Tytuł oryginału: Forged in Flames
Autor: MsWitch
Link: s/7414131/1/Forged-in-Flames
Pozwolenie na tłumaczenie : jest
'Nic tutaj nie ma' pomyślała Hermiona. Lekcje skończyły się kilka godzin temu. Korytarz prowadzący do sali eliksirów był cichy i opustoszały. Co gorsza, ściany lochów wydawały się być jeszcze bardziej zimne i wilgotne niż zwykle, a Hermiona próbowała pozbyć się przerażającego uczucia, że jest skazańcem prowadzonym na wykonanie kary śmierci. 'Och, przestań być taka melodramatyczna' powiedziała sobie i ruszyła dalej.
Miała pomysł na nowy eliksir, który zwiększałby moc i zakres pewnych zaklęć. Sama zrobiła już teoretyczną część zadania, ale żeby móc posunąć się dalej, potrzebowała pozwolenia Profesora Snape'a na dostęp do schowka ze składnikami. Niezbędna była także zgoda na pracę w jego laboratorium po godzinach. Hermiona zdążyła się już przygotować na błyskotliwe szyderstwa, które była pewna usłyszeć, gdy tylko zapyta o pozwolenie.
Zatrzymała się przed drzwiami sali eliksirów, żeby jeszcze raz przemyśleć swoją propozycję. Sprawdzała i poprawiała swoją pracę tyle razy, że teraz bez trudu mogłaby wyrecytować ją z pamięci. To był dobry pomysł – co do tego nie miała wątpliwości. Jeśli powiedziałaby o tym Zakonowi, na pewno byliby zainteresowani. Jednak chciała najpierw zapytać Snape'a. Pomyślała, że tak będzie lepiej, niż gdyby Dumbledore po prostu nakazał Profesorowi pozwolić jej na dostęp do jego prywatnych zbiorów. To nie skończyłoby się dobrze.
Małe niedomówienie.
Nie powiedziała nikomu jeszcze o swoich planach. Jeśli Snape nie przystanie na jej prośbę, będzie potrzebowała trochę czasu i prywatności na przygotowanie poprawek, a Ron i Harry mówiący, że to kolejny dowód na to, że Nietoperz z Lochów jest Otłuszczonym Dupkiem, wcale nie byliby pomocni. Najlepiej będzie, jeżeli powie im, kiedy Snape pozwoli jej na pracę.
Może.
Była gotowa jak nigdy wcześniej. Wzięła głęboki oddech i weszła do sali eliksirów.
- Profesorze Snape? - zawołała
Pomieszczenie było puste, stanowiska pracy czyste, a tablica dokładnie wytarta z kredy. Nie było go. A powinien być. Hermiona zmarszczyła brwi. To pora dnia, kiedy siedząc przy biurku, zawsze poprawiał eseje - co do tego miała pewność. Westchnęła głośno, mając nadzieję, że to wywabi mężczyznę z jakiegoś ciemnego kąta. Nic. Jednak chyba naprawdę go nie było.
Irytujące.
Rozważała zostawienie kartek ze swoim projektem na jego biurku, ale rozmyśliła się. Było zbyt prawdopodobne, że gdy tylko zobaczy od kogo są, od razu wyrzuci je do kosza. Albo spali w kominku. Mistrz Eliksirów nie darzył wielką miłością swojej uczennicy, małej Wiem-To-Wszystko i Hermiona bardzo dobrze o tym wiedziała.
Bardzo irytujące. Rozglądnęła się po klasie ostatni raz. Cicha i pusta.
Snape miał pracownię i gabinet w swoich prywatnych kwaterach. Z ciężkim sercem Hermiona zdała sobię sprawę, że tam właśnie musi być jej Profesor. 'Przeszkadzanie mu w środku pracy w jego prywatnym laboratorium. Świetny pomysł, Hermiono. Na pewno bardzo się ucieszy.' Ale propozycja sama się nie przedstawi, a jeśli teraz odpuści, to i tak będzie musiała przyjść do niego za kilka dni.
Nie, zrobi to teraz. Wzięła kolejny głęboki oddech wdychając znajomy wilgotny zapach sali eliksirów. Nidgy wcześniej nie była w prywatnych kwaterach Snape'a, ale wiedziała gdzie się mieszczą. Kilka krótkich minut, znajdzie się tam i będzie miała to wszystko za sobą. Wzruszyła ramionami i opuściła klasę.
Snape był w podłym nastroju. Musiał uczestniczyć w niezapowiedzianym zebraniu Zakonu Feniksa w gabinecie Dumbledore'a i w swoim roztargnieniu dopiero przed drzwiami komnat zorientował się, że zabezpieczenia zostały złamane. W jego ręku natychmiast pojawiła się różdżka. Szybko zbadał korytarz wokoło. Pusto. Ktokolwiek naruszył jego prywatność, mógł być jeszcze w środku.
Powoli otworzył drzwi czubkiem buta. Kiedy tylko uchyliły się, przeskanował wzrokiem wnętrze. Pokój, aż po sufit, wypełniony był półkami na książki, poza tym znajdowało się tam tylko biurko i kilka krzeseł oddalonych od kominka dużą powierzchnią zimnej, kamiennej podłogi. Snape tak zaplanował ten pokój, by był jak najbardziej skromny i przestronny, nie tylko dlatego, że uwielbiał harmonię, ale także, aby nikt w środku nie mógł pozostać niezauważony. Paranoja? Tak. Ale tylko dzięki niej jeszcze ciągle żył.
Pośrodku pokoju stała jakaś postać. Człowiek.
- Expelliarmus! – rzucił odruchowo Snape, ale nic się nie stało
Postać pozostawała idealnie nieruchoma, nie do rozpoznania w ciemnościach. Widocznie nie była uzbrojona.
- Co jest? - warknął i oświetlił pokój – Lumos!
Westchnął i zniesmaczonym głosem powiedział:
- Granger. Czemu mnie to nie dziwi?
To musiała być ona. Zastanawiał się, czy Potter i Weasley byli w to jak kolwiek zamieszani. Nie byłby zdziwiony, gdyby okazało się, że oni też tu są, jednak po szybkim rozglądnięciu okazało się, że Granger była jedyną spetryfikowaną osobą w jego prywatnym gabinecie. Snape zbadał ją wzrokiem. Zastygła w bezruchu na baczność, ręce zwisały jej wzdłuż ciała. Obserwowała go. Mogła jedynie mrugać - przynajmniej tyle. To była dziwna forma Petrificus – Granger mogła stać pionowo. Ktoś musiał ją zakląć, by pozostała w tej pozycji... Albo użył nieznanej mu odmiany Petrificus.
Bardziej przejął się jednak faktem, że ktokolwiek ją zaklął, złamał jego zabezpieczenia. To nie mogła być Granger, nie posiadała na tyle umiejętności. 'A może jednak?' Snape szybko odrzucił tą myśl. To musiał być ktoś doświadczony w Czarnej Magii. Jego zabezpieczenia były skomplikowane i trudne do zdjęcia nawet dla innych pracowników Hogwartu. Niemożliwe było, żeby jakiś uczeń, nawet tak bystry – jego najlepszy uczeń; we własnych myślach mógł o niej tak powiedzieć - byłby w stanie się przez nie przedrzeć. To musiał być ktoś inny. Ktoś taki jak Śmierciożerca.
Ale co w takim razie robiła tu Granger? I dlaczego do diabła Śmierciożercy włamali się do jego kwater? Severus Snape poczuł zimny dreszcz. 'Zostałem zdemaskowany?' Jednak to nie miało żadnego sensu. Jeżeli Voldemort podejrzewałby go, Snape już by nie żył. To zaprzeczało powodowi, dlaczego dziewczyna została wmieszana w to zajście.
Doszedł więc do logicznego wniosku, że Granger musiała wejść do gabinetu i nakryć Śmierciożerców. Przez jego myśl znów przemknęło pytanie o cel jej wizyty. Był prawie pewien, że Potter i Weasley maczali w tym palce. Dziewczyna była nudna i irytująca, ale nie w jej stylu było wślizgiwanie się po kryjomu do jego prywatnego gabinetu.
W sumie, całkiem łatwo mógł się dowiedzieć co zaszło. Skierował różdżkę w jej stronę. Hermiona wzdrygnęła się, a Snape pozwolił sobie na lekki uśmiech zastanawiając się, o czym pomyślała, że mógłby zrobić.
- Finite Incantatem!
Nic się nie wydarzyło. Oczy dziewczyny rozszerzyły się, profesor także zdawał się być mocno zaskoczony. Niepowodzenie Finite Incantatem wskazywało na skomplikowane zaklęcie. Wszystkie myśli, które podpowiadały nauczycielowi, że to tylko dziecinny żart, zostały rozwiane. Ten urok to robota Śmierciożerców.
- Panno Granger, czy może się pani poruszyć?
Nic. Hermiona pozostawała nieruchoma i milcząca. Z pewną dozą ironii Severus pomyślał, ile razy na zajęciach chciał przekląć dziewczynę, by ta w końcu zamilkła.
A więc jeszcze raz:
- Finite Incantatem!
Hermiona dalej trwała w bezruchu, wykluczając oczy. A sądząc po jej spojrzeniu, była przerażona. I powinna być. Zaklęcie utrzymujące ją w jednej pozycji i miejscu było było potężną Czarną Magią. Jeżeli tylko wiedziałby jego nazwę, mógłby być w stanie je odwrócić, jednak dziewczyna nie była w stanie jej wypowiedzieć.
Właśnie, wypowiedzieć.
'Jesteś draniem Snape' pomyślał, ale nie było innego wyjścia.
Popatrzył głęboko w jej przerażone oczy i powiedział:
- To jest konieczne.
Hermiona zaczęła szybko mrugać i Severus musiał powstrzymać śmiech. Nie mogła pomóc sobie protestami ani kłótnią. Bezsprzecznie, to co zamierzał zrobić, było bardzo nieetyczne, ale nie miał żadnej alternatywy. 'I ona nic nie może na to poradzić' pomyślal z lekkim poczuciem winy.
Popatrzył głęboko w jej brązowe oczy i przyłożył różdżkę do czoła.
- Leglimens!
