Okej, moje pierwsze tłumaczenie.

http : / / hermione . magical – worlds . us / viewstory . php ? sid = 28

Zgoda całkowita.

Słońce było już wysoko na niebie, gdy Hermiona Granger otworzyła oczy. W głowie jej huczało — jak dużo mogła wypic ostatniej nocy? Na Merlina, dlaczego? Nawet tego nie pamiętała.

Poruszyła się lekko, zdając sobie sprawę, że łóżko, w którym się znajdowała nie było jej. Owszem, było najbardziej wygodne w jakimkolwiek spała, ale nie jej. Gdzie była?

Ignorując ból głowy, Hermiona usiadła i rozejrzała się dookoła. Pokój, duży i piękny, wyglądał znajomo, ale nie mogła go rozpoznać. Przypuszczała, że któreś z przyjaciół musiało zabrać ją z miejsca zabawy i zakwaterować w tutaj, ponieważ ona sama była zbyt pijana.

Przebiegła palcami po włosach, starając się choć trochę rozczesać. Wtedy zdała sobie sprawę, że jest naga. Całkowicie, kompletnie naga. Jęknęła i schowała twarz w dłoniach. Nigdy więcej nie dotknie alkoholu. Nigdy zbytnio go nie lubiła i zazwyczaj przestawała pic, gdy zdawała sobie sprawę, że już jest nietrzeźwa. Więc kiedy, na Godryka, zdecydowała się zdjąć wszystkie ciuchy?

Dźwięk z końca łóżka — było ogromne — przywrócił ją do rzeczywistości. Zaskoczona pisnęła i złapała się piersi. Co najlepszego zrobiła?

Hermiona spojrzała na mężczyznę, gdy ten ponownie jęknął. Miał owinięty koc wokół ramion i poduszkę na głowie, która blokowała dopływ światła dziennego. Granger nie miała pojęcia, kim był i nie była pewna, czy chciała wiedzieć.

Merlinie, nie mogła myśleć prawidłowo. Może mogłaby się wyśliznąć, podczas gdy on śpi… Hermiona owinęła koc wokół siebie i zeszła z łóżka, biorąc po drodze rozproszone po całym pokoju ubrania i różdżkę. Marna nadzieja, że nie zrobiła nic wcześniejszego wieczora — stan jej ubrania i bolące ciało w niektórych miejscach, mówiły same za siebie. Serce jej zabiło, gdy zdała sobie z tego sprawę — chciała zaczekać z tym do nocy poślubnej, aby oddać się swojej wielkiej miłości, a po nocy pełnej alkoholu, można było ten plan wyrzucić. Hermiona była pewna, że mężczyzna leżący kilka stóp od niej nie był jej wybrankiem. Co gorsza, nie pamiętała nawet jego imienia.

Niech to piekło pochłonie, pomyślała kierując się do łazienki i zamykając za sobą drzwi. Ledwo zauważyła wielkie, przestronne, luksusowe pomieszczenie, spostrzegając jednak, że jej kochanek (Merlinie, nienawidziła tego słowa) był bogaty. Jej oczy rozszerzyły się, gdy spostrzegła, że niektóre z produktów kosmetycznych, które leżały w szafce, należały do kobiety. Świetnie, jęknęła w myślach, brakowało jeszcze tego, żebym spałam z żonatym mężczyzną. Decydując się na nie myślenie o tym, Hermiona zajrzała do szafki z eliksirami i wybrała jeden, który pomógł zniwelować skutki picia. Smakował okropnie, ale przynosił efekty.

Nachyliła się nad umywalką, aby przemyć wodą twarz. Podczas tej czynności poczuła, że coś drapie ją po skórze. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała na swoją dłoń, czując że jej świat się wali.

— Słodki Merlinie — powiedziała, patrząc jak w horrorze na pierścionek, który zdobił jej rękę. — Nie, nie, nie.

Usiadła na podłodze, krzywiąc się, gdy jej obolałe mięśnie dotknęły kafelków. Dlaczego nic nie pamiętała? Jej pamięć była jak wymazana. To było o wiele gorsze nawet od tego, że spała z nieznajomym mężczyzną. Kim był ten parszywiec, który upił ją, uwiódł, a potem się z nią ożenił? Prorok Codzienny będzie miał ręce pełne roboty. I co powiedzą jej rodzice?

To, pomyślała, próbując powstrzymać łzy, było gorsze od zwolnienia, a nawet śmierci. Nie była zaznajomiona z małżeńskim prawem czarodziejów — musi być czarodziejem, inaczej nie posiadałby w swoich zapasach eliksiru na kaca — ale wiedziała, że rozwód lub anulowanie małżeństwa było bardzo trudne. Ale jeżeli on miał żonę…

Mogła spróbować. Kilkoma ruchami różdżki doprowadziła się do odpowiedniego stanu i szybko ubrała, na tyle ile pozwalały jej nogi jak z waty i boląca głowa. Szarpnięcie za klamkę spowodowało, że podskoczyła.

— Jest tam ktoś?

Hermiona szybko rozpoznała głos, który wypowiedział to zdanie.

— Ty! — Szybko spojrzała w lustro i gwałtownie otworzyła drzwi tak, że musiał cofnąć się do tyłu, patrząc na nią. — Malfoy!

Draco spojrzał na nią, jakby była z jakiegoś horroru.

— Granger?

— To nie może… Ja nie mogłam… — wyjąkała Hermiona, niezdolna aby myśleć logicznie. Starała się zebrać do kupy. — Muszę porozmawiać z Ginny. Nie mogę być twoją żoną!

Z trzaskiem aportowała się, zostawiając Draco, który gdy spostrzegł na swoim palcu pierścionek, jęknął.

Hermiona zapukała do drzwi na Grimmauld Place. Miała ochotę krzyczeć na swoich przyjaciół za to, że nie uratowali jej od Malfoy'a, ale powstrzymała się. Mimo wszystko, niczego nie pamiętała. Drzwi otworzyła Ginny.

— Hermiona, co się stało? — zapytała rudowłosa, widząc swoją przyjaciółkę. Odsunęła się, aby wpuścić dziewczynę do środka.

— Jest Harry? — Hermiona ściskała swoją rękę zdenerwowana.

— Tak, śpi, ale zawołać go? Hermiona, co się dzieje? — Ginny skierowała się do schodów, aby obudzić Harry'ego. Granger złapała ją za ramię.

— Nie, nie chcę żeby wiedział. Przynajmniej na razie. A przynajmniej, dopóki się czegoś nie dowiem.

Póki co, Ginny jeszcze nie zapytała o Malfoy'a, więc Hermiona mogła podejrzewać, że rudowłosa nic nie wie na temat jej wyjścia z chłopakiem poprzedniego wieczoru.

— Co się stało? Dlaczego nie przebrałaś się z wczorajszych rzeczy? — Teraz rudowłosa była zmartwiona. Hermiona zaśmiała się nerwowo siadając na kanapie.

— Nigdy mi tego nie wybaczysz, Ginny. Jak mogłam być taka głupia? Musiałam być całkowicie pijana ostatniej nocy. — Podniosła rękę, aby pokazać dziewczynie pierścionek, który lśnił na jej palcu.

— Co się stało? — zapytała pani Potter wcale niezaskoczona biżuterią.

— Czy to nie oczywiste? Jestem zamężna! Z M—Malfoy'em! — Zacinała się Hermiona, pozwalając by łzy kapały jej z oczu. Ginny klęknęła naprzeciwko Granger.

— Hej, spokojnie, Hermiono. Wiem, że się kłóciliście, ale zawsze jakoś to rozwiązywaliście. O co poszło tym razem?

— R—rozwiązywaliśmy? — zawodziła brązowowłosa. — Nienawidzę go!

— Na pewno nie — powiedziała uspokajająco przyjaciółka. — Co stało się ostatniej nocy?

— Nie pamiętam. Miałam nadzieję, że ty wiesz. Po prostu wstałam dziś rano z wielkim kacem i byłam w łóżku z nim. — Łzy zaczęły szybciej płynąc z oczu Hermiony. Ginny usiadła obok niej na kanapie.

— Z kacem? — zapytała zanim się zaśmiała. — Więc to wszystko. Myślałam, że stało się coś gorszego. Sposób w jaki rozmawialiście…

— Nie, to nie tylko kac! To największa pomyłka w moim życiu! Ginny, nie rozumiesz tego?

— Piłaś jakiś eliksir? Wszystko jest dobrze?

Hermiona odpowiedziała drżącym głosem:

— Dlaczego miałoby być, skoro obudziłam się zamężna? I to z nim! On nie ma przypadkiem żony?

— Ok, myślę, że muszę zawołać Harry'ego. — Ginny wstała i wycofała się do tyłu, ale Hermiona złapała ją za rękę.

— Nie! Nie rozumiesz? Jeżeli się dowie, zabije mnie! Musi coś być, może użyłam zmieniacza czasu?

— Hermiono, posłuchaj mnie. Nie, lepiej posłuchaj siebie! Mówisz od rzeczy. Jesteś chora? — Ginny położyła rękę na czole Granger. Ta jednak ją odsunęła.

— Nie mam gorączki — warknęła. — Mówię ci, że obudziłam się dziś rano w dziwnym łóżku obok Draco Cholernego Malfoy'a! Ma też znaczenie, co powiedzieliśmy wczoraj w łóżku, że obudziłam się obolała…

— Wystarczy! — Ginny podniosła rękę i spojrzała na swoją strapioną przyjaciółkę. — Okey, Hermiono, to co powiem może okazać się zaskoczeniem, ale przysięgam, to prawda. — Rudowłosa zaczekała aż Hermiona to zrozumie. — Jesteś panią Draconową Malfoy i byłaś nią od czterech lat.

Chwilę zajęło zanim słowa Ginny zostały przetworzone przez mózg Granger. Czas zdawał się zatrzymać na moment, a potem Hermiona miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Plamki migały jej przed oczami, a głos rudowłosej zdawał się dochodzić z daleka.

— Hermiona? Hermiona! — Ginny pomachała przyjaciółce ręką przed oczyma, ale ta jednak nie reagowała. — Harry! Harry, chodź szybko!

Harry zbiegł ze schodów, ciuchy wyglądały na zakładane w pośpiechu. Pytanie zostało na jego ustach niewypowiedziane, gdy zobaczył swoją żonę przytrzymującą Hermionę.

— Połóż ją — zakomunikował. Wziął zmarznięte ręce Granger w swoje ciepłe. — Hermiona? Zamknij oczy i oddychaj głęboko.

Hermiona usłyszała słowa przyjaciela i zaczęła dochodzić powoli do siebie. Kiedy otworzyła oczy, obraz był wyraźny. Miała przed sobą Harry'ego i Ginny wpatrujących się w nią z niepokojem wymalowanym na twarzach.

— Co się stało, Hermiono? — zapytał Harry. — Ginny powiedziała, że nie pamiętasz, że jesteś żoną Draco.

Hermion odsunęła ich od siebie.

— Nie wiem — wymamrotała. — Nie pamiętam. To nie może być prawda — nie mogłam go poślubić!

Spojrzała na Harry'ego szukając potwierdzenia swoich słów. Potrząsnął głową.

— Zrobiłaś to. Zaszokowałaś nas tym. Nie mieliśmy pojęcia, utrzymywałaś to w sekrecie do dnia, w którym ogłosiliście swoje zaręczyny. Naprawdę nic nie pamiętasz?

— Ale ty go tak kochasz! — odezwała się Ginny. Hermiona naprawdę chciała w to uwierzyć. Potrząsnęła głową.

— Nie. Nie mogę. Nienawidzę go! To musi być sen! Proszę, Harry — Odwróciła się do przyjaciela, patrząc na niego błagalnie — powiedz, że to sen. To jedyne możliwe wyjaśnienie.

— Chciałbym. — Głaskał ją po ramieniu współczująco. — Ale to nie sen.

Hermiona jęknęła.

— Harry, dlaczego go poślubiłam? To Malfoy! Nie mogę uwierzyć, że mi pozwoliłeś! — Spojrzała na niego oskarżycielsko. Chłopak zachichotał.

— Hermiono, od kiedy potrzebujesz naszego pozwolenia na zrobienie czegoś?

Dziewczyna niechętnie przyznała słuszność tego zdania. Harry zatem czas zmienił temat.

— Malfoy pamięta?

Hermiona potrząsnęła głową.

— Nie. A przynajmniej póki co, nie wiem. W sumie z nim nie rozmawiałam, ale wydawał się być zaskoczony tak samo jak ja. — Zamknęła oczy i położyła się. — Co stało się ostatniej nocy?

— Cóż — zaczął ostrożnie Harry. — Ginny i ja zorganizowaliśmy przyjęcie. To była nasza piąta rocznica. Wszyscy tutaj byli. Nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło.

— Czekaj! — powiedziała Ginny podekscytowana. — Stało się! Ty i Draco mieliście największą kłótnię w historii. Nie wiem dokładnie, dlaczego, ale chodziło o Ralph'a… Merlinie! Zapomnieliśmy o Ralph'ie!

— Ralph? — zapytała Hermiona ostrożnie.

— Wasz syn.

Hermiona zaakceptowała ten fakt zrezygnowanym westchnieniem. Nie powinna być zaskoczona, zwłaszcza, że jeżeli byli normalnym małżeństwem, musiało dziać się coś w sypialni. Kobieta była wdzięczna, że było tylko jedno dziecko.

— Czekaj! Jest tylko jedno?

— Tak! Ale jest najbardziej czarującym chłopcem! Jest na wyraz mądry na swój wiek — ma trzy lata, tak w ogóle — co zresztą nie jest zaskoczeniem, ponieważ wystarczy spojrzeć na jego matkę. Kiedy go zobaczysz, będziesz chciała więcej — powiedziała Ginny, rzucając swojemu mężowi znaczące spojrzenia.

— Ale nie z jego ojcem — mruknęła Hermiona. Myśli o synu przypomniały Hermionie, że musi zażyc eliksir Po. Zastanowiła się, czy wcześniej wypiła eliksir Antykoncepcyjny. Harry wyglądał na zmartwionego.

— Hermiono, może powinnaś porozmawiać z Draco? Zobaczysz, co on pamięta. Możemy pójść z tobą.

— Cóż, jedno z nas może z tobą pójść — poprawiła go Ginny. — Obiecaliśmy Lily i Jamesowi wyjście do zoo z ich małymi przyjaciółmi. Mogę z tobą pójść.

— Nie — powiedziała Granger podnosząc się powoli. — Pójdźcie z nimi obydwoje.

— Nie możemy cię tak zostawić.

— Porozmawiam z Malfoy'em, zobaczę Ralph'a, może też poszukam czegoś w bibliotece — powiedziała drżącym głosem, wstając. — Będzie dobrze. Jeżeli coś będę chciała, powiadomię was.

— Jesteś pewna? — zapytał Harry niechętny do zostawienia przyjaciółki. — To może być coś poważnego. Powinniśmy to zgłosić może…

— Komu? — zapytała Hermiona. — Aurorom? Św. Mungowi? Nie. To na pewno coś przejściowego. Poza tym, nie chcę, żeby ludzie dowiedzieli się, że straciłam pamięć. To… żenujące.

Harry i Ginny wymienili spojrzenia, ale musieli przyznać jej rację.

— Jutro w Norze jest brunch, możesz zapytać ludzi, jeżeli będziesz chciała.

— Racja. — Granger uśmiechnęła się do nich. — Dzięki.

Harry przytulił przyjaciółkę.

— Nie wahaj się nas powiadomić.

— Nie będę. — Odwróciła się w stronę kominka, a potem przyjaciół. — Nie mogę uwierzyć, że byłam zamężna przez cztery lata i tego nie pamiętam! Nawet nie zamordowałam Malfoy'a!

— Ron modli się o to każdego dnia — zażartował Potter. — Ale nie zabijaj go, dopóki nie dowiemy się o co w tym chodzi.

Hermiona westchnęła.

— Masz rację, Harry. — Wzięła w garść trochę proszku Fiuu, jednak się zawahała. — Gdzie mieszkam?

— Malfoy Manor.

Z uczuciem strachu, Hermiona powróciła do domu. Podczas wychodzenia z kominka wpadła na Draco, który właśnie kierował się do niego.

— Ouh! — mruknęła odsuwając się do tyłu. Ku jej zaskoczeniu, Malfoy złapał ją, aby się nie przewróciła.

— Myślałem, że nigdy nie wrócisz — powiedział niecierpliwie. — Musimy porozmawiać.

Hermiona spojrzała na niego z pewną obawą i usiadła na kanapie, zastanawiając się, jak dużo on wie.

— O czym?

Spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— O tym, Granger — powiedział, kręcąc obrączką na palcu. — Jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, jesteśmy małżeństwem!

Orientując się, że on o niczym jeszcze nie wie, Hermiona wzięła głęboki oddech.

— Spotkałam się z Ginny.

— Powiedziałaś jej? Świetnie, teraz to już nie jest sekretem! — Uniósł się. — Myślałem, że masz trochę rozumu.

— Powiedziałam, że ostatniej nocy wypiliśmy zdecydowanie za dużo i skończyliśmy jako małżeństwo. I Malfoy, ona powiedziała… że byliśmy małżeństwem przez cztery lata.

Wyraz jego twarzy był tak rozbrajający, że Hermiona miała ochotę się roześmiać.

— Żartujesz. — Powoli skierował się w stronę łóżka, aby na nim usiąść.

— To nie jest śmieszne. Spójrz na to. — Nie mając pojęcia, że o tym wie, Hermiona zdjęła obrączkę z palca i pokazała mu inskrypcję.

Granger — Malfoy, 2004

Draco zamknął oczy.

— Nigdy cię nie poślubiłem.

Hermiona nie odezwała się ani słowem, stwierdzając, że to prawda.

— Albo musieliśmy być w związku bez miłości. To wszystko. Nie ma możliwości, żebyśmy się kochali.

Granger zdecydowała, że — według tego, co usłyszała od Potterów — byli zakochani.

— To przypomniało mi o innej rzeczy. Mamy syna.

Draco otworzył usta ze zdziwienia.

— Kurwa — jęknął kładąc się na łóżko. — Obudź mnie, kiedy ten koszmar się skończy.

Hermiona uderzyła go w ramię. Mimo że nigdy nie spotkała, ani nawet nie pamięta swojego syna, nie oznaczało to, że nie może go polubić, tak jak to zamierzał robić jego ojciec.

— Nie tylko tobie to się przytrafiło. Ja też jestem w to zamieszana. Może zamiast narzekać, pomyślimy o tym przez chwilę.

— O czym? I nie dotykaj mnie, Granger. Może wzięliśmy ślub, ale nigdy nie byliśmy… przyjaciółmi albo czymś takim.

— To się nazywa uderzenie, nie dotykanie — znaj różnicę. Pamiętasz coś z ostatnich czterech lat? Czy raczej nic? — zapytała Hermiona.

— Mh, pamiętam moją pracę. To znaczy, pamiętam biuro. Nie pamiętam, żebym wykonywał jakąś pracę w domu. — Usiadł i rozejrzał się dookoła. — Gdzie tak w ogóle jesteśmy?

— Malfoy Manor.

Draco jęknął ponownie.

— To dlatego to miejsce wydaje mi się znajome. Jesteśmy w sypialni moich rodziców.

Hermiona dyszała, gdy to wszystko do niej docierało.

— Robiliśmy… Merlin wie co, w sypialni twoich rodziców?

Zarumieniła się i rozejrzała dookoła szukając ukrytej kamery.

— Spokojnie, Granger, moi rodzice są w mniejszej posiadłości w Kent. To znaczy, że ta sypialnia jest całkowicie nasza. — Podniósł się i podszedł do szafy. — Są moje ubrania. I twoje. Cóż, sądzę że są twoje, na pewno nie mojej matki.

— Więc to naprawdę nasza sypialnia… — Zmarszczyła czoło. — To co zdarzyło się ostatniej nocy, musi mieć powiązanie z naszym małżeństwem. Ginny powiedziała, że mieliśmy wielką kłótnię.

— Nie jestem zaskoczony. Prawdopodobnie ciągle to robiliśmy. Przysięgam, złożę pozew o rozwód — powiedział. — Ale nie ma żadnego powodu, dlaczego nie pamiętamy tego małżeństwa.

— Racja. — Granger wstała sprawdzając, która godzina. — Musimy zobaczyć, co z Ralph'em.

— Kim… O, potomek?

— Nie nazywaj go tak. To nasz syn.

Draco parsknął.

— Naprawdę, co to za imię Ralph? Brzmi strasznie mugolsko. — Przerwał. — Oh, zapomniałem do kogo mówię. Oczywiście, że jego imię brzmi mugolsko.

Hermiona zazgrzytała zębami.

— Ralph to cudowne imię i mogę wymienić czystokrwistych, którzy się tak nazywali — powiedziała swoim najbardziej rozpoznawalnym, wszystko wiedzącym głosem, który zawsze powodował, że Harry i Ron przestawali zadawać jakiekolwiek pytania. Na jej szczęście, Draco nie pytał o szczegóły, więc postanowiła wcielić swój plan. — Chodź, Malfoy, powinniśmy sprawdzić co z nim.

Draco zamknął szafę i odwrócił się do niej.

— Skrzaty domowe się nim zajmą — powiedział lekceważąco.

Spojrzała na niego.

— Co sprawiło, że myślisz, iż mamy skrzaty?

— Granger, ten dwór jest wielki! Dopóki nie jesteś panią domu sprzątającą ciągle, ciesz się, że mamy skrzaty. — Zaśmiał się, znając jej awersję do jakiejkolwiek taniej siły roboczej.

— Nawet jeśli, Malfoy, to nasz syn! Musimy go znaleźć.

— Jest cudem — wymamrotał Draco. — To niemożliwe, żebyśmy my…

Hermiona nie mogła się z tym nie zgodzić, jednak wszystko wypisane było na jej twarzy, tak jak te ciemne ślady na szyi Dracona. Zamiast cokolwiek zrobić, przerwała mu i powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu:

— Malfoy! Musimy go zobaczyć!

— Gdzie zamierzasz go znaleźć?

— W twoim starym pokoju, oczywiście.

— Miłej zabawy.

Zmarszczyła brwi.

— Też idziesz, idioto. Jesteś jedynym, który zna to miejsce. Prowadź.

— Zamieszasz tak wyjść? — zapytał lustrując jej rozczochrane włosy i wczorajsze ubranie. Hermiona zarumieniła się, gdy spojrzała w dół.

— Przebiorę się — wymamrotała kierując się do szafy, aby ubrać wygodne ubranie. — Może chciałbyś coś zrobić ze swoją szyją.

W końcu, po jakimś czasie zwlekania, zdecydowali, że muszą znaleźć swojego syna.

— Prowadź — powiedziała Hermiona. Draco niechętnie to zrobił.

— Co powiemy skrzatom? — zapytał podczas spaceru korytarzem. Granger spojrzała na niego zaskoczona.

— Musimy im mówić cokolwiek?

— Zauważą, że coś jest nie tak.

Przygryzła wargę.

— Myślę, że możemy powiedzieć im prawdę. Może nam pomogą. Na pewno znają nasze przyzwyczajenia.

Ku jej zaskoczeniu, nie skomentował tego. Zmarszczyła brwi: spodziewała się, że chłopak będzie traktował skrzaty jako niewolników, a nie powierników tajemnic.

— Ok, jesteśmy. — Draco stanął, pozwalając jej wejść pierwszej. Hermiona przewróciła oczami wiedząc, że zrobił to nie z dżentelmeńskich pobudek, a raczej ze strachu. Gdy tylko otworzył drzwi, została zauważona przez osoby w środku.

— Mamusiu! — zabrzmiał głos malucha. Podbiegł do niej, ignorując skrzata trzymającego jego spodnie. Hermiona patrzyła oniemiała na blond czuprynkę. Złapał ją za nogę, a potem podniósł ręce, spodziewając się podniesienia. Granger zrobiła to natychmiast.

— Tatusiu! Dzień dobry! — krzyknął jej do ucha, gdy tylko zauważył Dracona, który nadal stał na korytarzu.

— Witaj, Ralph — powiedział, mając nadzieję, że brzmiał radośnie. Nie była pewna, jak może wyglądać jej syn, ale nie spodziewała się Malfoy'a. Jasne blond włoski i zielone oczy, czyniły z niego prawie doskonałą mini kopię swojego ojca. To, że był synem Dracona była niepodważalne, ale miał także cechy Hermiony, co sprawiało, że musiał być ich synem.

— Lepiej załóż spodnie. — Lekko uszczypała go w nogę na co zachichotał. Skierowała się w stronę skrzata i postawiła syna. Draco niezgrabnie wszedł do środka, a malec zakręcił się wokół próbując dostrzec ojca.

— Tatusiu! Tatusiu!

Policzki mu się zarumieniły, gdy rozłoży ramiona.

— Chodź tutaj. — Chłopiec wpadł w jego ramiona, a Draco sięgnął po spodnie, które nadal trzymał

skrzat. — Chodź tu, nie utrudniajmy skrzatom zadania.

Z pewnymi trudnościami, Malfoy w końcu założył spodnie synowi, który ciągle mówił. Potakiwał

głową na znak zgody, rozumiejąc chłppca. Kiedy skończył, usiadł oczekując, co dalej.

Hermiona tymczasem po ciuchu rozmawiała ze skrzatem.

— Dzień dobry. Jadł już?

— Tak, madame — odpowiedział grzecznie. — Pragnął zjeść z panią i panem, ale pomyślałem, że

państwo nadal śpią, dlatego zjadł sam.

— To dobrze. — Wtedy też Hermiona przypomniała sobie, że ani ona ani Draco jeszcze nie jedli. — Wiesz może, czy mamy może dziś jakieś plany?

Była pod wrażeniem tego, że skrzat potrafił wysłowić się tak dobrze i kulturalnie. Rzuciła Draco triumfalne spojrzenie, podczas gdy on zajęty był Ralph'em. Właśnie rozmawiała z bardzo wykształconym skrzatem.

— Ty, pani, pan Draco i panicz Ralph macie dołączyć do pana Lucjusza i madame Narcyzy na obiad w ich domu w Kent — powiedział skrzat pomocnie. Jeżeli widział, że coś było nie tak, nie okazywał tego. — Panicz Ralph nie może się doczekać. Odbędzie się za półtorej godziny — dodał spoglądając dyskretnie na zegar.

— Dziękuję ci, Jeeves. — Hermiona starała się uśmiechnąć, jednak niepokój wkradł się do jej serca. Lunch z Malfoy'ami nie był tym o czym marzyła. Zawahała się, zastanawiając jak to możliwe, że pamiętała imię skrzata. Prawdopodobnie w taki sam sposób pamiętała o inskrypcji na obrączce. — Um, Jeeves, nie chcę cię niepokoić, ale musisz coś wiedzieć. — Szybko przedstawiła mu sytuację i poprosiła, aby poinformował resztę skrzatów, żeby zachowywały się normalnie w stosunku co do Ralph'a. Jeeves zrozumiał wszystko i przyrzekł pomóc pani i panu najlepiej jak potrafił, mówiąc wszystkie istotne informacje. Hermiona podziękowała mu, kryjąc swoje emocje i odwróciła się do Draco.

Poprzez błysk geniusza, Malfoy wpadł na pomysł, aby połaskotac Ralph'a. Chłopiec polubił tę zabawę, krzycząc, śmiejąc się głośno i kręcąc w ramionach ojca.

— Tato! Tatusiu, przestań! — błagał, a kiedy Draco to uczynił, Ralph chciał więcej. — Jeszcze raz!

Hermiona czekała cierpliwie podczas ich zabawy. Widac Malfoy przywykł do rodzicielstwa. Nawet w najmniejszym stopniu, musiał być oczarowany przez chłopca. Trzeba było przyznać, że Ralph to najsłodszy chłopiec, jakiegokolwiek spotkała. Był pełen śmiechu, życia. Był cudowny. Poczuła łzy frustracji i skierowała się do sypialni, którą dzieliła z Draco. Dlaczego nie pamiętała swojego syna? To było okropne, że go nie znała. Ralph na pewno kochał ich oboje, a to zabijało Hermionę, że nie mogła pokochać go tak, jak powinna.

Siedziała na łóżku, przeglądając album ze zdjęciami, który znalazła, gdy wszedł ją Draco. Zobaczył ją, że płakała i spojrzał uważniej zaalarmowany.

— Więcej złych wieści?

Hermiona potrząsnęła głową.

— Nie, po prostu…myślę, że to do mnie właśnie dociera — przyznała się. — Mam syna. Jestem matką i żoną. Nie pamiętam naszego małżeństwa. Co jeżeli się w sobie zakochamy? Co będzie z Ralph'em? Powiemy mu prawdę? Teraz kocham go bardzo, nie chce nawet myśleć jak kochałam go podczas tych ostatnich trzech lat.

Draco wyglądał niedobrze.

— Nie wiem, Granger. Może nasza pamięc wróci, bo to tymczasowe.

— Próbowałam każdego możliwego zaklęcia, jakie znam — powiedziała Hermiona, a Draco spostrzegł różdżkę koło łóżka. — Nie działa. — Pociągnęła nosem, a Malfoy nie miał pojęcia jak mógłby ją pocieszyć.

— Co powiedział skrzat? — zapytał.

— Mamy obiad z twoimi rodzicami w Kent dzisiaj — poinformowała go, podczas wycierania oczu chusteczką. — Cudowny dzień.

— Możemy odwołać? — zapytał Draco przeklinając pod nosem. — To nagły wypadek. Nie możemy się z nimi spotkać podczas gdy się nienawidzimy.

— Jeeves powiedział, że Ralph nie może się doczekać. Będzie zdruzgotany.

— Świetnie — westchnął. — Cudownie. Życie nie mogło by lepsze. Myślisz, że powinniśmy powiedzieć moim rodzicom?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Znasz ich lepiej niż ja. Co myślisz?

— Myślę, że powinniśmy — powiedział Draco zrezygnowany. — Poznają się nawet jeśli im nie powiemy.

Granger zebrała się w sobie i wstała.

— Wezmę szybki prysznic zanim wyjdziemy. A potem, jeżeli będę miała czas — spojrzała na zegar — pójdę do biblioteki coś znaleźc. Myślę, że nie mamy czasu na śniadanie.

— Granger — zaczął Draco wahając się — chcesz własny pokój?

Hermiona zauważyła, że nie oferował jej pokoju, w którym się właśnie znajdowali, ale to był bardziej jego dom niż jej. Będzie zadowolona, jeżeli będzie miała własne łóżko, dlatego nie odmówiła.

— Uważam, że to dobre rozwiązanie.

Draco pokiwał głową i wskazał na szafę.

— Weź swoje rzeczy, a ja poszukam jakiegoś pokoju.

Kiedy Hermiona przeniosła się do swojego pokoju i wykąpała, zostało niewiele czasu do wyjścia. Była niezadowolona, że nie mogła odwiedzić biblioteki, ale jej zdenerwowanie przeszło w rozczarowanie. Ralph wyglądał na ucieszonego wizją spotkania z dziadkami, ale dziewczyna nie widziała w tym nic wspaniałego, ponieważ nie miała żadnego dobrego wspomnienia z nimi. Draco nie wyglądał na zadowolonego, co wcale jej nie pomagało. Zatrzymała się przy pokoju syna i zobaczyła go zmagającego się z butami.

— Gdzie Jeeves? Potrzebujesz pomocy? — zapytała go uprzejmie. Spojrzał na nią i na buty włożone do połowy.

— Chcę jeść!

Hermiona zachichotała pomagając mu założyć buty.

— Zjemy u dziadków.

— Kiedy?

— Nie wiem, Ralph — odpowiedziała szczerze. Wyprostowała się i uśmiechnęła. — Chodź poszukajmy… — zawahała się na chwilę — tatusia.

— Okej. — Ralph złapał ją za rękę i razem ruszyli do pokoju Dracona. Ten oglądał zdjęcia z rodzinnego albumu, kiedy weszli.

— Gotowi?

Hermiona była zadowolona, że nie tylko ona jest zdenerwowana.

— Gotowi — powiedziała, biorąc Ralph'a na ręce i przytulając go do siebie. — Pamiętaj, trzymaj się mocno — powiedziała do niego. Podczas gdy Draco podszedł do kominka z proszkiem Fiuu, chłopiec pokiwał głową. Wzięła głęboki oddech i zrobiła to co Malfoy, przemieszczając się do domu rodziców chłopaka.