-Flirtowałaś z Sherlockiem Holmesem?
Kate postawiła na stoliku dwie filiżanki, imbryk z wrzątkiem i pudełko z herbatą Black Needle, uśmiechnęła się lekko, usiadła w fotelu naprzeciw Irene Adler. Kobieta odwzajemniła uśmiech. Była w doskonałym nastroju, sama właściwie nie wiedziała dlaczego. Może dlatego, że już nic nie dało się zmienić? Że nie było się już czym martwić bo nic nie mogło się pogorszyć? Bilety na lot do Pakistanu wykupiła już dawno, spakowana walizka czekała na nią w sypialni od dwóch dni. Już nie było odwrotu.
-Słyszę to już drugi raz w ciągu kilkunastu dni. To o dwa za dużo- odparła powoli.- Tak, flirtowałam z Sherlockiem Holmesem, najlepszym detektywem w całej Wielkiej Brytanii.
-Ale on odprawiał cię z kwitkiem- Kate uśmiechnęła się figlarnie, lekko przekrzywiając głowę co upodobniło ją nieco do zaciekawionej kotki.- Ponoć im atrakcyjniejszy mężczyzna, tym trudniej go zdobyć.
Idąc tym tokiem myślenia Holmes był cholernie atrakcyjny, więcej, był magnetyzujący. Nawet nie dlatego, że był po prostu przystojny. Stanowił dla niej wyzwanie, zagadkę, łamigłówkę do rozwiązania. Był, tak jak ona, drapieżnikiem, chciał mieć ostatnie słowo. Był kimś z kim można było rywalizować. I podobało jej się to. Nakręcało ją to.
-Zapewne coś w tym jest- przyznała, upijając łyk herbaty. Napar był cierpki i gorący, parzył usta i język, pachniał wanilią.- Chyba powinnam przyznać się do porażki, Kate.
Dziewczyna zamarła w pół ruchu, z łyżeczką z cukrem między cukiernicą a filiżanką, ze wzrokiem wbitym w nieruchomą, spokojną twarz Irene Adler, Kobiety, dominy, która obaliła naród na kolana i która właśnie przyznała się do przegranej. Nie potrafiła w to uwierzyć.
-Ale tylko częściowo- dodała szybko Irene nim Kate zdołała wyartykułować jakąkolwiek sensowną myśl.- Jakby nie patrzeć to ja dyktowałam zasady. I to ja go biłam.
Kobieta uśmiechnęła się półgębkiem, oparła o stolik zgrabne nogi w czarnych Louboutinach.
-Uznałabym to za remis- powiedziała w końcu Kate, nakręcając kosmyk rudych włosów na palec.
-Ale ze wskazaniem, ze wskazaniem, moja droga.
Kate zaśmiała się, odrzucając wdzięcznie głowę do tyłu, potrząsnęła włosami. Dziewczyna była naprawdę ładna, ładna w ten zwyczajny, subtelny, delikatny sposób. Jasne, rudawe włosy, zielone oczy, lekko zarumienione policzki, pełne usta. Była wyższa od Irene o cal czy dwa i miała nieprzyzwoicie dobrą figurę. To przez jogę. Tak mówiła.
-Jutro wyjedziesz, prawda?- dziewczyna spoważniała nagle. Irene pochyliła się w jej stronę.
-Będę musiała. Trochę namieszałam
Ból. Przyjemny ból w związanych nadgarstkach. Zapach mięty, jaśminu, mentolowych Dunhilli i pożądania. Głównie pożądania. Dotyk pewnych, chłodnych, delikatnych dłoni. Na ramionach, na piersiach, żebrach, po wewnętrznej stronie ud. Zaskakujące uczucie bezpieczeństwa, łagodnego odprężenia. Ciepłe usta. Na szyi, na obojczyku. Ciemne włosy opadające na twarz, zasłaniające ją niby kurtyna. Gwałtowne poruszenie. Świst szpicruty przeszywającej powietrze. Pieczenie, ból w miejscu gdzie jej koniec zetknął się ze skórą.
Let the game begin, miss Adler.
Ostatni raz. Jutro rano już jej tu nie będzie. I nie będzie jej następnego dnia. I następnego.
Szkoda.
-Zrobiłem research na jej temat.
-I?
-Nic ciekawego. Podstawówka, liceum, studia. Dobre oceny, niezłe zachowanie. Homoseksualna. Molestowana na studiach. Sprawa szybko przycichła. Sprawcy wywaleni z uczelni.
-Coś więcej?
-Sprawdź maila. Zgraj dane i usuń wiadomość.
-Odwdzięczę się. xxx. M
- Czas na mnie.
Była piękna jak zwykle. Kate po raz ostatni robiła jej dziś mocny makijaż i pomagała upiąć włosy. Irene nigdy nie robiła tego sama. Czasami śmiała się, że to naprawdę jak zakładanie zbroi, że potrzeba do tego giermka.
-Powodzenia- Kate uśmiechnęła się słabo, skrzyżowała ramiona na piersi. Nie chciała pokazać Kobiecie, że smuci ją to pożegnanie. To byłoby sentymentalne, a sentyment to chemiczny defekt charakterystyczny dla przegrywającej strony.
-Dziękuję. Przyda się- Irene chwyciła Kate za nadgarstek, przyciągnęła ją do siebie. Blisko.- Znikam. Zmieniam numer, pewnie się nie odezwę. Umieram.
Kobieta chwyciła ją pod brodę, zmusiła do spojrzenia sobie w lodowato niebieskie oczy. I pocałowała. Po raz pierwszy. Irene Adler nigdy wcześniej jej nie całowała. To było zbyt… sentymentalne. W ich relacji niepotrzebny był sentyment. To zagmatwałoby wszystko. Jej usta były ciepłe, smakowały mentolowymi Dunhillami, herbatą i słodką pomadką.
-Będę tęsknić, Kate. Naprawdę.
