Odcinek 1
Tego wieczora na dworze by³o cicho. Mrok nocy spowi³ okolicê, sk³aniaj¹c do snu coraz wiêcej istnieñ. Wydawa³oby siê, ¿e tak samo post¹pi³ z mieszkañcami domku na równinie. Myli³ siê jednak...
Pomimo póŸnej pory nie spa³. Le¿a³ w swoim ³ó¿ku i rozmyœla³. W przeciwieñstwie do okrywaj¹cej go ko³dry, jego myœli by³y ponure i czarne. Wspomina³ swoje ¿ycie i nie by³ z niego zachwycony. Wiele z jego marzeñ odesz³o w zapomnienie, wiele spraw potoczy³o siê inaczej, ni¿ zamierza³. Niepojête, jak bardzo ró¿ni³ siê od tego, kim by³ dawniej. Ci, których pozna³, odmienili go ca³kowicie...
Le¿¹ca obok kobieta poruszy³a siê przez sen. Zamrucza³a coœ i spa³a dalej. On obróci³ siê w jej stronê i popatrzy³ na ni¹. Oto kolejny dowód jego przemiany. ¯ona. Wszystko tak naprawdê zaczê³o siê od niej. W³aœnie ona zwróci³a go ¿yciu wiele dni temu. Czuwa³a przy nim, gdy œmieræ zaciska³a na nim swe ³apska. Potem da³a mu syna. Kontynuatora rodu. Nastêpcê.
Rozmyœla³ d³ugie chwile, do póŸna w nocy. W koñcu poczu³ g³ód. Powoli, by nie budziæ œpi¹cej, wsta³. Trafi³ bosymi stopami w stoj¹ce obok ³ó¿ka kapcie i uda³ siê do kuchni. Stara³ siê nie zwracaæ uwagi na w³asny strój, na bia³¹ pid¿amê w szare misie. Ma³¿onka lubi³a takie rzeczy. Godzi³ siê na to ze spokojem. Sam chyba dobrze nie wiedzia³, jak bardzo j¹ kocha³. Gdyby j¹ utraci³, utraci³by czêœæ siebie...
Pochyli³ siê do lodówki. Znalaz³ tam kawa³ek wêdliny i mas³o. Z pojemnika przy lodówce wyj¹³ chleb i rozpocz¹³ przygotowywanie posi³ku. Tej nocy i tak ju¿ nie zaœnie, ukroi³ wiêc szeœæ kromek i kilka z nich ju¿ posmarowa³ mas³em.
Trzyma³ w rêcê ostatni¹, kiedy to siê sta³o. Zauwa¿y³ jakiœ daleki, nikn¹cy blask za oknem. Spojrza³ dok³adniej w jego stronê. Zamruga³ oczami, gdy œwiat³o sta³o siê jaskrawe. Nadal nieœwiadomie trzyma³ nó¿ i kromkê chleba. W pewnej chwili wyda³o mu siê, ¿e rozró¿nia jakiœ kszta³t. Trwa³o to zaledwie sekundê. Skrawki czasu póŸniej coœ przeraŸliwie jasnego wybuch³o mu prosto w oczy bez ¿adnego dŸwiêku. Sztylety bólu wbi³y mu siê w Ÿrenice. Ogieñ zgas³ tak nagle, jak siê pojawi³, ale on tego nie dostrzeg³. Pijany z bólu tylko krzykn¹³ i upuœci³ wszystko na pod³ogê. Lew¹ d³oni¹ zas³oni³ oczy i uklêkn¹³ w cierpieniu.
Nó¿ upad³ cicho, ale g³os mê¿a dotar³ do jej uszu. W pierwszej sekundzie myœla³a, ¿e œni, ale po³ówka ³ó¿ka by³a pusta. Wsta³a rozbudzona, na cia³o ubrane tylko w bieliznê narzuci³a zielony szlafrok i posz³a szukaæ ukochanego. Nie zasta³a go w pustym na ten wieczór pokoju syna. Ich potomek nocowa³ dzisiaj u przyjaciela.
Posz³a w kierunku kuchni. Jej pierwsze spojrzenie dostrzeg³o niedokoñczony posi³ek, a potem le¿¹c¹ kanapkê. Dopiero na koñcu ujrza³a mê¿a. Wci¹¿ klêcza³ na pod³odze. Podesz³a do niego niespokojna.
- Vegeta ? - wypowiedzia³a cicho imiê ma³¿onka.
Nie odpowiedzia³. Kucnê³a obok i znów siê odezwa³a :
- Co siê sta³o, kochanie ? - mówi¹c to spróbowa³a delikatnie odsun¹æ mu d³oñ z twarzy. Nie zaprotestowa³. Spojrza³a mu potem prosto w oczy. By³y ca³kiem bia³e, bez Ÿrenic, têczówek - zupe³nie puste. Tylko po policzkach ciek³y stru¿ki ³ez.
- Twoje oczy...- wykrztusi³a przera¿ona jego wygl¹dem.
Dopiero po chwili odezwa³ siê do niej. G³os mia³ chrapliwy i cichy.
- Oœlep³em, Bulmo...Ksi¹¿ê Vegeta jest œlepy...
Nie mog³a pokazaæ, jak bardzo to ni¹ wstrz¹snê³o. Powstrzyma³a w³asne ³zy cisn¹ce siê do oczu i objê³a go mocno. Wyczuwa³a, ¿e jej ksi¹¿ê nie p³acze - a jeœli ju¿, to w minimalnym stopniu - z powodu w³asnej œlepoty. Nigdy tak nie postêpowa³, kiedy spotka³o go coœ z³ego. Dziœ na pewno te¿ tak by³o. Musia³o siê wydarzyæ coœ strasznego, niepojêtego.
Pomog³a mu siê podnieœæ i zaprowadzi³a do ³ó¿ka. To tam usiad³a na przeœcieradle, obok mê¿a i zapyta³a wreszcie, przytulona do Vegety :
- Jak do tego dosz³o, jak mogê ci pomóc ? - walczy³a z rozpacz¹.
- Zobaczy³em za oknem œwiat³o. Przybli¿a³o siê do mnie. Nagle zmieni³o kszta³t i uderzy³o mnie prosto w oczy...Potem czu³em tylko narastaj¹cy ból, który teraz ucich³ zupe³nie. Bulmo...dzisiaj po raz pierwszy chyba w ¿yciu p³aka³em z bólu...
- Na pewno wkrótce odzyskasz wzrok - by³a tego pewna. Ostro¿nie ujê³a d³oñ mê¿a w swoj¹ i g³adzi³a z trosk¹ i mi³oœci¹.
Vegeta nie by³ tego wcale pewny. Wyczuwa³, ¿e ten blask nieprzypadkowo trafi³ w³aœnie jego. Skoro tak, to ten, kto zainicjowa³ atak, postara siê, by by³ skuteczny...
Wtedy w³aœnie zda³ sobie sprawê z pewnego faktu. Jeœli on by³ czyimœ celem, to mog¹ byæ i ofiary tej wojny. Kim bêdzie najbli¿sza z nich ? Oczywiste, ¿e Bulma ! Musi j¹ od siebie oddaliæ jak najszybciej.
- Wys³uchaj mnie dobrze. Nie wiem, kto chcia³ mnie zabiæ, ale dowiem siê tego. Sam ! - podkreœli³ mocno ostatnie s³owo.
- Ale¿, kochanie...- próbowa³a zaprostestowaæ Bulma.
- Nie, Bulmo. Nie pozwolê ci w tym uczestniczyæ ! - znowu by³ saiyañskim ksiêciem, pe³nym dumy i honoru. - Nie pozwolê ci siê nara¿aæ...- doda³ ju¿ ciszej.
Wpatrywa³a siê chwilê w jego twarz, a potem namiêtnie poca³owa³a w usta. Odpowiedzia³ równie ognistym poca³unkiem i ju¿ moment póŸniej pieœci³ swoimi silnymi d³oñmi nagie cia³o ¿ony. Ca³owa³ jej piersi, dawa³ rozkosz zaiste ksi¹¿¹c¹ ka¿dym swoim ruchem i pieszczot¹.
Do rana nie wydarzy³o siê ju¿ nic. Œwit zasta³ ich razem. Vegeta po spêdzonej z ¿on¹ nocy zasn¹³. To on obudzi³ siê pierwszy i zbudzi³ Bulmê.
- Dziœ wraca Trunks od Son Goku. Bêdzie siê tob¹ opiekowa³ podczas mojej nieobecnoœci.
- Ale jak zamierzasz gdziekolwiek lecieæ ? - Przecie¿ ty...- zamilk³a.
- Przygotuj mi ubranie - rzuci³.
Nie pozwoli³ jej pomagaæ w ubieraniu siê. Sam zmieni³ ubranie na bardziej odpowiednie i poprosi³ Bulmê, ¿eby zaprosi³a do nich równie¿ Goku z Son Gohanem. Nie wolno jej by³o mówiæ o tym, co siê sta³o. Mieli tylko przyjœæ do ich mieszkania razem z Trunksem, synem Vegety i Bulmy.
Son Goku zdziwi³ siê nieco zaproszeniem od saiyañskiego ksiêcia, ale zgodzi³ siê przyjœæ na œniadanie. Zabierze ze sob¹ Son Gohana, drugi syn - Son Goten - nie zosta³ zaproszony. Wed³ug Chi - chi, jego matki, mia³ za du¿o nauki. Zreszt¹ Vegeta do niego sprawy nie mia³.
Przyszli o oznaczonej porze. Bulma otworzy³a drzwi, pierwszy wpad³ Trunks i od razu pobieg³ do siedz¹cego przy stole ojca.
- CzeϾ, tato, jak leci ?
Zatrzyma³ go jednak stanowczy g³os ojca :
- Usi¹dŸ przy stole, synu. Wy te¿ usi¹dŸcie.
Nawet wiecznie g³odny Goku nie tkn¹³ na razie niczego. Zasiad³ przy stole i czeka³, a¿ dowie siê, po co tu przyszli.
Ksi¹¿ê wsta³ i zwróci³ siê do goœci oraz w³asnego syna i ¿ony, która siedzia³a obok :
- Wczorajszej nocy przydarzy³o mi siê coœ dziwnego - tu opowiedzia³ swoj¹ historiê. - Dlatego muszê was prosiæ o pomoc.
Son Goku prawie zakrztusi³ siê jedzon¹ kanapk¹. Chyba zrozumia³ powagê chwili. Proœba o pomoc p³yn¹ca z ust Vegety by³a rzadkoœci¹. Son Gohan pierwszy odzyska³ mowê.
- Mo¿emy zbadaæ tamto miejsce, nie ma sprawy. Czemu nie zawiadomi³eœ nas wczeœniej ?
- Prze¿y³em zbyt du¿y szok - Vegeta usiad³ i da³ znak do rozpoczêcie jedzenia. Wszyscy a¿ do teraz - wszyscy poza Son Goku - czekali na gospodarza, wyczuwaj¹c powagê dnia.
- Wyobra¿am sobie - mrukn¹³ Son Gohan.
Trunks postanowi³ przy³¹czyæ siê do rozmowy.
- Ja te¿ pójdê z wami - oœwiadczy³.
- Nie, synu - rozkazuj¹cym tonem nakaza³ mu ojciec. - Musisz opiekowaæ siê matk¹.
- Dobrze, tato - zwiesi³ g³owê ch³opak. W jego duszy rós³ potê¿ny gniew na tajemnicz¹ si³e, która skrzywdzi³a jego ojca. Chocia¿ ró¿nie siê im uk³ada³o, chocia¿ Vegeta by³ surowym ojcem, to Trunks kocha³ go bardzo. Podporz¹dkuje siê woli ksiêcia i zostanie w domu.
Son Goku wraz ze starszym synem obiecali poinformowaæ mê¿a Bulmy o wynikach oglêdzin tajemniczego miejsca. Wspólnie ustalili jego przybli¿one po³o¿enie i wyszli z domu Saiyanina. Po drodze zastanawiali siê nad tajemniczym zjawiskiem, do Ÿród³a którego zd¹¿ali.
W miêdzyczasie Bulma sprz¹ta³a po goœciach ze sto³u, Trunks zaœ rozmawia³ z ojcem.
- Czy masz jakieœ przypuszczenia, co do tego ataku ? -zapyta³.
- S¹dzê, ¿e nie mia³ mnie zabiæ, bo ju¿ by to uczyni³. Wyeliminowa³ mnie jednak doœæ skutecznie z wydarzeñ...- zaduma³ siê Vegeta.
- Nie martw siê, ojcze ! Z twoj¹ moc¹...
- Wiem ! - przerwa³ mu ojciec. - Son Goku ju¿ wraca ? - zdziwi³ siê ksi¹¿ê.
- Tak, tato- potwierdzi³ Trunks. - Zawo³am ich tutaj.
W drzwiach stanêli bardzo zdziwieni Son Gohan i Son Goku.
- ZnaleŸliœcie coœ ? - niecierpliwi³ siê Vegeta.
- W tym problem, ¿e nic...Ojciec i ja zbadaliœmy ca³e podwórko, ale ani œladu mocy. Po prostu pustka. Nie wiemy, co by to mog³o byæ.
- Dziwne...Gdybym tylko widzia³ ! Na pewno coœ przeoczyliœcie ! SprawdŸcie jeszcze raz ! - ogniki wœciek³oœci zamigota³y w oczach Saiyanina.
Bulma, która w³aœnie wesz³a, usi³owa³a uspokoiæ mê¿a. Nie uda³o jej siê to, Vegeta z³y na wszystkich i wszystko zamkn¹³ siê w pokoju.
Zrobi³ kilka pompek, ale go to nie uspokoi³o. Przeklêci ! Uderzy³ piêœci¹ w œcianê, a¿ rozkrwawi³ sobie rêkê. Nie zwróci³ na to uwagi. Œci¹gn¹³ mokr¹ od potu koszulê i skoczy³ na ³ó¿ko. Bêdzie musia³ to sam sprawdziæ !
Kiedy tak z¿yma³ siê na ca³y œwiat, w lewym k¹cie pokoju pojawi³o siê blade œwiat³o. Podp³ynê³o bli¿ej i zatrzyma³o siê przy ³ó¿ku Vegety. Po chwilowym przypatrywaniu siê le¿¹cemu uformowa³o migotliwy kszta³t piêknej kobiety.
- Jak siê czujesz, Veg ? - zapyta³¹ ciep³o.
- Veg ? - Vegeta zapomnia³, ¿e jest œlepy i rzuci³ okiem na skraj ³ó¿ka.
- Nie mo¿esz mnie zobaczyæ, ale wiesz, ¿e to ja. Twoja matka, Damaris !
KONIEC ODCINKA NR. 1
Tego wieczora na dworze by³o cicho. Mrok nocy spowi³ okolicê, sk³aniaj¹c do snu coraz wiêcej istnieñ. Wydawa³oby siê, ¿e tak samo post¹pi³ z mieszkañcami domku na równinie. Myli³ siê jednak...
Pomimo póŸnej pory nie spa³. Le¿a³ w swoim ³ó¿ku i rozmyœla³. W przeciwieñstwie do okrywaj¹cej go ko³dry, jego myœli by³y ponure i czarne. Wspomina³ swoje ¿ycie i nie by³ z niego zachwycony. Wiele z jego marzeñ odesz³o w zapomnienie, wiele spraw potoczy³o siê inaczej, ni¿ zamierza³. Niepojête, jak bardzo ró¿ni³ siê od tego, kim by³ dawniej. Ci, których pozna³, odmienili go ca³kowicie...
Le¿¹ca obok kobieta poruszy³a siê przez sen. Zamrucza³a coœ i spa³a dalej. On obróci³ siê w jej stronê i popatrzy³ na ni¹. Oto kolejny dowód jego przemiany. ¯ona. Wszystko tak naprawdê zaczê³o siê od niej. W³aœnie ona zwróci³a go ¿yciu wiele dni temu. Czuwa³a przy nim, gdy œmieræ zaciska³a na nim swe ³apska. Potem da³a mu syna. Kontynuatora rodu. Nastêpcê.
Rozmyœla³ d³ugie chwile, do póŸna w nocy. W koñcu poczu³ g³ód. Powoli, by nie budziæ œpi¹cej, wsta³. Trafi³ bosymi stopami w stoj¹ce obok ³ó¿ka kapcie i uda³ siê do kuchni. Stara³ siê nie zwracaæ uwagi na w³asny strój, na bia³¹ pid¿amê w szare misie. Ma³¿onka lubi³a takie rzeczy. Godzi³ siê na to ze spokojem. Sam chyba dobrze nie wiedzia³, jak bardzo j¹ kocha³. Gdyby j¹ utraci³, utraci³by czêœæ siebie...
Pochyli³ siê do lodówki. Znalaz³ tam kawa³ek wêdliny i mas³o. Z pojemnika przy lodówce wyj¹³ chleb i rozpocz¹³ przygotowywanie posi³ku. Tej nocy i tak ju¿ nie zaœnie, ukroi³ wiêc szeœæ kromek i kilka z nich ju¿ posmarowa³ mas³em.
Trzyma³ w rêcê ostatni¹, kiedy to siê sta³o. Zauwa¿y³ jakiœ daleki, nikn¹cy blask za oknem. Spojrza³ dok³adniej w jego stronê. Zamruga³ oczami, gdy œwiat³o sta³o siê jaskrawe. Nadal nieœwiadomie trzyma³ nó¿ i kromkê chleba. W pewnej chwili wyda³o mu siê, ¿e rozró¿nia jakiœ kszta³t. Trwa³o to zaledwie sekundê. Skrawki czasu póŸniej coœ przeraŸliwie jasnego wybuch³o mu prosto w oczy bez ¿adnego dŸwiêku. Sztylety bólu wbi³y mu siê w Ÿrenice. Ogieñ zgas³ tak nagle, jak siê pojawi³, ale on tego nie dostrzeg³. Pijany z bólu tylko krzykn¹³ i upuœci³ wszystko na pod³ogê. Lew¹ d³oni¹ zas³oni³ oczy i uklêkn¹³ w cierpieniu.
Nó¿ upad³ cicho, ale g³os mê¿a dotar³ do jej uszu. W pierwszej sekundzie myœla³a, ¿e œni, ale po³ówka ³ó¿ka by³a pusta. Wsta³a rozbudzona, na cia³o ubrane tylko w bieliznê narzuci³a zielony szlafrok i posz³a szukaæ ukochanego. Nie zasta³a go w pustym na ten wieczór pokoju syna. Ich potomek nocowa³ dzisiaj u przyjaciela.
Posz³a w kierunku kuchni. Jej pierwsze spojrzenie dostrzeg³o niedokoñczony posi³ek, a potem le¿¹c¹ kanapkê. Dopiero na koñcu ujrza³a mê¿a. Wci¹¿ klêcza³ na pod³odze. Podesz³a do niego niespokojna.
- Vegeta ? - wypowiedzia³a cicho imiê ma³¿onka.
Nie odpowiedzia³. Kucnê³a obok i znów siê odezwa³a :
- Co siê sta³o, kochanie ? - mówi¹c to spróbowa³a delikatnie odsun¹æ mu d³oñ z twarzy. Nie zaprotestowa³. Spojrza³a mu potem prosto w oczy. By³y ca³kiem bia³e, bez Ÿrenic, têczówek - zupe³nie puste. Tylko po policzkach ciek³y stru¿ki ³ez.
- Twoje oczy...- wykrztusi³a przera¿ona jego wygl¹dem.
Dopiero po chwili odezwa³ siê do niej. G³os mia³ chrapliwy i cichy.
- Oœlep³em, Bulmo...Ksi¹¿ê Vegeta jest œlepy...
Nie mog³a pokazaæ, jak bardzo to ni¹ wstrz¹snê³o. Powstrzyma³a w³asne ³zy cisn¹ce siê do oczu i objê³a go mocno. Wyczuwa³a, ¿e jej ksi¹¿ê nie p³acze - a jeœli ju¿, to w minimalnym stopniu - z powodu w³asnej œlepoty. Nigdy tak nie postêpowa³, kiedy spotka³o go coœ z³ego. Dziœ na pewno te¿ tak by³o. Musia³o siê wydarzyæ coœ strasznego, niepojêtego.
Pomog³a mu siê podnieœæ i zaprowadzi³a do ³ó¿ka. To tam usiad³a na przeœcieradle, obok mê¿a i zapyta³a wreszcie, przytulona do Vegety :
- Jak do tego dosz³o, jak mogê ci pomóc ? - walczy³a z rozpacz¹.
- Zobaczy³em za oknem œwiat³o. Przybli¿a³o siê do mnie. Nagle zmieni³o kszta³t i uderzy³o mnie prosto w oczy...Potem czu³em tylko narastaj¹cy ból, który teraz ucich³ zupe³nie. Bulmo...dzisiaj po raz pierwszy chyba w ¿yciu p³aka³em z bólu...
- Na pewno wkrótce odzyskasz wzrok - by³a tego pewna. Ostro¿nie ujê³a d³oñ mê¿a w swoj¹ i g³adzi³a z trosk¹ i mi³oœci¹.
Vegeta nie by³ tego wcale pewny. Wyczuwa³, ¿e ten blask nieprzypadkowo trafi³ w³aœnie jego. Skoro tak, to ten, kto zainicjowa³ atak, postara siê, by by³ skuteczny...
Wtedy w³aœnie zda³ sobie sprawê z pewnego faktu. Jeœli on by³ czyimœ celem, to mog¹ byæ i ofiary tej wojny. Kim bêdzie najbli¿sza z nich ? Oczywiste, ¿e Bulma ! Musi j¹ od siebie oddaliæ jak najszybciej.
- Wys³uchaj mnie dobrze. Nie wiem, kto chcia³ mnie zabiæ, ale dowiem siê tego. Sam ! - podkreœli³ mocno ostatnie s³owo.
- Ale¿, kochanie...- próbowa³a zaprostestowaæ Bulma.
- Nie, Bulmo. Nie pozwolê ci w tym uczestniczyæ ! - znowu by³ saiyañskim ksiêciem, pe³nym dumy i honoru. - Nie pozwolê ci siê nara¿aæ...- doda³ ju¿ ciszej.
Wpatrywa³a siê chwilê w jego twarz, a potem namiêtnie poca³owa³a w usta. Odpowiedzia³ równie ognistym poca³unkiem i ju¿ moment póŸniej pieœci³ swoimi silnymi d³oñmi nagie cia³o ¿ony. Ca³owa³ jej piersi, dawa³ rozkosz zaiste ksi¹¿¹c¹ ka¿dym swoim ruchem i pieszczot¹.
Do rana nie wydarzy³o siê ju¿ nic. Œwit zasta³ ich razem. Vegeta po spêdzonej z ¿on¹ nocy zasn¹³. To on obudzi³ siê pierwszy i zbudzi³ Bulmê.
- Dziœ wraca Trunks od Son Goku. Bêdzie siê tob¹ opiekowa³ podczas mojej nieobecnoœci.
- Ale jak zamierzasz gdziekolwiek lecieæ ? - Przecie¿ ty...- zamilk³a.
- Przygotuj mi ubranie - rzuci³.
Nie pozwoli³ jej pomagaæ w ubieraniu siê. Sam zmieni³ ubranie na bardziej odpowiednie i poprosi³ Bulmê, ¿eby zaprosi³a do nich równie¿ Goku z Son Gohanem. Nie wolno jej by³o mówiæ o tym, co siê sta³o. Mieli tylko przyjœæ do ich mieszkania razem z Trunksem, synem Vegety i Bulmy.
Son Goku zdziwi³ siê nieco zaproszeniem od saiyañskiego ksiêcia, ale zgodzi³ siê przyjœæ na œniadanie. Zabierze ze sob¹ Son Gohana, drugi syn - Son Goten - nie zosta³ zaproszony. Wed³ug Chi - chi, jego matki, mia³ za du¿o nauki. Zreszt¹ Vegeta do niego sprawy nie mia³.
Przyszli o oznaczonej porze. Bulma otworzy³a drzwi, pierwszy wpad³ Trunks i od razu pobieg³ do siedz¹cego przy stole ojca.
- CzeϾ, tato, jak leci ?
Zatrzyma³ go jednak stanowczy g³os ojca :
- Usi¹dŸ przy stole, synu. Wy te¿ usi¹dŸcie.
Nawet wiecznie g³odny Goku nie tkn¹³ na razie niczego. Zasiad³ przy stole i czeka³, a¿ dowie siê, po co tu przyszli.
Ksi¹¿ê wsta³ i zwróci³ siê do goœci oraz w³asnego syna i ¿ony, która siedzia³a obok :
- Wczorajszej nocy przydarzy³o mi siê coœ dziwnego - tu opowiedzia³ swoj¹ historiê. - Dlatego muszê was prosiæ o pomoc.
Son Goku prawie zakrztusi³ siê jedzon¹ kanapk¹. Chyba zrozumia³ powagê chwili. Proœba o pomoc p³yn¹ca z ust Vegety by³a rzadkoœci¹. Son Gohan pierwszy odzyska³ mowê.
- Mo¿emy zbadaæ tamto miejsce, nie ma sprawy. Czemu nie zawiadomi³eœ nas wczeœniej ?
- Prze¿y³em zbyt du¿y szok - Vegeta usiad³ i da³ znak do rozpoczêcie jedzenia. Wszyscy a¿ do teraz - wszyscy poza Son Goku - czekali na gospodarza, wyczuwaj¹c powagê dnia.
- Wyobra¿am sobie - mrukn¹³ Son Gohan.
Trunks postanowi³ przy³¹czyæ siê do rozmowy.
- Ja te¿ pójdê z wami - oœwiadczy³.
- Nie, synu - rozkazuj¹cym tonem nakaza³ mu ojciec. - Musisz opiekowaæ siê matk¹.
- Dobrze, tato - zwiesi³ g³owê ch³opak. W jego duszy rós³ potê¿ny gniew na tajemnicz¹ si³e, która skrzywdzi³a jego ojca. Chocia¿ ró¿nie siê im uk³ada³o, chocia¿ Vegeta by³ surowym ojcem, to Trunks kocha³ go bardzo. Podporz¹dkuje siê woli ksiêcia i zostanie w domu.
Son Goku wraz ze starszym synem obiecali poinformowaæ mê¿a Bulmy o wynikach oglêdzin tajemniczego miejsca. Wspólnie ustalili jego przybli¿one po³o¿enie i wyszli z domu Saiyanina. Po drodze zastanawiali siê nad tajemniczym zjawiskiem, do Ÿród³a którego zd¹¿ali.
W miêdzyczasie Bulma sprz¹ta³a po goœciach ze sto³u, Trunks zaœ rozmawia³ z ojcem.
- Czy masz jakieœ przypuszczenia, co do tego ataku ? -zapyta³.
- S¹dzê, ¿e nie mia³ mnie zabiæ, bo ju¿ by to uczyni³. Wyeliminowa³ mnie jednak doœæ skutecznie z wydarzeñ...- zaduma³ siê Vegeta.
- Nie martw siê, ojcze ! Z twoj¹ moc¹...
- Wiem ! - przerwa³ mu ojciec. - Son Goku ju¿ wraca ? - zdziwi³ siê ksi¹¿ê.
- Tak, tato- potwierdzi³ Trunks. - Zawo³am ich tutaj.
W drzwiach stanêli bardzo zdziwieni Son Gohan i Son Goku.
- ZnaleŸliœcie coœ ? - niecierpliwi³ siê Vegeta.
- W tym problem, ¿e nic...Ojciec i ja zbadaliœmy ca³e podwórko, ale ani œladu mocy. Po prostu pustka. Nie wiemy, co by to mog³o byæ.
- Dziwne...Gdybym tylko widzia³ ! Na pewno coœ przeoczyliœcie ! SprawdŸcie jeszcze raz ! - ogniki wœciek³oœci zamigota³y w oczach Saiyanina.
Bulma, która w³aœnie wesz³a, usi³owa³a uspokoiæ mê¿a. Nie uda³o jej siê to, Vegeta z³y na wszystkich i wszystko zamkn¹³ siê w pokoju.
Zrobi³ kilka pompek, ale go to nie uspokoi³o. Przeklêci ! Uderzy³ piêœci¹ w œcianê, a¿ rozkrwawi³ sobie rêkê. Nie zwróci³ na to uwagi. Œci¹gn¹³ mokr¹ od potu koszulê i skoczy³ na ³ó¿ko. Bêdzie musia³ to sam sprawdziæ !
Kiedy tak z¿yma³ siê na ca³y œwiat, w lewym k¹cie pokoju pojawi³o siê blade œwiat³o. Podp³ynê³o bli¿ej i zatrzyma³o siê przy ³ó¿ku Vegety. Po chwilowym przypatrywaniu siê le¿¹cemu uformowa³o migotliwy kszta³t piêknej kobiety.
- Jak siê czujesz, Veg ? - zapyta³¹ ciep³o.
- Veg ? - Vegeta zapomnia³, ¿e jest œlepy i rzuci³ okiem na skraj ³ó¿ka.
- Nie mo¿esz mnie zobaczyæ, ale wiesz, ¿e to ja. Twoja matka, Damaris !
KONIEC ODCINKA NR. 1
