Tytuł: W próżni naszych serc
Autor: euphoria
Betowała wspaniała okularnicaM:*
Fandom: Teen Wolf
Pairing: Stiles/Derek
Raitng: +18
Info: 50twarzyGreya!AU - to miało być, ale potem przeczytałam 5TG i okazało się, że są o czymś innym niż mi się wydawało, więc to takie se opowiadanko :P , brak wilkołaków, zboczeństwa w mojej wersji :)
Bar był zadymiony do granic możliwości. Stiles niemal żałował, że nie wybrali się ze Scottem do innego miejsca, ale jego przyjaciel uparł się, że musi obejrzeć mecz i tak skończyli pośród spoconych fanów futbolu, którzy cuchnęli tanim piwem. Sam nie przepadał za tego typu alkoholem i sączył jakąś tanią whiskey. W zasadzie barman nie powinien sprzedać im alkoholu, ponieważ wciąż w świetle prawa byli nieletni.
Scott jednak przemycił ich do środka, podobnie jak zdobył lewe dokumenty, więc Stiles postanowił pomodlić się, aby jego ojciec nigdy się o tym nie dowiedział. Na szczęście znajdowali się dobre trzy tysiące kilometrów od domu. Zatem jeśli nikt ich nie zatrzyma i nie spisze, szeryf z Beacon Hills nigdy nie dowie się o tym wypadzie poza kampus.
Scott po raz kolejny wrzasnął wraz z tłumem bezimiennych kibiców i wyrzucił pięść do góry, jakby jego drużyna odniosła sukces. Stiles nigdy nie rozumiał tej gry. Wolał lacrosse'a i lojalność nie pozwoliła mu w zagłębienie się w tajniki innego sportu. Zresztą fizycznie nie byłby w stanie sprostać innym zawodnikom na boisku.
Rozejrzał się ciekawie po barze, starając się jednocześnie odsunąć na bezpieczną odległość od telewizora, żeby nie przeszkadzać pozostałym w oglądaniu. Barman mrugnął do niego porozumiewawczo, więc zamówił jeszcze jedną szklankę ohydnego w smaku alkoholu, który jednak był i tak lepszy od piwa. Ku jego zaskoczeniu mężczyzna przysunął do niego kolorowego drinka z parasolką.
- Bardzo zabawne, Scott – warknął do przyjaciela, który jednak nie zwracał na niego uwagi.
- To od pana naprzeciwko – poinformował go barman ponownie puszczając mu oczko.
Stiles próbował wzrokiem przebić się przez papierosowy dym i prawie stracił nadzieję, że cokolwiek dojrzy, gdy poczuł na biodrze ciepłą sporą dłoń.
- Witaj – powiedział mężczyzna przysiadając się do niego.
Stiles nie zatrzymał go, wpatrując się w czystym szoku w przystojną twarz, która powinna być zakazana. Spojrzał na Scotta zainteresowanego wciąż meczem, chcąc się upewnić, że nie ma jakiegoś schizofrenicznego ataku i mężczyzna naprawdę istnieje.
- Witaj – wychrypiał, wstydząc się od razu, że brzmi tak niepewnie.
Nieznajomy nie uśmiechnął się, ale jego kąciki ust drgnęły. Nie wyglądał zresztą na kogoś kto łatwo okazuje emocje. Jego twarz zdawała się być nieruchoma, chociaż same brwi były bardzo wymowne. W tej właśnie chwili unosiły się odrobinę wyżej, jakby mężczyzna pytał skończyłeś już się gapić?
- Przepraszam – odpowiedział niemal natychmiast Stiles i prawie zakrztusił się, gdy pociągnął odrobinę za wiele alkoholu ze szklanki. – Znaczy dziękuję też za… - urwał, bo palce nieznajomego niby przypadkiem musnęły jego dłoń.
- Derek – przedstawił się mężczyzna, ewidentnie na coś czekając.
- Stiles – przypomniał sobie własne imię. – Jestem tutaj z moim przyjacielem – dodał szybko obracając się w stronę Scotta. McCall po raz pierwszy w swoim życiu mógłby się przydać, ale oczywiście był zbyt zajęty dopingowaniem bandy mięśniaków, którzy nawet go nie słyszeli.
Nie czuł się pewnie w towarzystwie mężczyzny, który nawet na chwilę nie spuścił go z oka. Wzrok Dereka był po prostu zbyt intensywny, żeby Stiles był w stanie znosić go tak długo. I ta cisza, która przytłaczała go kompletnie. Coś mówiło mu, że Derek nie jest gadatliwym typem, co groziło totalną katastrofą, a McCall wciąż nie wybawił go z opresji.
- Nie wątpię – odparł mężczyzna, zerkając na Scotta z rozbawieniem. – Nie jesteś fanem futbolu – stwierdził Derek i Stiles poczuł wewnętrzną chęć przytaknięcia, chociaż to było głupie. Nie musiał odpowiadać, bo to nie było pytanie.
- Tak. Wiesz… To sport raczej brutalny i ci spoceni mężczyźni – zaczął się plątać i ugryzł się w język, bo Derek wydawał się rozbawiony, chociaż jego twarz tak naprawdę dalej nic nie wyrażała.
I Stiles nie wiedział kompletnie o czym mówi, bo i dobór słów, i tematyka była niezbyt szczęśliwa. Derek w końcu wyglądał na mężczyznę, który lubi się pocić. Szczególnie na siłowni lub korzystając z innych aktywności, które teraz rozpalały wyobraźnię Stilinskiego.
- Też nie jestem fanem – przyznał ku jego zaskoczeniu nieznajomy, obracając się w stronę barmana. Skinął na jedną z wyższych półek i wyszeptał nazwę, której Stiles nigdy wcześniej nie słyszał, ale już zaczął podejrzewać, że alkohol musi być drogi.
– Napijesz się ze mną? – spytał Derek, chociaż wcale nie brzmiało to jak pytanie.
Gdyby szeryf Stilinski używał tego tonu, Stiles nigdy nie wszedłby przypadkowo na żadne z miejsc zbrodni. Nigdy.
I Stiles przełknął ślinę nie zdając sobie nawet sprawy, że dokończył wcześniejszego drinka. Mecz trwał w najlepsze, ale nie słyszał już krzyków kibiców, a dym papierosowy nie drażnił jego spojówek. Jedyne na czym się skupiał to Derek i to jak pracował nadgarstek mężczyzny, gdy mieszał whiskey w kolorze miodu w niewielkiej szklance, by równomiernie ochłodzić alkohol zanim wypił go jednym haustem.
Derek spojrzał na niego z wyczekiwaniem i Stiles zdał sobie sprawę, że i przed nim stoi szklanka. Próbował wykonać podobny ruch, ale najwyraźniej potrzeba było na to lat praktyki, bo chłodne szkło niemal wysunęło mu się z palców. Lekko gorzki smak alkoholu rozlał mu się w ustach paląc jego gardło, ale powstrzymał odruch kaszlu, gratulując sobie w myślach, że z jego oczu nie poleciały też łzy. Derek zdawał się niczego nie zauważać zainteresowany bardziej kolejną szklanką w jego dłoni.
- Próbujesz mnie upić? – spytał Stiles starając się brzmieć żartobliwie.
- A muszę? – spytał w zamian mężczyzna i Stilinski poczuł, że zaczyna się pocić.
Derek uśmiechnął się po raz pierwszy odkąd tylko się przysiadł i chłodnym palcem pogładził ścieżkę pieprzyków na jego policzku. We wzroku mężczyzny było coś głodnego i drapieżnego, czego jednak nie odbierał negatywnie. W całym swoim krótkim życiu marzył, żeby ktokolwiek patrzył właśnie tak na niego. Nie był jednak idiotą – doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak wygląda. Nikt przy zdrowych zmysłach nie patrzyłby na niego z nieskrywanym pożądaniem. Przeważnie ludzie po prostu lubili go, a potem kiedy poznawali go z tej inteligentnej strony – czasami, chociaż bardzo rzadko, zaczynali się nim interesować.
Stiles zdał sobie sprawę, że mężczyzna czeka na odpowiedź, więc pytanie nie było retoryczne. Zastanawiał się co powinien powiedzieć, bo pewność siebie Dereka była po prostu przytłaczająca.
- Co studiujesz? – spytał w końcu mężczyzna przerywając ciszę.
- Antropologię. – Stiles zorientował się, że odpowiedź wyszła z niego bez udziału mózgu. I to było dobre, bo chyba po raz pierwszy nie bełkotał, ale dawał krótkie zwięzłe wyjaśnienia.
Usta mężczyzny drgnęły ponownie, gdy zamoczył palec w alkoholu i zaczął mokrym palcem okrążać brzegi szklanki. Musiał zauważyć, że Stiles się gapi, ale nie skomentował tego.
- Młody antropolog – stwierdził Derek z uznaniem. – Jaki jest twój ulubiony rytuał? – spytał tonem, który doskonale świadczył o tym, że interesuje go seksualna część studiów Stilesa.
Nie ukrywał tego nawet, co było tylko bardziej onieśmielające.
Ze wszystkich ludzi, których Stiles poznał na przestrzeni lat – Derek na pewno należał do tych, których nie zapomni już nigdy. Nie mógł przestać się też zastanawiać ile mężczyzna ma lat, ponieważ jego swobodny tryb bycia i pewność siebie przywodziła na myśl doświadczonym trzydziestoparolatków, co zderzało się z rzeczywistym obrazem Dereka, którego przed oczami miał Stiles. Skórzana kurtka, szara opięta koszulka i lekko sprane dżinsy stanowiły dowód, że mężczyzna nie może być wiele starszy od Stilinskiego.
- Nie zajmuję się antropologią płci – powiedział w końcu siląc się na to, żeby brzmieć w miarę pewnie.
Kąciki ust Dereka ponownie drgnęły.
- Wielka szkoda. Zgłębianie własnej seksualności może nam wiele powiedzieć o nas samych – rzucił jeszcze mężczyzna, jakimś cudem spychając myśli Stilesa na całkiem podejrzany tor.
Przed oczami pojawił mu się dzisiejszy poranek, gdy spędził ponad dwadzieścia minut pod prysznicem obciągając sobie niespiesznie. Oczami wyobraźni widział za sobą większe ciało, które napierało na niego dociskając go do mokrych płytek.
Ciepły rumieniec rozlał mu się po policzkach i sięgnął po whiskey, w której pływały do połowy roztopione kostki lodu. Derek wydawał się bezczelnie zadowolony z jego reakcji zerknął ciekawie na Scotta, który wciąż był zaabsorbowany meczem.
- Mieszkacie razem w akademiku? – spytał mężczyzna jakby od niechcenia.
- Tak. W jednym pokoju. Jesteśmy przyjaciółmi tak długo, że nawet nie pamiętam kiedy to się zaczęło – wyjaśnił zadowolony, że wchodzą na bardziej bezpieczne tematy.
- Twój przyjaciel nie był w szoku, gdy dowiedział się, że jesteś gejem? – spytał Derek i Stiles zakrztusił się alkoholem.
Miał ochotę zaprzeczyć, że to wcale nie tak, ale słowa same uwięzły mu w ustach. Na rozmowę ze Scottem zbierał się przez pewien czas, ale nigdy nie było dobrej pory. Czasami żartowali, że Stiles powinien spróbować z mężczyznami, skoro nie wychodzi mu z kobietami, ale to były zwykłe dogryzki. Nawet teraz siedzieli w nabuzowanym testosteronem barze i Stilinski wahał się za każdym razem, gdy musiał wybrać alkohol, katując się whiskey, żeby nie sprawiać wrażenia mniej heteroseksualnego niż inni.
Derek nie wydawał się mieć z tym problemów. Co dziwniejsze w jego towarzystwie Stiles ani razu nie poczuł się zagrożony ze względu na swoją orientację.
- Nie powiedziałeś mu – odgadł mężczyzna przyglądając mu się ze zmrużonymi oczami.
Zabębnił palcami o brzeg pustej już szklanki i uśmiechnął się krzywo sięgając do kieszeni. Na barowej serwetce napisał kilka cyfr i wsunął zwitek do jednej z tylnych kieszeni Stilesa, sprawiając, że chłopak podskoczył spłoszony.
– Zadzwoń, jeśli będziesz zainteresowany – wyszeptał tylko zwalniając miejsce.
Zanim Stilinski zdążył go powstrzymać, McCall wrócił już z zarumienionymi z radości policzkami.
- Stary! Wygraliśmy! – krzyknął.
Stiles uśmiechnął się niemrawo czując wypalającą mu dziurę w kieszeni serwetkę. Derek zniknął za drzwiami, wtapiając się zapewne w tłum na ulicy, a on sam utknął ze swoim przyjacielem, który nabuzowany endorfinami nie mógł usiedzieć na miejscu.
ooo
Stiles miął serwetkę w dłoniach nie do końca przekonany co powinien zrobić. Charakter pisma Dereka był czytelny i wyraźny. Mężczyzna nie dopisał pod numerem swojego imienia najwyraźniej zakładając z góry, że Stiles go nie zapomni. Miał oczywiście rację, ale już to irytowało. I intrygowało, jeśli Stiles miał być przed sobą szczery.
Scott, jak się okazało, zwrócił uwagę na mężczyznę, z którym Stilinski rozmawiał kilka wieczorów wcześniej, ale nie napomknął nic na ten temat. W końcu w barze każdy mógł zamienić zdanie lub dwa z każdym. Barman też nie okazał się zbytnio pomocny. Derek w lokalu był po raz pierwszy i płacił gotówką też za kilka przyszłych drinków, które Stiles mógłby chcieć wypić jak się okazało.
Z pewną dozą wahania wklepał numer w komórkę i chwilę zastanowił się nad treścią wiadomości. Nigdy nie był dobry w nawiązywaniu z nikim kontaktu, ale Derek potrząsnął jego światem, więc postanowił zaryzykować.
cześć tutaj Stiles, nie wiem czy mnie pamiętasz
Wiadomość zwrotna przyszła niemal natychmiast.
Kawiarnia na kampusie dzisiaj o 6 po południu. Nie spóźnij się.
Stiles zawahał się nie bardzo wiedząc jak powinien zareagować na coś takiego. Spodziewał się raczej wymiany kilku smsów. Jakichkolwiek informacji czym Derek się zajmuje, czy ma rodzeństwo. Albo chociaż pieprzonego nazwiska, którego mężczyzna nie podał.
Stiles znał zasady bezpieczeństwa, stosowane w takich wypadkach. Nie był idiotą, ale wychowanym przez szeryfa młodym mężczyzną, który w pełni zdawał sobie sprawę z konsekwencji, które mogą powstać w wyniku spotkań z poznanym w barze nieznajomym. To jednak Derek dał mu swój numer i wybór czy Stiles chciałby się z nim skontaktować.
I nie miało znaczenia, że mężczyzna jest tym rządzącym się typem. Coś mówiło Stilesowi, że Derek jest po prostu przyzwyczajony do zdobywania tego czego chce, a czy to tak naprawdę było złe, jeśli chcieli mniej więcej tego samego? Jeszcze nie określił co to jest dokładnie, zerkając niepewnie na uczącego się Scotta, ale wiedział, że to nie może zaprowadzić go w ślepą uliczkę.
Wiedział, że jeśli chce zachować w tajemnicy – przynajmniej na razie – swoją orientację, spotkania ze studentami na kampusie odpadały. Tymczasem Derek był spoza towarzystwa i zapewne wyjadą jego samochodem poza teren uczelni.
- Wszystko dobrze? – spytał McCall.
- Jasne, dlaczego pytasz? – zdziwił się nieszczerze.
- Odkąd wróciliśmy z tego baru, zachowujesz się dziwnie – przyznał jego przyjaciel. – Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, że użyliśmy fałszywek – dodał i myśli Stilesa wróciły do Dereka.
Nikt się o tym nie dowie – zadźwięczało mu w głowie.
