Tytuł oryginału: Molly's text
Autor: Toby. Her Cat. Molly's Cat
Zgoda: jest
Link do oryginału: ... /s/8364795/1/Mollys-Text
Molly Hooper nienawidziła konfrontacji. Chociaż „bała się" byłoby chyba poprawniejszym określeniem. Molly Hooper bała się konfrontacji.
Ale od czasu pewnego przyjęcia bożonarodzeniowego, na którym to Sherlock rozkosznie wydedukował pewne, ekhem, rzeczy dotyczące jej prezentu, Molly wiedziała, że w końcu musi stawić mu czoła.
Ale Molly Hooper bała się konfrontacji. Tak więc zamiast tego postanowiła wysłać smsa. Nie będzie musiała patrzeć mu w oczy. Nie będzie się jąkać i przypadkowo nie palnie czegoś niezręcznego (za to z całą pewnością coś takiego napisze, biorąc pod uwagę, że temat sam w sobie był dosyć… niezręczny). Tak, zdecydowanie wolała smsowanie.
Przygryzając usta, spojrzała na swój telefon i zaczęła sobie układać w głowie, co chce przekazać. W końcu zaczęła pisać wiadomość, a odgłos wściekłych uderzeń w malutką klawiaturę odbijał się echem od zimnych ścian kostnicy.
Sherlocku, muszę coś Ci powiedzieć, chociaż i tak pewnie już się tego domyśliłeś. Kocham Cię odkąd tylko pamiętam. Za każdym razem, gdy Cię widzę, chcę Ci to wyznać, ale nigdy nie mogę znaleźć odpowiednich słów ani odwagi. Kocham w Tobie wszystko. Nie potrafię z tym walczyć. Twój umysł jest genialny i całkowicie wyjątkowy, nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Twoje włosy i Twoja twarz i Twoje ciało są idealne i prawie zawsze brakuje mi słów przy Tobie. Wiem, że nie odwzajemniasz moich uczuć i prawdopodobnie nigdy tego nie zrobisz. Po prostu chcę, żebyś zrozumiał. Dziękuję.
MH
Molly przeczytała to ponad 16 razy, mając desperacką nadzieję, że nie brzmi to zbyt groteskowo. Zawahała się z palcem nad klawiszem wysyłania wiadomości. Wtem gwałtownie wciągnęła powietrze i nacisnęła przycisk, zanim zdążyłaby usunąć wiadomość i odrzuciła telefon w kąt kostnicy.
…
W mieszkaniu na Baker Street 221B było cicho. John Watson był w pracy, a pani Hudson wyszła z przyjaciółkami do jakiegoś „uroczego" nowego butiku, o którym ostatnio wspominała. Pozostał jedynie Sherlock, który siedział przy stole kuchennym i ostrożnie umieszczał pipetą małe krople (ludzkiej?) krwi na świeże, pachnące liście bazylii. Nagle zza jego pleców odezwało się dzwonienie telefonu. Spojrzał krzywo na urządzenie, ale odłożył pipetę, żeby przeczytać wiadomość.
Ktoś siedzący naprzeciwko Sherlocka mógłby podziwiać, jak jego twarz co dwie sekundy zmienia wyraz z zakłopotanego na zaniepokojony. Kiedy skończył czytać, jego twarz wyrażała jedynie całkowite zszokowanie.
Gdy przeczytał podpis nadawcy, jego normalnie pędzący umysł był w stanie skupić się tylko na jednej myśli.
Co u licha, Mycroft?
