„Black prychnął pogardliwie.

- Zasłużył sobie na to – warknął. – Węszył, podsłuchiwał, żeby tylko się dowiedzieć, dokąd się wymykamy... bo miał nadzieję, że nas wyleją..."

Wtedy nie zastanowił się nad tymi słowami. Jego serce przepełniał żal, że Łapa siedział niewinny w Azkabanie, strach, że Harry nie zrozumie ich historii. Odczuwał też radość, że przyjaźń, którą żył przez tyle lat była prawdziwa. Kiedy pojął co się tak naprawdę zdarzyło uwierzył od razu, gdyż ta wersja miała dla niego większy sens. Łatwiej było uwierzyć w zdradę kogoś takiego jak Peter. Wyobrażenie sobie Hogwartu bez niego było znacznie prostsze niż myśl o tej szkole bez Syriusza. Przez trzynaście lat próbował, lecz nie potrafił żałować, że poznał Łapę. W przypływie tak wielu emocji nie zastanawiał się nad zmianą jaka zaszła w przyjacielu. Teraz miał się z nim spotkać i napełniało go to strachem, do którego nie chciał się przed sobą przyznać. Wiedział jak straszny jest Azkaban, a rok wcześniej usłyszał od Syriusza słowa, których dwudziestoletni Łapa nigdy by nie powiedział. O których mógłby pomyśleć szesnastolatek, na którego zachowanie, bardziej niż by chciał miała wpływ rodzina, ale już nie siedemnastolatek opowiadający o tym, co dla jego krewnych znaczyło pojęcie sprawiedliwości. Po raz kolejny tego dnia zalała go fala wspomnień.

Było to na początku siódmej klasy. Siedzieli we czwórkę przed kominkiem w pokoju wspólnym. Remus odrzucił ze zdenerwowaniem Proroka.

- Oni nie mają sumienia!

- Jasne, że nie mają. Voldemort wysysa je przez Mroczny Znak i wyrzuca – Syriusz nie miał ochoty na kolejną ponurą rozmowę, która przecież nic nie zmieni.

- Biedne sumienie – dodał Jim – pewnie dla towarzystwa zabiera ze sobą poczucie sprawiedliwości.

Łapa stwierdził, że nie uda mu się odegnać ponurej atmosfery.

- Większość popleczników Voldemorta nigdy nie znała poczucia sprawiedliwości. A najgorsze jest to, że tego nie zauważają i potem mówią dzieciom, że zemsta musi być dwa razy większa od czynu, który ją spowodował. A że mnożenie też im nie wychodzi to stwierdzają, że za kradzież magii (oni naprawdę w to wierzą) należy się śmierć. Za złe spojrzenie klątwa, a za inne poglądy wyrzucenie z rodziny. Dzieci w to wierzą.

- Mówisz o sobie? – chciał wiedzieć Remus.

- Trochę, ale głównie o Regu.

Wtedy nic nie zapowiadało tego, że kiedyś będzie bał się spotkania z przyjacielem, że będzie myślał o Łapie jak o kimś, o kim niewiele wie. To uczucie towarzyszyło mu od czternastu lat i choć już przed rokiem powinno zniknąć zastąpione ulgą, że jednak się mylił, to odczuwał je nadal z innych powodów. Teraz rozumiał zachowanie Syriusza, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że może mieć rację, że może nie znać Lapy takiego jakim jest w tej chwili. Przypomniał sobie swoje wątpliwości po incydencie w szóstej klasie i mimowolnie się uśmiechnął. Wiedział, że gdzieś w Blacku tkwi ten przyjaciel mówiący „Przepraszam Remmy, wiem, że mu się nie należało i że nikomu się to nie należy. Zawsze wiedziałem. Dziękuję, że mi przypomniałeś." Po prostu znów zapomniał (przy dużej pomocy dementorów) kim jest. Już on mu przypomni.

Kiedy jakiś czas potem w rozmowie z Harry'm Syriusz powiedział „Nie jestem z tego dumny" Remus uwierzył, że mu się uda, że za jakiś czas... Nie wiedział, że tego czasu nie zostało już wystarczająco wiele.