(fragment o zewie godowym odnosi się do odcinka 'Operation: Break-Speare', który jeszcze chyba nie został u nas wyemitowany. tak gwoli wyjaśnienia piszę.
żadna z postaci nie należy do mnie i nie publikuję dla korzyści finansowych. pingwiny stworzyło Dreamworks i chwała mu za to)
Słabości
Paranoja Skippera była posunięta tak daleko, że bawiła już nawet jego podwładnych. Szeregowy nie potrafił być niemiły. Rico nie można było dopuszczać do zapałek.
Kowalski spał z głową w talerzu. Spędził całą noc, ulepszając budzik.
Rutyna
Marlenka z rozbawieniem pokręciła głową, patrząc na trzecią tego dnia kłótnię Juliana ze Skipperem.
- Zachowują się jak małżeństwo z wieloletnim stażem – zachichotała.
Kowalski i Rico przytaknęli, powstrzymując się od śmiechu. Szeregowy zmarszczył tylko brwi.
Błąd
Huk odbił się echem w niewielkim pomieszczeniu. Siła eksplozji wyrwała drzwi do laboratorium z zawiasów i posłała je pod przeciwległą ścianę. Kwatera szybko wypełniała się żrącym dymem. Podłoga pokryła się tysiącami odłamków szkła. W miejscu ekspresu do kawy stygła plama roztopionego metalu.
- Dobra wiadomość jest taka, że chyba już wiem, gdzie popełniłem błąd – oświadczył entuzjastycznie Kowalski, gasząc pióra.
Prawda
Wszyscy widzieli, że Szeregowy bardzo chce coś powiedzieć. Cały dzień chodził z zaaferowaną miną. Skipper nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok jego zmarszczonych brwi.
- Kowalski – odezwał się końcu. – Co zaszło między tobą a Doris?
Zapadło niezręczne milczenie. Zapytany bardzo starannie nie zmienił wyrazu twarzy.
- Nic nie zaszło– odpowiedział, wstając od stołu. – Skipper, proszę o zezwolenie na kontynuację moich badań nad strukturą molekularną zapachu dorsza.
- Zezwalam.
- Liczyłem, że w końcu mi powie – poskarżył się Szeregowy, gdy Kowalski zniknął za drzwiami laboratorium.
Dowódca zacmokał z przyganą.
- Powiedział. Nic nie zaszło. O to właśnie chodzi.
Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł ich stłumiony szloch.
Słowa
Choć Kowalski miał tendencję do używania jak najdłuższych słów i wygłaszania monologów na jednym oddechu, gdy chodziło o wyrażanie uczuć, szło mu fatalnie.
Dobre wychowanie
- Chłopcy, chciałbym wam przedstawić specjalnego agenta XXS, w niektórych środowiskach znanego jako Johnny Doe – oświadczył Skipper, prawie całkowicie zasłaniając wypiętą dumnie piersią podstarzałego wróbla.
- To zaszczyt pana poznać, sir! – pospieszył z zapewnieniem Kowalski, niezręcznie salutując. Rico wydał z siebie niezrozumiały dźwięk, kiwając entuzjastycznie głową.
Skipper mógłby przysiąc, że zobaczył, jak Szeregowy dyga.
Wyznanie
Rico przyjrzał się swojemu odbiciu krytycznie. Splunął na płetwę i spróbował przygładzić pióra na czubku głowy. Natychmiast wróciły na swoje zwykłe pozycje.
Zwymiotował bukiet kwiatów i poprawił ich ułożenie. Po chwili namysłu zwrócił jeszcze czerwoną wstążkę, z której zrobił kokardę.
Nonszalanckim krokiem ruszył w poprzek bazy. Nim nacisnął klamkę drzwi do laboratorium, zawahał się, nasłuchując. Kowalski mamrotał po cichu, odmieniając przez przypadki niepowiązane ze sobą słowa. W końcu chrząknął i odczytał na głos wyniki swojej pracy.
Patrząc w twe oczy, tonę w akwamarynie
Ach! Czemuż bez serca jesteś delfinem?
Czemuż odrzucasz miłość tak czystą
I wzgardziłaś głową tak bystrą?
Rico pokręcił głową i odsunął się od drzwi. Panna Perky z ucieszy się z kwiatów.
Dwadzieścia pytań
Kowalski z trudem krył frustrację.
- Czy żyje pod wodą?
- Tak. Ale i nie – odpowiedział Skipper, zadowolony z siebie.
- Czy macie znowu na myśli ducha przygody, szefie?
- Nie. Właśnie zmarnowaliście ostatnie pytanie, Kowalski. Chodziło mi o was.
Wyższy z dwójki otworzył dziób, jakby chciał coś powiedzieć i się rozmyślił.
- Co to niby znaczy: „inteligentny, ale i nie"? – oburzył się po dłuższej chwili namysłu.
Śliczna główka
- Panowie, dziś będziemy ćwiczyć obronę przed ukrytym wrogiem za pomocą noża i widelca.
Najmłodszy z pingwinów podniósł nieśmiało płetwę.
- Ale, Skipper, jak mamy się przed nim bronić, skoro jest ukryty?
- Nożem i widelcem, Szeregowy. Nożem i widelcem.
- Ale, Skipper – chłopiec nie dawał za wygraną. – Skoro go nie widzimy, skąd mamy wiedzieć, że jest wrogiem a nie przyjacielem? A może to ktoś całkiem przypadkowy, kto nawet nie wie, że istniejemy!
- No, czyż to nie słodkie - dowódca wywrócił oczami z rozbawieniem. – Jakby był przyjacielem, nie ukrywałby się przecież, prawda?
- Ale…
- Nie zaprzątajcie sobie tym swojej ślicznej główki, Szeregowy.
Rico i Kowalski wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
Dosłowność
- Musiałbym chyba spaść z księżyca, żeby ci pomagać. A wtedy miałbym biały skafander i na głowie słoik. Czy ja mam słoik na głowie, Ogoniasty?
Tajemnice
Choć trudno było w to uwierzyć, Rico był artystą. Mimo, że nie posiadał przeciwstawnych kciuków, potrafił uczynić cuda z ołówkiem. Gdy patrzyło się na jego rysunki, oczekiwało się, że zaraz ożyją i opuszczą papier.
- No pokaż – niecierpliwił się Kowalski, usiłując mu zajrzeć przez ramię. Rico zasłaniał kartkę obiema płetwami i cieszył się, że pióra ukrywają rumieniec wykwitający na jego twarzy.
Anatomia
Skipper pierwszy dobiegł do półprzytomnego pingwina. Przesunął mu płetwą przed oczami.
- Rico, ile widzicie palców?
- To podchwytliwe pytanie – podpowiedział szeptem Kowalski.
Współczucie
Szeregowy leżał pod stertą wełnianych koców, wodząc błyszczącymi od gorączki oczami po komiksie. Co jakiś czas lekturę przerywał mu atak kaszlu.
- Szeregowy, jak to w ogóle możliwe, żebyś się przeziębił? Na Projekt Manhattan, jesteś pingwinem! – obruszył się Kowalski. Gdy nie potrafił znaleźć dla czegoś naukowego wyjaśnienia, czuł się osobiście urażony.
W imię nauki
- Pozwoliłem sobie wprowadzić kilka poprawek, gdy spałeś – wyjaśnił Kowalski, uśmiechając się promiennie.
Rico postanowił zamówić pizzę. Mały reaktor atomowy dobudowany do deski do krojenia ryb nie budził zaufania.
Związki
- Skipper, o co właściwie chodzi w małżeństwie? – spytał Szeregowy, kończąc zmywać naczynia po kolacji i wycierając płetwy w swój ulubiony fartuszek.
Wspólny język
- Wszystko w waszych płetwach, Rico – stęknął Skipper, usiłując uwolnić się spod sterty metalowych skrzyń. Szeregowy leżał nieprzytomny. – Odbierzcie temu szaleńcowi pilota, inaczej wszyscy zginiemy, żołnierzu.
- Musisz odwrócić polaryzację i zmienić sygnał transmisji pilota z podczerwieni na fale ultra- krótkie. – jęknął Kowalski, przyklejony do ściany wielką porcją gumy balonowej wzbogaconej tytanem. - Potem zsynchronizuj je z częstotli…
Urwał, zauważając minę Rico.
- Naciśnij zielony guzik i przekręć żółtą gałkę – wyjaśnił z rezygnacją.
Romantyzm
Szeregowy spojrzał na Juliana znad talerza pełnego mango. Próbował uprzejmie słuchać rozmówcy, ale nie był w stanie skupić się na tyradzie na dłużej, niż pięć sekund. Na stole stała świeczka wetknięta do zniszczonego plastikowego kubeczka.
Odetchnął z ulgą na widok swojego dowódcy, który wyrósł przed lemurem jak spod ziemi.
- Co tu się dzieje, Ogoniasty? Przekroczyliście właśnie cienką czerwoną linię!
- Przekroczyłem? - zdziwił się ssak. - Tak, przekroczyłem, kroczę w tę i z powrotem nie po jakieś głupiej cienkiej linii! Ja kroczę po grubej linii odważnej brawurowości!
- Nie przypominam sobie wydawania zgody na marnowanie czasu moich żołnierzy na – Skipper zmarszczył brwi, przyglądając się stołowi – kolacje przy świecach. Zwłaszcza w środku dnia.
Julian uśmiechnął się chytrze.
-Maurice, wygrałem zakład, a tyś go przegrał. Ze mną, albowiem twój śmieszny móżdżek nie może się mierzyć z moim królewskim geniuszem – oświadczył, zachwycony. Spod stołu dobiegło go znużone westchnienie.
- Ja miałem rację, ty zaś nie, bo ja jestem starym przyjacielem pradawnych bogów a ty tylko małym głupim plebsem – kontynuował Julian. – Ten pingwin, co się ciągle rządzi, jakby był królem – a nie będę pokazywał palcem, kto nim jest tak naprawdę – nie pozwoli nikomu prócz samego siebie romansować z tym tu miłym i okrąglastym.
Talent
- Kowalski, analiza!
- Najwyraźniej Rico jest upojony poczuciem władzy, jakie daje mu piła mechaniczna i nie uspokoi się, póki nie zmieni całego świata w otchłań zniszczenia, w której wije się kilku ocalałych, lecz tragicznie okaleczonych nieszczęśników, błagających, by śmierć uwolniła ich od męczarni.
Szeregowy dyskretnie odsunął się od starszego kolegi. Skipper był pod wrażeniem.
- Kowalski, rozważaliście kiedyś karierę poety?
Dyplomacja
- Panowie, do tej misji musimy podejść z największą delikatnością. Takt i subtelność będą naszymi nowymi pseudonimami – komenderował Skipper, krążąc z płetwami założonymi na plecach.
- Kaboom? – wyrzęził z nadzieją Rico, zwracając laskę dynamitu z zapalonym lontem.
- Zwariowaliście, żołnierzu? Dynamit to nie jest rozwiązanie wszystkich problemów!
Rico nie mógł ukryć rozczarowania.
-Nie macie może na składzie czystej nitrogliceryny? – spytał dowódca.
Pięć
Pingwiny patrzyły sceptycznie na działania Kowalskiego.
- Żołnierzu, jesteście pewni, że nie chcecie zajrzeć do instrukcji?
-Z całym szacunkiem, sir – odparł naukowiec, ocierając pot z czoła - instrukcje są dla słabych umysłów niezdolnych samodzielnie policzyć, ile jest dwa razy dwa.
Mikrofalówka z cichym brzdękiem wylała z siebie zielonkawą ciecz, która kiedyś była owsianką Szeregowego.
Marzenie
- Skipper, czy nie moglibyśmy mieć jakiegoś zwierzątka?
- Litości, szeregowy! Sami jesteście zwierzęciem! Skąd wy w ogóle bierzecie tak absurdalne pomysły?
Następnego dnia Szeregowy dostał pieska na baterie. Nikt nie powiedział ani słowa o nagle zmniejszonych funduszach na lodowe rożki.
Nie na lemury
Mijało już pół godziny, od kiedy Kowalski schował się w szafie. Słyszał dobiegającą z zewnątrz głośną muzykę. Odtwarzanie nagranego zewu godowego nie zadziałało zgodnie z oczekiwaniami. Przynajmniej nie na lemury.
Rico krążył po bazie, szukając wyższego pingwina. Ciągnął za sobą zapach wody kolońskiej.
Banjo
Szeregowy nigdy by nie podejrzewał Kowalskiego o talent muzyczny.
Kowalski nigdy by nie podejrzewał, że za wyciszonymi ścianami laboratorium zostanie przyłapany na graniu smutnych ballad w środku nocy.
Pomoc
Szeregowy z wielkim zainteresowaniem przyglądał się kamieniowi leżącemu na ziemi. Przestąpił niepewnie z płetwy na płetwę.
- Marlenko, mogłabyś mnie nauczyć, jak się zalecać? – wymamrotał w końcu.
Fobia
Kowalskiemu nie najlepiej szło ukrywanie paniki. Z każdym słowem jego głos stawał się coraz wyższy.
- Nie ma mowy. Potrzebujecie strategicznego wsparcia z zewnątrz, szefie. Gdy wy będziecie wewnątrz, ja będę czatował, czy ktoś nie idzie. Jestem najwyższy, a zatem ewolucyjnie najlepiej dostosowany do wypatrywania drapieżnika, ponadto... - urwał, chwytając się za właśnie uderzony policzek.
- Opanujcie się, żołnierzu. Idziemy tam razem i wychodzimy razem. Pamiętajcie, to ku chwale ojczyzny – oświadczył Skipper, nie wykazując śladu współczucia.
- A co Polska ma z tym wspólnego? - jęknął Kowalski, tracąc nadzieję. Wszyscy wiedzieli, że nie zna ani słowa w języku dziadków.
Będzie musiał wejść do gabinetu dentysty.
Kino akcji
Postawny komandos splunął i wyrzucił niedopałek za siebie. Kanistry z benzyną wybuchły, gdy sięgał po przewieszony przez ramię karabin.
- Czas na zabawę – oświadczył ochrypłym głosem.
Ekran zbryzgała po raz kolejny krew. Skipper poczuł płetwę Szeregowego zaciskającą się na swojej.
Nawyk
Rico co jakiś czas wyprawiał się na drugi koniec zoo specjalnie po to, by wrzucić kilka śmieci do basenu Doris.
