Barney rozglądał się po barze w poszukiwaniu czegoś, co odwróciłoby jego uwagę od ogromnych piersi ciężarnej Lily. Marshall nadal nie wykorzystał wszystkich razy, kiedy mógł uderzyć go w twarz bez konsekwencji, więc musiał się pilnować.

- Jego nie da się poderwać! - powiedział w pewnej chwili szczupły wyrostek spoglądając wymownie w stronę baru.

Mężczyzna, który interesował dzieciaka był przystojny i miał tę niebezpieczną aurę wokół siebie. Barney normalnie nie ruszał za takimi celami, ale może coś na odmianę przydałoby mu się. Miał jedynie nadzieję, że facet był przed trzydziestką, ponieważ nie był aż tak zdesperowany. Każdy miał jakieś granice.

- Wyzwanie przyjęte! - krzyknął.

ooo

Przysunął się do mężczyzny, gdy zamawiał piwo i niby przypadkowo trącił go ramieniem. Facet spojrzał na niego nie kryjąc niechęci, ale Barney miewał gorsze początki znajomości.

- Jestem Jack - przedstawił się z zawadiackim uśmiechem, od którego blondynkom miękły kolana.

Facet uniósł brew, jakby nie wierzył mu ani przez chwilę.

- Często tutaj przychodzisz, przystojniaku? - spytał, kiedy nie dostał odpowiedzi.

- Nie i ty też przestaniesz, kiedy rozedrę ci gardło swoimi zębami - powiedział facet takim tonem, jakby rozmawiali o pogodzie.

Barneyowi pozostawało tylko jedno.

- Trochę zboczone jak dla mnie, ale możemy spróbować - rzucił, ponieważ nikt nie mógł powiedzieć, że Barney Stinson się kiedykolwiek poddawał.