Tak tytułem wstępu - znalazłam ten tekst w odmętach dysku, dużo rzeczy wymagało poprawy, ale stwierdziłam, że nic nie stracę, jeśli podzielę się nim ze światem. Zawsze chciałam napisać na poważnie ficka Severus/Hermiona, ale po prostu mi nie wychodziło - teraz, kiedy mój warsztat jest trochę lepszy, znowu podejmę się tego wyzwania, a na razie... Na razie mam to, czyli nieco humorystyczny, lekki romans, w którym jednak pojawi się trochę powagi. Muszę też przyznać, że Snape jest tutaj bardziej fandomowy niż kanoniczny - niestety.
Zapraszam do lektury!
PROLOG
„A chwila śmierci ? GORZKA,
OKRUTNA
Chwila śmierci? Cóż, nowy dreszcz !"
Przymiotniki, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Severus Snape był poirytowany bardziej niż zazwyczaj - a nikt nie określiłby go jako rzadko irytującego się człowieka. Jedną z rzeczy, której nienawidził bardziej niż czegokolwiek innego, było czekanie. A biorąc pod uwagę, że Mistrz Eliksirów umarł już pięć godzin temu i nadal nie doczekał się dojścia do Bram Niebios, to sytuacja była co najmniej irytującą. Szczególnie że na początku kolejki zauważył Remusa Lupina i Nimfadorę Tonks, którzy na pewno nie umarli wcześniej niż on! To była prawdziwa bezczelność.
- Następny!- Usłyszał głos, o którym mógłby przysiąc, że go zna i po chwili pojawił się przed nim dziwny chłopak w aureolce. Na dodatek rudowłosy… Zaraz, zaraz rudowłosy?!
- Weasley?!- krzyknął, kiedy zobaczył irytującą, piegowatą twarz swojego byłego ucznia.
- Witam pana, panie profesorze!- Fred Weasley uśmiechnął się od ucha do ucha jednym z tych uśmiechów, które oznaczały coś złego. Bardzo złego.
- Co ty, na Merlina, tutaj robisz?- spytał oburzony Severus Snape. Przez całe życie nikomu nie udało się go naprawdę zaskoczyć. Najwidoczniej było dane zaznać mu tego uczucia dopiero po śmierci.
- Sam wielki Merlin stwierdził, że jestem na tyle sympatyczną osobą, że powierzy mi tę fuchę! - wyszczerzał nadal zęby rudzielec, a po chwili wziął do ręki dziwny pergamin i pokręcił głową.- Co my tutaj mamy… No nie wiem, Sev, nie wiem, czy zasługujesz na niebo…
- Nie nazywaj mnie tak, ty ruda zarazo!- warknął rozwścieczony Mistrz Eliksirów. Kiedy umierał, miał nadzieję, że nigdy więcej nie spotka żadnego z tych rudych przygłupów. Najwyraźniej jego nadzieja była złudna! Co gorsza, jeśli to nadal nie było piekło, co jeszcze straszniejszego mógł spotkać na swojej drodze?- Poza tym, jak to nie zasługuję? Jesteś chyba niedoinformowany- powiedział oficjalnie i poprawił kołnierz szaty.
- Wiem, Sevy, wiem, że byłeś naszym szpiegiem i służyłeś jasnej stronie mocy. Ale gnębienie uczniów - w tym mnie? Wiesz, jaką miałem po tym traumę? Poza tym nie myłeś nigdy włosów. To też nie jest zbyt czysty uczynek.- Weasley pokręcił głową z udawaną dezaprobatą.
- Zamknij się wreszcie i wyślij mnie do tego piekła, jeśli musisz, bo nie zniosę tego twojego trajkotania ani chwili dłużej - warknął Snape. - Wolę mieć tłuste włosy niż rude. Rudy to kolor nieskażonego, chociażby krztą mądrości, umysłu - dodał spokojniej, po czym dodał szybko - oczywiście tylko u mężczyzn!
- Och, Sevy, Sevy, nie jestem taki okrutny, mimo że mnie tak ranisz. Ale to złe uczucie, że nie możesz mi już dać szlabanu, prawda? Ani odjąć punktów!- zaśmiał się maniakalnie Weasley, po czym dodał z poważną miną- Łyso ci teraz? Chociaż raczej może tłusto…
- Weasley! Konkrety! Nie umarłem po to, żeby gapić się na twój parszywy ryj!- rozwścieczył się na dobre Snape. Pamiętał tego durnia doskonale ze szkolnych lat. Nikt nie wyprowadzał go tak bardzo z równowagi jak on i jego nie mniej irytujący brat – nawet sam Potter! Przez całe pięć lat ich poczynania na lekcjach zasługiwały na Azkaban. Takiego zdania przynajmniej był Severus, bo Dumbledore jakoś nie popierał tego pomysłu.
- Dobra, Smarkerusie, będę poważny.
- Jeszcze słowo, Weasley!
- Na ile się da poważny. A może wcale poważny!- zaśmiał się znowu Fred, ale widząc spojrzenie swojego byłego nauczyciela, zamilknął i odkaszlnął głośno. - Nie jestem taki zły, jak ci się wydaje. Nie lubię ciebie i twoich tłustawych włosów, ale Merlin kazał mi dać ci drugą szansę!
- Jeśli ma to jakikolwiek związek z tobą, to przekaż mu moją serdeczną odmowę.
- Może trochę… Ale nie bezpośrednio. Masz tutaj listę.- Weasley rzucił w niego kawałkiem pergaminu.- Siedmiu zadań. Kiedy wypełnisz jedno, na liście pojawi się drugie. Później trzecie. I czwarte…
- Cóż, twoja umiejętność liczenia do siedmiu jest zdumiewająca, Weasley - mruknął Snape i uważnie przypatrzył się papierowi. Na liście pojawiło się pierwsze polecenie „Znajdź trzy osoby, które wypowiedzą się o tobie pozytywnie"- Czyż ty postradał zmysły, głupi chłopcze? Jak mam to zrobić, kiedy jestem duchem?
- Musisz wybrać jedną osobę, która ci pomoże. Może to był Ron albo Harry…
- Nie krępuj się, dawaj od razu Longbottoma - prychnął Mistrz Eliksirów.
- A co powiesz o Hermionie?- spytał zdawkowo Fred i tym razem wyraz jego twarzy nie wskazywał na to, że żartuje.
- Granger? A co ona ma do tego?- Skrzywił się Mistrz Eliksirów.
- Cóż, jest wrażliwa i inteligentna. Pomoże ci wykonać te zadania.- Wzruszył ramionami Weasley, po czym dodał - Ale mnie to nie obchodzi, jeśli taka jest twoja wola Snape, to wybierz sobie nawet Malfoya. Myślę, że zaprowadzi cię prosto do wrót piekieł.
- A czemu ona miałaby chcieć mi pomóc?- spytał przez zaciśnięte zęby Severus, a całe pytanie zabrzmiało raczej jak nagły atak wścieklizny. Czuł się bardzo upokorzony całą sytuacją i tym, że musi prowadzić dyskusję z byłym uczniem, który nie okazywał mu ani krzty szacunku. Na domiar złego, musiał wykonywać jakieś bzdurne zadania, które ten przeklęty Weasley sam mu wymyślił. Nawet w najgorszych koszmarach nie spodziewał się niczego równie potwornego.
- Nie twierdzę, że jesteś w jakikolwiek sposób lepszy od skrzata domowego, ale… No nie patrz się tak na mnie, Sevy, to tylko taki żarcik!
- Nie nazywa mnie tak! – wycedził przez zaciśnięte zęby Snape.
- Ale skoro ta dziewczyna rozczulała się nawet nad nimi – kontynuował niezrażony Fred - to na pewno tobie też pomoże, gwarantuję ci to. Ale wykonanie tych zadań nie będzie łatwe. W tworzeniu listy pomagał mi Dumbledore!- Po usłyszeniu ostatniego nazwiska oczy Mistrza Eliksirów przypominały dwa wielkie spodki.
- O święty Merlinie…- jęknął Snape.
- Wystarczy Fred!- zaśmiał się znowu irytująco chłopak, a po usłyszeniu tego wątpliwie śmiesznego żartu, Snape znowu przewrócił oczami.- Nie będziesz zwykłym duchem. O nie!
- Jak to nie będę zwykłym duchem?
- Widzieć cię będzie tylko Hagrid!
- Hagrid?
- Powiedziałem Hagrid? Miałem na myśli Hermionę! Będę tak łaskawy, że sam ci ją przydzielę do pomocy – powiedział łaskawie Weasley, kreśląc coś w papierach.
- Nie ma mowy!
- Chcesz iść do piekła? - Weasley uniósł brew w geście zdziwienia. - Wiesz, tam jest Tom Riddle, na pewno chętnie by cię zobaczył...
- Niech będzie - odparł ledwie słyszalnie Severus, po czym odchrząknął. - Skoro niedawno była wojna, to raczej nikt nie będzie miał ochoty zajmować się tymi głupimi zadaniami – dodał chłodno.
- Drogi profesorze, czas tutaj jest mistyczny, wieczny i ciągły. Dusze, które zasługują na niebo, od razu są przekazywane. Twoja była na tyle wątpliwa, że ocenienie twojego życia zajęło rok czasu na ziemi. Oczekiwanie na swoją kolejkę następny rok. Dlatego od czasów wojny minęły już dwa lata.
- Co ty bredzisz, Weasley?
- Sam zobaczysz. Masz jeszcze jakieś pytania? Bo zrobiła się tutaj całkiem niezła kolejka!
- Nie - odparł krótko Snape, ale zanim się obrócił, nagle coś go dotknęło. - Ty umarłeś, Weasley? - spytał prawie niesłyszalnie.
- Zawsze wiedziałem, że pan jest bystry - odparł nonszalancko Fred, kreśląc coś w papierach.
- Jak?
- Zabił mnie Rookwood.
- Zawsze... Zawsze go nie znosiłem - odparł oficjalnie Severus.
- Och, Smarkerusie, co za wyznanie. Poczułem się, jakby Gwiazdka nadeszła wcześniej! - powiedział z przesadną egzaltacją Weasley.
- ALE CIEBIE NIE ZNOSZĘ BARDZIEJ! - krzyknął Severus, ale po chwili poczuł, że wszystko wokół niego zaczyna wirować.
- Do zobaczenia, Sev! - zawołał za nim Fred Weasley, po czym uśmiechnął się szeroko. - Ach, Hermiona już będzie miała za swoje za te punkty, które nam wlepiła za testowanie produktów! To jeden z naszych najlepszych dowcipów, Ge... - zaczął mówić, ale kiedy obrócił twarz w prawą stronę, westchnął głęboko. - W końcu się przyzwyczaję - mruknął do siebie, po czym zawołał głośno - następny!
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niespodziewana wizyta
Hemiona Granger właśnie zażywała gorącej kąpieli po ciężkim dniu pracy w redakcji „Proroka Codziennego". Nigdy w życiu nie przypuszczała, że będzie pisać w tym szmatławcu, jak sama kiedyś nazywała to niezbyt wiarygodne czasopismo, ale teraz jakość gazety polepszyła się co najmniej sto razy i - jak nieskromnie musiała przyznać - to wszystko było jej zasługą. Rita Skeeter została zwolniona, wszystkie artykuły były rzetelnie sprawdzane przez pannę Granger, a teksty w gazecie poświęcano tylko najważniejszym sprawom!
Gorąca woda dokładnie obmywała jej ciało, a Hermiona śpiewała, wyjąc w niebogłosy przebój I can't go no satisfaction. W takich chwilach cieszyła się, że jedynym jej współlokatorem był kot. W szkole starała się opanowywać z popisami wokalnymi, bo jak sama dobrze wiedziała, nie było to zbyt miłe dla uszu innych ludzi . Ale teraz tylko Krzywołap czasami miał iście skrzywioną minę, kiedy wychodziła z łazienki, jednak dodatkowa porcja jedzenia wynagradzała mu wątpliwą przyjemność wysłuchiwania jej śpiewu.
- Cóż, obawiam się, że po wysłuchaniu tego nie osiągnę satysfakcji do końca swojego życia - a właściwie nieżycia.- Usłyszała nagle zachrypnięty głos i krzyknęła z przerażeniem na całe gardło. Nie miała w domu żadnych ruchomych obrazów ani niczego, co mogłoby do niej przemawiać w środku kąpieli. Co więcej, nie miała przy sobie nawet różdżki. Rozejrzała się po wokół i sięgnęła po wielką myjkę, po czym z impetem wyskoczyła z wanny i zaczęła okładać powietrze wokół siebie owym groźnym narzędziem zbrodni.
- Jak czujesz nieprzyjemny zapach, to po prostu popsikaj dezodorantem.- Znowu ten irytujący głos! Hermiona rozejrzała się uważnie wokół siebie i nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się takiego widoku w swojej łazience. Nad podłogą unosił się studziewięćdziesięciocentymetrowy duch jej byłego nauczyciela eliksirów. Za dużo pracy, zdecydowanie za dużo!
- Mogłabyś się ubrać?- Jednak głos nadal się do niej przemawiał, a upiór wcale nie znikał, tylko patrzył na nią przenikliwie. Hermiona poczuła, jak robi się jej coraz bardziej słabo i po chwili opadła omdlała na kafelki w swojej łazience.
- Wspaniale - burknął do siebie Severus.
Hermiona obudziła się dwie godziny później na swojej kanapie, ubrana w szlafrok.
- Och, Krzywołapie, zdecydowanie za dużo pracuję!- mruknęła do swojego kota, gdyż dotyk jego języka był pierwszą rzeczą, jaką poczuła po odzyskaniu przytomności.
- Wreszcie się obudziłaś, Granger! Zachciało ci się jakiegoś mdlenia, kiedy ja mam tyle zadań do wykonania!- Hermiona zerwała się z łóżka. Wciąż to samo! Severus Snape siedzący na jej fotelu w jej mieszkaniu! Czyżby nie odrobiła kiedyś pracy domowej z eliksirów i teraz widmo profesora miało ją prześladować do końca życia? Nie, to niemożliwe, przecież zawsze odrabiała prace domowe!
- Ale… Ale pan nie żyje!- jęknęła, jakby to miałby być koronny argument do zniknięcia natręta.
- Sam bym się w życiu tego nie domyślił- odparł z pełną powagą Severus.
- Co pan tutaj, na Merlina, robi?
- Siedzę.
- Ale pan nie żyje!
- To już ustaliliśmy.
Hermiona wzięła głęboki oddech.
- Dobrze, więc z tego, co widzę, jest pan duchem. Ale czemu akurat jest pan duchem w moim domu i w dodatku pojawia się pan, kiedy ja... Ja się myję?- spytała nieśmiało i wbiła wzrok w podłogę. Czuła się zażenowana, kiedy przypomniała sobie, że były nauczyciel widział ją kompletnie nagą i do tego słyszał jej popisy wokalne. Jednak z drugiej strony - to czemu miała być zażenowana? To on był tutaj intruzem!
- Długa historia, panno Granger.- Severus Snape zdecydował przyjąć milszą taktykę i odzywać się do niej z chociaż umiarkowanym szacunkiem, bo wiedział, że inaczej nic nie uzyska. Chociaż teraz był ucieszony z tego, że nie upierał się przy wyborze Malfoya. Gdyby zobaczył go nago, to sam by zemdlał i to nie jeden raz.
- Ach, to ma pan zamiar być duchem, siedzieć na mojej kanapie i nic mi nie wytłumaczyć? To zupełnie normalna rzecz- odparła Hermiona i podeszła do barku, z którego wyciągnęła butelkę Ognistej Whisky i nalała sobie trochę złotawego płynu do szklanki, po czym wypiła całą zawartość naczynia za jednym razem.
- Nie sądziłem, że posiada pani tak imponujące umiejętności - prychnął Severus, jednak Granger, niezrażona jego komentarzem, po chwili napełniła dwa spore kieliszki alkoholem i postawiła jeden z nich przed Snapem.
- Mam tym podlać kwiatki, panno Granger?
- Ach, tak, przepraszam, zapomniałam…- odparła Hermiona i nadal nie mogła pojąć czemu obecność tego człowi… Ducha działa na nią w taki sposób, że zachowuje się jak jedenastolatka. Jednak Severus Snape wyglądał identycznie jak za życia, a musiała przyznać, że jako jego uczennica zawsze odczuwała może nie szacunek, ale bardzo duży respekt i strach w stosunku do jego osoby. Po wypiciu kolejnej porcji whisky odezwała się nieco śmielej - Może mi pan to wytłumaczyć?
- Dobrze, byłem przed wrotami niebios. Okazało się, że funkcję, hmm, pośrednika sprawuje Fred Weasley, który uznał za świetną zabawę upokorzenie mnie i zabronienie mi przejścia dalej, chyba że wypełnię siedem zadań i ktoś mi w tym pomoże. Inne osoby, poza panią, mnie nie widzą - odparł, a po chwili sam doszedł do wniosku, jak głupie było to, co właśnie powiedział. - Wiem, że to brzmi nieco ekscentrycznie i pewnie mi pani nie wierzy, ale to prawda. I chociaż to bardzo godzi w moją ślizgońską godność, to żądam pani pomocy.
- Żąda pan? A to ciekawe…- mruknęła z urazą dziewczyna, a po chwili próbowała przekalkulować to, co powiedział. To trąciło takim absurdem, że nawet Luna nie byłaby w stanie uwierzyć w coś takiego, a co dopiero ona. Absurd, czysty absurd. Jednak to, że w jej pokoju znajdował się duch o czymś świadczyło. Albo o jej szaleństwie, albo o tym, że to prawda. Nie wiedziała, którą z tych wersji woli.- Musiałabym się przespać. Ja niestety jestem tylko człowiekiem i nie umiem myśleć bez snu - dodała, w duchu mając nadzieję, że kiedy się obudzi, to zjawy Snape'a tutaj nie będzie.
- W porządku - odparł chłodno Snape, po czym wyciągnął z kieszeni szaty lekko przezroczysty pergamin i podał jej go. Hermiona uniosła brwi w zdziwieniu, kiedy przeczytała napis „Magiczna lista siedmiu zadań dla Seva od Freda Weasleya: Znajdź trzy osoby, które wypowiedzą się o tobie pozytywnie".
- Seva?- powtórzyła, a po chwili wybuchła śmiechem. Widząc spojrzenie Snape'a, gwałtownie zamilkła.- Dobrze, znając poczucie humoru Freda, to całkiem prawdopodobne, co pan przedstawia. Ale nie rozumiem, czemu akurat on mógłby być pośrednikiem i czemu pan wybrał mnie na pomoc w tym zadaniu.
- Bo jest pani upartą Gryfonką, idealną do tego typu bzdetów - stwierdził wymijająco Severus, a Hermiona ciężko westchnęła. Ten człowiek bynajmniej nie przypominał jej skrzata i nie chwytał ją za tak wrażliwe serce. Jednak nie życzyła mu także piekła i zdecydowała się w duchu jutro mu pomóc. Oczywiście, jeśli on nadal tutaj będzie, a nie okaże się wybujałym wymysłem jej wyobraźni.
- Jest pan zaskakująco miły, ale muszę porzucić pańskie niezwykle sympatyczne towarzystwo i udać się do łóżka- powiedziała zdecydowanie Hermiona i wstała. Cała sytuacja przedstawiała się co najmniej dziwnie, ale za jedną rzecz była wdzięczna- nic nie wspomniał o jej stroju, a raczej jego braku i o tym pięknym wykonaniu przeboju Rolling Stonesów. Ale… Czy to on przeniósł ją do pokoju i ubrał w szlafrok?! Postanowiła pozostać w błogiej niewiedzy i po położeniu się na lóżku, i kilku miarowych oddechach, zasnęła.
Zrezygnowany Severus Snape usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w stół. Całe jego życie było beznadziejne, czy naprawdę teraz musiał męczyć się jeszcze bardziej? Z irytacją spojrzał na kota, który przymilał się do jego nogi. Nogi….?! Severus dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Weasley mówił, że nie będzie zwykłym duchem. No tak, w końcu mógł przenieść i ubrać tą cholerną Granger. Szybko chwycił za kieliszek napełniony whisky i wlał go w siebie. Tak, zdecydowanie od razu było mu lepiej.
Hermionę Granger obudziły poranne promienie słońca wkradające się do jej pokoju. Otworzyła oczy i wpatrując się w sufit, zastanawiała się, co dokładnie wczoraj się stało. Pamiętała, że odwiedził ją Mistrz Eliksirów, ale w tym momencie wydawało jej się to tak nierealne, że wybuchła śmiechem. Ach te powojenne koszmary, powracają po takim czasie… Szybko wstała z łóżka i zdecydowała się, że zrobi sobie jeden wolny dzień. W końcu pracowała przez ostatni rok bez przerwy, nawet podczas Bożego Narodzenia wymyślała przy stole artykuły, a później zawzięcie je zapisywała na serwetkach, kiedy Molly nie patrzyła. Narzuciła na siebie szlafrok i po schodach skierowała się na dół.
- Wreszcie, ile można wylegiwać się w łóżku!- Severus Snape, który siedział u niej na kanapie i najwyraźniej zaprzyjaźnił się z jej kotem, bo ten zdrajca spał na jego kolanach, wcale nie wydawał się być marą senną. W dodatku nawet do końca nie wyglądał jak duch. A w zasadzie w ogóle nie wyglądał jak duch, tylko jak Mistrz Eliksirów we własnej osobie. Widząc jej pełną trwogi minę, nauczyciel cmoknął z dezaprobatą - na Merlina, niech pani znowu nie mdleje, panno Granger. Wczoraj już to przerabialiśmy.
Kobieta wzięła parę głębokich wdechów i zeszła na dół.
- Nie wygląda mi pan na ducha - odparła sucho widząc, że nauczyciel zaprzyjaźnił się z jej butelką whisky. I to chyba już drugą.- Zabił pan mojego kota?
- Cóż, sam się dziwię tej całej sytuacji. Zdecydowanie nie jestem normalnym duchem, a nawet mogę stwierdzić, że w pewnym sensie przywrócono mnie do ciała. Ale nie jestem pewny, że inni mnie nie widzą.- Uśmiechnął się nieco złośliwie.
- W jaki sposób pan do tego doszedł?- spytała, chociaż nie do końca pragnęła znać odpowiedź. Wzięła swojego kota z kolan Snape'a i zaczęła go uspokajająco głaskać, ale Krzywołap wyrywał się jej z niespotykaną dotąd siłą. Nie ukrywała, że nieco ją to uraziło!
- Cóż, rano odwiedzili panią Weasley i Potter. Otworzyłem im drzwi i nie zauważyli mnie.- Kąciki warg Mistrza Eliksirów zadrgały. Nie wiedziała, czy obrzucił ich jajkami, czy też pomidorami - albo po prostu zamordował z premedytacją, ale była pewna, że jej przyjaciele w najbliższym czasie nie złożą jej wizyty. I w obecnych warunkach to było jak najbardziej wskazane.
- Dobrze, ta lista…. – Hermiona z trudem zaczęła przypominać sobie wczorajszy dzień.- To prawda?
- Najprawdziwsza. Ale niech się pani nie obawia, kiedy wszystkie zadania zostaną wypełnione - zniknę.
- To dobrze - powiedziała Hermiona błyskawicznie, ale po chwili się zakłopotała - to znaczy... Chętnie panu pomogę...
- Och, panno Granger, wiem, że to niedogodna sytuacja. I będę bardzo wdzięczny, jeśli mi pani pomoże - powiedział nagle, ale Hermiona miała wrażenie, że jego słowa bardziej zabrzmiały jak groźba spalenia jej mieszkania niż wyraz jakiejkolwiek wdzięczności.
- Ale czemu akurat ja?
- Cóż... Pan Weasley tak zadecydował.
- To dla niego typowe. Mogę zobaczyć jeszcze raz tę listę?
- Proszę bardzo.
Hermiona pochyliła się w milczeniu nad kartką.
- Z kim się pan przyjaźnił? - zapytała w końcu.
- Myślę, że Draco Malfoy nie powinien mówić złych rzeczy o mnie, zawsze starałem się mu pomagać - odparł chłodno Snape.- A później… Rozważę, kto jeszcze będzie odpowiedni.
- W porządku- zgodziła się Granger, po czym rzuciła przez ramię - idę pod prysznic! - Kątem oka spojrzała na Snape'a, który wykrzywił twarz w złośliwym grymasie.
- Ach, czuję się co najmniej głupio - powiedziała Hermiona półgłosem. - Jeśli ktoś zobaczy mnie na ulicy, to stwierdzi, że mówię sama do siebie - dodała, poprawiając w popłochu wielkie okulary przeciwsłoneczne.
- Za czasów szkolnych też występowało u pani podobne zjawisko, więc nie wiem, w czym tkwi problem - odparł chłodno Snape, a Hermiona ciężko westchnęła. Za przebywanie z nim należało jej się nie tylko niebo, lecz także co najmniej status bogini.
Oboje stali przed Ministerstwem, wyczekując na jasnowłosego mężczyznę, który zaraz miał opuścić swoje miejsce pracy. Hermiona nadal nie mogła uwierzyć w to, że zatrudniono kogoś o takiej przeszłości na tak wysokim stanowisku. Nie czuła aż takiej niechęci do Dracona, ale pamiętała, że wniosek Deana o posadę odrzucili, za to Malfoy - który nie zdał nawet egzaminów na swoim ostatnim roku nauki w Hogwarcie - mógł tutaj pracować.
- Idzie - mruknął Mistrz Eliksirów, a Hermiona przyśpieszyła tempa, żeby dogonić blondyna.
- Malfoy, poczekaj!- zawołała, a jasnowłosy mężczyzna zatrzymał się i popatrzył na nią mało przyjaźnie.
- Och, reporterka Granger. Jak miło, czyżbyś chciała przeprowadzić wywiad z byłym śmierciożercą?- spytał chłodno, ale w jego głosie nie słychać było dawnej nienawiści, tylko... Jakiś respekt? Snape wpatrywał się w Dracona z niedowierzeniem.
- Nie, słuchaj, chcę napisać artykuł na temat Severusa Snape'a i potrzebuję twojej opinii. Najlepiej jak najbardziej pozytywnej….
- Nie mam nic pozytywnego do powiedzenia o tym dupku - odparł Malfoy, a jego oczy zwęziły się.- Nie zrobił nic dobrego dla mojej rodziny, chociaż moja matka uważa inaczej. Przez niego i jego gierki prawie wylądowałem w Azkabanie. Snape nie był tak naprawdę ani po naszej stronie, ani po waszej. Możesz to zapisać w notesiku, a teraz przepraszam cię, śpieszę się - mruknął i oddalił się.
- Niewdzięczny kretyn- odwarknął nienawistnie Snape, ale Hermiona wyczuła w jego głosie ból. Na pewno nie było mu przyjemnie usłyszeć takie słowa od Dracona, któremu zawsze pomagał i którego starał się chronić. Lucjusz był w Azkabanie i chyba głównie to Draco miał mu za złe - przebrnęło przez myśl Hermionie.
- Tak mi przykro…- jęknęła tylko, patrząc, jak Mistrz Eliksirów wpatruje się w ziemię.
- Niepotrzebnie. I nie potrzebuję niczyjego współczucia - odparł szybko Severus.- Kontakt z Narcyzą byłby prawie niemożliwy dla pani, nadal w ich rodzinie istnieją liczne uprzedzenia co do statusu krwi.
- Hogwart!- niemal krzyknęła Granger, a kilku przechodniów popatrzyło się na nią jak na wariatkę.
- Tak, to nie jest taka zła myśl - stwierdził sucho Severus.
