Witajcie! Oto nowa wersja "Krwawych gwiazd"! Lepiej napisana i ciekawsza. Mam taką cichą nadzieję, że ta Wam się spodoba. Fabuła będzie taka sama jaką chciałam wdrożyć w "Kwawych gwiazdach", ale, jak mówiłam, będzie o wiele, wiele ciekawsza. Czekam na pierwsze recenzje!

Charlotte~~

Uchiha Sasuke. To nazwisko mówi wiele, ale dla większości społeczeństwa oznacza zbiegłego ninja klasy S, poszukiwanego przez wszystkie kraje z Pięciu Wielkich Nacji. Za to dla jednej osoby imię to znaczy o wiele więcej niż listy gończe. Dla jednej osoby Uchiha wiedział, że coś znaczy. I właśnie do tej osoby właśnie zmierzał.


Szedłem przez las w pobliżu granicy Kraju Ziemi z Krajem Wiatru. Po roku ukrywania się po wojnie, zdecydowałem na powrót. Nie dla chęci sprawiedliwego wyroku. Bardziej dla Naruto. Taa, dla Dobe. Nic nie poradzę, że od końca wojny mam sny z nim w roli głównej. Na początku myślałem, że to nic takiego, ot dawno niewidziany przyjaciel, z którym walczyłem ramię w ramię przeciwko Madarze. Dlatego starałem się to ignorować. Problem pojawił się około trzech miesięcy temu, gdy sny stały się erotyczne. I zawsze takie same. Na początku walka sparingowa na starym polu treningowym potem ostry seks. I zawsze na koniec, po seksie, Naruto mówi: „Sasuke. Sasuke, proszę, zostań". To koszmar. Przez te słowa, sny są dla mnie koszmarem. Dlatego dzisiaj, po wyjątkowo nieprzespanej nocy postanowiłem wyruszyć do Konohy. Niestety, trójka moich „towarzyszy" podążyła za mną.


Jest ranek, właśnie przeszliśmy granicę z Wiatrem. Mam za sobą kolejną nieprzespaną noc, ale tym razem sen się zmienił. Teraz Dobe mówi: „Jeszcze trochę Sasuke, poczekam". Był taki realny, ale gdy wyciągnąłem rękę, zniknął.


Dalej nie wiem co mogą oznaczać te sny, przecież to jasne, że nie pragnę Młotka. Muszę odbudować klan, a nie pieprzyć się z byłym najlepszym przyjacielem. Poza tym, Dobe to… Dobe.

- Skończcie. Zaraz będziemy mijać Sunę.- powiedziałem w stronę kłócących się Suigetsu i Karin.

- Pokonamy tych ANBU zanim zdążą wezwać posiłki.

- O ile nie będzie z nimi Kazekage.- odpowiedział Suiowi Juugo.

- IDIOTA!- wrzasnęła Karin.- JAK ŚMIESZ SUGEROWAĆ, ŻE JAKIŚ NĘDZNY KAZEKAGE POKONA SASUKE?

- Zamknąć się!- warknąłem.- Juugo ma rację. Jeśli będzie tam Gaara nie mamy szans. Jego obrona jest zbyt szczelna.

- A moja woda?- prychnął Sui.

- Nie przydatna jeżeli potraktują ją połączonymi żywiołami ognia i wiatru. Poza tym w Sunie może stacjonować delegacja z Konohy.

- Bez sens…

- Cisza.-syknąłem.- Nie kazałem wam ze mną iść. Możecie zawrócić.

- Ale drażliwy…- odpowiedział cicho Sui. Idiota pewnie myślał, że nie słyszę. Nieważne. Dostanie w dupę innym razem.


Jutro w południe powinniśmy być przed bramą Konohy. Muszę się przemóc i dać tym kretynom ze straży się pojmać.

- Zostańcie tutaj. – poleciłem.

- Czemu?- zapytała Karin.

- No właśnie czemu? Dlaczego mam siedzieć cały dzień z NIĄ?!- wrzasnął Suigetsu.

- Dlatego, że on tak mówi.- powiedział Juugo, a ja kiwnąłem do niego głową w podzięce.

- Karin, maskuj czakrę i sprawdzaj okolicę. Nikt nie może was znaleźć.- powiedziawszy to, wyszedłem z jaskini.


Na horyzoncie była już widoczna główna brama Liścia. Szedłem powoli, wyszukując innej czakry w lesie. Nie byłoby zbyt dobrze dla mnie, gdybym wdał się w walkę. W końcu nie idę, by spędzić całe życie w areszcie u Ibikiego. To w najlepszym przypadku. Nie, idę na „sprawiedliwy" proces, gdzie Młotek wstawi się za mną u Hokage, no bo przecież „tak długo mnie szukał i nie może mi pozwolić odejść". Uśmiechnąłem się kpiąco. Tak, Naruto już zawsze pozostanie Usuratonkachi, nieważne co by się stało. Zawsze po mojej stronie, nieważne czy jest to dla niego dobre czy nie. A ja umiem to wykorzystać.


Doszedłem do bramy bezproblemowo. Popatrzywszy na mury, wszedłem do środka. Wioska była inna. Zupełnie inna niż zapamiętałem. Budynki i wszystko dookoła…

- ALARM! TO UCHIHA!- zawołał strażnik przy bramie. Kami-sama, jak dramatycznie… Ale skutecznie, bo zaraz wokół mnie zebrali się wszyscy Jonnini. Nawet kilku ze słynnej 12 Konohy. Prychnąłem. Nie wiedzą nic o życiu. Nawet jeśli przeżyli wojnę. Z szeregu wystąpił Hyuuga.

- Uchiha.- powiedział spokojnie.- To nierozsądne samemu przychodzić do wioski pełnej shinobi.

- Hyuuga.- odpowiedziałem w podobnym tonie i dyskretnie spojrzałem po zabranych Jonninach naokoło mnie. Nigdzie nie było Dobe. Westchnąłem w myślach. Czyżby ten idiota nie umiał nawet awansować na Jonnina?- Nie wiedziałem, że atakujecie wszystkich którzy przechodzą przez bramę.

- Tak, jeśli są poszukiwanymi przez wszystkich nukeninami.

- Nie jestem tutaj, by atakować.- powiedziałem i jako potwierdzenie moich słów, wyjąłem i odrzuciłem katanę na bok.- Poza tym wiesz, że pokonałbym was wszystkich w mgnieniu oka.

- Widzę…- Hyuuga zmarszczył brwi.- W takim razie pozwól się skuć w kajdany, a my zaprowadzimy cię przez oblicze Hokage.

- Najpierw chcę zobaczyć się z Dobe.

- Uwierz, że nastąpi to szybciej niż podejrzewasz. Idziesz po dobroci, czy może wolisz walczyć?

- Nie prowokuj mnie Hyuuga.- warknąłem. Jak te pionki śmieją mi rzucać wyzwanie?!

- Nie zamierzałem. Wyciągnij ręce.

Zrobiłem jak kazał i na wokół moich nadgarstków zatrzasnęły się kajdanki blokujące przepływ czakry, a zaraz po nich moje oczy zostały przewiązane opaską. Głupcy, myślą że kawałek materiału powstrzyma Sharingan. Jednak niech żyją w błędnym przekonaniu, jeszcze kiedyś może mi się to przydać, poza tym im szybciej skończę z Tsunade tym szybciej spotkam się z Młotem. Nie wiem czemu, ale mam uczucie jakby on wiedział o tych snach. I zamierzam dowiedzieć się co ma z tym wspólnego. Wchodziliśmy po schodach i po chwili usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Opaska została mi zdjęta i przed sobą zobaczyłem biurko Hokage na którym spał Shikamaru. Bez jaj, jeśli nawet mieliby z jakiegoś powodu wybierać Rokudaime to czemu Shikamaru? Oczywiście jest inteligentny, ale szybciej przespałby atak niż na niego zareagował. Usłyszałem ruch po prawej stronie i widziałem jak Hyuuga podchodzi do Nary.

- Shikamaru.- powiedział. Nic, żadnej reakcji.- Wstawaj.

- Hyuuga-sama, może powinniśmy wezwać Sakurę-sama?- zaproponował jakiś Jonnin po mojej lewej.

- Nie.- odpowiedział zdecydowanie brunet.- Chcę go obudzić, a nie zabić. Shikamaru, wstawaj i mów gdzie jest Hokage!

Więc Nara nie jest Rokudaime. Tak jak myślałem.

- Shikamaru, Temari na ciebie czeka!- w końcu zawołał Hyuuga. Nagle głowa Shikamaru poderwała się z nieprzytomnym wzrokiem wbitym w Neji'ego.

- Temari?- rozejrzał się po pokoju.- Kami, człowieku, nie strasz mnie!

- Trzeba było nie spać w robocie.- odpowiedział.- Gdzie jest Rokudaime?

- Nie wiem, powiedział że idzie załatwić jakieś sprawy z Korzeniem. Miej więcej znaczy to tyle, że gdzieś się włóczy z Saiem.- stwierdził i popatrzył na mnie.- Co tutaj robi Uchiha?

- Wróciłem.- odpowiedziałem.

- Jakieś pół godziny temu Uchiha przekroczył bramę wioski, zatrzymaliśmy go przy wejściu. Chociaż zastanawia mnie czemu ANBU pozwoliło mu w ogóle zbliżyć się do Konohy? Przecież są rozstawieni i powinni zareagować jeśli w ich zasięgu pojawi nukenin rangi S.

- Ponieważ ich tam nie ma. Nikt nie myślał, że po wojnie Uchiha wróci. W dodatku jest bezpiecznie. Na pewno uznali, że skoro jest bezpiecznie to nie muszą siedzieć na posterunkach. Poza tym i tak nie ma ich kto pilnować.

- A dowódcy?

- A jak myślisz? Gdzieś łażą i romansują. W tym momencie to ja jestem dowódcą i Korzenia i ANBU.

- Jeśli tak jest faktycznie to czeka nas zguba.- mruknął Neji.

- Gdzie Hokage.- zapytałem w końcu zniecierpliwiony.

- Przyjdzie.

- Idę go poszukać.- westchnął Neji, widząc że Shikamaru nie ma zamiaru się nigdzie ruszyć.

- Taa, ale nie mów o nim.- Nara kiwnął głową moją stronę.

- Dlaczego?- zmrużyłem podejrzliwie oczy. Coraz bardziej mi się to wszystko nie podobało.

- Bo to tylko go zdenerwuje. Poza tym musi wiedzieć, że obowiązki Hokage należy wykonywać w godzinach pracy, a nie szlajać się z kochankami.- skrzywił się Shikamaru. Więc nawy Hokage jest gejem. A Shikamaru albo nie lubi tego faktu albo jego kochanka. Szczerze mówiąc druga opcja jest bardziej prawdopodobna, bo na pierwszą Nara jest po prostu za inteligentny.

- Nieważne, po prostu idźcie już po niego, kimkolwiek on jest.

Powiedziawszy to, zobaczyłem że wymieniają znaczące spojrzenia. Zaraz potem Hyuuga wyszedł, a Shikamaru kazał Joninnom mnie pilnować i ponownie zapadł w sen. Zacząłem rozglądać się po gabinecie. Był inny niż go zapamiętałem, zresztą jak cały budynek. Pomieszczenie było okrągłe, pomalowane na blady pomarańcz. Wielkie mahoniowe biurko stało na środku, zawalone papierami i Shikamaru w tej chwili. Dwa wielkie, staro wyglądające regały, jeden z książkami i drugi z dokumentami, stały zaraz przy drzwiach, a przy południowej ścianie stały szklane gabloty zapełnione maskami ANBU. Pomiędzy szerokością biurka i drzwi stała czarna kanapa i dwa pasujące fotele na białym, puszystym dywanie. Na ścianach były emblanty Liśćia i opaski na czoło. W końcu w cieniu ukryty był postument, na którym leżała gruba księga i lekko zardzewiały, niebieski ochraniacz. Mimo wszystko było widać, że urzęduje tu mężczyzna. Czekałem. Dopiero po godzinie wrócił Neji.

- Cholera.- mruknął spojrzawszy na Shikamaru.- Wstawaj natychmiast!- Nara otworzył jedno oko i ziewnął przeciągle.- Skończyłem na dzisiaj. Wprowadzisz Rokudaime w szczegóły.- powiedział i podszedł do Nary, mówiąc mu coś na ucho. Potem, odwróciwszy się na pięcie, wyszedł.

Spojrzałem znudzony. Ciągle Rokudaime to, Rokudaime tamto, a ja nawet nie wiem kim jest ten człowiek zdający się absorbować całą uwagę wszystkich we wiosce. Słyszałem zbliżające się zdenerwowane głosy. Dźwięk dochodził zza drzwi, z korytarza pokrytego żółtą, pastelową barwą. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich pojawili się Kakashi i Sakura. Gdy mnie ujrzeli przestali, wydaje się, kłócić i oniemieli. Cóż, nigdy nie uważałem Sakury za szczególnie mądrą, nie poza akademią, ale tym razem wyglądała szczególnie głupio z otwartymi ustami i świecącymi oczmi. Kakashi jak zwykle nosił maskę, więc nikt nie znał jego reakcji. Odchrząknął.

- Uchiha. A więc Neji mówił prawdę.- powiedział, ale zaraz potem jego niezasłonięte oko wygięło się w kształt odwróconego półksiężyca.- Na początku myślałem, że robi sobie z nas jaja.

- To ty jesteś Hokage?- zapytałem stanowczo.

- NIE POWIEDZIELIŚĆIE MU?!- krzyk Sakury rozniósł się po pomieszczeniu razem z salwami śmiechu wydanymi przez siwowłosego.

- Nie i chciałbym żeby tak zostało. Sam się dowie.- odpowiedział Nara na pytanie różowowłosej.

- Nie, nie jestem i nawet nie chciałbym. Nie nadaję się.- powiedział mój były sensei, gdy skończył się śmiać. Na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Hn.

- Sasuke…- zaczęła Sakura i podeszła bliżej. Przewróciłem mentalnie oczami. Tylko mi nie mówcie, że znowu zacznie swoje sentymentalne bzdury. Może i mam odbudować klan, ale ona jest zdecydowanie zbyt irytująca, by spędzić z nią resztę życia. Nagle jej pięść zderzyła się z moją twarzą. Poleciałem na regały stojące przy drzwiach. Były połamane.- JAK MOŻESZ BYĆ TAKIM IDIOTĄ?! JAK ŚMIESZ TERAZ WRACAĆ?! I GDZIE DO CHOLERY JEST HOKAGE?!- to ostatnie było skierowane do Shikamaru, który od jej wejścia tylko przyglądał się przedstawieniu odgrywanemu na jego oczach.

- Masz dzisiaj wolne, więc nie rozumiem w jakiej sprawie przychodzisz do Rokudaime.

- To mój przyjaciel! Nie muszę mieć powodu, by tutaj przychodzić! Zresztą dowiesz się razem z innymi!

- Sakura…- powiedział Kakashi, na co kunoichi uspokoiła się.

- Więc, gdzie on jest?- zapytała ponownie. Wydawało się, że zupełnie zapomnieli o mojej obecności. Może to i dobrze, przynajmniej się czegoś dowiem.

- Neji mówił, że znalazł go razem z Saiem przy wodospadzie Yamato w raczej kompromitującej sytuacji. Zagonił go z powrotem i twierdził, że niedługo przyjdzie.- powiedział znudzonym tonem.

- TO KRETYN! TY TEŻ!- zauważyłem rękę siwowłosego na ramieniu dziewczyny. Natychmiast jej spięte mięśnie rozluźniły się.- Jesteś. Jego. Asystentem.- wycedziła.- Powinieneś go pilnować, a nie pozwalać na opuszczanie godzin pracy! Jeszcze na schadzki!

- Jak zauważyłaś - asystent, nie niańka.-odpowiedział leniwie.- Poza tym pilnowanie go to strasznie problematyczne zajęcie, co powinnaś wiedzieć z własnego doświadczenia.

- To nie usprawiedliwia twojego zaniedbania!- wrzasnęła i zacisnęła pięść.

- Ja nie je…

- Powiedzmy, że nieważne kto zawinił dopóki Rokudaime ma zamiar się tu zjawić. W każdym razie zaczekamy na niego.- zacisnął dłoń leżącą na ramieniu Sakury dając jej do zrozumienia, że nie ma się z nim kłócić.

Posłusznie podeszła za nim do kanapy i usiadła. On ją objął, a ona oparła głowę o jego ramię. Siedzieli tak, szepcząc coś do siebie i śmiejąc się cicho. Co się tu do cholery dzieje? Nagle wszyscy poderwali głowy, bo z korytarza dobiegał dźwięk długich, równomiernych kroków. Mam nadzieję, że to nie jest kolejna niezrównoważona psychicznie baba. Moje życzenie się spełniło, bo zamiast narwanej kunoichi, do pomieszczenia wszedł ktoś, kogo najbardziej chciałem zobaczyć - Naruto.