Harry czasami żałował, że pozwolił Severus'owi odejść. Pozwolił mu odejść... cóż za eufemizm. W końcu sam go odtrącił, oddał innemu. Jednak zawsze w takich momentach przypominał sobie swoją wizję, ten idylliczny obrazek przyszłości, którą pragnął podarować mężczyźnie, którego wciąż kochał.
Od tamtej chwili minęły już ponad dwa lata, a on nadal był sam.
Oczywiście widywali się czasami. Pozostali przyjaciółmi, rozmawiali przez Fiuu, wysyłali sobie sowy. Międzypaństwowe świstokliki były kosztowne, a podróże przez kominek dość męczące, za co Harry był bardzo wdzięczny. Szkoda tylko, że były to za słabe argumenty do nie wzięcia udziału w ceremonii ślubnej rok temu. Było to bolesne doświadczenie, choć nie mógł życzyć swojemu byłemu kochankowi i jego świeżo poślubionemu mężowi niczego złego – zasługiwali na to szczęście, które ich spotkało.
Co nie zmieniło faktu, że gdy wrócił do Wielkiej Brytanii, to pierwszą rzeczą jaką zrobił było upicie się do nieprzytomności.
Ciągłe oglądanie wizji, które po rozstaniu z Severusem nasiliły się, było okrutne. Nie rozumiał dlaczego śni o nich prawie każdej nocy. Widział moment, gdy znaleźli swój dom nad morzem i zdecydowali się go kupić. Gdy się wprowadzili, gdy rozmawiali, czytali razem wieczorami, pracowali przy eliksirze, jedli kolację. Uprawiali seks. Widział też, jak Severus oświadcza się Draco, mówi mu, że go kocha jak nikogo innego i chce z nim spędzić resztę życia.
To były tortury. Nieustające tortury. Harry próbował nie spać tak długo, jak tylko mógł, uprawiać seks z innymi, by zapomnieć o Severusie, pić alkohol i różne narkotyczne eliksiry. Nie przynosiło to jednak upragnionych przez niego efektów.
Jasnowidzenie nie było darem, a przekleństwem. Oddałby wszystko za to, by zniknęło.
Zmienił zdanie, gdy w jednej z wizji zobaczył, jak Draco będący w piątym lub szóstym miesiącu ciąży, traci swoje nienarodzone dziecko.
Obudził się przerażony. Serce waliło mu głośno w piersi, w uszach szumiała krew. Chwilę zajęło mu uspokojenie się i opanowanie paniki, która mąciła mu w głowie.
Z tego co wiedział, Draco jeszcze nie był w ciąży. Mógł się oczywiście mylić, nie dało się wykluczyć, że mężczyzna był w pierwszym czy drugim miesiącu. Harry nie rozmawiał z nimi na tak prywatne tematy, to czy postanowili powiększyć rodzinę, było tylko ich sprawą.
Gdy nastał ranek, zafiukał do przyjaciół. Jego głowa wynurzyła się w salonie, utrzymanym w jasnych barwach.
- Severusie?! Jesteś? - zawołał głośno.
Mężczyzna powinien być w domu. W ciągu dnia zajmował się warzeniem eliksirów do sklepu, który otworzyli w jednej z magicznych dzielnic pobliskiego miasteczka. Jego mąż zajmował się sprzedażą, więc Snape był sam.
Po chwili mistrz eliksirów pojawił się w pokoju.
- Harry? Stało się coś? - zdawał się być zaniepokojony nagłym pojawieniem się byłego Gryfona. Prawdą było, że w ten sposób rozmawiali rzadko i najczęściej ustalali to wcześniej poprzez sowy.
Harry uśmiechnął się słabo.
- Czy mógłbym wpaść teraz do ciebie? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Zmarszczka na czole Severusa pogłębiła się.
- Oczywiście. Przyjdę za dziesięć minut, muszę ustabilizować eliksir. Rozgość się – powiedział starszy mężczyzna, po czym odwrócił się i wyszedł.
Podróż siecią Fiuu na taką odległość była okropna. Trwała kilka minut, a tuż po niej Harry zwykle wymiotował, jego żołądek nie wytrzymywał takiego przeciążenia. Tym razem nie było inaczej, pierwszym co zrobił po przybyciu na miejsce, był szybki trucht do toalety. Gdy wyszedł, Severus już siedział w fotelu i czekał na niego z miksturą na mdłości. Podał mu fiolkę bez słowa.
- Dziękuję – powiedział Harry po wypiciu zawartości.
- Więc co się stało? Raczej nie zdarza ci się wpadać bez zapowiedzi.
Harry nie zdołał wymyślić sposobu na subtelne rozpoczęcie tematu. Zresztą, subtelność nigdy nie była jedną z jego mocnych cech.
- Ja… pewnie nie powinienem o to pytać, ale czy ty i Draco… - urwał. Po chwili ciszy, znów zaczął:
- Chciałem cię spytać, skoro twojego męża tu nie ma, czy… - przełknął ślinę. Widział, ze cierpliwość mistrza eliksirów zaraz się wyczerpię, więc wydusił z siebie szybko:
- Czy wy staracie się o dziecko?
W jednej chwili poirytowanie zniknęło z oblicza Severusa. Jego twarz straciła jakikolwiek wyraz, ale w oczach pojawił się gniewny błysk.
- To nie twoja sprawa Potter.
- Wiesz chyba, że nie pytałbym, gdybym nie miał powodu.
Po chwili milczenia Severus zapytał:
- Miałeś wizję?
Harry przytaknął, a mężczyzna westchnął i zmęczonym gestem przeciągnął dłonią po włosach. Zgarbił się i wyglądał tak, jak gdyby nagle przybyło mu kilka lat.
- Wypróbowaliśmy prawie wszystkie z możliwych eliksirów i zaklęć. Nic nie działa. Od roku patrzę na jego rozczarowanie i wiem, że to moja wina. Mroczny Znak, używanie czarnej magii i lata Cruciatusa zrobiły swoje. Jestem bezpłodny i nic nie można na to poradzić.
Harry'emu zrobiło się zimno. Nie wiedział… Nie miał pojęcia, jak mógł im pomóc. Na dodatek nawet jeśli dziecko się pojawi – to istniało duże prawdopodobieństwo, że i tak je stracą.
Jednak musiało być jakieś wyjście! Widział je. Widział dziecko, całe, zdrowe i mające kilka lat. Istniała więc możliwość, szansa, że urodzi się i dorośnie. Tylko jaka?
- Harry? Co zobaczyłeś w swojej wizji?
Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Nie wiedział ile powinien ujawnić, nie chciał dawać im fałszywej nadziei tylko po to, by zaraz ją zniszczyć. Odparł więc wymijająco:
- Chciałbym wam pomóc. Nie wiem czy zdołam, ale spróbuję, dobrze?
Severus popatrzył na niego sceptycznie, ale tylko westchnął i skinął głową.
- Nie wiem, jak mógłbyś nam pomóc Potter, ale w tej chwili jestem gotowy się zgodzić. Wyczerpałem już inne opcje. Tylko nie mów nic Draco, dobrze?
- Oczywiście, nie powiem. Daj mi trochę czasu, pogadam z Hermioną – odparł Harry.
Nie wracali już do tego tematu, choć został w ich domu do wieczora. Zjadł kolację z Severusem i Draco, gdy ten wrócił z pracy. Jednak przez cały czas po głowie bezsensownie krążyły mu myśli o tym, co powinien zrobić.
Postanowił, że nie dopuści do tego, by ziściła się jego ostatnia wizja. Wepchnął Severusa w ramiona innego, bo chciał, by ten miał rodzinę. Nie sądził, by dali radę przetrwać razem, jeśli stracą dziecko. Poczucie winy Snape'a zabiłoby ich małżeństwo.
Harry wiedział, że nie pozwoli, by jego poświęcenie tak szybko poszło na marne.
Potrzebował Hermiony.
- Sama nie wiem Harry. Jeżeli profesor Snape jest bezpłodny, to nic nie da się zrobić. Pewnych rzeczy nie wyleczy żadne zaklęcie ani eliksir. Przykro mi.
- Ale Hermiono, widziałem to! Widziałem Draco w ciąży i widziałem dziecko. Jak to możliwe, jeśli niczego nie można zmienić?
Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła wzrok.
- Wiesz, to że on był w ciąży nie znaczy, że ojcem był Snape. Może zdecydują się na rodzica zastępczego?
O tym Harry nie pomyślał.
- Wiem, że ciężko ci oglądać te obrazy co noc. Wciąż go kochasz, prawda? - zapytała kobieta ze smutkiem, po czym nie czekając na odpowiedź, kontynuowała:
- Powinieneś pogodzić się z tym, że nie możesz zajmować się ich problemami. To ich prywatne sprawy i gdybyś nie był jasnowidzem, to nawet nie miałbyś pojęcia, że coś jest nie tak! Zapomnij o tym i zajmij się własnym życiem.
Ale Harry nie potrafił tego zrobić. Niemal obsesyjnie szukał rozwiązania, czuł, że jest w to wmieszany, w pewien sposób był przy najważniejszych momentach w ich życiu. To było prawie tak, jakby był z nimi i przeżywali to wszystko razem. Od miesiąca nie zajmował się niczym innym i nie potrafił się poddać.
- Ja wiem, że istnieje rozwiązanie i jakoś je znajdę.
Hermiona spojrzała na niego, a w jej wzroku dostrzegł współczucie. Znała go dobrze, wiedziała, że będzie dążył uparcie do przodu, dopóki nie osiągnie tego, co sobie postanowił.
Odpowiedź przyszła do niego we śnie. Nagle wszystkie elementy układanki znalazły się we właściwym miejscu.
Stał w samym środku kręgu utworzonego przez śmierciożerców. Patrzył prosto w twarz Voldemorta. Obok klęczał młody Severus, przestraszony, ale jednocześnie taki dumny, że został wybrany. Czarny Pan opuścił różdżkę, przyłożył ją do skóry swego sługi i wypowiedział zaklęcie; Harry dopiero po chwili zorientował się, że to Wężomowa.
Gdy tylko się obudził, zrozumiał co musi zrobić. Bez zastanowienia przeniósł się przy pomocy Fiuu do domku nad morzem. Nawet nie zwrócił uwagi, że była czwarta nad ranem. Uruchomił alarm i gdy wypadł z kominka, przywitały go dwie zwrócone przeciw niemu różdżki.
Harry uśmiechał się jak wariat. Na pytające spojrzenie, odpowiedział bez owijania w bawełnę:
- Severusie, wiem dlaczego nie możecie mieć dziecka. To resztki czarnej magii, które tkwią w Mrocznym Znaku, nie pozwalają na to.
Zauważył zaskoczone spojrzenie Draco, ale kontynuował:
- Voldemort sprawił, że śmierciożercy nie mogli mieć potomków. Chociaż nie ma go już od lat, to ta magia wciąż pozostała.
Severus był wściekły. Odezwał się, cedząc słowa:
- I to nie mogło zaczekać do rana? Jakie to ma teraz znaczenie Potter? O ile nie zamierzasz wskrzesić Czarnego Pana, a gdybyś tylko planował spróbować, to sam bym cię zabił, to takie rozważania nie mają znaczenia. Nikt nie jest w stanie zdjąć tego przekleństwa z mojej ręki. Jedynym wyjściem byłoby odcięcie jej, a jeszcze nie jestem na tyle zdesperowany.
Harry i Draco spojrzeli na mężczyznę zszokowani. Malfoy, wyglądając jakby było mu niedobrze, zapytał:
- Myślałeś o czymś takim? Nigdy bym ci na to nie pozwolił.
Wzrok Severusa złagodniał, gdy spojrzał na męża. Harry poczuł ukłucie w sercu na ten widok.
- Wiem, że byś mi nie pozwolił, dlatego nigdy nie poruszałem tego tematu. Próbowaliśmy innych metod, choć od początku zdawałem sobie sprawę, że istnieje nikła szansa powodzenia. - Spojrzał na Harry'ego, a jego wzrok znów stwardniał, gdy powiedział:
- Nie wiem, skąd w tobie tyle dramatyzmu, Potter. Następnym razem takie kwestie możemy omówić przy pomocy sów.
Entuzjazm Harry'ego zdążył trochę opaść, ale zmusił się do uśmiechu, gdy stwierdził:
- Ja nie przyszedłem teoretyzować. Nie przepadam za abstrakcyjnymi dyskusjami.
- Więc co tutaj robisz o czwartej nad ranem? – zniecierpliwił się mistrz eliksirów.
Harry spojrzał mu w twarz i powiedział:
- Wiem, jak usunąć Mroczny Znak. A gdy już to zrobię, nie będą istniały żadne przeszkody. Będziecie mogli mieć dziecko.
