsiadów. Jedyną osobą, którą oszczędził był jego młodszy brat, Sasuke. Wspomnieniem, które powracało do Sasuke każdego dnia, było znalezienie jego rodziców martwych i brata stojącego nad ich zmasakrowanymi zwłokami.
- Zamierzam pozwolić ci żyć, Sasuke – powiedział małemu chłopcu. – Wiesz dlaczego? Dlatego, że już jesteś martwy! Zostaniesz wybrany tak jak ja. To nieuniknione. – To były ostatnie słowa, jakie Sasuke usłyszał od brata. Itachi uciekł i nigdy nie został złapany. Jednakże wbrew potworności tego co się stało, Sasuke wiedział, że jego brat mówił prawdę. Zostanie wybrany. Losowanie czy nie, Kapitol nie może odrzucić brata tak sławnego zwycięzcy.
Tak więc trenował przez ostatnie sześć lat. Jednakże nie było to łatwe i nie mógł być pewny, czy trening był wystarczający, by go ocalić. Lecz obietnica jest obietnicą, a Sasuke obiecał pomścić rodzinę. Jednak zanim uda mu się zabić brata, musiał wygrać głodowe igrzyska.
Wcześnie dotarł na plac miasta i czekał. Słońce wzeszło wyżej na niebie, podczas gdy czas płynął, a żniwa nadchodziły. Plac był zatłoczony i wszyscy wiedzieli, że był to moment, kiedy burmistrz wchodził na podium, by poprosić szesnastolatków o utworzenie dwóch grup; jednej dla chłopców i jednej dla dziewczyn. Sasuke szybko ruszył w stronę chłopców i czekał, aż nadejdzie jego kolej.
Zanotowali, że tam był i pobrali próbkę jego krwi. Następnie położyli na nią drobny kawałek papieru z wypisanym jego imieniem i włożyli do słoika, z którego burmistrz wyciągał imię. Wiedział, że to podstęp, ale godził się z tym. Po tym jak wszyscy zostali zanotowani, musieli stanąć w linii, by ułatwić drogę temu, kto zostanie wytypowany.
- Witam na tegorocznych Głodowych Igrzyskach! – ogłosiła burmistrz Tsunade, brzmiąc tak donośnie jak to możliwe. Nie miała wyboru jak tylko przeczytać wszystkim słowa Kapitolu. – Wybierzemy teraz jedną dziewczynę i jednego chłopaka, którzy dostąpią zaszczytu bycia tegorocznymi trybutami.
- I pamiętajcie, szanse mogą być na waszą korzyść!
Burmistrz włożyła rękę do słoika z imionami dziewczyn i wyciągnęła kawałek papieru. Otwierając go powoli, przeczytała nazwisko w myślach, zanim wypowiedziała je na głos.
- Karin Kusagakure.
Jak zawsze słychać było kilka westchnień i szeptów wśród dziewczyn, lecz ostatecznie dziewczyna została wypchnięta na scenę. Miała czerwone włosy i nosiła okulary. Sasuke zauważył, że w przeciwieństwie do większości dziewczyn, nie płakała, ale trzęsła się raczej widocznie. Przygryzała wargę, jakby bała się tego, co się stanie, gdy otworzy usta. Tsunade spytała, czy nie ma ochotników, chcących zająć jej miejsce, lecz jak zwykle nikt się nie zgłosił.
Wtedy burmistrz włożyła rękę do słoika chłopców. Wyciągając skrawek papieru i otwierając go, przeczytała jego nazwisko. – Sasuke Uchiha.
Niemal się roześmiał, lecz zadowolił się znaczącym uśmieszkiem. Pośród tłumu zapanowało zaskoczenie. Mimo że Sasuke nie miał przyjaciół, był znany z posiadania tłumu żeńskich wielbicielek, które nie były szczęśliwe, że został wybrany. Z kolei chłopcy zdawali się tym zbytnio nie przejmować.
Podchodząc do platformy, słyszał różne rzeczy i wrzaski na niego, lecz je zignorował. – Czy ktoś chciałby zgłosić się na ochotnika? – spytała Tsunade, ponieważ musiała. Zignorowanie tego zwyczaju byłoby wystarczająco podejrzane, by zastanawiać się czy losowanie było niezmienne. I podczas gdy kilka odważnych nastolatek próbowało się za niego zgłosić, żaden chłopak tego nie zrobił. Sasuke Uchiha weźmie udział w igrzyskach.
- Uściśnijcie dłonie – rozkazała im Tsunade. Gdy Uchiha uścisnął dłoń Karin, zauważył lekki odcień czerwieni na jej policzkach, kiedy na niego spojrzała. Jednakże wyglądał na poważnego i odsunął rękę zaraz po tym jak uścisk dłoni się zakończył. Tsunade nawet na nich nie patrzyła, zajęta wpatrywaniem się w tłum przed nią.
- Dystrykcie 7, ofiarowuję ci twoich dwóch trybutów!
Dystrykt 12
Naruto Uzumaki umierał z głodu. Dosłownie.
Od kilu dni nic nie jadł. Było mu słabo, kiedy stał tam w gorącym słońcu, otoczony przez ludzi. To nie była jego wina. Uwielbiał wcinać miski pełne jedzenia, kiedy miał ku temu okazję. Lecz kiedy jest się sierotą w dystrykcie dwunastym, wykazuje się tendencje do przeżycia całego dzieciństwa z pustym żołądkiem.
Rodzice Naruto zostali zamordowani kilka dni po jego urodzinach. Nikt nigdy nie powiedział mu dlaczego. Być może dlatego, że pracownicy sierocińca, w którym się wychował nie wiedzieli albo dlatego, że o to nie dbali. Cokolwiek to było, blondyn żył przez całe swoje życie, nie zaznawszy miłości rodzica. Opiekunowie w sierocińcu nie byli kochający i rzadko okazywali jakiekolwiek uczucia.
Równie rzadko kogoś karmili. Nie chcąc siedzieć i umierać z głodu, Naruto wychodził i próbował ukraść trochę jedzenia. Czasami udawało mu się z nim uciec, ale często zostawał złapany. A kiedy zostawał złapany, był bity. W końcu, kiedy skończył szesnaście lat, opiekunowie mieli go dość i wykopali go na dobre. Nie mając miejsca, do którego mógłby się udać, zamieszkał na ulicy.
Przez jakiś czas dostawał trochę jedzenia od miłego mężczyzny, który prowadził stoisko z ramen i który mu współczuł. Niestety stoisko zostało zamknięte, a Naruto nie miał pojęcia, co przytrafiło się miłemu właścicielowi i jego córce. Oboje zniknęli na dobre. Nie żeby to byłe dziwne w dystrykcie dwunastym, ale teraz Naruto nie miał dokąd pójść i nie miał co jeść.
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że tego dnia były żniwa. Spał na ulicy i kiedy wstał, został zaprowadzony przez kilku rozjemców na plac miasta, żeby ustawić się w kolejce.
Gdy stał tam, czekając aż wywołają nazwisko, nie obawiał się zbytnio. Prawdopodobnie dlatego, że wiedział, iż wkrótce umrze z głodu i ledwo miał siłę, by utrzymać się na nogach. Patrzył jak burmistrz wyciąga z miski nazwisko dziewczyny przed przeczytaniem go na głos.
- Sakura Haruno.
Naruto patrzył jak śliczna dziewczyna z długimi, różowymi włosami ubrana w czerwoną bluzkę, stanęła przy pani burmistrz. Wyglądała na zdenerwowaną i przerażoną. Rzucała szybkie spojrzenia w różne strony, mając nadzieję i modląc się, że ktoś będzie miał na tyle przyzwoitości, by ją ocalić. Kiedy nikt się nie zgłosił, dziewczyna próbowała zeskoczyć ze sceny, lecz została schwytana przez dwóch rozjemców. Wepchnęli ją z powrotem na scenę i uderzyli w twarz. Na jej policzku zaczął formować się czerwony siniak, ale dziewczyna nie próbowała już więcej uciekać.
Burmistrz starał się to pominąć poprzez wyciągnięcie z miski imienia chłopca. Imię zostało odczytane. To nie był Naruto. Zamiast niego jako właściciela imienia zidentyfikowano wysokiego chłopaka ze sporymi mięśniami. Chłopak wstał i zrobił kilka kroków w stronę sceny. Pośród tłumu rozległy się rozmowy. Chłopak wybrany tym razem był jednym z kilku najsilniejszych. Czy miał szansę? Różni ludzie zastanawiali się optymistycznie, czy w tym roku mogą mieć zwycięzcę albo chociaż jakieś szanse.
Oczywiście wszyscy byli tragicznie rozczarowani, kiedy chłopak podszedł do sceny. Najpierw zauważyli, że jego kolana uderzały o siebie, kiedy się trząsł. Podnosząc wzrok, dostrzegli, że zaczął płakać, a łzy spływały mu po policzkach. – Nie, proszę! – powiedział, praktycznie wrzeszcząc. – Nie wybierajcie mnie! Nie chcę umierać! Za bardzo się boję, żeby z kimkolwiek walczyć! Mamo!
Nikt z tłumu się nie roześmiał, lecz z pewnością nie wyglądali na szczęśliwych. Naruto uznał całą sytuację za zabawną i zastanawiał się, czy ktoś się zgłosi, żeby uratować tego chłopaka. Właśnie wtedy przyszedł mu do głowy pomysł, że mógł się zgłosić. Wszystko, czego nauczył się w szkole na temat głodowych igrzysk nagle do niego dotarło. Pewnie, wszyscy oprócz jednej osoby zginą, ale nie przed tym jak naje się jak król! Jeśli i tak miał umrzeć, dlaczego wcześniej nie miałby się przynajmniej dobrze bawić?
- Ja się zgłaszam! – Jego prawa ręka wystrzeliła w powietrze. Gdy podbiegł do platformy, ludzie odwrócili się, by popatrzeć. Czy ktoś właśnie się zgłosił? To się nigdy nie zdarzyło w dystrykcie dwunastym. Trybut zaszlochał z ulgą, gdy uświadomił sobie, że ktoś się zgłosił i został uratowany.
Naruto dotarł na scenę, gdzie wszyscy na niego patrzyli. Byli bardziej niż zaskoczeni, widząc, że osobą, która się zgłosiła był biedny jasnowłosy dzieciak. Był niski i chudy i nosił stary, pomarańczowy dres, który widział lepsze dni. Ale mimo to, chłopak nie wyglądał na przestraszonego.
- Ty… zgłaszasz się? – spytał z wahaniem burmistrz. Naruto przytaknął. – Kim jesteś?
- Naruto Uzumaki.
Burmistrz skinął lekko głową. – No dobrze, więc uściśnijcie dłonie – rozkazał dwóm trybutom. Sakura wzdrygnęła się, dotykając brudnej ręki Naruto. – Przedstawiam dystrykt dwunasty z jego dwoma trybutami!
Szybko zostali zepchnięci ze sceny przez rozjemców i kilka minut później znaleźli się w zamkniętym pokoju w domu burmistrza. Naruto wiedział, że to był moment, kiedy trybuci żegnali się ze swoimi rodzinami po raz ostatni, zanim odchodzili, by zginąć. W tym momencie Sakura żegnała się łzawo ze swoją matką i ojcem. Natomiast Naruto nie miał nikogo, więc po prostu siedział tam znudzony, czekając aż się to skończy.
Dlatego też był nieco zdziwiony, kiedy kilka minut później drzwi się otworzyły. Odwracając się, Naruto zobaczył jak nastolatek, którego miejsce zajął, wchodzi do pokoju. Chłopak już nie płakał i wydawał się uspokoić. Wyglądał na nieco zdenerwowanego, stojąc tam w milczeniu.
- Umm, mogę ci w czymś pomóc? – spytał Naruto, zastanawiając się, czy chłopak wszedł do właściwego pokoju.
- Już to zrobiłeś – nastolatek uśmiechnął się. – Ja tylko… Ja tylko chciałem podziękować ci za to, że się zgłosiłeś. Ocaliłeś moje życie!
- Ach to, nie przejmuj się. – Naruto wzruszył ramionami. – I tak nie zrobiłem tego dla ciebie.
- Chciałem ci podziękować. – Chłopak przełknął ślinę. – Masz pozwolenie na wzięcie ze sobą jednej rzeczy. Jeśli ci to nie przeszkadza, możesz to wziąć. – Otworzył prawą dłoń i upuścił na rękę Naruto monetę.
Blondyn podniósł monetę i obejrzał ją. – Co to jest?
- To talizman na szczęście, który był w mojej rodzinie od dawna. To moneta z wroną. – Naruto zobaczył, że obie strony monety były obrazem patrzącej przed siebie wrony.
- Tak, myślę, że to wezmę – powiedział Naruto, wkładając ją do kieszeni.
- Przyniesie ci szczęście – powiedział mu chłopak. – Cóż, powinienem iść. Powiedzieli mi, że mam mało czasu. Powodzenia… okej? – Następnie wyszedł i Naruto znów został sam.
Pięć minut później rozjemcy weszli do pokoju i zabrali go ze sobą. Cieszyli się, że nie próbował stawiać oporu jak wielu innych trybutów. Zamiast tego podążał za nimi szybkim tempem, dopóki nie dotarli do pociągu, do którego wszedł. Gdy drzwi się zamknęły, Naruto poczuł ulgę, kiedy został sam.
Odwracając się, wstrzymał oddech. Wagon wyglądał na najbogatszy, najwygodniejszy dom jaki Naruto kiedykolwiek widział. Wróć, był lepszy niż wszystko, co kiedykolwiek widział. Sakura stanęła zaraz za nim i wyglądała na prawie tak samo zaskoczoną jak on.
Zrobili kilka kroków do przodu i zobaczyli stół, za którym siedział mężczyzna. Mężczyzna ten miał bliznę przechodzącą przez nos i wydawał się Naruto jakby znajomy. Sakura od razu wiedziała kim był. To był Iruka, jeden z dwójki ludzi z dystryktu dwunastego, któremu udało się wygrać głodowe igrzyska.
- Hej, wy dwoje – powiedział, wskazując na nich widelcem. – Podejdźcie tu i usiądźcie. – Powoli podeszli do niego i usiedli naprzeciwko siebie. – Wyglądacie na głodnych. Zjedźcie coś – oznajmił Iruka, krojąc mięso na swoim talerzu.
Naruto spojrzał na stół pełen obfitego, drogiego i pysznego jedzenia i zaczął się ślinić. Szybko napełnił swój talerz jedzeniem, zanim zaczął gwałtownie wpychać olbrzymie kawałki do ust. Blondyn nigdy nie miał zbyt wiele manier, ale kiedy tak jadł z zapamiętaniem, wszelki ślad po nich zaginął. Iruka patrzył jak je, lecz nie wydawał się zbyt zaskoczony. Z kolei Sakura wyglądała na raczej zdegustowaną. Napełniła swój talerz jedzeniem i zaczęła jeść, ale nie w ten sposób.
- Jak możesz tak jeść? – odezwała się do niego po raz pierwszy.
Naruto wepchnął sobie do ust kolejną bułkę, zanim odpowiedział. – To proste! Nie jadłem od trzech dni! – Nagle uświadomił sobie, że jego żołądek próbował zwrócić całe jedzenie, które pochłonął, jako że nie był do tego przyzwyczajony. Jednak zasłonił usta rękami i zdołał się powstrzymać. Nie mógł pozwolić sobie na zwrócenie tego wszystkiego.
Sakura starała się jeść z większą kulturą niż Naruto, ale nie mogła nic poradzić na to, że jadła szybciej niż zwykle. Nigdy nie głodowała, jednakże często nie dostawała wystarczająco dużo jedzenia i rzadko doświadczała pełnego brzucha. Iruka patrzył w ciszy jak jedzą. Poczekał kilka minut, zanim się odezwał.
- Więc, jak się pewnie domyśliliście, jestem trenerem trybutów z dystryktu dwunastego. A to oznacza, że pomogę wam zdobyć sponsorów i będę z wami trenował zanim zaczną się igrzyska.
- Naprawdę? – odezwał się w końcu Naruto, przestając jeść.
- Co, jesteś głupi? Wszyscy o tym wiedzą – odezwała się zirytowana Sakura. – Iruka wygrał igrzyska osiem lat temu. Był pierwszym zwycięzcą z dystryktu dwunastego od ponad trzynastu lat.
- Fakt, że pamiętasz o tym jak dawno to było robi na mnie wrażenie. – Iruka potarł tył głowy. – Ale tak, wygrałem, i od tamtej pory moim zadaniem jest przygotowanie trybutów na igrzyska.
- Czy… pomożesz nam? – spytała nerwowo Sakura, wpatrując się w swój pusty talerz.
Iruka delikatnie położył rękę na jej dłoni. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, Sakura. – Odwrócił się do Naruto. – To tyczy się również ciebie, Naruto. Zaskoczyłeś nas wszystkich. To już prawie dekada, odkąd mieliśmy ochotnika.
- Dlaczego się zgłosiłeś? – zapytała Sakura.
- To proste – odparł. – Byłem głodny. Tak właściwie umierałem z głodu. Wiedziałem, że umrę, dopóki nie uświadomiłem sobie, że na głodowych igrzyskach karmią trybutów. Nadal prawdopodobnie umrę, ale w ten sposób przynajmniej pożyję kilka dni dłużej i dostanę jakieś dobre jedzenie.
Iruka roześmiał się nieco i potarł swój nos. – Podoba mi się twoje nastawienie, Naruto. Wygląda na to, że tegoroczni trybuci mają trochę więcej charakteru niż zazwyczaj.
Nagle znajdujący się za nimi telewizor włączył się i rozpoczął się specjalny program.
Dystrykt 8
Ja to mam szczęście – pomyślał sobie Shikamaru. Spośród wszystkich szesnastolatków w dystrykcie ósmym jakimś cudem skończyłem, będąc jedynym kolesiem, który został wybrany! Statystyki są tak niskie, że miałem większą szansę na to, że trafi we mnie piorun.
Shikamaru Nara to nazwiskiem trybuta, który został niedawno wybrany w dystrykcie ósmym. Właśnie pożegnał się ze swoją matką i ojcem, zanim został zabrany przez rozjemców. Teraz w pokoju znajdującym się w biurze burmistrza zostali jedynie on i wylosowana dziewczyna. Shikamaru obrócił głowę, by na nią spojrzeć.
Ino Yamanaka wciąż płakała, nawet po rozmowie ze swoimi rodzicami. Kiedy jej imię zostało wywołane, zaczęła spazmatycznie szlochać, uważając to za niesprawiedliwe. Shikamaru zgadzał się z nią, jednak jej płacz go denerwował. Oczywiście, przynajmniej nie był już głośny. Teraz stała tam ze swoimi długimi włosami, w kolorze platynowego blondu, ubrana na fioletowo, ocierając swoje oczy wierzchem dłoni.
Ciemne włosy Shikamaru były ściągnięte do tyłu i związane. Miał na sobie proste, ciemne ubrania i starą kamizelkę, która należała kiedyś do jego ojca. Opierał się o ścianę, czekając aż rozjemcy po nich wrócą. To nie trwało długo. W końcu nie mieli pozwolenia na zostawienie trybutów samych.
Dwoje nastolatków podążyło za nimi, gdy zostali zaprowadzeni do szybkiego pociągu, który miał zabrać ich do Kapitolu. Podróż miała trwać zaledwie dzień lub mniej, jako że pochodzili z jednego z ostatnich dystryktów.
Dystrykt ósmy przez lata posiadał kilku zwycięzców, a mężczyzna przedstawiony jako ich mentor miał na imię Asuma. Wygrał piętnaście lat temu i był nałogowym palaczem. Plotka głosiła, że większość pieniędzy, które dostał od Kapitolu wydał na papierosy.
Kiedy wszedł do pomieszczenia w wagonie, gdzie jedli Shikamaru i Ino, trzymał w ustach zapalonego papierosa. Zapach dymu zniechęcił Ino do jedzenia, lecz Shikamaru to zignorował. Tak jak próbował zignorować Asumę.
- Więc wy dwoje jesteście tegorocznymi trybutami, huh? – spytał mentor, skubiąc trochę jedzenia znajdującego się na stole.
Ino skinęła głową, patrząc na niego. Jej oczy wciąż były opuchnięte od płaczu, lecz zabrakło jej już łez. – Pomożesz nam w znalezieniu sponsorów?
- Moim obowiązkiem jest wyjaśnienie wam wszystkiego, ale nie oczekujcie ode mnie wiele więcej – powiedział szczerze. – Nikt komu pomagałem nie przetrwał igrzysk, więc nie spodziewajcie się, że was ocalę.
Ino wyglądała jakby znów miała się rozpłakać. Shikamaru wolałby, żeby tego nie robiła, więc się odezwał. – Co za kłopotliwy mentor. Pewnie zostawi nas na śmierć jak tylko się tam dostaniemy.
Asuma dmuchnął dymem w twarz Shikamaru. – Nie żartuj sobie, chłopcze. Nikt nie będzie chciał sponsorować takiego mądrali jak ty.
Shikamaru wstał. – Nie oczekuję niczyjej pomocy. – Odszedł od stołu, kierując się w stronę przygotowanego dla niego pokoju. Był dużo fajniejszy od tego, który miał, więc szybko opadł na łóżko i nie zawracał sobie głowy rozebraniem się.
Godzinę później drzwi do pokoju Shikamaru otworzyły się i do środka weszła Ino. Jedno z oczu Shikamaru otworzyło się i chłopak spojrzał na blondynkę, zastanawiając się, co robi. – Hej, Shikamaru…
- Co? – zapytał, podnosząc się na nogi.
- Pomóż mi – powiedziała, zarzucając mu ramiona na szyję.
- Co? Co ty robisz? – Shikamaru nie był typem osoby, którą łatwo było zaskoczyć, jednakże miał pewne relacje z kobietami poza jego matką i nie był pewny, co zrobić.
- Nie mogę zrobić tego sama – przyznała mu się – Pomóż mi. Proszę. Możemy stanowić zespół. – Wpatrywała się w niego swoimi dużymi oczami.
- Ledwo się znamy – odpowiedział jej. – Dlaczego powinienem?
Jakby spodziewając się tego, stanęła na palcach i niespodziewanie go pocałowała. Gdy odsunęli się od siebie, wyglądała na bardziej pewną, ale on tego nie kupował. – Hej! – rzucił, odpychając ją. – Nie umniejszaj mi. Nie jestem jednym z tych chłopaków, którzy pójdą za tobą jak szczeniaki. Nie spodziewaj się, że wpadnę w twoje ramiona tylko dlatego, że wiesz jak korzystać z seksapilu.
Przytulia go mocniej. – Och, proszę, Shikamaru! Proszę! To sprawa życia lub śmierci!
- No dobra – westchnął. – Jakie to kłopotliwe. Od teraz jesteśmy sprzymierzeńcami, ale nie oczekuj ode mnie zbyt wiele.
Ino skinęła głową. Następnie powiedziała mu, że Asuma chciał, żeby wrócił do salonu, gdzie Kapitol wyświetli na ekranie dwudziestu czterech szesnastolatków wybranych na tegorocznych trybutów.
- Spóźniliście się – zagderał Asuma, gdy weszli do pokoju. Program już się zaczął i na ekranie przemawiał gospodarz głodowych igrzysk. Gospodarzem był przystojny srebrnowłosy mężczyzna Kakashi.
- A teraz to, na co czekaliście. Naszych dwudziestu czterech trybutów zostało wybranych! Będziemy ich teraz pokazywać od dystryktu pierwszego do dwunastego. – Jak zawsze zaczęli od dystryktu pierwszego.
Shikamaru i Ino oglądali wszystkie dwanaście dystryktów, włączając w to ich dystrykt. Oglądanie było obligatoryjne, lecz tym razem było szczególnie ważne, jako że byli to ci sami ludzie, z którymi będą musieli walczyć i których będą musieli zabić, żeby przetrwać. Było tam kilku interesujących trybutów.
Dystrykt pierwszy z pewnością był interesujący. Mimo że nie w pobliżu Kapitolu, posiadał kilka bogatych rodzin, które tam mieszkały i były ważne. Jedną z najbardziej znaczących była rodzina Hyuuga. Dystrykt pierwszy nigdy nie miał prawdziwego losowania; samych ochotników. A w tym roku przywódca rodziny Hyuuga zaoferował na igrzyska swoje własne dziecko i bratanka.
Hinata Hyuuga i Neji Hyuuga posiadali prawo do zostania następcami i w celu ustalenia kto stanie na czele rodziny zostali zmuszeni do wzięcia udziału w igrzyskach. Ocalały przejmie dowodzenie; to jest, jeśli któremuś z nich uda się ocaleć. Shikamaru zauważył, że chłopak wydawał się pewny siebie i silny, podczas gdy dziewczyna była delikatna i drżała.
Trybuci z dystryktu trzeciego i czwartego wyglądali na prawdziwych zawodników. Shikamaru przypomniał sobie, że prawdopodobnie byli do tego przygotowywani. W dystrykcie szóstym wybuchło zamieszanie, gdy oboje zawodników, chłopak imieniem Kiba i dziewczyna imieniem Tayuya próbowali walczyć z rozjemcami. Kakashi uznał, że będą interesujący, kiedy igrzyska się już zaczną.
W dystrykcie dziesiątym rozległa się fala sprzeciwu, kiedy wybrano ładnego chłopca imieniem Haku. Co dziwniejsze chłopak zakazał ludziom porzucenia swoich żyć poprzez zgłoszenie się na zajęcie jego miejsca. Kilka osób z tłumu rozpłakało się, gdy został odciągnięty. Wtedy nadeszła kolej na dystrykt dwunasty, gdzie biedny chłopak zgłosił się na ochotnika, żeby pomóc zupełnie obcej osobie. To zawsze zostawało dostrzegane, za każdym razem kiedy się zdarzyło (co nie było częstym zjawiskiem).
Pod koniec programu pojawiła się lita wszystkich trybutów:
Dystrykt 1: Neji i Hinata
Dystrykt 2: Rock Lee i Tenten.
Dystrykt 3: Dosu i Kin
Dystrykt 4: Kankuro i Temari
Dystrykt 5: Shino i Amaru
Dystrykt 6: Kiba i Tayuya
Dystrykt 7: Sasuke i Karin
Dystrykt 8: Shikamaru i Ino
Dystrykt 9: Gaara i Matsuri
Dystrykt 10: Haku i Sasame
Dystrykt 11: Chouji i Shion
Dystrykt 12: Naruto i Sakura
