tytuł: Listy do Syna: 12.08.1982
betowała: Zilidya :*
opis: lekko angstowo, czasy pre-Hogwart
dla magdy95959
Hogsmeade, dn. 12.08.1982
Drogi Synu,
postanowiłem pisać te listy, by wyjaśnić Ci, jak ważnym dla mnie wydarzeniem było Twoje przyjście na świat. Nie jestem zbyt wylewnym człowiekiem i zapewne nic takiego nie usłyszysz ode mnie, gdy będziemy rozmawiać twarzą w twarz, ale chcę, byś wiedział, iż nie mam innego wyboru.
Mawiają, iż Azkaban zmienia czarodziejów, ale to nieprawda. Zresztą nie to chcę Ci napisać.
Nie wiem jak wyjaśnić Ci to, że ja jestem tutaj, a Ciebie wychowują obcy ludzie. Najprościej będzie jednak chyba wprost stwierdzić, iż ludzie nie dzielą się tylko na Złych i Dobrych, ale na tych Zwyczajnych, którzy popełniają także błędy. Ja popełniłem w swoim życiu kilka kardynalnych, które przyczyniły się do obecnej sytuacji.
Pierwszym z nich było wybranie nieodpowiedniego towarzystwa już za lat szkolnych, co zmusiło mnie do automatycznego opowiedzenia się nie za Tą Stroną w Wojnie, za którą opowiedziała się Twoja Matka. Lily była idealistką i chyba to, oraz bezgraniczną Dobroć, tak bardzo w niej podziwiałem.
Nie o tym jednak miałem pisać.
Otóż, w wojnach bywa tak, że Stron jest tyle, ilu biorących w niej udział ludzi. (Mam nadzieję, że nie poznasz tego na własnej skórze.) W tej wojnie przegrałem wszystko, co tylko mogłem. Twoją Matkę, Ciebie i całe moje życie. Ona odeszła pierwsza, zabierając mi Ciebie i chroniąc się przed moją żądzą władzy. Była o wiele mądrzejsza ode mnie, dostrzegając dostatecznie szybko niebezpieczeństwo, a ja zbyt zadufany w sobie, by jej posłuchać, brnąłem w to szaleństwo dalej.
Ona teraz nie żyje, a z Nią połowa mojego serca. Sam po prawie roku w Azkabanie wiem, że jedynym, co jest w stanie utrzymać cię przy zdrowych zmysłach, jest cel. Mam swój i to sprowadza nas do Hogwartu, w którym od tego roku rozpoczynam ponownie pracę profesora eliksirów.
Wiem, że Wojna na razie jest zakończona, dopóki powód mojej hańby nie odrodzi się na nowo, a wraz z tym faktem, Ty znów będziesz w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Z Albusem mamy nadzieję jakoś zapobiec temu, dlatego wciąż znajdujesz się u mugolskich krewnych swojej Matki. Merlin mi świadkiem, że gdy tylko w czarodziejskiej części Wielkiej Brytanii będzie choć trochę bezpieczniej, wrócę po Ciebie i nadam Ci moje nazwisko. Obecnie jednak jest ono tylko wyznacznikiem hańby. Wyłącznie dzięki Albusowi udało mi się uniknąć dłuższego wyroku. A teraz spłacam dług wdzięczności.
Tak więc siedzę w jednym z pokoi w Hogsmeade i zastanawiam się jaki jesteś. Choć może powinienem bardziej myśleć o tym jaki będziesz. Lily była piękna. I mam nadzieję, że odziedziczysz po Niej urodę. Podobnie jak intelekt, któremu mało kto potrafił dorównać. Kiedy wspominam nasze wspólne rozmowy, wciąż nie mogę uwierzyć w to, że choć przez chwilę chciała ze mną dyskutować i sprzeczać się. Różniliśmy się w poglądach, jak tylko dwójka młodych ludzi może. Zresztą, we wszystkim byliśmy jak ogień i woda.
Nie mogę wyjść z podziwu, jak wspólne wyobrażenia przyszłości doprowadziły mnie do punktu, gdzie mój własny, rodzony syn znajduje się kilkaset kilometrów ode mnie, w obcym domu i nie wie nawet, że istnieję.
Jednak, gdy skończysz czytać ten nieskładny list, zrozumiesz, że obaj z Albusem nie mieliśmy wyboru. Czasy są zbyt niebezpieczne. Wielu śmierciożerców jest wciąż na wolności i dlatego wyjechałem do Hogwartu. To jeden z najlepiej strzeżonych obiektów magicznych w naszej części świata. Nie potrafię powiedzieć dokładnie ilu czarodziejów czyha na moje życie. Stąd też nosisz nazwisko po mężu Lily.
Ironia losu. Nie cierpiałem Go, a to właśnie On w ostatnich chwilach był dla Niej oparciem.
Już ranek, świeca dopala się, a ja nie mogę przestać myśleć o tym, co teraz robisz.
Nie wiem czy to, co piszę ma jakiś sens, ale mam nadzieję, że nie będziesz obwiniał mnie o wszystko tak bardzo, jak sam siebie obwiniam. Gdybym mógł cofnąć czas – zrobiłbym to.
Muszę już kończyć. Za kilka chwil mam stawić się w Hogwarcie i zacząć przygotowywać do nowego roku szkolnego. Pierwszego po Wojnie. Nie wiem, jak wiele dzieci moich ofiar będę uczyć, ale już mam ochotę sięgnąć po Ognistą.
Mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za alkoholika. Obaj z Albusem nabraliśmy swoistych przyzwyczajeń w ostatnich tygodniach. On ma swoje cytrynowe dropsy, które powoli doprowadzają mnie do szału. A ja Ognistą, która wcale nie sprawia, że staję się spokojniejszy. Jest raczej wymówką do tego, by na chwilę – tę krótką, a tak potrzebną – zapomnieć o całym świecie i zapaść się w goryczy alkoholu. Szkoda tylko, że moja własna gorycz wciąż wypływa na wierzch i niszczy te minuty wytchnienia.
Uśmiecham się teraz krzywo, bo przeczytałem ten nieskoordynowany potok słów. To tak niepodobne do mnie – nie zaplanować, co chce napisać Ci w moim pierwszym liście.
Oczywiście najważniejsze nie padło.
Kocham Cię. Widziałem Cię tylko raz, ale już wiem, że jesteś Moim Życiem i Odkupieniem. Tobie poświęcę te chwile na ziemskim padole.
I Przepraszam Cię. Za wszystko, co zrobiłem na tym świecie, a czego będziesz musiał się wstydzić. Postaram się odkupić winy.
Kocham i wciąż o Tobie myślę,
Severus Snape.
PS: Kiedy widziałem Cię ostatnio, miałeś śliczne małe stópki i nic nie wskazywało, by Twój nos miał być choć trochę podobny do mojego, co możemy spokojnie uznać za merlinowe błogosławieństwo.
Twój kochający ojciec,
S.S.
Mężczyzna złożył starannie pergamin i włożył go do koperty. Zalakował ją i ukrył w połach czarnej szaty. Potarł czoło, na którym powoli zaczynały pojawiać się pierwsze zmarszczki i wyjrzał za okno. Słońce stało już całkiem wysoko, a rzucony na stałe Tempus, wskazywał kilka minut po szóstej. To nie była pierwsza jego nieprzespana noc, ani ostatnia...
