Derek zerknął z pogardą na przykutą do kaloryfera dłoń. Westchnął rozdrażniony. Mógłby się wyrwać bez problemu, ale rozwalenie biura szeryfa, szczególnie tego szeryfa, nie byłoby najmądrzejszym posunięciem.
- No chodź, Derek! Przestań być takim nudziarzem, zabaw się, mówił.
- Dobra, to? Całkowicie nie moja wina!
- Rozluźnimy się nieco. Nikt nas nie złapie! Zastępcy mojego taty mają lepsze rzeczy do roboty, mówił.
- Hej! To nie ja posiadam nadnaturalnie wyostrzone zmysły!
- Cóż, jestem trochę rozproszony, kiedy kładziesz swoje ręce na moim fiucie, Stiles.
- Słuszna uwaga, moje umiejętności w obciąganiu są niesamowite... Przecież to nie ja kazałem zaglądać ojcu do mojego jeepa!
- Twoje jęki kazały.
