Ostre jak zęby pazury

Rozdzierały rzeczywistości chmury

Wbijając się w moje ciało

Upewniał mnie jak bardzo bolało

Nie dzielenie z nim przyjemności

W dawnych czasach młodości

Odbicie w jego oczach

Myślenie o upojnych nocach

Dążenie do wiecznego spełnienia

W ramionach spersonifikowanego marzenia

Codzienny natłok hałasu

Nie odbierał mi czasu

Na szukanie zrozumienia

Po tylu latach odosobnienia

Od woni twojej skóry

Którą wypełniasz mury

Od smaku ust twych

Dopiero poznawanych

Od melodii twego śmiechu

Wysłuchiwanej w pośpiechu

Od blizny na twojej duszy

Które serce moje kruszy

Tak długo czekałem

Aż się doczekałem

Mojego

Kwaśnego

Wilka