Siedzisz w wielkim czerwonym fotelu i czekasz, wystukujesz stopą nerwowe staccato na drewnianym parkiecie. Spędzasz tak trzeci wieczór z rzędu. Już kilka dni temu powiedziano ci, że to wydarzy się w tym tygodniu. Tym razem nie ma czasu na proces, wasz domowy budżet ostatnio wystarczająco zubożał. Chociaż w sumie kogo za kilka lat będzie obchodzić, po czyjej stronie staliście? Przecież wygracie, prawda? Na zmianę splatasz i rozplatasz skostniałe z zimna palce. Gdzieś na krańcach świadomości przywołujesz obraz swojej matki, która łamała twoje kości podczas lekcji fortepianu. Już prawie masz ochotę przebiec dłońmi po białej klawiaturze, ale twoje przemyślenia przerywa głośny łoskot.
Przyjmujesz dźwięk tłuczonej porcelany niemal z ulgą. Większość śmierciożerców nie potrafi się dokładnie teleportować. Zwykle pojawiają się w miejscu starego regału z filiżankami lub zegara z kukułką. Gdy wchodzisz do pokoju, dostarczyciela już nie ma. Na ziemi leży Lucjusz, jego otwarte oczy wyrażają zmęczenie. Brudny kombinezon w paski wygląda obrzydliwie. Szybko oddalasz od siebie tę myśl. Pomagasz mężczyźnie wstać i prowadzisz go po schodach na górę. Co kilka kroków jęczy cicho, cały czas nieelegancko dyszy. Gdzieś na górze słyszysz jak Draco przemyka do swojej sypialni. Nie chce widzieć ojca w takim stanie. Nie dziwisz mu się, ty też wolałabyś nie oglądać Lucjusza słabego. Nie chcesz poddawać wątpliwościom waszej przyszłości.
Pomagasz mężowi wejść pod prysznic i nożyczkami starannie rozcinasz jego ubranie. Pozostawiasz jedynie materiał tam, gdzie zlepił się z poranioną skórą. Później różczką leczysz rany na tyle, by przestały krwawić. Lucjusz stoi przed tobą całkowicie nagi. Gąbką delikatnie zmywasz brud z jego ramion. Nie patrzysz mu w oczy, chcesz zaoszczędzić wam obu upokorzenia. Gdy zaczynasz kolistymi ruchami myć skórę w okolicy jego pępka, on w milczeniu odbiera ci gąbkę i sam kończy. Obcinasz jego długie włosy na wysokości uszu, z tymi niżej nic nie da się już zrobić. Są poplątane w strąki, pełne krwi, kurzu i ludzkich odchodów. Na koniec pomagasz mu nałożyć bawełniany szlafrok i już nie możesz się powstrzymać. Przytulasz się do niego sztywno. Jego ramiona nie odpowiadają, tak jakbyście odzwyczaili się od siebie. Potem kładziesz go do łóżka.
Nie wiesz jakie myśli kłębią się w głowie twojego męża. Nie wiesz, że jutro z samego rana odbuduje swoje włosy i zabliźni rany. Ponownie wyjmie czarną maskę z szafy. Nie pamiętasz, że jutro ma spotkanie wewnętrznego kręgu. Zdecydowanie zostanie ukarany. Nie wiesz, że wszystko o czym teraz myśli to nadzieja, że odkupienie jeszcze nadejdzie.
- Co oni ci tam zrobili? – szepczesz.
- Nic, na co bym nie zasłużył – odpowiada i coś jego głosie sprawia, że po twoich policzkach płyną łzy.
Co wyście narobili?
