Tytuł: Pokochany [ff net s/7418519/1/On-Being-Loved]
Autor: KittenKin
Rodzaj: za autorem - romans, slash
Pairing: Kurugane/Fai
Fandom: Tsubasa Chronicle
Rating: none
Status: one-shot
Zgoda: czekam
Beta: Bellatrix oraz Sarabeth M. :) Dziękuję :)
Podsumowanie: Krótka historia o tym, dlaczego Kurogane nie chodzi z Faiem za rękę. Post-serie z delikatnym, bardzo delikatnym spoilerem. m/m
Notka Tłumacza: Tekst niby nic, ale końcówka wzbudziła w mnie ciepłe uczucia :) Takie to kanoniczne! Niby też 400 słów, a źle mi się to tłumaczyło - jakoś tak...
Kurogane wolał, by ich związek był prywatny, jednak nie próbował trzymać go w tajemnicy. Wojownik spoglądał na Faia z pożądaniem w oczach, drapieżnie podchodząc do niego i powodując, że magowi uginały się kolana lub, gdy zrogowaciałą dłoń wkradał pod koszulkę magika i wydawał z siebie dźwięk, praktycznie warknięcie, czując pod palcami przyspieszony puls... Wszystko to działo się za zamkniętymi drzwiami. Fai miewał te swoje fanaberie i doskakiwał nagle do kochanka, całując go przed zażenowanym Syaoranem oraz gwiżdżącą Mokoną. W tamtych chwilach Kurogane pozwalał mu odejść z niczym więcej, niż tylko z bezsensownym mruczeniem i pustymi groźbami rychłej śmierci.
Niemniej jednak, nigdy nie pozwalał Faiowi trzymać się publicznie za rękę, co zastanawiało maga już od dłuższego czasu. Ten myślał i teoretyzował, próbując zadowolić się wszystkim innym, co mógł robić, gdy szli razem do pracy lub na zakupy. Całowanie, tulenie i wręcz ukrywanie się w tych silnych ramionach... Mimo wszystko, przez to, że został pozbawiony tej jednej, jedynej pieszczoty, zaczął coraz bardziej fiksować się na niej — podobnie jak dziecko, któremu odmówiono cukierka, mając cały talerz słodkości.
Pewnej nocy, gdy leżeli wykończeni w mokrych od ich potu pościelach, próbując złapać oddech, Fai po prostu zapytał:
— Dlaczego nie pozwalasz mi na to, gdy jesteśmy na zewnątrz? — spytał delikatnie, splatając ze sobą ich palce tak, że dłonie wpasowały się w siebie dokładnie tak samo, jak ich ciała chwilę wcześniej. Ciemna brew uniosła się, ledwie widoczna w poświacie księżyca przebijającego się przez chmury.
— Nie mogę przecież cię bronić, gdy wiążesz rękę, w której dzierżę katanę. — Usłyszał tonem stwierdzającym fakt. Fai mrugnął zdziwiony, że nigdy nie wpadł na to wyjaśnienie. — Przeszkadza ci to?
Mag przez chwilę rozważał argument i nową perspektywę, którą dzięki niemu zyskał, po czym uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Nie przeszkadzało mu to. Uszczęśliwiało.
