Tytuł oryginału: Draco's Escort Service
Link do oryginału:
patrz profil
Autor:
Cheryl Dyson
Tłumacz:
Nerejda
Zgoda: jest
Oznaczenie wiekowe: PG – 13
Ostrzeżenia:
slash, wulgaryzmy
Bohaterowie: Harry Potter, Draco Malfoy, Remus Lupin, postacie z folkloru angielskiego
Relacje: HP&DM
Liczba rozdziałów: 10
Kanon:
wydarzeń do HPiKP, zachowania niekanoniczne
Beta:
aileen_ana (pomoc tłumaczeniowa), Kuma
Oryginał datowany
na: 2007
Streszczenie: Draco Malfoy jest właścicielem firmy "Eskorta", oferującej podróżnym ochronę podczas podróży przez niebezpieczne tereny. Harry Potter musi go zatrudnić, ale cel ich podróży odbiega nieco od tego, czego spodziewa się Draco.
Disclaimer: Opowiadania nie powstały dla odniesienia żadnej korzyści majątkowej, a bohaterowie i elementy świata przedstawionego cyklu należą do jego autorki, Joanne K. Rowling. Wszystko inne jest jednak tworem autorki, Cheryl Dyson, i proszę to uszanować.
T/N:
„W towarzystwie Draco" jest pierwszym tomem z sześciu w serii „Eskorta", autorstwa Cheryl Dyson.
Podziękowania za dodatkową betę wędrują do Kumy ;* Jesteś kochana!

Miłego czytania.


W TOWARZYSTWIE DRACO

autorstwa Cheryl Dyson

w tłumaczeniu Nerejdy


Rozdział 1

Harry był wściekły.

— Nie! Nie ma mowy! — krzyczał. — Chcę kogoś innego!

— Jest najlepszy — nalegał Lupin — i sprawdza się.

— Draco Malfoy sprawdza się? — zagrzmiał Harry. — Wedle czyich norm? Ten drań zrobił z mojego życia prawie takie same piekło jak Voldemort!

— Był wtedy dzieckiem, Harry. Żałuje swoich postępków i już nieraz się zrehabilitował. Na Boga, Harry, on stracił wszystko przez Voldemorta!

— TAK SAMO JAK JA! — wrzasnął. — Przynajmniej Malfoy dorastał pod opieką rodziców! Miał pieprzone porządne dzieciństwo!

— Myślisz, że to sprawiło, iż było mu łatwiej znieść stratę? — odkrzyknął Lupin.

— NIE OBCHODZI MNIE TO!

Lupin rozłożył ręce. Harry spojrzał na niego.

— Pójdę sam — postanowił stanowczo.

— Nie możesz. — Riposta Lupina, choć bolesna niczym policzek, zawierała jedynie prawdę.

— Tylko popatrz — syknął przez zęby Harry.

— Nie będę z tobą rozmawiał, gdy tak się zachowujesz — warknął Lupin. — Zawołaj mnie, gdy odnajdziesz dorosłego Harry'ego.

Lupin wyszedł. Harry wykonał nieuprzejmy gest do jego pleców i opadł na krzesło. Oparł łokcie na stole i, sfrustrowany, schował twarz w dłoniach. Po chwili wstał i wszedł po schodach, kierując się do swojego pokoju.

W ciągu tych czterech lat, odkąd Harry odziedziczył Grimmauld Place 12, to miejsce znacząco się zmieniło. Po roku czyszczenia, polerowania i opróżniania wręcz do czysta, dom prawie nie przypominał ponurego i złowieszczego domostwa zamieszkiwanego od pokoleń przez Blacków. Któregoś dnia, w przypływie złości, Harry młotkiem zaczął walić w ścianę, na której znajdował się portret matki Syriusza. Rozniósł ją, ramę i obraz w pył, kując jeszcze długo po tym, jak ucichły — już na zawsze — krzyki pani Black. Lupin i bliźniacy Weasley znaleźli go, siedzącego w gruzach, zmęczonego, ale zadowolonego.

To nie jedyna ściana, którą usunął. Jakiś czas później podobny los spotkał tę, oddzielającą kuchnię od jadalni. Gdy tylko stało się to możliwe, usunął każdy skrawek ciemnego drewna, zastępując go jasnym, dębowym lub po prostu malując na biało. Był pewien, że zmiany spodobałyby się Syriuszowi.

Sypialnię pana domu odnowiono od samych podstaw — wymieniono podłogi, ściany, zasłony, meble i pościel. Pokój pomalowano na neutralne jasne kolory, ładnie komponujące się z kremową pościelą, podkreśloną akcentami w barwach Gryffindoru: bordowym i złotym.

Harry rzucił się na łóżko. Patrzył w sufit, myśląc o Draco Malfoyu. Bardziej nienawidził jedynie Severusa Snape'a. Nawet Voldemort wypadał blado w porównaniu z tą dwójką.

Od śmierci Dumbledore'a trzy lata temu, wiele zmieniło się w czarodziejskim świecie. Niedługo po pogrzebie, rozpoczęła się wojna. Już teraz nazywano ją Wielką Wojną Czarodziejskiego Świata, jednak jedynym, co było w niej wielkiego, była skala dokonanych zniszczeń.

Motywy Voldemorta nie były jasne. Wyglądało na to, że zadowalają go masakry ludności i niszczenie wszystkiego, co stanęło mu na drodze. Wilkołaki i trolle mnożyły się jak króliki. Liczba ataków była tak duża, że mugole uznali wilkołactwo za epidemię jakiejś choroby. Śmierciożercy wymordowali wszystkich członków Ministerstwa, jakich udało im się znaleźć. Ci, którzy przetrwali, walczyli po przegranej stronie, próbując ograniczyć aktywność wilkołaków i zachować istnienie magicznej społeczności w ukryciu.

W tym czasie Harry Potter koncentrował swoje wysiłki na znalezieniu i zniszczeniu horkruksów Voldemorta, zostawiając w rękach zniechęconych członków Zakonu Feniksa zatrzymanie śmierciożerców. Nikt — z wyjątkiem Lupina, któremu Harry zdradził cel swojej misji — nie rozumiał, dlaczego Wybraniec ich opuszcza.

Zwycięstwo za zwycięstwem uderzało podekscytowanemu Voldemortowi do głowy. Werbował nowych śmierciożerców i, jakimś cudem, udało im się znaleźć sposób kontrolowania Sieci Fiuu. Gdy co czwarta podróż kończyła się w Timbuktu, na Syberii lub w jaskini w Peru, niemal z dnia na dzień przenoszenie się przy pomocy kominków zamarło.

Później zainteresowania Voldemorta skoncentrowały się na aportacji. Wystarczył rok, żeby udało mu się zanieczyścić każdą naturalną siłę — nie tylko te używane przy przynoszeniu się z miejsca na miejsce, ale niemal każdy magiczny element. Opary czarnej magii oddziaływały na wiele miejsc, ale szczególnie zagrożone były te, zamieszkane przez duże grupy czarodziejów. Rzucanie czarów w takich rejonach stało się niebezpieczne — ich efekt mógł zostać zneutralizowany, zwiększony lub przeinaczony. Magia rozrywała czarodziejów na strzępy, wysyłała setki kilometrów dalej od miejsca przeznaczenia lub sczepiała z przedmiotami.

Gdy transport stał się prawie niemożliwy, Ministerstwo zaczęło walczyć o uzyskanie kontroli nad świstoklikami, jedyną działającą metodą natychmiastowego przenoszenia się w inne miejsce. Rufus Scrimgeour i pozostali przy życiu ministrowie, rzucili zaklęcie blokujące ich działanie nad całym Londynem. Później, pod pozorem zapobiegnięcia ingerencji Voldemorta w transport świstoklikami, podobne kopuły rozpostarto nad każdym miejscem w Wielkiej Brytanii. Plan wypalił. Voldemort, odkąd świstokliki stały się bezużyteczne, przestał się nimi interesować.

Bardzo osłabiony Zakon i pozostali przy życiu przeciwnicy Voldemorta toczyli zaciekłą bitwę o zaatakowany Hogwart. Zmasowany atak olbrzymów, trolli i magii naruszył osłony i umożliwił inwazję. Pod sam koniec walk toczących się w prawie już pustych salach, do Hogwartu dotarli Harry i jego przyjaciele. Wykolejenie się pociągu, na skutek czego zmarło pięciu uczniów z siódmego roku, było początkiem wojny. Szkołę zamknięto.

Harry zmierzył się z Voldemortem. Tym razem nie był już dzieckiem – w czasie podróży mającej na celu znalezienie i zniszczenie horkruksów dużo się nauczył. Użył każdego zaklęcia, jakie miał w swoim arsenale, byle zniszczyć paskudne wcielenie Toma Riddle'a. Nie był też sam — Ron i Hermiona stali u jego boku, robiąc wszystko, co tylko umieli. Dołączyli do nich inni: Neville, Luna, Dean, Angelina i większość członków Gwardii Dumbledore'a. Podczas walki Ginny Weasley ochroniła Harry'ego przed Avadą, co załamało go kompletnie.

Z jakichś nieznanych powodów zabsorbował magiczną energię od wszystkich zgromadzonych osób i całego otoczenia, rozsadzając Voldemorta na maleńkie skrawki przypominające proszek. Ostatnim wspomnieniem Harry'ego był śmiech Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Zakładali, że stworzył siedem horkruksów — zniszczyli wszystkie — ale pomylili się.

Dziwny magiczny efekt odsączył Harry'ego z magii. Z trudem mógł rzucić proste Lumos. Wszyscy wierzyli, że to tymczasowe, ale sześć miesięcy później nikt już tak nie twierdził.

Voldemort powrócił w swojej mglistej formie, śmierciożercy byli martwi lub zamknięci w więzieniu, aresztowani podczas bitwy o Hogwart, a reszta magicznego świata próbowała zacząć normalnie żyć. To nie było takie proste. Czarna magia czaiła się i rosła. Aportacja nadal była niebezpieczna, porzucono podróżowanie siecią Fiuu. W lasach mnożyły się straszliwe istoty, rozprzestrzeniając się po całej Anglii.

Szkołę znów otwarto, ale pociąg do Hogwartu, strzeżony przez aurorów, kursował tylko dwa razy w roku. Ministerstwo zdecydowało też o utrzymaniu zaklęć ochronnych wokół Londynu, zachowując miasto bezpieczne i odizolowane.

Harry, teraz prawie charłak, obsesyjnie poszukiwał brakującego horkruksa, modląc się o to, żeby został już tylko jeden. Przyjaciele dotrzymywali mu towarzystwa przez długi czas, ale w końcu oni też musieli zacząć żyć swoim własnym życiem. Ron i Hermiona wzięli ślub i przenieśli się do Ottery St. Catchpole, niedaleko Nory, którą, po śmierci Artura i Molly, zamieszkała rodzina Billa.

Lupin poślubił Tonks i oboje wprowadzili się do Harry'ego, twierdząc, że ktoś musi dotrzymywać mu towarzystwa, ale on wiedział, że chcieli po prostu mieć go na oku. I chronić go.

oOo

Harry w końcu odnalazł ostatniego horkruksa, ale nie odważył się nikomu o tym powiedzieć — zabroniliby mu się narażać. Zamiast wyznać prawdę, zasugerował Lupinowi, że musi oddać do Hogwartu miecz Gryffindora. Nawet ten pomysł wywoływał wiele komentarzy. Remus upierał się, żeby Harry poczekał do końca semestru i wybrał się tam pociągiem. W końcu udało mu się wywalczyć podróż miotłą, ale tylko w towarzystwie eskorty. A teraz jeszcze to…

Draco Malfoy przeżył wojnę. Jego rodzice i dom nie mieli tyle szczęścia. Rezydencję zajęło Ministerstwo, które natychmiast spaliło ją do fundamentów. Z nieznanych powodów, Snape zamordował Lucjusza i — przypadkowo — oszalałą z rozpaczy Narcyzę, a sam został zabity podczas ostatniej bitwy przez Neville'a Longbottoma.

Harry przeklął pod nosem. Draco w końcu odwrócił się od śmierciożerców. W pojedynkę doprowadził przed oblicze sprawiedliwości Mulcibera, Avery'ego, Notta i McNaira. Zabił też Bellatrix Lestrange, która, po zniszczeniu Voldemorta, była jeszcze bardziej szalona niż wcześniej. Gdy wojna dobiegła końca, Malfoy założył Eskortę — oferując podróżującym na miotłach towarzystwo i ochronę podczas przeprawy przez niebezpieczne, czarnomagiczne strefy. Nie był jedynym, który wpadł na podobny pomysł, ale najwyraźniej żaden inny przewodnik nie zadowalał Lupina.

Utknięcie z nadętym, aroganckim palantem i tak było lepsze, niż tkwienie w Londynie jeszcze jeden dzień. Harry walnął kilka razy pięścią w łóżko, zanim wyruszył na poszukiwanie Lupina.


Edytowano: 2011-09-20