Harry nie potrafił siadywać przed kominkiem na Grimmauld Place i rozkoszować się ciszą wieczorów. Odziedziczył dom prawie pięć lat wcześniej, ale nigdy nie starał się w nim zamieszkać i wiedział, że jego przyjaciele nie do końca rozumieją, dlaczego nigdy też nie rozmawiali o jego ojcu chrzestnym.
Portret Syriusza był o wiele straszniejszy od wyzywającej wszystkich pani Black, której pozbyli się przed laty. Prawie za nią tęsknił, gdy spoglądał w śmiejące się oczy swojego ojca chrzestnego, którego duch został uwięziony na płótnie.
- On nie wie, że jest martwy - wyszeptał Hermionie na ucho, gdy przyszła do niego pewnego wieczora.
Śmiech Syriusza przebrzmiał w prawie pustym domu, wywołując nieprzyjemne echo.
