Prolog

Mężczyzna czuł, że coś się zbliża. Jakaś jego cząstka wiedziała, że w końcu stanie się najgorsze. Przez ostatnie dwa tygodnie, co wieczór, dziwna siła zmuszała go do wyglądania na dwór. Mimo, iż domyślał się, co mogło znajdować się za oknem, w dalszym ciągu stał i patrzył w ciemność.

Noc nigdy nie była jego ulubioną porą, a już na pewno nie wtedy, gdy był małym chłopcem. Śniło mu się wówczas, że jakaś zjawa pojawia się w progu jego pokoju i go zabiera. Zawsze budził się z krzykiem, zlany potem, a ciotka wpadała zaniepokojona
i tuliła go, aż się uspokoił.

Nigdy nie sądził, że ten sen powróci w jego dorosłym życiu, a już na pewno nie przypuszczał, że stanie się on rzeczywistością. Z jedną tylko różnicą, albowiem jego zjawa wcale nie wchodziła do sypialni, nie przekraczała progu domu. W ogóle go nie porwała. Po prostu była. Nigdy też nie wiedział, czego chciała. Może pewną ulgą byłaby świadomość tego, co działo się w jej głowie? Niewykluczone, że byłby przygotowany na ewentualne zdarzenie i mógłby temu zapobiec.

Zbliżała się dwudziesta druga.

Zgasił światło. Nie chciał niepotrzebnie ujawniać swojej obecności. Czy był tchórzem? Tak, był nim na pewno. Może, gdy zobaczy, że nikogo nie ma w domu pójdzie wcześniej? Chociaż nigdy tak się nie stało, zawsze miał nadzieję. Podświadomie czuł, że ona wie, wie wszystko, co dzieje się w jego życiu. To było przerażające. Po chwili od strony głównej ulicy zobaczył zbliżającą się powoli do jego domu postać. Latarnie rzucały cień za jej niską sylwetką, wykrzywiając i wydłużając go do gigantycznych rozmiarów. Czuł, że serce zaczyna mu szybciej bić. To był nonsens. Był dorosłym facetem i nie bał się byle czego. Zapewne to cała owa sceneria sprawiała, że za każdym razem czuł niepokój.

- Cholera! - zaklął. Zapomniał zgasić światło w kuchni. Szybko podbiegł do przełącznika i je wyłączył. Nie powinna tego zauważyć. Pomieszczenie nie było widoczne od strony ulicy. Podszedł z powrotem do okna w salonie. Nigdzie jej nie było. Może zrezygnowała? Zawrócił do kuchni i spojrzał w okno. Pod wpływem jakiejś niesamowitej siły, mimo woli i rosnącego lęku, starał się dostrzec za oknem to, co go tak przerażało. Ogromny las wyglądał jak ciemna, zbita masa drzew. Niezrozumiały strach przeszył go do szpiku kości. Po chwili patrzył już na postać wyłaniającą się zza pnia. Było ciemno i tylko słabe światło księżyca pozwalało na ujrzenie czegokolwiek. Mimo, że nie widział twarzy, doskonale wiedział, kto to był.

Stała tam i patrzyła na dom. Zawsze o tej samej porze. Przez dwie godziny. Raz podchodziła od frontu, innym razem stała na skraju lasu tuż za domem, tak jak dziś. Nie ważne czy padał deszcz, zawsze przychodziła. Czasem udało mu się dojrzeć jej twarz, ale nie był to ujmujący widok. Nie była już tą samą kobietą, którą poznał dwa lata temu. Jej blada twarz, kontrastująca z sińcami pod oczami, raziła najbardziej, ale wnikliwy obserwator mógł zauważyć pod workowatym ubraniem, kościstą sylwetkę. Straciła dużo na wadze. Po jej kuszących kształtach nie pozostał nawet ślad. Włosy miała potargane
i trudno było dostrzec, jakiego były koloru. Na pewno ciemniejsze, niż zapamiętał. Za każdym razem, kiedy przychodziła, trzymała kurczowo jakąś kartkę. Mógł się tylko domyślać, co to była za kartka…

Gdyby wiedział, że tak to wszystko się potoczy, dwa razy by pomyślał zanim…

To się musi skończyć! Oczywiście nie był bez winy, ale na litość boską, to było jakieś szaleństwo!

Nagłe pojawienie się reflektorów samochodu zwróciło jego uwagę. Poszedł do salonu. Ciemny pick-up zatrzymał się po przeciwnej stronie ulicy. Był łudząco podobny do jej samochodu. Stał przez chwilę z włączonymi światłami. Mężczyzna kątem oka zauważył, jak postać przemyka koło domu. Zatrzymała się przed schodami i odwróciła głowę
w kierunku okna, przy którym stał. Jej twarz wykrzywiona grymasem pełnym bólu była wyraźnie widoczna w świetle latarni. Czuł dreszcz przebiegający po całym ciele. Widziała go. Był tego pewien.

Po chwili ruszyła w kierunku samochodu. Z tej odległości nie mógł dostrzec, kto siedział za kierownicą. Kobieta zatrzymała się jeszcze na chwilę i popatrzyła na dom,
po czym powoli wsiadła do pojazdu i odjechała. Nigdy nie odchodziła tak wcześnie, ani nikt po nią nie przyjeżdżał. To był ostatni raz, kiedy ją widział.

Po trzech dniach, wychodząc z domu zwrócił uwagę na białą kopertę leżącą w rogu wycieraczki. Podniósł ją i zauważył, że nie ma adresu ani nadawcy. Otworzył ją i wyjął
z niej białą kartkę. Jedno słowo. Tylko tyle było zapisane, ale jego moc ścięła go z nóg. Niespiesznie podniósł poranną gazetę, przerzucił parę stron, aż znalazł to, czego szukał.

23.06.2010

W nocy z niedzieli na poniedziałek policja znalazła ciało 28-letniej kobiety. Szczegóły nie są znane. Policja prowadzi dochodzenie mające na celu wyjaśnić czy w zdarzeniu brały udział osoby trzecie…

Jego zjawa.

Jego ofiara.