Feliks zawsze miał talent do języków. Przypisywał to swojej doskonałej pamięci (która codziennie rano kazała mu szukać skarpetek w szufladzie z majtkami lub vice versa), perfekcyjnej wymowie ("Nee, Liciek! Mówię jak Szwecja! Uważaj... T'tl'nie!"), umiejętności precyzyjnego wyrażanie się (zazwyczaj umiejętność owa kończyła się na pięciokrotnym powtórzeniu „no, tego, no" i zakończeniu „paluszki!") oraz doskonałym kontaktom z ludnością innych państw (co to on Niemców naganiał przez te dwie wojny!).

Zasadniczo, udało mu się zebrać pokaźną kolekcję słów w najróżniejszych językach, używanych do najróżniejszych celów i w najróżniejszych okolicznościach. Wszystko zależało od jego kontaktów towarzyskich.

Feliks po polsku mówił jak z nut; przez sen, wprzód i w tył, z sensem lub bez. Bo to był jego język. Tylko jego. Nie podobny do żadnego innego.

Po węgiersku umiał powiedzieć „czardasz", „tokaj" i „gulasz", bo do Elizavety przychodził przeważnie świętować. Poza tym, tylko Węgry uznawała właściwie każdą wizytę Feliks za powód do świętowania.

Po rosyjsku Feliks przeważnie przeklinał, zaś najczęściej przeklinał Iwana. Poza tym czasem coś śpiewał, a raczej nucił pod nosem – tak, żeby nikt nie zrozumiał, jak bardzo jest do swojego wroga przywiązany.

Po włosku umiał przeważnie nazwy potraw – Feliciano nauczył go chyba wszystkich „imion dla pasty". Mimo to, Feliks nie umiał się porozumieć. Stracili ze sobą kontakt, wciąż jednak mogli odnaleźć wspólny język.

Po angielsku Feliks znał podstawowe wyrażenia, wiedział, jak zrobić zakupy i jak się przywitać. Nic innego właściwie nie było mu potrzebne. Ani Arthur, ani Alfred nigdy nie byli jego bliskimi przyjaciółmi - ani jego zaciekłymi wrogami.

Po niemiecku Feliks mówić umiał – ale nie chciał. W pamięć wryło mu się przeważnie „Hände hoch!", „Raus, raus! Schneller!" albo „Generalgouvernement". Starał się zapomnieć, ale wciąż coś nie pozwalało mu rozmawiać w tym języku.

Po litewsku... Po litewsku Polska umiał powiedzieć przede wszystkim „Aš tave myliu". I tylko to się liczyło.

Minisłowniczek Nienormalnej Autorki:

Jako że jestem leniwa przyjmuję, iż każdy wie, co to znaczy „Hände hoch!" i „Raus, raus! Schneller!". „Generalgouvernement" to Generalne Gubernatorstwo (różnie się toto tłumaczy), czyli nazwa... No, pewnych obszarów Polski podczas II wojny światowej (przepraszam, szczegółów nie znam, my na historii tkwimy teraz w głębokim oświeceniu).„Aš tave myliu", to, jak zapewne każdy fan Litwy wie, „kocham cię".